*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

niedziela, 17 czerwca 2012

EURO 2012!

Kiedy pięć lat temu ogłoszono, że organizatorem Euro 2012 wraz z Ukrainą będzie Polska, nie obeszło mnie to jakoś specjalnie. Franek natomiast był bardzo podekscytowany i od razu zapowiedział, że na pewno pójdziemy na mecz. Przyjęłam to do wiadomości, chociaż nie wzięłam tego na serio :P Zwłaszcza, że przez pięć lat wiele się jeszcze mogło zmienić...
Jakieś półtora roku temu Franek się przypomniał ze swoją inicjatywą i stwierdził, że musimy się zapisać na losowanie biletów. Uczciwie przyznaję, że nie byłam jakoś specjalnie entuzjastycznie do tego pomysłu nastawiona. Nie zależało mi, a poza tym.. cóż, to jednak kupa kasy była :) Przymierzaliśmy się do biletów ze średniej półki i kosztowało nas to 140 euro. Ale wiedziałam, że Frankowi bardzo na tym zależy, że nie wyobraża sobie, żeby go tam nie było i że jest to wręcz jego marzeniem. Więc swoje wątpliwości zachowałam dla siebie. Jakiś czas później dostaliśmy maila, że wylosowaliśmy bilety na jeden z meczów. Franek był w euforii :) Ja podeszłam do tego ze spokojem, chociaż trochę jego entuzjazmu mi się udzieliło i pomyślałam, że to naprawdę może być fajne doświadczenie.
Dziś myślę, że naprawdę było warto! Dobrze, że nie dopuściłam do głosu moich wątpliwości! Na pewno bym żałowała. Ten mecz na żywo to było naprawdę niesamowite przeżycie. To prawda, że mecze trochę lepiej ogląda się w telewizji, ale z trybun wszystko nabiera innej perspektywy i to ma swój urok! Nie żałuję ani jednego centa, który został wydany :) Zwłaszcza, że w miarę upływu czasu dowiadywałam się, że naprawdę jesteśmy szczęściarzami, bo wcale nie tak wiele osób te bilety wylosowało. Na początku wydawało mi się, że to nic wielkiego, a ostatecznie okazało się, że wśród wszystkich moich znajomych, tylko jednej osobie się udało. Pozostałe musiały się zadowolić telewizją - nawet te, które angażowały wszystkich członków swojej rodziny w to losowanie.
Widocznie było nam to po prostu dane :) Poza tym, ogromną radością było dla mnie to, że Franek chciał iść na ten mecz ze mną i w ogóle nie przyjmował do wiadomości innej opcji. A przecież mógł zabrać jakiegoś kolegę - bardziej zapalonego ode mnie kibica. Wybieraliśmy się jednak razem.
Wyszłam szybciej z pracy i spotkaliśmy się w domu, gdzie dokonaliśmy niezbędnych przeróbek naszego stroju :) W zasadzie było nam wszystko jedno, komu będziemy kibicować, dlatego postanowiliśmy ubrać się na biało-czerwono - po pierwsze są to barwy występujące zarówno w fladze włoskiej, jak i chorwackiej, po drugie - zamierzaliśmy reprezentować głównie Polskę! I nie tylko my wpadliśmy na ten pomysł :)
Ostatecznie Franek miał na sobie czerwoną koszulkę z białym orłem i napisem POLSKA, a ja ubrałam czerwony t-shirt na białą bluzkę a na głowie miałam czerwony kapelusz z orzełkiem. Na policzkach oboje mieliśmy wymalowane dwie flagi - włoską i chorwacką. Już w drodze na stadion atmosfera w mieście była niesamowita. Mnóstwo Chorwatów! I niemal tyle samo Polaków, chociaż trudno czasami było odróżnić jednych od drugich, jako że wszyscy mieli właśnie biało-czerwone barwy. Trochę mniej Włochów. Przed samym wejściem oboje byliśmy już podekscytowani do granic możliwości.
A potem hymny, pierwszy gwizdek i... to był najkrótszy mecz, jaki kiedykolwiek w życiu widziałam! Zleciało bardzo szybko! Nie był to być może mecz na najwyższym z możliwych poziomie, ale kiedy jest się na stadionie liczy się także kilka innych rzeczy, więc i tak nam się bardzo podobało! Chłonęłam tę atmosferę i całe widowisko - bo tym się dla mnie stał ten mecz. Niebieskie i białe koszulki na zielonej murawie, kilka żółtych punktów pomiędzy nimi... Głośny doping chorwackich kibiców oraz równie głośne skandowanie: POLSKA! Tego się chyba nawet nie da opisać i dlatego tak bardzo się cieszę, że mogłam tam być. Że mogliśmy tam być razem. Brakowało mi tylko komentatorów :P Nie przywykłam do tego, że kiedy grają w piłkę, nie słyszę ani Szpakowskiego, ani Szaranowicza :))
Ludzie byli fajni i przyjacielsko do siebie nastawieni. Widziałam Włochów z flagą polską wymalowaną na policzku oraz Chorwatów machających polskim dzieciom, które stały na balkonie w domach przy stadionie. Chociaż przyznać muszę, że niestety straciłam nieco sympatię do Chorwatów, bo część ich kibiców (chyba raczej powinnam napisać pseudokibiców) próbowała wszystko zepsuć. Przyszli ubrani na czarno, później ściągnęli koszule. Odpalili race i rzucali na boisko różne przedmioty. To jest dla mnie zachowanie skandaliczne i żal, że są ludzie, którzy usiłują psuć taką atmosferę (oczywiście tacy ludzie są niestety wśród kibiców każdej drużyny, również polskiej, niestety). Jednak nawet to nie zepsuło nam tego wydarzenia! Choć przyznaję, że jednak bardziej kibicowałam Włochom, o czym przekonałam się dopiero w momencie, gdy strzelili pierwszego gola :) Bardzo mnie to ucieszyło, natomiast wyrównująca bramka Chorwatów mnie zmartwiła.
Mieliśmy jednak to szczęście, że siedzieliśmy za bramką - właśnie za tą do której padły obydwa gole, więc wszystko widzieliśmy bardzo dobrze :)
Mecz niestety szybko się skończył i chociaż siedzieliśmy na stadionie jeszcze przez jakiś czas, nadeszła pora, aby wracać. Zwłaszcza, że chcieliśmy jeszcze zobaczyć przynajmniej drugą połowę meczu Hiszpania-Irlandia. Przyznam, że trudno było mi się rozebrać i pozbyć flag z policzków :) Siedziałam taka kolorowa jeszcze do późnego wieczora. Żal mi było, bo wiedziałam, że jak się tego wszystkiego pozbędę, to będę musiała ostatecznie przyznać, że to już minęło...

