*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

czwartek, 8 listopada 2012

Nie ma innej rady...

...trzeba zmierzyć się z szarą rzeczywistością. Może nie jest ona jakoś przerażająco szara, ale mimo wszystko, to zdecydowanie nie są kolory, które towarzyszyły mi podczas urlopu. Już drugi dzień w pracy za mną. Jakoś przeżyłam - na szczęście lubię swoją pracę - i chociaż spodziewałam się, że będzie gorzej, to wszystko odbyło się dość bezboleśnie a i moi współpracownicy są cały czas w dobrych humorach (a z jednym różnie bywa, bo miewa naprawdę duże wahania nastroju), więc i na mnie to dobrze działa. Co nie zmienia faktu, że pracy jest naprawdę sporo - nie dość, że muszę nadrobić zaległości, to jeszcze rozpoczął się już nam intensywny okres przedświąteczny. Tak już będzie do lutego. Swoją drogą, niezłe mam wyczucie, właśnie wczoraj, kiedy wróciłam do pracy po urlopie spłynęło pierwsze zamówienie na skrzynkę świąteczną :)  Gdyby to się zdarzyło chwilę wcześniej, pewnie musiałabym sobie skrócić urlop.

Cieszę się też, bo udało mi się dzisiaj umówić zarówno ze Współpracownikami, jak i z Warszawą, że w okresie zimowym średnio dwa razy w tygodniu będę przychodzić do pracy w nieco innych godzinach - 8.30-16.30. Rzecz w tym, że moja wypożyczalnia rowerów już nieczynna, samochodem nie chcę dojeżdżać codziennie, a autobusy mam w takich godzinach, że zawsze spóźniałabym się parę minut do pracy a potem musiałabym wychodzić 25 minut wcześniej, albo 45 minut później. A tym sposobem będę miała dojazd w idealnych godzinach.

Co się jeszcze zmieniło?* Wydarzeniem numer jeden ostatniego czasu jest fakt, że zmieniłyśmy z Dorotą klub, do którego chodziłyśmy na aerobik. Ten obecny jest bardziej wypasiony, jest czynny również w weekendy i ma dużo lepszą ofertę (choć również dużo więcej kosztuje) i chociaż żal nam poprzedniego miejsca, to teraz jesteśmy zadowolone. Dorota na początku żartobliwie wyrażała obawy, że nie będzie w ogóle stamtąd wychodzić, no i coś w tym jest, bo dziś po raz pierwszy odkąd się zapisałam tam nie poszłam - i to tylko dlatego, że miałam dzieciaki na korkach (choć i tak przez chwilę zastanawiałam się, czy nie wybrać się na 20:)) Ale od przyszłego tygodnia trochę spasuję i może ograniczę się do trzech, no, góra czterech wizyt (nie twierdzę, że jednogodzinnych:P) w tygodniu :) 

Zresztą przyda mi się, bo się na tych wakacjach nieźle utuczyłam. Franek zresztą też - łącznie jesteśmy ciężsi o jakieś 5 kg ;) Ale wcale się temu nie dziwię, w życiu tyle nie jadłam co podczas tego urlopu! A szkoda było nie jeść ;) 

A urlop był bardzo, bardzo udany. To były prawdziwe wakacje. Naprawdę niezapomniane.

*Aaa, no przecież - skróciłam się o głowę ;) A w zasadzie, zmniejszyłam tylko długość tego, co na głowie - znacznie. Dość powiedzieć, że nie obcinałam włosów od cztenrnastu miesięcy, nie podcinałam od ośmiu. Skróciłam się o jakieś 15-20 cm.