*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 4 kwietnia 2012

Kwestia lodówkowa.

Gdyby ktoś się zastanawiał, dlaczego od kilku dni znowu jest zimno i niefajnie, to ja Wam powiem. Otóż powrót zimowej aury zawdzięczacie Margolce i Frankowi, a konkretnie faktowi, że zepsuła nam się lodówka :) I tak od ponad tygodnia „lodówkę” mamy na balkonie – same więc rozumiecie, że temperatury w okolicach pięciu stopni są jak najbardziej wskazane :) Zabawnie musimy wyglądać każdego ranka wychodząc na balkon – to z mlekiem, to z jajkami czy masłem w ręce. Po południu zaś kursujemy w te i we w te z garnkami z zupą, czy gulaszem. Plus jest taki, że nie musimy nawet czekać aż taka zupa wystygnie, tylko od razu ją wystawić – wszak taka balkonowa lodówka już nam się nie zepsuje – przynajmniej do czasu, gdy nie wróci wiosna pełną parą :)
Ale liczymy na to, że do tego dnia staniemy się już posiadaczami nowego sprzętu AGD, który dumnie postawimy w kuchni. Wydatek nieprzewidziany, więc na początek przeszło nam przez myśl, żeby starą naprawiać, ale po chwili stwierdziliśmy, że to się kompletnie nie opłaca, zwłaszcza, że pakowalibyśmy pieniądze w sprzęt nie nasz. A tak lodówkę będziemy już mieli na kolejne lata i razem z pralką będziemy już mieli aż dwa sprzęty na własność :) Jednak sprawa nie jest taka prosta, w weekend zeszliśmy chyba wszystkie możliwe sklepy z AGD w Poznaniu i już, już prawie ją mieliśmy… ale jednak nie… Jakoś tak się pechowo złożyło. W każdym razie mamy trzy typy i gdyby tak połączyć trzy w jedno, to byłaby lodówka idealna. A tak – jedna za droga, inna nieekonomiczna, kolejna ma za małą pojemność chłodziarki i tak dalej. Więc wstrzymaliśmy się jeszcze i prześpimy się z tymi lodówkami. Aura sprzyja w każdym razie, więc możemy się jeszcze zastanawiać, póki co jedzenie nam się nie psuje :D
A z innych kwestii – chyba dogoniłam rzeczywistość w pracy. Weekend rozpoczęłam dopiero w piątek po 23, bo miałam jeszcze parę raportów do zrobienia. Zabrałam kompa do domu a tu jak na złość - internet nam padł, a bez niego ani rusz, bo nie odpaliłabym naszego programu pracowniczego :( Już się niemal załamałam, na szczęście poratowały mnie Dorota z Juską i mogłam u nich siedzieć prawie do północy, podłączona pod ich internet. Udało się więc i od poniedziałku sytuacja się stabilizuje.
Jest więc szansa, że się znowu tutaj pojawię :)