Ale niestety - minęło już ponad pięć lat od momentu, gdy nasza obecność na meczu była jedynie stwierdzeniem nie mającym nic wspólnego z rzeczywistością. Dziw człowieka bierze, gdy pomyśli o tym, że tyle czasu minęło ani się obejrzał. Że tyle się zmieniło, choć jednocześnie nie zmieniło się kilka spraw kluczowych - jak na przykład to, że cały czas jesteśmy razem :P I tyle czekania, a tu już po wszystkim... Żal. Franek miał rację. W wielu kwestiach dotyczących Euro 2012, między innymi w tym, że to się już nigdy nie powtórzy... Ot i taka mnie refleksyjna nuta dopadła na sam koniec :))

I jeszcze parę fotek:







Poza tym, miałam niepowtarzalną szansę usłyszeć jeden z moich ulubionych hymnów (obok hiszpańskiego) na żywo!! Jakość może nienajlepsza, ale pamiątka jest :) I wybaczcie to podrygiwanie, ale ten hymn jest przecież taki rytmiczny! :D



A tu po golu Chorwatów:




Natomiast wczorajszy mecz pozostawię bez komentarza :/

79 komentarzy:

  1. ja tez, tak liczyłam na wczoraj szy mecz;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, daj spokój :/ Nie wiem, jak można było to spieprzyć - zwłaszcza w pierwszej połowie..

      Usuń
    2. PS. Przyznaj się, reszty notki nie przeczytałaś? Albo będziesz moim guru jeśli chodzi o szybkie czytanie :D

      Usuń
    3. przeczytałam:P skad te podejrzenia? post wydrukowany o 19:21, a moj kom napisany o 20:25, wiec miałam niemal godzine czasu, to nawet Krzychuz dysleksją by przeczytał:P

      Usuń
    4. Oj tam oj tam ;) Godzina 19:21 to moment, w którym zaczęłam notkę pisać, a nie o której ją opublikowałam :)) Swoją drogą - to mnie właśnie na bloggerze dziwi, że notki się publikują z godziną rozpoczęcia pisania :) Właśnie rzecz w tym, ze Twój komentarz pojawił się chyba w minutę po tej notce i serio nie wyobrażam sobie, ze mogłaś ją przeczytać.
      I nie chodzi o podejrzenia - ja czasami tak mam, ze wpadam tylko na chwilę i nawet dokładnie nie przeczytam, a dopiero potem wracam jeszcze raz.
      W każdym razie- jeśli naprawdę to przeczytałaś w tak krótkim czasie, to jesteś tym guru!

