*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 29 czerwca 2011

Miło.

Jest jeszcze jedna zaleta moich nowych (no, już nie takich nowych, przyzwyczaiłam się :)) godzin pracy – o ile Franek nie idzie do pracy na popołudnie, zawsze wracam po nim.
I miło jest tak wrócić do mieszkania, gdy ktoś czeka. Do wysprzątanego mieszkania zazwyczaj, dodam jeszcze. A kiedy jeszcze słyszę, że moja Współpracownica  przyjeżdża do domu i jeszcze musi obiad gotować dla siebie i swojego faceta, to myślę sobie, że naprawdę dobrze mam…

Kiedy ja wracam po pracy, ledwo zdążę ręce umyć, a obiad już jest na stole – ugotowany przez Franka. Miło.
Miło wraca się do domu, gdy już na korytarzu czuć smakowite zapachy. A jeszcze milej, kiedy się człowiek przekonuje, że dochodzą one z jego mieszkania :) Gdy przychodzę tak zmęczona, jak dzisiaj, miła jest świadomość tego, że nie wracam do pustego domu. Gdy wchodzę do mieszkania, Franek mnie wita słowami, „szybciutko, bo obiad już gotowy…”
Miło jest się przekonać, że te słowa  nie muszą być wypowiadane tylko przez kobietę :)

I nawet łatwiej było przeżyć tę stertę ubrań do prasowania, która mnie czekała – w zasadzie dzisiaj nawet szybko mi poszło :) A przede mną jutrzejszy maraton. Potem chyba odetchniemy…