*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Właściwie to o niczym :)

Dziś ostatni świąteczny dzień, a co za tym idzie, ostatni nasz dzień spędzony w Miasteczku. Jutro rano wyjeżdżamy. Oj, będzie mi ciężko. Idealnie byłoby, gdybyśmy tak na co dzień lub prawie na co dzień byli w takim składzie (tylko może bez opcji wspólnego mieszkania, bo to chyba przegięcie ;)), jak przez weekend, ale to akurat wizja zupełnie nierealna. Jeśli faktycznie mielibyśmy się wyprowadzać z Podwarszawia, (co wcale nie oznacza, że są takie plany, najbliższe lata jak na razie to czarna dziura, więc nie ma ani planów, ani gdybań :)) to już prędzej do Poznania. W Miasteczku raczej nie znaleźlibyśmy pracy, która by nas satysfakcjonowała a i życie w takim miejscu pewnie by nas jednak rozczarowało. Nie ma więc co się zastanawiać nad tym, co by się chciało a co by się dało, tylko spiąć pośladki i nie myśleć o syndromie przedszkolaka, który już mi siedzi na żołądku ;)

Wczoraj dla odmiany Wikuś zachowywał się idealnie. Już rano spokojnie siedział w bujaczku, kiedy ja byłam w łazience a Franek się pakował. Co prawda to jest dziecko, którego nie można posadzić w leżaczku i zignorować ;) - trzeba do niego co chwilę zagadywać, pomachać mu zabawką przed oczami albo podać smoczek, ale jednak siedział spokojnie przez blisko dwie godziny. W ciągu dnia uciął sobie dwie długie i trzy króciutkie drzemki, ale co ważniejsze, kiedy nie spał już nie trzeba było go cały czas nosić! :) Mogłam go sobie na przykład trzymać na kolanach i rozwiązywać krzyżówkę, podczas gdy on obserwował sobie ścianę, twarze dookoła i od czasu do czasu coś tam do mnie powiedział, a ja mu odpowiedziałam. Dziś było nieco gorzej, bo chyba miał rano jakiś problem i coś go bolało :( Nie mógł zasnąć i przez to marudził, ale miał też bardzo dobre momenty. 
Ale jutro nasz kochany Dzieciak (swoją drogą jeśli ktoś mówi o gromadce dzieci "dzieciaki" to nikogo to nie oburza, a "dzieciak" w liczbie pojedynczej już tak, nie kumam) kończy trzy miesiące i może wtedy będzie okazja, żeby trochę więcej napisać. Choć oczywiście nie wiem, czy dokładnie jutro - bo najpierw podróż, potem wizyta u lekarza. W środę i czwartek znowu będziemy się udzielać towarzysko, więc może trochę mi zejdzie z tą notką.
A dzisiaj napisałam sobie ot tak, trochę nawet bez sensu, ale stwierdziłam, że skoro mam okazję, to skorzystam, bo jutro różnie już może być :) Tak to już jest z Wikingiem!