*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 27 sierpnia 2008

Wspomnienia z wakacji

Franek poszedł na nockę do pracy. A ja poszłam na aerobik. Teraz już wykąpana i świeżutka siedzę w łóżeczku i powoli szykuję się do spania. Ale zanim się położę, przydałoby się może co nieco o wakacjach wspomnieć? :) Spędziliśmy naprawdę bardzo miły tydzień, który minął nam strasznie szybko. Wypoczęliśmy, ale też sporo zobaczyliśmy.No i zintegrowaliśmy się dodatkowo z moją rodzinką trochę, bo większość czasu spędziliśmy z nimi :) No to tak w skrócie:
Franek przyjechał w poniedziałek i po krótkiej naradzie z wujkiem stwierdziliśmy, że to trochę za duże ryzyko jechać do Zakopanego. Co innego gdybyśmy mieli więcej czasu, ale chcieliśmy jechać tylko na trzy dni – w tym tylko jeden byłby spędzony całkowicie w Zakopanem – w dwa pozostałe musielibyśmy odjąć pięć godzin na dojazd. A więc zostawał nam tylko jeden dzień na to, żeby wyruszyć w Tatry Wysokie, a to było zbyt duże ryzyko, bo gdyby okazało się, że są chmury, całą wycieczkę szlag by trafił. Żeby pochodzić po dolinkach nie chcieliśmy jechać –szkoda było nam wydawać pieniądze na nocleg. Trudno, będziemy musieli poczekać na inną okazję. Jeśli chodzi o wycieczkę nad morze – również pogoda skłoniła nas do rezygnacji z tego pomysłu. I tym sposobem postanowiliśmy wyruszyć do Krakowa. Tym bardziej, ze Franek w Krakowie był już bardzo dawno temu, a w Wieliczce nie był jeszcze nigdy, a to też mieliśmy w planie. Raniutko razem z moją siostrą wsiedliśmy w pociąg i po ponad czterech godzinach jazdy i czterech przesiadkach dotarliśmy do Krakowa. Oczywiście zaczęliśmy od wysłuchania hejnału i przejściu się po Sukiennicach. Potem snuliśmy się po krakowskich uliczkach, zwiedziliśmy część Wawelu i pojechaliśmy na Kopiec Piłsudskiego. Jak już wspomniałam, pojechaliśmy też do Wieliczki. Wiecie ile kosztują tam bilety?? To jakaś masakra, za jeden normalny i jeden ulgowy bilet zapłaciliśmy81 zł. Na szczęście byliśmy na to przygotowani, bo dzień wcześniej odwiedziłam ich stronę internetową. Kopalnia naprawdę warta zobaczenia, ale te osiem dych to trochę przegięcie… Poza tym zaliczyliśmy jamę smoka wawelskiego, rejs po Wiśle oraz wieżę w Kościele Mariackim. Zabrakło nam czasu tylko na Kopiec Kościuszki – będzie pretekst żeby tam wrócić :) Wycieczka naprawdę się udała.Ale powiem Wam, że miasto jest niesamowicie drogie!!! Tak to już jest, jak się człowiek na urlop wybiera nie ma szans, żeby kasy nie wydał.
Kiedy wróciliśmy zostały nam jeszcze dwa dni wolnego. Wykorzystaliśmy je na wycieczki po lesie ,spacery z psem, wylegiwanie się na działce, a ponieważ pogoda była ładna, udało nam się także pojechać nad jezioro. No cóż, wszystko co dobre, jak wiadomo,szybko się kończy. W niedzielę po południu wyruszyliśmy do Poznania. W samą porę, bo pogoda się popsuła :) Jak już pisałam ostatnio, z urlopu wróciłam wypoczęta i z nową energią. No cóż, ta energia będzie musiała mi teraz wystarczyć na długi czas, bo następny urlop pewnie dopiero w przyszłym roku.Może zimą się uda, ale to i tak jeszcze sporo czasu. Tak to już jest, w życiu jest czas na pracę i odpoczynek. W najbliższym czasie czeka mnie to pierwsze.Niniejszym uważam sezon wakacyjny za zamknięty :)
Ps. Jeśli chodzi osyndrom przedszkolaka, rzeczywiście okazało się, że nie wyjaśniłam tego terminu:) Obiecuję to nadrobić.