*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

czwartek, 26 lipca 2012

Świętujemy

Jak juz wspominałam, rocznica zaręczyn była tylko jedną z kilku okazji do świętowania. Lipiec w ogóle w nie obfituje u nas, bo nie dość, że w tym miesiącu minęły dwa lata odkąd zamieszkaliśmy razem, to jeszcze siedemnastego świętowaliśmy sześć wspólnych lat, a dwudziestego pierwszego moje urodziny.
Zaczęłam od środka i naszych zaręczyn, a tak naprawdę powinnam zacząć od tego, że Franek oszalał :) I wcale nie dlatego, że chciał mi podarować płyn do kibelka, gdyż jak słusznie podejrzewałyście - i ja zresztą również - to była tylko zasłona dymna :) Ale dlatego, że w ostatnim czasie dosłownie zasypał mnie prezentami!
W ogóle nie wiem, czy już kiedyś wspominałam, że bardzo lubię dostawać od niego prezenty. I to wcale nie dlatego, że w ogóle lubię je dostawać :P Ale dlatego, że są one niezwykle przemyślane (nawet, gdy kupowane na szybko! nie wiem, jak on to robi) i zawsze trafione (poza jedną wpadką, ale to było dawno :)) Tym razem też tak było... Zresztą tytuł książki, którą Wam wczoraj pokazałam mówi sam za siebie :)
Ponad tydzień temu - 17 lipca upłynęło sześć lat, odkąd jesteśmy razem. Nie spodziewałam się ani trochę tego, że z tej okazji coś od Franka dostanę. A dostałam książkę i paczkę żelków. Do tego zrobił obiad i wielki deser. Żeby nie było, że ja nic dla niego nie miałam - Franek kupił sobie grę komputerową, o której już od dawna marzył, więc umówiliśmy się, że to prezent ode mnie :P Nie świętowaliśmy jednak tego dnia szczególnie długo, bo jak zapewne pamiętacie, byłam nieco zmęczona :) Ale dzień był bardzo miły i naprawdę zrobiło mi się bardzo przyjemnie, że Franek miał ochotę w jakiś sposób uczcić tę datę. A przecież okazało się, że to dopiero przedsmak tego, co naprawdę mnie czekało :)

Później była zaręczynowa powtórka, a w sobotę jeden z moich ulubionych dni roku! Pogoda z samego rana sobie ze mnie trochę zażartowała i pokropiło, ale okazało się, że to była zmyłka i dostałam w prezencie urodzinowym piękną pogodę :) Mimo, że wiatr był dość chłodny, kiedy zasłoniliśmy się parawanem można było całkiem przyjemnie wygrzewać się na słoneczku. Leżałam sobie na plaży czytając smsy i odbierając telefony od tych, którzy o mnie pamiętali :) Bardzo się cieszę, że choć może nie dostałam tyle życzeń, co jeszcze trzy, dwa lata temu, to ci najważniejsi dla mnie o mnie pamiętali.
Od Franka prezent dostałam już rano - srebrny łańcuszek oraz myszkę do komputera :P Ostatnio mi się zepsuła i się strasznie męczyłam pracując na moim laptopie. Nie pomyślałam, że Franek zauważył to na tyle, żeby wpaść na pomysł prezentu :) Aaa, i to właśnie ta myszka była płynem do kibelka :)) Po prostu zadzwoniłam do niego w momencie, kiedy szukał konkretnego modelu, no i wymyślił na odczepnego ten płyn :) Myszka ładna, we wzorek, chociaż podobno nie było takiej, jakiej szukał. Ale mnie sie i tak podoba - a najważniejsze, że działa!
Ale oficjalne świętowanie zaczęliśmy pod wieczór - znowu wybraliśmy się z kocem i winem na plażę i podziwialiśmy zachód słońca. Siedzieliśmy na plaży obserwując statki wpływające i wypływające z portu w Kołobrzegu, rozmawiając, wygłupiając się... Siedzieliśmy do momentu, aż niebo zrobiło się zupełnie ciemne - a nad morzem to trwa naprawdę długo i strasznie mi się to podoba. Po północy owinęliśmy się kocem i poszliśmy brzegiem morza z powrotem. Piękny wieczór, choć zdarzyło się nam małe nieporozumienie, ale to była bzdura i uczciwie przyznaję, że ja trochę bez sensu zareagowałam, ale szybko puściliśmy to w niepamięć :)

A podczas tego naszego plażowania dostałam fantastyczny prezent od dziewczyn z Hiszpanii - Ani i Karoliny! Zadzwoniły do mnie z Gibraltaru, gdzie właśnie spędzały weekend i powiedziały, że przyjeżdżają na nasze wesele! Ogromnie się ucieszyłam, bo nie wiedzieliśmy, czy sie uda! Ania bilet już ma, a Karolina powiedziała, że nadal szuka połączeń lotniczych do Wrocławia lub Katowic, ale przyjedzie choćby na koniu! :D