      Usuń
    5. polecam cwiczenia z szybkiego czytania, u mnie na studiach takie były, bardzo przydatna sprawa!;) i w tym rzecz, by nie czytac kazdego wyrazu, bo to strata czasu, tylko "przelatywać wzrokiwm", ale by jendoczesnie wszystko zorzumiec i niczego nie pominac.

      Usuń
    6. Wiem na czym polegają te ćwiczenia.Nie jeden raz je widziałam, ale akurat tutaj w samouczki nie wierzę - przynajmniej na mnie to nie działa. Musiałabym iść na jakiś kurs (zresztą myślałam o tym, ale nie znalazłam niczego sensownego)
      Wiem, że nie należy czytać każdego wyrazu osobno itd. Zresztą - podobnie uczy się czytania w jezyku obcym, a z tego rodzaju zajęciami miałam do czynienia bardzo często.

      Ale mimo wszystko trudno mi uwierzyć, że to wszystko przeczytałaś, bo chyba nawet minuta nie minęła od momentu opublikowania, kiedy pojawił się ten komentarz :)

      Usuń
  2. ale czad!!!
    normalnie, aż Ci teraz zazdroszczę!!
    łał, myślałam, że poszliście na strefę kibica, a Wy taam! na Stadiooonie..o ja cieee
    aż zapomniałam do czego się chciałam odnieść jak czytałam :)
    to czytam jeszcze raz :P

    aaa, że ja to się dzisiaj zastanawiałam, czy komentatorzy są na boisku, bo w telewizji trajlują nam komentatorzy non stop, a tam? Na żywo? Gada ktoś cos? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie, ze na stadionie :)

      Nie, tak jak napisałam w notce, właśnie jedyne czego mi "brakowało" to komentatorzy, bo nie jestem przyzwyczajona do oglądania meczy bez tego. Na stadionie są tylko komunikaty w przypadku zmiany zawodnika albo informacje o przedłużonym czasie gry itp.

      Usuń
  3. Też chciałam żeby Polska wyszła z grupy. Ale po pierwszej połowie wyłączyłam telewizor, wytrzymać nie mogłam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę Ci, że ptorafiłaś to zrobić :) Ja niestety męczyłam się do końca :)

      Usuń
  4. Zazdroszczę Ci uczestnictwa w takim meczu. A sobotnią porażkę też przemilczę, chociaż łzy w oczach są...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, szkoda gadać..

      I dlatego dobrze, ze nie byłam na meczu Polaków :P Przynajmniej wróciłam w świetnym nastroju :P

      Usuń
    2. Dokładnie :)

      Usuń
  5. Fajna sprawa być na takim meczu, ja wielkim kibicem nie jestem, ale dla takich emocji warto się wybrać jeśli trafi się okazja, co wcale takie rposte nie jest :)) Siedząc przed tv wszystko widać, jest komentator... za to na stadionie człowiek chłonię tę piłkarską atmosferę i wtedy to dopiero czuć rangę wydarzenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest świetna sprawa! :) Ja też kibicem wielkim nie jestem - tak naprawdę kibicuję tylko na tego typu imprezach (jestem tym tzw "Piknikiem" o których pogardliwie wyrażają się "prawdziwi kibice", czyli kibole)

      Ale oglądanie meczu na żywo to jest naprawdę wydarzenie i warto :) Zwłaszcza takiego meczu.
      A wiesz, wydawało mi się, że mimo wszystko na stadionie gorzej będzie widać to, co się dzieje na boisku, a tymczasem było całkiem ok. Zwłaszca, że był też telebim :)

      Usuń
  6. A mi się jeszcze żadnego meczu nie udało obejrzeć nawet w TV, bo akurat zawsze pracowałam jak Polska grała, no a inne mecze już jakoś mnie tak nie ekscytowały i nie lubię oglądać, jedynie wyniki mnie niektóre ciekawiły:)
    Szkoda, że Polsce się nie udało, ale ja i tak jestem z nich dumna. Troszkę nieładnie, że jak zremisowaliśmy z podobno silną Rosją, to Polacy byli dumni, a jak przegraliśmy z Czechami jednym punktem to już wstyd i polscy piłkarze są beznadziejni;/

