*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Zdany test

Mieliśmy dzisiaj z Frankiem filozoficzną rozmowę.. A zaczęło się od tego, że z głupia frant zapytałam go, czy chciałby się cofnąć w czasie o dziesięć lat. Przyznam się Wam tutaj, że to było pytanie podchwytliwe, bo oczekiwałam konkretnej odpowiedzi. Obawiałam się zawodu i tego, że będę musiała się na Franka obrazić, ale na szczęście obeszło się bez tego. Bo on mimo, ze zupełnie nieświadomy mojego podstępu, zdał mój egzamin odpowiadając: "nie, bo wtedy byśmy się nie poznali" :) Oj tak, byłam usatysfakcjonowana, bo oczywiście, ze miałam nadzieję, na taką odpowiedź :) No, ale czasami trzeba swojego męża przetestować :)

To jednak nie był koniec, bo okazało się, że skłoniłam Franka do głębszych refleksji. Dodał, że z drugiej strony mógłby wtedy zmienić parę rzeczy w swoim życiu, z których nie jest do końca dumny, że mógłby trochę lepiej zadbać o swoje zdrowie i kondycję... Ale ostatecznie jednak zdecydowanie nie chciałby się w czasie przenosić właśnie ze względu na mnie. I na Tasiemca - dlaczego miałby się wracać do 2004, skoro lada moment urodzi się dziecko...? 
Podsumowując, Franek stwierdził, że czas mógłby się zatrzymać teraz... Ale za chwilę się zreflektował - i jednocześnie ze mną, która zaoponowała, powiedział - no nie, może tak jak teraz to nie.. Tyle, że ja myślałam o tym, że nie chciałabym, żeby było tak, jak teraz, bo nie mam pracy, natomiast on o tym, że biedna musiałabym się zafiksować na 35 tygodniu ciąży :P Jaki wspaniałomyślny! :))

A tak nieco bardziej serio... Ja też bym się nie chciała w czasie nie chciała przenosić - nie do przeszłości. Kiedyś napiszę więcej na ten temat, bo to trochę bardziej skomplikowana sprawa. Ale nawet pomimo tego wszystkiego, co było takie fajne i można byłoby przeżyć to jeszcze raz, a także pomimo tego, że teraz nie jest idealnie i bardzo chciałabym, żeby niektóre rzeczy wyglądały inaczej, to jednak wolę teraźniejszość. Chyba wynika to po prostu z tego, że godzę się ze wszystkimi decyzjami, które w swoim życiu podjęłam i nie ma niczego, co chciałabym zmienić - nawet jeśli nie ze wszystkiego, co zrobiłam czy powiedziałam jestem zadowolona. Może wydaje mi się, że i tak nie byłoby lepiej? A może po prostu wiem, że nie jest wcale najgorzej, nawet wtedy, kiedy wydaje mi się, że naprawdę nie jest dobrze...
Grunt to żyć teraźniejszością. Ale o tego naprawdę jeszcze wrócę. W przyszłości ;)