A potem dzień się skończył i po urodzinach :( Jak zawsze minęły zbyt szybko, chociaż w tym roku trochę inaczej to wszystko odczuwałam. Nie wiem, czy dlatego, że byłam na urlopie, czy się jednak zestarzałam, ale te urodziny były jakby odrobinę mniej zauważalne niż zwykle. Najważniejsze jednak, że się odbyły, a w dodatku to jeszcze nie koniec, bo do Miasteczka pojadę dopiero za półtora tygodnia i wtedy będziemy świętować w gronie rodzinnym :)

I jak tu nie lubić lipca, skoro tyle się dzieje w tym miesiącu? :)) W zasadzie ustaliliśmy, że każdego między 17 a 23 lipca czeka nas jedno wielkie świętowanie :) To taki nasz długi weekend, choćby nawet miał być spędzony w pracy. Ślubu co prawda w tym miesiącu nie wzięliśmy, ale za to dojdzie nam kolejny dzień do świętowania, a takich okazji nigdy za wiele :P

47 komentarzy:

  1. jak świętować to świętować:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no bez przesady...Drugie zaręczyny to nic nadzwyczajnego? Ja o tym pierwsze słyszę i jestem pozytywnie zaskoczona, że mężczyzna jest do tego zdolny:) To a propos poprzedniej notki i komentarza Melanii...

    Ja pamiętałam, że masz 21 lipca, ale w dniu urodzin zapomniałam:P I stwierdziłam, że potem nie składam bo pomyślisz, że robię to tylko dla zasady:P
    Wszystkiego Najlepszego i wiele szczęścia w życiu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam w powiadomieniu na poczcie tylko początek Twojego komenarza i zastanawiałam się, o co Ci chodzi :P W sensie myślałam, że ja napisałam, że to nic nadzwyczajnego :)) Ja byłam bardzo pozytywnie zaskoczona, wręcz zszokowana, bo to przeszło moje najśmielsze oczekiwania :)

      Dzięki! Mnie się też zdarza, że pamiętam o czyichś urodzinach, ale potem tracę orientację i nie wiem nawet jaki jest dzien. Ani się obejrzę, już po czyichś urodzinach :) Albo np rano pamiętam, ale myslę sobie, że złożę zyczenia troche później i zapominam.

      Usuń
    2. Wcisnę się Wam w komentarz, bo widzę, że o mnie mowa. Ja nie powiedziałam, że drugie zaręczyny to nic nadzwyczajnego, tylko, że to zwykły gest na dowód miłości.

      Usuń
    3. Zabrzmiało to inaczej, wszak napisałas, że Ciebie to nie zaskakuje :) Trudno to inaczej odczytać.

      Usuń
    4. Zwykły gest? Nie wiem czy to brzmi jeszcze gorzej czy tak samo:) Ja współczuje Twojemu partnerowi. Biedak będzie się musiał namęczyć, żeby Cię czymś zaskoczyć, o ile jest cokolwiek takiego co mogłoby Ciebie zaskoczyć bo mam co tego wątpliwości:)

      Usuń
  3. z okazji urodzin 100 lat:) a co do reszty postu, tak Wam strasznie zazdroszczę pobytu nad morzem, ze jak Krzychu szybko nie załątwi sprawy z lkatorami i nie pojedziemy to chyba się załamię:( serio, bo nasze polskie morze kocham nad życie:) A Grzybowo- nie byłam, my jezdzimy do Mrzeżyna, też niedaleko Kołobrzegu, takie małe miasteczka nadmorskie maja swój urok:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki.
      No to trzymam kciuki, żeby jednak się udało. To jest jednak niedaleko z naszych okolic (w porównaniu do tego, jak daleko miałam zawsze z Miasteczka), więc warto skorzystać i pojechać choć na chwilę :)

      Tak, te małe miasteczka naprawdę są specyficzne i przyjemne.

      Usuń
    2. No ja mam wielką nadzieje, ze uda nam sie pojechac choc na 3 dni. Dla mnie mimow szystko to daleko, chyba ze 3,5- 4 godziny jazdy, a z patrykiem to jeszcze dłuzej, ale i tak warto.

      Usuń
    3. Wiesz, my chyba mamy inne pojęcia odległości :P
      A Wy to macie chyba jeszcze bliżej nad morze niż my :) Ja mam z Poznania tylko troche więcej niż do Miasteczka, więc dla mnie to nie jest tak daleko.