    140 euro czy 140 złotych? Ale wy to w końcu wygraliście nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Frankowi też nie zawsze się udało, bo pracował. Wtedy tylko radia mógł słuchać.
      Mnie ekscytowało jeszcze kilka innych meczy, poza tymi "polskimi" :)

      Ja dumna nie jestem. Żeby było jasne - nie byłam :) Od początku twierdziłam, ze im się nie uda i teraz zła jestem sama na siebie, że po meczu z Rosją głupio uwierzyłam, że może jednak. To jest po prostu drużyna na bardzo słabym poziomie. Już pomijam to, że grali słabo w drugiej połowie meczu z Grecją czy Czechami - ale oni zwyczajnie nie potrafili trafić do bramki a przy tylu okazjach jakie mieli....

      140 euro. Za te bilety płaciło się w euro.
      Nie, nie wygraliśmy, wylosowali nas. Kupno tych biletów odbywało się tak, że jeśli ktoś był chętny, zapisywał się na stronie UEFA i potem trzeba było czekać na losowanie. Chętnych było tak dużo, że nie wystarczyło po prostu zapłacić i te bilety

      Usuń
    2. Ja dumna nie byłam, ale teraz jestem:P Uważam, że bywało gorzej.

      140 euro nawet za 2 bilety bym nie dała, no ale nie jestem fanem tego sportu;)

      Usuń
    3. Nawet gdybyś wiedziała, ze to spełnienie marzenia Twojego N.? Bo dla mnie to było głównym argumentem i w zasadzie to było poza wszelką dyskusją w moim odczuciu. Nie wyobrażam sobie, ze mogłabym mu tego odmówić.
      Ja też fanem nie jestem, bardzo mi do tego daleko. Ale uważam, ze zwyczajnie było warto.

      Usuń
    4. Noo, gdyby to było Jego marzenie to bym mu jeszcze zafundowała:) No, ale on się nawet Euro interesował mniej ode mnie:P

      Ale, jednak lubisz piłkę nożną z tego co kojarzę. Ja to w ogóle nie lubię. Ale raz byłam na stadionie. Jerzy Dudek grał:) I strasznie się nudziłam:P

      Usuń
    5. No widzisz :) Więc i mnie nie było szkoda na to pieniędzy tak naprawdę.

      Nie, nie powiedziałabym, że lubię piłkę, raczej lubię mistrzostwa - euro i mundial. Lubię te rozgrywki, atmosferę, mecze jako widowisko. na co dzień się tym nie interesuję.
      Byłam też raz na meczu ligowym w Poznaniu i też mi się podobało, ale nie chodziło o grę, a o całą wyprawę :)

      Usuń
  7. Ale mieliście szczęście, że was wylosowali :) Ja niestety muszę zadowolić się meczami oglądanymi w TV :) ale i tak jest fajnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że fajnie :)
      A my rzeczywiście mieliśmy szczęście, choć nie zdawałam sobie z tego na początku sprawy :)

      Usuń
  8. Zazdroszczę, chociaż faktycznie pocieszyłam się tym, że bez Szaranowicza to nie to samo ;) Ale fajna przygoda za Wami. Dla mnie ogromnym plusem mieszkania w mieście-gospodarzu (jak głupio to brzmi odmienione :) jest chłonięcie tej atmosfery, zwłaszcza, że większość kibiców jest kulturalna i bardzo przyjacielsko nastawiona. I pod tym względem te mistrzostwa są dla mnie wyjątkowe, bo to wszystko dzieje się tu u nas. I już się nie powtórzy. Ale od czego mamy wspomnienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale przyznać muszę, że to była tylko chwilowa myśl z tym brakiem komentatora :) potem jakoś tego w ogóle nie zauważałam :)
      Masz rację, to naprawdę była fajna przygoda. Tak, jak przygodą są te mistrzostwa u nas :)

      Usuń
  9. Zazdroszczę troszkę :P Zawsze to nowe doświadczenie w kolekcji:) zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie tak! Coś, co się zapewne nie powtórzy :)

      Usuń
  10. dobrze, że człowiek w pamięci może zachować takie fajne, wyjątkowe momenty, jak np. Euro w Polsce i ciągle do nich wracać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, bo teraz to juz tylko w pamięci nam to pozostanie :) Euro za chwilę się skończy i będzie po przygodzie.

