*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

sobota, 22 maja 2010

Wspólne mieszkanie przed ślubem?

No dobrze, trochę ochłonęłam, teraz spokojnie mogę zastanowić się nad całą sprawą :)
Na samym początku, chyba dobrze będzie jeśli odniosę się do kwestii wspólnego mieszkania przed ślubem w ogóle. Ze względu na moje przekonania, nie do końca popieram takie rozwiązanie – to znaczy, nie mam nic przeciwko osobom, które żyją sobie w ten sposób – nigdy ich nie krytykuję ani nie potępiam. Jest to dla mnie całkiem normalna sprawa, tylko sama chciałam, żeby było inaczej.
Prawdę mówiąc byłam zawsze trochę rozdarta. Bo zdrowy rozsądek podpowiadał mi, że jednak nigdy człowieka się tak dobrze nie pozna, jak przy wspólnym mieszkaniu. Nie oznacza to wcale, że ktoś się nagle zmieni, ale po prostu wyjdą na jaw pewne zachowania, które mogą być uciążliwe, lub wręcz nie do zaakceptowania przez drugą osobę. Wiem, że to trochę głupio brzmi, kiedy osoby, które się kochają mówią, że chcą się „sprawdzić” albo „przetestować”, no ale czasami ma to sens.

Z drugiej strony chciałabym, żeby ślub wiele zmienił w moim związku, a przeważnie taką najważniejszą zmianą jest właśnie wspólne mieszkanie :) Kiedy para już przed ślubem mieszka razem to może tak nie odczuje tej zmiany, może ślub jest wtedy tylko formalnością? Wiem, że niektóre z Was na pewno zaprzeczą, ale na przykład brat i szwagierka Franka na swoim ślubie tak właśnie mówili – że to i tak niczego w ich życiu nie zmienia i że to tylko formalność.
No i do tego dochodzą jeszcze wspomniane wcześniej moje przekonania. Kościół nie zezwala na wspólne mieszkanie pary przed ślubem, a że jestem wierząca i praktykująca, jest to dla mnie trochę problemem.

Jednak mój związek z Frankiem jest bardzo burzliwy i już od dłuższego czasu wiedziałam, że my to chyba jednak nie moglibyśmy sobie pozwolić na to, żeby mieszkać razem dopiero po ślubie :) Pewnie jest tak, że niektóre pary muszą się docierać bardziej niż inne i my na pewno do takich należymy. Dlatego w planach było to, że zamieszkamy razem wcześniej, ale myślałam sobie, że może chociaż dopiero po zaręczynach.
Życie trochę zweryfikowało nasze plany no i moje przekonania musiałam trochę odstawić. Przede wszystkim, dlatego, że zwyczajnie miałabym problem mieszkaniowy.
Moja współlokatorka prawdopodobnie w lipcu wyjedzie z Poznania. Bardzo możliwe, że wróci do swojego rodzinnego miasta, bo kończy naukę a pracy nie ma. Stanęłabym więc przed dylematem – albo musiałabym szukać kogoś do mojego mieszkania (a to wcale nie takie proste, ze względu na jego układ) albo sama musiałabym się gdzieś wyprowadzić. To wszystko naprawdę było problematyczne. Nie wspominając już o kosztach, bo właściciele naszego mieszkania od samego początku nie podwyższali nam czynszu i nigdzie nie miałabym taniej ani nawet tak samo.

Nigdzie, poza tym jednym mieszkaniem, które znalazła nam Franka mama. Nie ukrywam, że ta propozycja rzeczywiście spadła mi z nieba. No i przyspieszyła nieco nasze plany, co jednak cieszy. Jestem dość podekscytowana, Franek też. Ale miałam i mam dalej trochę wątpliwości i nie dotyczą one tylko moich przekonań…

Dopisek z 26 maja:
Wielu z dzisiejszych gości zwraca uwagę, że to nie wspólne mieszkanie problemem, a seks przedmałżeński. Owszem, ale osoba, która spowiada się ze współżycia przed ślubem, żałuje za grzechy i ma mocne postanowienie poprawy szybciej dostanie rozgrzeszenie niż para mieszkająca ze sobą – czasami nawet wtedy, gdy nie współżyją. Samo wspólne mieszkanie stwarza okazję do „grzechu i zgorszenia”. Ponieważ wiadomo, że po spowiedzi taka osoba się raczej na pewno od razu nie wyprowadzi, może tego rozgrzeszenia nie dostać, bo trudno tu mówić postanowieniu poprawy. Jeśli o mnie chodzi, mam nadzieję, że długo to nie potrwa i szybko się pobierzemy, pewne deklaracje już padły.
Wielu komentującym dziękuję za zrozumienie i rzeczowe komentarze. Tym, którzy mnie krytykują także.
Do osób obrażających mnie: mam nadzieję, że Wam ulżyło, pozbyliście się nadmiaru frustracji i teraz możecie spać spokojnie  :)
Ps. No proszę i odkąd jest opcja logowania, tych ostatnich nagle mniej, łatwo się obraża anonimowo,prawda? :)