      Usuń
    4. Wiesz, bo Ty jesteś przyzywyczajona, powiem szczerze, ze my glownie jezdzimy wagrowiec- poznan albo wagrowiec- gniezno:) czyli max 60 km w jedna strone:)

      Usuń
    5. Może, ja zawsze sporo jeździłam - jeszcze z rodzicami. nie straszne były nam podróże osmio i więcej godzinne na drugi koniec Polski. Teraz 120 km to dla mnie rzut beretem, 200, calkiem znośnie :)

      Usuń
  4. Zycze Wam wielu takich rocznic... Nie tylko w lipcu :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. No właśnie, my w poniedziałek tez mamy swoje święto, bo pierwszą rocznicę ślubu, i dowiedziałam sie ze spędzamy popołudnie po pracy w restauracji i kinie :-) świętowanie jest potrzebne. Wam sie zebrało w lipcu szczególnie dużo ważnych dat i chciałabym Wam życzyć równie udanych rocznic w przyszłych latach :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że jest potrzebne :) Nie można przyjąć swojego związku i uczucia jako pewnik, którego nie trzeba już pielęgnować, a takie świętowanie właśnie jest formą pielęgnacji i przypomnieniem sobie, co jest ważne, skupieniem się na związku :)

      Usuń
  6. Takie piękne chwile warto celebrować i świętować co się da (bez przesady) bo to nasze późniejsze wspomnienia, te na lata:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zgadzam się, głównie z powodu tego, co napisałam w komentarz wyżej do Lily :)
      Uważam, że trzeba szukać jak najwięcej okazji do świętowania!

      Usuń
  7. wszystkiego naj naj... z okazji wszystkich Waszych rocznic i świąt :) u mnie też w lipcu dużo się dzieje i przez to miesiąc zleciał jak szalony ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :)
      Oj, mnie też coraz szybciej czas leci :)

      Usuń
  8. No to serdeczne życzenia, z każdej z okazji osobno i ze wszystkich razem :)
    Ależ u Was sielanka! Oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję - razem i osobno :)
      Wiesz, nasza sielanka jest specyficzna, ale jestem z niej zadowolona :)

      Usuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Przyznam, że na mnie urodziny już od wielu lat nie robią specjalnego wrażenia. Co prawde datę mam ładną, lubię ten dzień, ale ucieka on bardzo szybko... i jest po prostu tak samo fajny jak inne ;)
    Ale Twój ostatni opis powrotu do miejsca zaręczyn po roku (nadrobiłam właśnie zaleglości na blogowisku :)... Ach, naprawdę mnie rozczulił :)) Cudnie o tym napisałaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mnie wrażenie robią zawsze - i w tym roku też zrobiły :), tylko było troche inaczej, mniej go odczuwałam - możliwe, że dlatego, że byłam na wyjeździe i w ogóle było inaczej niż zwykle.

      A co do poprzedniego posta - wiesz, to tak naprawdę zasługa Franka,nie moja :) Gdyby nie on, nie miałabym o czym pisać, a przecierz opisałam tylko to, co sie wydarzyło :))

      Usuń
  11. Wszystkiego najlepszego, nieco spóźnioneego, ale, jak najbardziej szczerego :)

    Świętowania są fajne, ale o oby nie za dużo, bo i to może się przejeść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki.

      Oczywiście, że we wszystkim należy zachować umiar, ale widzisz, własnie to mam na myśli pisząc o Twoim negatywnym podejściu :) Wszędzie znajdziesz coś, na co można powiedzieć "nie" "ale" czy "to wcale nie takie fajne" Z moich obserwacji wynika, ze nie sposób Cię zadowolić :)

      Usuń
    2. Rzeczywiście, czasami trudno mnie zadowolić ;)

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. No właśnie.. A to moim zdaniem wiele mówi o Twoim podejściu do życia. Tylko wiesz, najgorzej, jak ktoś próbuje jeszcze gasić cudzą radość z niego :)

      Usuń
    5. Pewnie coś w tym jest...

      Jak ostatnio napisałam znam wielu pesymistów,a z jednym to się wprost nie dało wytrzymać-może się zaraziłam? ;)

      Usuń
    6. Mi się pesymizm kojarzy trochę z czyms innym - z zakładaniem, ze wszystko zawsze pójdzie źle i dlatego to nie o pesymizm mi chodzi. Chociaz moze jedno z drugim i tak ma coś wspólego.
      Takie zarażanie niezadowoleniem jest swego rodzaju wampiryzmem emocjonalnym. Z założenia takich ludzi unikam bo to nie jest fajne, gdy ktoś próbuje odbierać radość innym.

