*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 17 lutego 2016

Służbowy wyjazd.

Moi rodzice dojechali wczoraj przed 21. Razem z nimi dojechała moja „mała czerwona”, którą mam zamiar włożyć jutrzejszego wieczora. 
Dzisiejszy dzień w pracy jest dziwny, tak jak się tego spodziewałam zresztą. Część osób uwija się jak w ukropie, żeby zdążyć pozamykać większość spraw przed wyjazdem. Druga część chodzi podekscytowana i poddenerwowana swoimi prezentacjami i panelami, w których będą uczestniczyć. Ogólnie dzień pracy klei się średnio :) 
Niedługo zresztą wyjeżdżamy, żeby nie wpakować się w największe warszawskie korki. Choć czuję, że i tak utkniemy na moście :) Rano pożegnałam się z rodzinką i wybyłam. Spotkaliśmy się jeszcze koło południa, bo Franek ma dzisiaj wolne i wraz z Wikingiem oraz moimi rodzicami zrobili sobie wycieczkę do Łazienek, a to rzut beretem od mojego biura, więc na chwilę zeszłam i się z nimi przywitałam. Wikinga bardziej obchodziło to, co się dzieje dookoła, niż mama, która się pojawiła ni stąd ni zowąd - coś czuję, że wcale się za mną nie stęskni :)

Już rozmawiałam z kilkoma osobami i wiem, że nie wszyscy planują ostro imprezować, więc myślę, że każdy znajdzie dla siebie odpowiednie towarzystwo:) Liczę na to, że ja również. 

No doczekałam się - chyba szybciej niż się spodziewałam - samotnego (czyt. bez rodziny) wyjazdu. Zostawiam męża i synka w dobrych rękach moich rodziców i jestem pewna, że sobie wszyscy dadzą radę. Nie zostawiłam nawet żadnych instrukcji. Jasne, myślałam o paru rzeczach, żeby może zasugerować, żeby zrobili to albo tamto, ale potem stwierdziłam, że to bez sensu. Po pierwsze sobie poradzą. A po drugie - jeśli przez trzy dni coś się będzie działo inaczej niż zwykle, to się przecież nic nie stanie. Nie każdy musi robić „po mojemu” Wychodząc z domu powiedziałam tylko: "No, to jak mnie nie będzie, to możecie tu posprzątać" :P Hehe, nie miałabym nic przeciwko, bo ostatnie dni miałam trochę na wariackich papierach i trochę mi się bałagan z wierzchu zrobił, a bardzo go nie lubię :)

Cieszę się na ten wyjazd, bo to coś nowego i innego. Kolejne doświadczenie do zdobycia. Cieszę się też ze względu na to, że nie tyle odpocznę od codzienności - bo w zasadzie nie czuję się nią zmęczona - a po prostu oderwę się na moment od tych codziennych spraw. Wrócę w piątek i będziemy mieli przed sobą bardzo rodzinny - zapewne przyjemny - weekend.