      Usuń
  11. Przyznam, iż nie jestem fanem piłki nożnej, jednak na mecze naszej reprezentacji patrzyłam i mocno kibicowałam. Szkoda że nasza przygoda zakończyła się tak a nie inaczej.
    A ja Ci chyba jednak nie zazdroszczę tej obecności na meczu, bo dziwne byłoby mi to, iz nikt nie komentuje meczu. Poza tym z kamer telewizyjnych jest lepszy widok na to co się dzieje na boisku, aniżeli z widowni. Chociaż tej atmosfety przed telewizorem nigdy nie poczuję...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie napisałam tej notki, żeby ktoś mi zazdrościł :)
      Akurat sam fakt, że nie było komentatora był zauważalny tylko przez moment - przeszło mi to przez myśl, bo było inaczej. Ale to naprawdę drobiazg, z którego łatwo można zrezygnować, jeśli w zamian ma się takie a nie inne wspaniałe wrażenia. Ten mecz to nie tylko gra, ale także widowisko, atmosfera, przygoda.
      I wbrew pozorom wszystko było bardzo dobrze widać. Nie wiem, może to kwestia stadionu, ale byłam zaskoczona, że widziałam dokładnie wszystko co się dzieje na boisku. A do tego jeszcze był telebim.

      Co do reprezentacji - cóż, od początku twierdziłam, że wylądują na ostatnim miejscu :/ Żałuję, że moje przewidywania się sprawdziły, zwłaszcza, że po ostatnim meczu trochę nadzei we mnie wstąpiło.

      Usuń
    2. Oj wiem że nie pisałaś notki po to aby ktoś Ci zazdrościł. Bardziej chciałam ustosunkować się do poprzednich komentarzy :)
      Nie łudziłam się że uda się naszym wyjść z grupy, jednak miałam cień nadziei...

      Usuń
    3. Rozumiem :)

      Ja poźniej też tą nadzieję miałam i nie mogę sobie tego wybaczyć :P Trzeba bylo się trzymać tego, co wiedziałam od początku.

      Usuń
  12. Och, a ja całym sercem i duszą za moimi Chorwatami. To mój drugi dom i cieszę się, że dziś wciąż mam komu kibicować tak samo żywo jak Polakom ;)
    Cieszę się, że mieliście okazję przeżyć taki niezapomniany dzień. Na pewno to były wyjątkowe emocje! Ja wciąż waham się, czy skorzystać z moich biletów, czy jednak je sprzedać. Twój głos nieco przeważa na rzecz tej pierwszej opcji ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to szkoda, że nie będziesz mogła im dalej kibicować..

      Ja jednak muszę przyznać, że nie podobało mi się ich zachowanie i przez to straciłam trochę serca do kibiców chorwackich, a co za tym idzie - do drużyny.

      I co, podjęłaś decyzję? ;) Cóż, ja bym rzeczywiście nie sprzedawała :) To naprawdę była wspaniała sprawa znaleźć się na stadionie i kibicować na żywo :) Ale fakt, że u mnie jeszcze dochodziło to, że to było marzenie Franka :)

      Ale wiesz, jak szliśmy na stadion, to było sporo osób, które chciały sprzedac bilety, ale jakoś nie było chętnych... Tylko, że to był jednak mecz grupowy, domyślam się, ze Ty masz bilet na jakiś inny mecz, więc moze się chętni znajdą :)

      Usuń
  13. ależ ja Ci tego meczu Włochów na żywo zazdroszczę .... ehhhh

    OdpowiedzUsuń
  14. Chciałam coś mądrze skomentować, ale kiedy zobaczyłam jaką dałaś pierwszą etykietę do tej notki, japka mi się rozdziawiła w uśmiechu i tyle. Pasuje jako najlepszy komentarz :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niby tak :) Ale.. tak nie do końca ;) Bo mimo wszystko piłka nie jest moim bzikiem :) Wybrałam tę etykietę raczej jako takie ogólne zasygnalizowanie, że będę pisać o zainteresowaniach/czasie wolnym.. :)
      Aż takim kibicem jednak nie jestem :)

