*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 9 września 2009

Dziwna jestem. Nie lubię się.

W poniedziałek umówiłam się z Dorotą, że zaraz po pracy do  niej przyjdę. Miałam zjeść u niej obiad i miałyśmy – jak za starych dobrych czasów obejrzeć Rozmowy w toku i pośmiać się z tych desperatów, bo wyjątkowo udany odcinek miał być. Tak właśnie się umówiłyśmy. A później miałam iść z Frankiem do kina, na film, na który długo czekaliśmy i też umówiliśmy się już jakiś czas temu…
Wczoraj:
15:10 – Franek do mnie dzwoni i mówi, że jego rodzice mają jakieś święto i z tej okazji zaprosili go na obiad do restauracji… Do kina nie pójdziemy. Zrobiło mi się przykro. Nie przez kino. Ale przez to, że zostałam pominięta. Wiem, nie należę do rodziny, ale bardzo często jestem tak traktowana. Jego rodzice zawsze brali mnie pod uwagę w różnego rodzaju wyjadach i imprezach. Nawet jeśli nie mogłam sie z nimi wybrać, zawsze pytali. Tym razem poczułam bardziej niż kiedykolwiek, że nie należę do rodziny… Głupie, ale naprawdę zrobiło mi się przykro.
15:30 – Dorota pyta czy na pewno zdążę. Odpowiadam, że tak. Że już wychodzę z pracy i na pewno będę punktualnie.
15:35 - dzwoni Franek. Pytam, czy już pojechali. Mówi, że nie, bo… czekają na mnie.
15:36 – mówię Frankowi, że się umówiłam z Dorotą i nie wiem, czy pojadę z nimi. Mam oddzwonić za 10 minut…
15:37 – piszę do Doroty wściekłego smsa, że właśnie pokrzyżowały mi się plany.
15:45 – mówię Frankowi, że już wyjeżdżam z pracy i za 15 minut będę gotowa…
Wiecie, ja sama siebie nie rozumiem. Naprawdę zrobiło mi się przykro jak pomyślałam, ze nie jestem zaproszona. Nie powiedziałam na ten temat nic Frankowi. To nie było tak, że on poprosił rodziców, żeby mnie też zabrali. Oni po prostu założyli, że ja pojadę, a Franek tego nie skumał i dlatego nie powiedział mi tego przy pierwszej rozmowie. Mnie najpierw zrobiło się przykro a potem jak się okazało, ze mam jechać, byłam zła, że pokrzyżowano mi plany… Ja nie wiem co ze mną jest nie tak. Sama nie potrafię zrozumieć o co mi chodzi i dlaczego mam w sobie tyle sprzecznych emocji.
Oczywiście dzień był bardzo udany, bo lubię spędzać czas z jego rodziną. Ale to  nie zmienia faktu, że nie przestaję dziwić się swojej reakcji. Wiem, jestem be. Możecie mnie krytykować.
A tak poza tym to nie wiem dlaczego, ale jestem chora :( Czuję się fatalnie. Ale co tu się dziwić jak łażę po tych blogach a tu co drugi przeziębiony. No to się zaraziłam :)