Nie no, czas się ogarnąć! Wóz albo przewóz!
Postanowiłam więc dać sobie czas do 23 kwietnia. Zobaczę, czy uda mi się zmobilizować do pisania o tym, co mi chodzi po głowie, czy znajdę na to czas i w ogóle jak mi to będzie szło po takiej przerwie. Ostatnio o blogowaniu za wiele nie myślałam, teraz czas to nadrobić. Daję więc sobie ten czas i za dwa tygodnie podejmę decyzję, co dalej. Bo nie umiem robić nic na pół gwizdka.
Teraz już nie chodzi o żadne kryzysy, życiowe zawirowania, emocjonalne zagubienia ani nawet nie o brak czasu, choć bardzo łatwo jest mi na to zrzucać winę i nie jest to wcale naciągane. Do tego jeszcze oduczyłam się pisać na moim domowym laptopie (a nie wierzyłam, że można się tak bardzo przyzwyczaić do Maca!), a nie chce mi się zbyt często targać służbowego do domu, mimo, że waży niewiele ponad kilogram i mieści się w torebce... Ale przyczyna jest tak naprawdę jedna i bardzo prosta - za długo nie pisałam. Wyszłam z wprawy, przestałam rozumować "po blogowemu", za dużo różnych wątków się nazbierało... Zawsze było mi trudno wrócić po dłuższej przerwie, ale jeszcze nigdy moja przerwa nie była tak długa.