      A etykieta jest na pierwszym miejscu, bo alfabet tak zarządził :P

      Usuń
  15. To był chyba najbardziej oczekiwany przeze mnie post!! od czasu jak napisałaś, że idziecie na jeden mecz EURO ;-) no i doczekałam się. Bardzo Ci zazdroszczę i bardzo mi było miło, że zaliczasz się do tej grupy, która nawet nie interesując się piłką mówi, że "to było niezwykłe przeżycie być na meczu". Niestety często moi znajomi "anty piłkarscy" mówią "daj spokój, z hołotą na jakiś mecz, żeby mnie pobili czy zwyzywali" ... ehh i nie sposób ich przekonać. Koniec końców, super ;-) gratuluję Wam ;-) No, a teraz przyjdzie mi czekać na kolejnego posta, a właściwie 2 przed ślubem i po weselu ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to wystarczy jak wejdziesz do mnie raz na parę miesięcy i mogę Cię usatysfakcjonować jedną notką :D
      A tak serio- cieszę się w takim razie, że się doczekałaś.

      Rzeczywiście, ja się piłką nie interesuję, nawet nie wiem, czy ją lubię :) (w tym polskim, ligowym wydaniu raczej nie) - ale lubię takie mistrzostwa, bardzo mi się podobają, lubię je oglądać, kibicować.. To jest całe widowisko. I jest na co popatrzeć, bo gra na wysokim poziomie jest :) Nie wspomnę już o atmosferze..

      Usuń
  16. Początek notki to jakbym o swoich obawach odnośnie minionego weekendu czytała :))) Bo Kuba z Piotrkiem i Basią wymyślili, że jedziemy do Wrocławia do Strefy Kibica :D a ja marudziłam, że połowę weekendu spędzimy w korkach, że wydamy kupę kasy, że mnie piłka nożna nie kręci... A w końcu dałam się namówić i nie żałuję, że pojechałam, atmosfera była nieziemska :D Domyślam się, że na stadionie było jeszcze bardziej kosmicznie i niecodziennie? ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim wypadku w zasadzie o te pieniądze najbardziej chodziło :) Bo piłkę w takim wydaniu lubię i wiedziałam, ze może mi się spodobać, chociaż wydawało mi się ze lepiej byłoby widać w TV :)
      Ale tak czy inaczej - absolutnie to była dobra decyzja! I masz rację, było kosmicznie, niecodziennie i nie zapomnę tego bardzo, bardzo długo - choćby dlatego, że byliśmy razem :)

      Usuń
  17. A mi w ogóle dziwnie, że Szpakowski i Szaranowicz razem nie komentują ;P Słysząc ich często w duecie, kiedy M. gra na xboxie, potem trudno się odzwyczaić;P Nawet jak się przedstawiają, bądź żegnają to zawsze jestem pewna że usłyszę oba nazwiska;P

    A przeżycie.. na pewno nie do opisania:) A miejsce mogliście sami wybrać po losowaniu? Tzn. na mecz w Poznaniu, czy trzeba było zapisywać się na losowanie na konkretnym boisku czy to było jeszcze większe szczęście, że się udało wylosować Poznań ? :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potwierdzam, trudno się odzwyczaić :) Franek też gra w tę grę, tyle, że na laptopie :))

      Nie, miejsce wybierało się w momencie zapisywania się na losowanie. No i żaden inny mecz tzn w Gdańsku, Warszawie, czy Wrocławiu nie wchodził w grę, bo wiedzieliśmy, ze nie będziemy mieli urlopu.

      Usuń
  18. A mnie jakoś ten hymn nie zachwycił.

    OdpowiedzUsuń
  19. Na żywo w samym centrum wydarzeń, to zupełnie inne emocje. Jest się uczestnikiem tej atmosfery, tworzy sie ją i chłonie :) Cudowne uczucie.
    Każde kibicowanie jest inne, inaczej się przeżywa mecz we dwoje przed tv, w kilka osób, w strefie kibica, a już całkiem inaczej na stadionie.
    Można nie być kibicem sportowym, ale jak nie można się poddać takiej atmosferze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie masz rację, na żywo naprawdę wszystko inaczej wygląda - można powiedzieć, że to, co się dzieje, można chłonąć wszystkimi zmysłami :) I faktycznie każde kibicowanie jest inne, coś w tym jest :)

      Tak, ja zdecydowanie nie jestem na co dzień kibicem sportowym, ale tego typu mistrzostwa całkowicie mnie odmieniają :)

