*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

piątek, 20 lutego 2009

Zjadł mi pączka!

A wczoraj zaszalał Franek. Umówił się już dawno z kolegami na oglądanie wczorajszego meczu. Wiedziałam od dawna, że czwartek ma zarezerwowany, przyjęłam to ze spokojem i nie miałam nic przeciwko. Wieczorem widzieliśmy się jeszcze przez chwilkę. Był już po kilku piwach, ale humorek mu dopisywał i ogólnie było pozytywnie. Wybierał się z kolegami na miasto. Ja chyba jeszcze po tej swojej imprezie nie odespałam, więc położyłam się wczoraj dość wcześnie. Spałam jak zabita i nagle ze snu wybudził mnie telefon. W pierwszej chwili nie wiedziałam co jest grane, myślałam, ze to budzik, a że ostatnio jak wstaję o 6:30 na dworze jest już szaro, zdziwiłam się, że za oknem jeszcze zupełnie ciemno. Wtedy dotarło do mnie, że to nie budzik. Była 4:30, dzwonił Franek. I jakby nigdy nic: „cześć kochanie” A potem zaczął przeklinać na swoich kolegów. Że już są skończeni, że więcej z nimi nie będzie wychodził, że to, że tamto. Potem oświadczył, że zaraz do mnie przyjdzie. Uświadomiłam go, że jest środek nocy dla niektórych – na przykład dla Doroty, która śpi obok. Ale jemu to nie przeszkadzało. W końcu się zgodziłam, bo mi się wydawał taki biedny i miałam wrażenie, że potrzebuje przyjść. Przyszedł. Dla mnie był bardzo miły, na kolegów nadal psioczył. Pomogłam mu się rozebrać i przemawiałam do niego jak do dziecka, żeby tylko nie wchodzić w żadne dyskusje. Dorota, która oczywiście już nie spała, stwierdziła, że respect dla mnie za załatwienie sprawy z takim opanowaniem :) Położyłam Franka do łóżka i sama też się położyłam. Oczywiście ze spania już nici. Przeczekałam do 6:30 i wstałam. Został mi jeszcze jeden pączek z dnia wczorajszego i miałam zamiar go skonsumować, ugryzłam, po czym do kuchni wpadł Franek, zabrał mi tego pączka, zjadł go i poszedł spać. No zeżarł mi moje śniadanko no! Nie było wyjścia pojechałam do pracy na głodnego :) A teraz Dorota mi melduje, że Franek śpi. Niedobrze, bo miał mi załatwić jedną sprawę bardzo ważną i jak go nie dobudzimy to będzie problem.
Chyba pierwszy raz się zdarzyło, że Franek przyszedł kompletnie pijany i się nie pokłóciliśmy… Może faktycznie się przejął tym, co mu powiedziałam po Sylwestrze, bo zachowywał się słodziutko. Ja też starałam się z nim nie dyskutować, bo i tak byśmy się nie dogadali. Ale martwię się tym, że on jak pije, to po prostu musi się z kimś pożreć. I zrobił awanturę kolegom. Franek po prostu nie umie pić, nie wie kiedy przestać i to jest jego największy problem. A potem nie panuje nad tym co robi :( Ciekawe co powie jak już się obudzi…
W każdym razie ja mu awantury na pewno nie zrobię. Nawet pocieszny był :) I szkoda mi go było jak tak opowiadał, ze koledzy stanęli nie po jego stronie, tylko po stronie koleżanki (w ogóle to poszło o pierdołę), taki biedny :) Ale pączka mu nie daruję no!