*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

sobota, 21 czerwca 2008

Bliskie spotkanie trzeciego stopnia...

Odebrałam samochodzik i jutro wyruszamy w drogę. A tymczasem korzystam z dobrodziejstw rodzinnego miasteczka. Wzięłam mojego pieska i poszłam na działkę. Pozrywałam truskawek, groszków i różnych takich i jak poczułam, że plecy mnie bolą zaczęłam się zbierać. Puściłam mojego Rokusia bez smyczy a tu jakaś malutka dziewczynka idzie. Pobiegłam za psem, żeby go na smycz przypiąć, bo nigdy  nie wiadomo jak pies zareaguje na obce dziecko, albo na odwrót :) A tu się wyłania tatuś dziewczynki… Moja pierwsza miłość. Moja pierwsza miłość, nie tylko platoniczna :)
Ekhm… Nie wiedziałam jak się zachować. Rozstaliśmy się sześć lat temu, a potem się między nami tak skomplikowało, że nawet na zwykłą znajomość nie było szans, nie mówiąc nawet o przyjaźni… Ubolewałam nad tym bardzo. Zresztą długo serce po nim leczyłam. Dodam, że stosunki między nami były takie, jakie były nie z mojej winy. On się na mnie obraził i nie chciał ze mną rozmawiać.
Ciężko mi było przez parę lat. Po ulicach starałam się tak przemykać, żeby przypadkiem nie spotkać jego ani jego nowej dziewczyny. To była masakra. Miasteczko jest małe, więc niestety nieraz musiałam w ostatniej chwili skręcać w boczną uliczkę, żeby uniknąć spotkania twarzą w twarz. Cierpiałam bardzo z tego powodu, bo nigdy nie chciałam mieć takich stosunków z osobą, którą tak bardzo kochałam i z którą byłam ponad dwa lata. Ale to był jego wybór.
Jakieś dwa lata temu przyjechałam razem z moim Frankiem i szliśmy ulicą, kiedy nagle ktoś powiedział mi „cześć”. Odpowiedziałam zanim zdążyłam się zorientować komu… Obejrzałam się i to był On. Byłam w szoku, bo nie odezwał się do mnie przez cztery lata. Ale jakiś czas potem szedł ze swoją dziewczyną i odwrócił głowę w drugą stronę. Poczułam się jakby mnie ktoś w łeb walnął, bo myślałam, zę teraz będzie normalnie. Ale zdaje się, że ona go krótko trzyma… tak słyszałam i może to przez to. W każdym razie dzisiaj mnie zatkało. Ale zobaczyłam, że przystanął. Więc ja też przystanęłam i gadaliśmy z pół godziny. Po sześciu latach…
W końcu musieliśmy się pożegnać, bo jego córeczka i mój Rokuś się niecierpliwili. On podszedł do mnie podał mi rękę przytrzymał ją, spojrzał mi w oczy i powiedział „Bardzo miło było Cię widzieć Gosiu” i tak patrzył, jakby chciał mi jeszcze coś powiedzieć. Kurde wiem, że to brzmi melodramatycznie, ale naprawdę tak było. Nie chodzi mi, że nagle wyznałby mi miłość albo coś takiego. Ale do jasnej anielki, byliśmy ze sobą dwa lata. Między nami było prawdziwe uczucie i zdążyłam go trochę poznać przez ten czas. Zdążyłam poznać to spojrzenie. Patrzył na mnie w ten sposób, kiedy czymś mu zaimponowałam albo kiedy brakowało mu słów, żeby wyrazić to co czuł. Nie wiem czym zrobiłam na nim wrażenie dzisiaj, ale bez wątpienia właśnie tak na mnie patrzył.
No tak, to są te tak zwane demony przeszłości… Ale cieszę się, że porozmawialiśmy. Teraz mogę uznać tamten rozdział za zakończony, bo przez to jak się rozstaliśmy zawsze miałam wrażenie, że nie ma kropki na ostatniej stronie. Był moją pierwszą miłością i na pewno „gdzieś tam na dnie został twój ślad”, ale to już na pewno skończone. Wiem, że nie byłabym z nim szczęśliwa, ja zawsze miałam inne ambicje niż on. Zmienił się, kiedyś mi się bardziej podobał. A może to mnie się gust zmienił. W każdym razie emocje niesamowite. Wspomnienia wracają. Zastanawiam się tylko, czy on też myśli teraz o naszym spotkaniu. W końcu ja też byłam jego pierwszą… pierwszym wszystkim :)
Dodam tylko, że oglądał się za mną kilka razy. Wiem, bo mój pies zatrzymał się przy jakimś krzaku i obejrzałam się, żeby go zawołać. 
A ja rozmawiałam już z Frankiem przez telefon…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz