Tak jest, coraz bliżej celu jestem. Wczoraj skończyłam
pisać moją pracę podyplomową! Hurra! Pisało mi się ją dość trudno, bo
jak zapewne pamiętacie, moją magisterkę pisałam sobie małymi kroczkami –
codziennie po pół strony. W tym wypadku nie mogłam sobie na to
pozwolić, bo zwyczajnie nie miałam w tygodniu czasu. Zostały mi więc
weekendy, a ja nie potrafię tak usiąść na tyłku i po prostu pisać przez
parę godzin, bo mnie nosi
Ale na szczęście udało się – trzy weekendy i po krzyku. I na szczęście
nie musiałam spędzać całych dni na pisaniu, czasami wystarczyły dwie,
trzy godzinki.
Utknęłam natomiast na trzecim rozdziale, który miał być empiryczny. Z różnych względów nie wiedziałam do końca co tam napisać. I oświeciło mnie… wczoraj w nocy
Normalnie jeszcze w piątek wieczorem rozmawiałam z mamą i mówiłam, że
nie mam pojęcia co napisać. Poszłam spać i śniło mi się, że piszę pracę,
pomijam to, że śniły mi się konkretne zdania, ale obudziłam się i
wiedziałam o czym pisać! Od razu usiadłam i napisałam trzeci rozdział, a
z rozpędu jeszcze wstęp i zakończenie
Teraz zostały mi jeszcze te kosmetyczne drobiazgi (których notabene
nie znoszę i mogłabym komuś zapłacić za tę robotę! :)) typu – przypisy,
drobne poprawki, doszlifowanie bibliografii i takie tam.
Teraz jeszcze nauka do egzaminu, który będzie w sobotę a potem LABA! Nareszcie
Co prawda potem 19 czerwca mam obronę, ale kto by się tam przejmował
W końcu będą mnie pytać o zarządzanie gospodarką magazynową, a pracę
napisałam własnymi ręcami, więc dam sobie radę nawet bez przygotowania,
bo w końcu wiem, czym się w robocie zajmuję – tej i poprzedniej
Tak więc już za parę dni, za dni parę…
Utknęłam natomiast na trzecim rozdziale, który miał być empiryczny. Z różnych względów nie wiedziałam do końca co tam napisać. I oświeciło mnie… wczoraj w nocy
Teraz jeszcze nauka do egzaminu, który będzie w sobotę a potem LABA! Nareszcie
Tak więc już za parę dni, za dni parę…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz