*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

wtorek, 7 grudnia 2010

Zwariowany poranek…

Wczoraj rano, Franka budzik zadzwonił gdzieś między trzecią a czwartą. Czasami udaje mi się na ten budzik nie reagować,przebudzam się tylko lekko, żeby otrzymać buziaka od Franka, a potem odwracam się na drugi bok i zasypiam, bo wiem, że mam jeszcze jakieś dwie godzinki snu… Ale wczoraj nie mogłam z powrotem zasnąć. Czułam się śpiąca, ale cały czas słyszałam jak się Franuś krząta – robi sobie herbatę, korzysta z łazienki… Po jakichś dwudziestu minutach usłyszałam, że zamyka drzwi i przekręca klucz w zamku. Zrobiło się cicho. Nie na długo jednak. Po chwili, znowu słyszę klucz,otwierające się drzwi i Franek wpada do sypialni. Rzuca się na łóżko koło mnie i się śmieje. Cieszy się strasznie, bo właśnie mu się przypomniało, że mu się godziny pomyliły i on dzisiaj nie ma do pracy na 4:50, a dopiero na 9:00! Ale że się już rozbudził, stwierdził, że pójdzie oglądać telewizję. Ja zasypiam. Po chwili przebudzam się i stwierdzam, że chyba musiało mi się przyśnić, że ten Franek wrócił, bo go wcale nie słyszałam… Zasypiam z powrotem aż nagle coś mnie gwałtownie wyrywa ze snu. A właściwie nie coś, tylko Franek. Krzyczy, że już jestem spóźniona. Faktycznie, jasno już na dworze. Kurka wodna, jak to się stało?? Przecież nastawiłam budzik na 5:55. Sprawdzam – pomyłka,nastawiłam na 7:55. Cholera, spóźniłam się do pracy… Dobrze, że Franek jeszcze jest, to przynajmniej w czasie, kiedy się myję, ubieram i układam włosy, robi mi śniadanie. Naprawdę pyszne mu wyszło. Do tego dorzuca mi kanapki do pracy. A ja już muszę pędzić… Jeszcze szybki makijaż, pakuję torbę i wychodzę. Łapię autobus, wyciągam książkę. O żesz, zmiana trasy dzisiaj, będę musiała się przesiadać :/ No to wysiadam z tego autobusu i czekam na tramwaj. No, już jestem ze trzy godziny chyba spóźniona, skoro już się przy ulicy handlarze ze swoimi straganami rozkładają! Oglądam sobie właśnie kolorowe spinki do włosów,które sprzedają i… słyszę budzik… Otwieram oczy, ciemno. Budzik się drze nadal – 5:55.
Nawet sobie nie wyobrażacie jaka byłam zdziwiona! Ten sen był tak realny, że byłam pewna, że już wstałam, w ogóle mi się w głowie nie mieściło, że to mi się śni. Nie mogłam się pozbierać z tego szoku. A wiecie co było najgorsze? Że musiałam wszystko robić jeszcze raz :)) – jeszcze raz się ubierać, jeszcze raz się czesać, jeszcze raz jeść śniadanie. Tylko teraz musiałam je sobie zrobić sama :(