      Usuń
  12. Ale Franek zaszalał z prezentami :)) Naprawdę jest pomysłowy i taki... rozsądny jeśli chodzi o kupno prezentów :) A dla Ciebie wszystkiego najlepszego :) Aby każde urodziny był tak udane, a może i nawet jeszcze lepsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On co prawda zawsze lubi szaleć - w sensie zazwyczaj dostaję od niego kilka różnych prezentów, ale w tym roku wyjątkowo mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się aż tyle tego :) I naprawdę te prezenty są zawsze niezwykle trafione.

      Dziękuję :)

      Usuń
  13. A mój ulubiony miesiąc to sierpień, mam wtedy urodziny i rocznicę ślubu :) Piękne dni spędziliscie nad tym morzem. Oby tak co roku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby Agnieszko :)
      A wiesz, ja do sierpnia mam takie mieszane uczucia - może to wynika jeszcze z lat szkolnych, kiedy to sierpień kojarzył mi sie z koncem wakacji :) Ale oprócz tego - wieczory są juz zawsze dużo krótsze i chlodne, nie jest już tak przyjemne i jakoś sierpień lubię mniej. Może nawet mniej niż wrzesień (co nie zmienia faktu, że okres maj-październik to w ogóle mój ulubiony czas :))

      A kiedy te urodziny i rocznica dokładnie? :)

      Usuń
  14. My jutro z córką mamy urodziny, ciekawe co mąż wymyśli. Najważniejsze, że przyjadą do mnie moi bliscy, ten raz w roku:)
    My też jeździmy do Kołobrzegu:)) Wybieramy się we wrześniu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że wymyśli dla Was coś specjalnego :)
      No to pogody życzę w tym wrześniu :) - mnie też sie przyda!

      Usuń
  15. Ja też mam w lipcu urodziny :P ale jeszcze jestem przed nimi :) we wtorek będziemy świętować, jestem ciekawa co mój mężczyzna wymyślił :P

    a dla Was wszystkiego co najlepsze, najcudowniejsze ! ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to miłego świętowania Wam życzę :)

      I dziękuję

      Usuń
  16. I właśnie o to chodzi by sprawiać sobie wzajemnie takie przyjemności, by celebrować nawet te najmniejsze prywatne świątka, wszak to w niczym nie przeszkadza, a tylko umila życie;)
    U nas lipiec to miesiąc biesiad rodzinnych właśnie ze względu na imieniny/urodziny poszczególnych członków rodziny, tak, ze prawie w każdą niedzielę jest "coś". My tak średnio lubimy klimaty tych spotkań, więc nawet się cieszymy, ze większość mamy już za sobą, a przed nami został tylko chrzest siostrzeńca i 30-stka MW;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie wiem, w czym mogłoby takie świętowanie przeszkadzać, myślę, że to bardzo ważne i, tak jak napisałam Lily, dla mnie jest to jakąś formą pielęgnacji związku. Takim przypomnieniem - jesteśmy razem i to jest fajne :) I prawdę mówiąc wydaje mi się, że trudno byłoby mi w kwestii takiego świętowania przesadzić :)

      Ja akurat lubię biesiady rodzinne i chętnie na nie chodzę zazwyczaj. Ale za miesiąc nas tez czekają chrzciny - bratanicy Franka i on ma być chrzestnym i to nam troche nie na rękę. Prawde mówiąc chyba gorszym terminem byłby tylko 16 września :) Mamy dużo do załatwienia, każdy wolny dzień jest dla nas na wage złota a tu jeszcze te chrzciny.

      Usuń
    2. Wiem jak to jest, bo ja też mam być wtedy chrzestną. Termin wybrali sobie taki, ze nam nieco plany urlopowe zaburzyli. Co zrobić.

      Usuń
    3. No właśnie..
      Ja musze przyznać, że lekki żal mam do takiego podejścia, bo termin wesela znali jeszcze zanim wiedzieli, że będą mieli dziecko :) Wystarczyłoby się moim zdaniem z nami naradzić :) Inna sprawa, że to jest właśne TEN TYP zakochanych rodziców :) Ten którego nie lubię, czyli że poza dzieckiem świata nie widzą i to mnie dodatkowo pewnie nakręca. Mieliśmy plany związane ze ślubem,z ich zakwaterowaniem (ten brat będzie świadkiem) a tu się okazuje, że wszystko bierze w łeb i niedość, że pomocy od niego jako świadka nie będzie żadnej, to jeszcze trzeba będzie się nimi dodatkowo zajmować, bo mają specjalne życzenia ze względu na to, że przyjadą z pięciomiesięcznym dzieckiem :)

      Usuń
  17. najlepsze życzenia po-urodzinowe w takim razie :)))

    OdpowiedzUsuń