*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

czwartek, 2 grudnia 2010

Gorący temat, czyli zimowo :)

Zaczęło się wczoraj. Czy któraś z Was jest „kibicką” piłki nożnej? (tak Nikkuś, wiem, że Ty, ale nie jestem pewna, czy jesteś życzliwa Lechowi :)) Albo ma faceta, który ogląda wszystkie ważne i mniej ważne mecze i mu towarzyszy? :) Jeśli tak, to widziałyście wczoraj mecz Lecha z Juventusem, który odbywał się w Poznaniu. Pod koniec pierwszej połowy w ogóle nie było widać piłki :) Potem wymienili ją na pomarańczową – szkoda, że piłkarze Juventusa nie wymienili swoich białych koszulek, bo w pewnym momencie ich też nie było widać. Pod koniec stwierdziliśmy, że musimy kupić nowy telewizor, bo ten nam śnieży :P A okazało się, że to był dopiero przedsmak tego, co się działo rano.
Ale co tam, ubrałam się jak trzeba, czyli w podkoszulkę, bluzkę, trzy swetry i kurtkę, i prawie nie zmarzłam czekając na opóźniony autobus. Kiedy tak czekałam na przystanku, notabene z bardzo miłą panią, z którą pogawędziłam sobie o szóstej rano, pomyślałam sobie, że szkoda mi tych kierowców-empekowców dzisiaj. Dopiero po jakimś czasie przypomniałam sobie, że mam takiego w domu :) Autobus dojechał do celu, choć nie bez problemów. Musiał jechać objazdem, po tym jak jakaś półciężarówka zablokowała skrzyżowanie :) Ale było naprawdę miło, pasażerowie jakoś tak się zsolidaryzowali. Wszyscy byli dla siebie mili i uśmiechnięci – a przypominam, że to było po szóstej dopiero :) Potem musiałam się przesiąść i jeszcze dwa przystanki przejechać tramwajem. Normalnie z tego przystanku w ciągu dziesięciu minut odjeżdża siedem „bimb”, więc jak nie podjechała żadna, to pomyślałam, że się chyba nie doczekam :) Miałam rację – na tory przewróciła się piaskarka i wysypało się na nie jakieś pół tony piasku :) Ale wreszcie dotarłam do pracy :) A z powrotem to już w ogóle było bez przygód.
Za to jutro zapowiada się wesoło :) Godzinę temu dostałam od szefa smsa: „Margolka, ubierz ciepłe soxy, bo nasze ogrzewanie nie działa jak powinno”. Przed chwilą od mojego ulubionego Kierasa: „Margolko, ubierz się jutro ciepło do pracy, bo ogrzewanie szwankuje, zostawię je dla Ciebie na wszelki wypadek włączone, ale nie wiem, czy coś da” Przyjeżdżam do pracy średnio trzy godziny wcześniej niż reszta. Kiepsko będzie. Skoro ja „normalnie” ubieram trzy swetry, to jak mam się ubrać w sytuacji ekstremalnej? :) Chyba sobie wezmę kocyk :P
Jutro muszę jechać samochodem. Od poniedziałku stoi nieruszany na parkingu. Prawie go nie widać za zaspami. Ale Franuś jutro wstanie i odśnieży i wyprowadzi mi moją świnkę. Sam to zaproponował :)
A po południu jadę do Miasteczka. Pociągiem :) Dzisiaj wszystkie pociągi stały w Poznaniu, bo zwrotnice pozamarzały. Mam nadzieję, że do jutra je rozmrożą. Nie ma bata, jadę! I dojadę, choćby to miało być w sobotę :) Wezmę ze sobą prowiant i termos z ciepła herbatą. Byle by mi pociąg podstawili, żeby w miarę grzali (tylko niech nie przesadzą, bo nie chcę, żeby znowu mi się pociąg spalił – pamiętacie?:P) i niech pod żadnym pozorem nie gaszą światła, to sobie poczytam i dam radę dojechać :) Coś czuję, że będzie wesoło :D
Ps. Rozwalił mnie dzisiaj tekst w którymś z serwisów informacyjnych, że końca zimy nie widać :P Ludzie no, ona się dopiero zaczęła! :D