*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

piątek, 22 października 2010

Lepiej.

No to ja tylko na chwilę…
Chciałam powiedzieć, że chwilowo (mam nadzieję, że to będzie długa chwila) foch sobie poszedł. Wczoraj kiedy przyszłam do domu po pracy, Franek podawał obiad i było już z nim trochę lepiej. Ale jeszcze trochę trudno było mi do niego dotrzeć. Poszłam na aerobik a jak wróciłam, to zachowywał się już normalnie. Powiedział, że już się dobrze czuje. I to od razu znalazło odbicie w jego zachowaniu. Poza tym przeczytał moją wczorajszą notkę i przy słowach: „
gdyby tak jeszcze Frankowi się poprawiło, gdyby trochę mnie pocieszył, przytulił (…)” naprawdę mnie przytulił. Trochę sobie co prawda jaja robił, ale w tej sytuacji mogę przymknąć na to oko.
Wieczorem już w ogóle był w dobrym nastroju, nawet zagrał ze mną w chińczyka :) Potem wypiliśmy po piwku, on oglądał mecz, a ja… prasowałam koszulę :) Ale to taki zbieg okoliczności :) To naprawdę nie jest tak, że ja w każdej wolnej chwili się biorę za prasowanie, ale Franek po prostu codziennie chodzi w mundurze, a tych koszul wcale nie ma tak dużo, więc na okrągło trzeba je prać i prasować :)
Położyliśmy się razem, Franek mnie przytulił i tak spaliśmy do rana. Nie wiem, czy się w ogóle ruszaliśmy, bo obudziłam się w tej samej pozycji :) A on nadal mnie przytulał… I zupełnie inaczej wtedy jest. Cały dzień się jakiś lepszy wydaje.
Dzisiaj się nie widzieliśmy, bo tak jak pisałam, on poszedł do pracy. Dopiero we wtorek ma wolne, a do tej pory codziennie pracuje do północy. Mam nadzieję, że jednak nastrój nie pogorszy mu się znowu. A czasem tak bywa, kiedy jest naprawdę zmęczony. Dla mnie to naprawdę jest trudne do zniesienia. Ok, ja rozumiem, że każdy ma prawo do gorszego dnia, wiem, że macie rację i wzięłam sobie do serca Wasze komentarze. Mam nadzieję, że w razie czego będę potrafiła je wprowadzić w życie…
A tymczasem czas najwyższy się położyć. Jestem na nogach od szóstej a zaraz po pracy miałam zajęcia na uczelni i skończyłam dopiero po dziewiątej. Jutro powtórka… Kolorowych snów :)