      Usuń
  20. Mecz szybko się skończył?? Trwał dobre 90 minut, jak każdy hehe :D :D Pewnie przy takich wrażeniach ten czas mega szybko zleciał :) Zazdroszczę możliwości wzięcia udziału w takim wydarzeniu :)
    Ehh... a co do meczu Polska-Czechy to uważam że nasi dali z siebie wszystko i mimo wszystko jestem z chłopaków dumna. Jednak szkoda że gospodarze-piłkarze nie poprowadzą dłużej tego Euro..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to miałam na myśli, pisząc, że to był najkrótszy mecz. Przecież doskonale wiem, że trwał tyle samo czasu, co każdy :)

      Cóż, ja nie uważam, ze dali z siebie wszystko, zwłaszcza w drugiej połowie - całkowicie odpuścili

      Usuń
  21. Na żywo wszystko jest lepsze od obejrzanego w tv albo usłyszanego w radio. Fajnie, że udało się Wam tam być, sama bym chętnie przeżyła takie emocje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie było warto. Na żywo naprawdę atmosfera jest zupełnie inna a gra zamienia się w widowisko :)

      Usuń
  22. Ale zazdroszczę :D Osobiście nigdy na żadnym meczu nie byłam, a co dopiero na Euro...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już byłam też na meczu ligowym,ale to i tak nie to samo :)

      Z kolei miałam też okazję być na meczu siatkówki podczas Ligi Światowej i było naprawdę świetnie!

      Usuń
    2. Na meczu siatkówki byłam nie raz z racji, że u mnie w mieście mamy dobrą kadrę siatkarek i kiedy grają u siebie, to nie trudno się na mecz dostać :)
      Ale pójść na mecz piłki nożnej bym chciała, mimo, że jakąś ogromną fanką tego sportu nie jestem :)

      Usuń
    3. Też w meczach międzynarodowych grają?

      Usuń
    4. Tak, ale rzadko, częściej odbywają się u nas mecze ligowe :)

      Usuń
    5. Na meczach siatkówki atmosfera na trybunach jest niepowtarzalna - bez porównania z tym, co się dzieje na piłce nożnej. Ale jednak na meczach międzynarodowych jest najbardziej niesamowicie ;)

      Usuń
  23. To ja chyba musiałabym iść na mecz, żebym się choć troszkę przekonała do piłki nożnej:)

    OdpowiedzUsuń
  24. po tym poście aż mi się znów udzielił kibicowski nastrój :D

    OdpowiedzUsuń
  25. Te emocje pewnie na stadionie udzielają się szybciej niż przed tv.. kiedy ma się wokoło siebie kilka tysięcy ludzi!:).
    A ja mimo wszystko jestem bardzo dumna z naszej kadry:))) no cóż taki jest sport że żeby wygrać ktoś musi odpaść. To typowo polskie, że w miarę jedzenia apetyt rośnie :P.A teraz całym sercem jestem za Hiszpanami:D

    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak masz rację.. w ogóle to są zupełnie inne emocje niż te przed telewizorem :)
      Ja nie mogę powiedzieć, żebym była dumna. Prawdę mówiąc już od kilku lat jestem niespecjalnie zadowolona z ich poczynań :) W zasadzie od poczatku byłam przekonana, ze wylądują na ostatnim miejscu w grupie - miałam chwilową nadzieję po meczu z Rosją, ale jak się okazało, wyszło jak zwykle

      Usuń
  26. Fajnie, że byliście razem :)
    Ja już jestem trochę zmęczona Euro - może dlatego, że mam strefę kibica dosłownie pod nosem, i dzień w dzień, od rana do późnych godzin nocnych nawalają w te głośniki aż miło :/ Do tego tłumy pijanej młodzieży, niekoniecznie zainteresowanej meczami. Już mam naprawdę dość! Ale cieszę się, że "moja" drużyna idzie twardo do przodu jak czołg :)W prawdzie nie jestem fanką piłki nożnej (wolę siatkówkę), ale chętnie oglądam ważniejsze mecze z okazji mistrzostw, czy Euro i od najmłodszych lat kibicuję drużynie Niemiec, czego nie są w stanie pojąć zarówno znajomi jak i rodzina :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też myślę, że fajnie :)

      No tak, rozumiem - w takim wypadku też byłabym zmęczona, nie znoszę takich hałasów, więc naprawdę nie zazdroszczę.

