*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 10 marca 2010

Nie taki znowu pikuś

Przyznam, że już zaczynam trochę wariować. Obrona coraz bliżej a ja coraz bardziej się stresuję.Nie wyrabiam się, nie mam na nic czasu. Pewnie zauważyłyście zresztą, że i na blogach trochę mnie mniej, bo niestety tylko tyle, ile mogę sobie w pracy pozwolić, a jak wiadomo – w pracy najpierw praca a potem przyjemności, więc też nie zawsze się da :) Potem wracam, nurkuję w notatki, czytam książki (które mogą się przydać na obronie, aczkolwiek wcale nie muszą) i ani się obejrzę robi się późno. Naprawdę zaczynam się denerwować.
Większość osób, kiedy mówię, że została mi jeszcze tylko obrona, reaguje bardzo podobnie –lekceważąco machają ręką ze słowami „eee, obrona to już pikuś jest…” No niestety na moim kierunku nie do końca tak jest. Z tego co się orientuję, w większości obrona pracy magisterskiej wygląda w ten sposób, że otrzymuje się pytania dotyczące pracy (w założeniu ma to służyć sprawdzeniu, czy dana osoba napisała prace samodzielnie), więc teoretycznie każdy, kto napisał sam, bez problemu zda. Czasami zdarzają się inne pytania, ale zwykle przyszły magister otrzymuje wcześniej listę zagadnień, o które ewentualnie może być zapytany. U mnie nie ma nic podobnego.
Obrona pracy licencjackiej była w formie pisemnej. Każdy dostał trzy pytania (dwa takie same dla wszystkich i jedno dla każdego różne) – jedno dotyczyło literatury brytyjskiej, drugie amerykańskiej, trzecie niby pracy. Niby, bo pisałam o macierzyństwie jako przejawie czarnego feminizmu a pytanie miałam o przykłady literatury napisanej przez białe feministki.
Teraz co prawda obrona ma być ustna i nie będzie pytań z literatury brytyjskiej, ale kompletnie nie wiem czego się mogę spodziewać. Muszę przerobić całą historię i teorię literatury amerykańskiej no i poświęcić trochę więcej myśli autorom z tego samego okresu i poruszających podobne tematy co pisarz, którego twórczość analizowałam. A i tak nie mam pojęcia o co mnie mogą zapytać. Tak więc wcale nie taki pikuś dla mnie ta obrona, niestety. No i nerwy mam. I pewnie będę miała dopóki nie będę już po. Oczywiście nie wmawiam sobie, że się nie obronię, bo chyba aż takim tumanem to nie jestem i skoro przez sześć lat studiów się uczyłam, to coś mi w łepetynie zostało, ale jak wiadomo wypadki chodzą po ludziach. A swoją drogą to bardzo żałuję, że nie będą mnie pytać o pracę i nie będziemy mogli sobie o tym porozmawiać, bo chętnie jeszcze bym podyskutowała na ten temat :)
W każdym razie wybaczcie moją ewentualną nieobecność na Waszych blogach, bo niestety doba ma tylko 24h iwszystkiego w tym czasie zrobić się nie da, choć bardzo bym tego chciała :) Ale będę czytać w miarę możliwości.