      Ja tak ogólnie też wolę siatkówkę, ale tego typu mistrzostwa w piłce nożnej zdecydowanie mnie interesują :)
      A co do Niemiec - cóż, ja też nie jestem w stanie tego pojąć :) Niemcy i Portugalia to dwie drużyny którym zdecydowanie antykibicuję :)

      Usuń
  27. Pięknie jest przeżyć takie wydarzenie, taką przygodę razem. I fantastycznie, że Twój Franek tak chciał, a Ty się dołączyłaś i doceniłaś :)
    Sama bym poszła, ale z różnych powodów nie losowałam biletów.
    Pozdrowienia! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Iw, to była naprawdę piękna przygoda :) I bardzo się cieszę, że mogliśmy przeżywać ją razem.

      Usuń
  28. A ja tak chciałam się tam tak pojawić :) Na jakimkolwiek meczu a tu nic z tego ;P Musiałam jedynie zadowolić się moim telewizorem :P A szkoda ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No szkoda, bo naprawdę być tam to coś niesamowitego. Ale przed telewizorem też można wspaniale kibicować i wszystko mocno przeżywać ;)

      Usuń
  29. To musiało być niesamowite przeżycie :) zjednoczenie kibiców i te emocje na trybunach to zupełnie co innego niż oglądanie meczu przed telewizorem :)

    A my z koleżankami z grupy oglądałyśmy (ostatni) mecz naszych w babskim gronie ;) przyznam jednak, że znacznie bardziej wolę oglądać mecz z facetami, oni nie pytają do której bramki strzelamy, albo czemu za to nie ma czerwonej albo czemu jest (a nie, to nie czerwona, tylko jeden zawodnik schodzi - czerwona strzałka, a drugi wchodzi :P). Nie to żebym była nie wiadomo jakim znawcą piłki nożnej, no ale takie coś mnie bawiło :)

    Dawno u Ciebie nie byłam, za co przepraszam... Zaniedbałam ostatnio blogowanie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to rzeczywiście było niesamowite przeżycie. A do tego będzie to dla mnie niezwykłym wspomnieniem ze względu na to, że byliśmy razem.

      No faktycznie w takim babskim towarzystwie nie ogląda się zbyt fajnie :/ Ja co prawda mecze oglądałam często z dziewczynami - jeszcze podczas studiów z moimi współlokatorkami, ale one się jednak orientowały w piłce przynajmniej w tym samym stopniu jak ja (a nie trzeba mi tłumaczyć co to spalony i nawet sama potrafię go dostrzec :)) - albo lepiej, jak Dorota, która przecież studiowała na AWF :)
      Ale faktycznie babska ignorancja w tej kwestii bywa denerwująca - to już lepiej niech wcale nie oglądają :)

      Rozumiem, ja sama nie jestem lepsza :(

      Usuń
  30. Nadal jestem zdania, że opcja pójścia na mecz by mnie specjalnie nie uradowało, ale super, że Ci się podobało - dla atmosfery może faktycznie warto. I miejsca mieliście całkiem niezłe, a co do tego losowania, krążyły opinie, że to prawie cud zostać wylosowanym, więc jest powód do radości :)
    Przed telewizorem oglądałam tylko nasz mecz z Czechami (plus ten z Rosją, ale nie cały i znad deski do prasowania) i akurat wyszłam, kiedy padła bramka. Niestety miałam wrażenie, że to Czesi nadawali rytm i gdyby im zależało od początku, mielibyśmy mniej do powiedzenia również w pierwszej połowie, ale i tak ogólny bilans wyszedł lepiej niż się spodziewałam.

    Do Chorwatów czuję pewną sympatię, może dlatego, że kolega z nimi sporo pracował i ma zasadniczo lepsze zdanie niż o Włochach :) Mnie się ich tylko fajnie słuchało, jak rozmawiali, a najlepsze było to, że całkiem sporo dało się zrozumieć jak na zerową znajomość języka i fakt, że byłam zajęta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się naprawdę cieszę, że mogłam na tym meczu być :) I piękne wspomnienia mamy do kolekcji :)

      Oczywiście, że to Czesi nadawali rytm. Polacy w tych mistrzostwach grali tylko w pierwszej połowie meczu z Grecją i w drugiej meczu z Rosją. W pozostałym czasie... szkoda gadać :)

      NIe miałam nic przeciwko Chorwatom do czasu tego meczu właśnie. Po prostu bardzo nie podobało mi się ich zachowanie - i wiem, ze nie powinnam generalizować, bo przecież to tylko część kibiców okazała się być kibolami, no ale opinię mimo wszystko sobie wyrobiłam - pewnie krzywdząc innych w pewnym stopniu :(

      Usuń