*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

wtorek, 3 września 2013

Towarzysko

Ubiegły weekend mieliśmy bardzo towarzyski. Wygląda na to, że o ile do Miasteczka jeździmy głównie po to, żeby sobie posiedzieć z moją rodziną, odwiedziny w Poznaniu będą wiązały się zawsze z wypełnionym po brzegi grafikiem ;)

I tak, ledwo zaparkowaliśmy, już byliśmy umówieni :) Najpierw zszedł Franek, bo spotkał się z kolegą, za którym akurat (jednym z dwóch) nie przepadam - chociaż muszę przyznać, że tym razem się nawet do niego przekonałam. Ja czekałam, aż dostanę sygnał, że przyszła reszta chłopaków. Kiedy takowy dostałam, zeszłam na dół i siedzieliśmy sobie na ławeczce popijając piwko ;) 

Bardzo lubię kolegów Franka (którzy, jak już parę razy wspominałam są już także moimi, ale utarło się, że tak ich nazywamy ;)), a najbardziej lubię w nich to, że jestem bardzo często jedyną babą w towarzystwie a im to wcale nie przeszkadza. Nie dość, że czuję się z tego tytułu w jakiś sposób wyróżniona to naprawdę odczuwam, że darzą mnie szczerym szacunkiem. Wierzcie mi, nie mogłabym spędzać czasu na przykład z aroganckimi prostaczkami albo facetami, którzy uważają kobiety za gorsze od siebie lub widzą w nich tylko obiekt seksualny. Oni nie przejawiają żadnych tych cech. Pewnie, że sobie czasami przeklną, jak to chłopaki z osiedla ;) Ale nie stosują przekleństw jako przecinka. Skomentują czasami wygląd jakiejś ładnej dziewczyny, ale robią to w sposób kulturalny i dość zabawny. Fajnie mi się to obserwuje, zwłaszcza, jak się czasami Franek w to włączy, choć jemu zdarza się rzadko (Juska i Dorota mają teorię, że to dlatego, że świata poza mną nie widzi).
I zawsze mam z nimi o czym gadać! To mnie chyba dziwi najbardziej, bo nawet kiedy gadają o rozgrywkach ligowych albo mówią o jakichś wspólnych znajomych, o których nigdy nie słyszałam, to jest to dla mnie interesujące. Poza tym to całkiem fajne, gdy tłumaczą mi na przykład jakimi prawami rządzą się sekcje kibicowskie albo jak się robi zaprawę :D Mogę zadać im najgłupsze pytanie, a oni nie spojrzą na mnie pobłażliwie i nie potraktują protekcjonalnie.Uwielbiam ich za to :)
Ale najbardziej za to, że oni mnie po prostu przyjęli do towarzystwa jako coś oczywistego! Jestem żoną Franka, więc nie dziwi ich, że przychodzę z nim na spotkanie. Nie przeszkadza im to i nigdy nie mają do Franka pretensji, że przyprowadza babę :P (oczywiście nie zawsze jestem obecna, daję im trochę swobody ;)) A przy tym nie traktują mnie jako dodatku do Franka. Czasami wysyłamy do siebie smsy (jestem często wręcz pośrednikiem między nimi i Frankiem), czasami rozmawiają przez telefon z nim, ale bywa, że zabieram mu słuchawkę, bo mamy sobie coś do powiedzenia. Spotkania z nimi zawsze wprawiają mnie w dobry humor.

Posiedzieliśmy tak sobie do późnej nocy. A następnego dnia, kiedy już załatwiliśmy z Frankiem swoje sprawy, spotkałam się z Juską. Zrobiłyśmy rundkę po parku przy Warcie i omówiłyśmy najważniejsze kwestie :) Ale byłyśmy ograniczone czasem, bo ona była umówiona, a i my z Frankiem jechaliśmy późnym popołudniem do Mietka i Mietkowej. U nich z kolei zabawiliśmy cztery godziny (mimo planowanej jednej :D) Nasze małżeństwa są w dużej mierze do siebie podobne. Myślę, że przede wszystkim dlatego, że ja z Mietkową mamy zbliżone charaktery, ale przede wszystkim podobne poglądy na wiele kwestii - zwłaszcza małżeńskich :) Z kolei Mietek z Frankiem znają się od wielu, wielu lat, razem się wychowali i sporo razem przeżyli. A już na pewno mają te same wady :) 
Jednak Mietek, mimo uwielbienia dla swojej żony, bywa trochę szowinistyczny (choć Mietkowa twierdzi, że to tylko na pokaz) i bardziej zbuntowany. Chyba najlepiej wytłumaczę co mam na myśli pisząc, że Franek mówi czasami o sobie, że jest pantoflarzem - podchodzi do tego z humorem, ale generalnie wcale mu nie wstyd przyznawać się do tego, że małżeństwo to dla niego pełnia szczęścia. Mietek natomiast, mimo, że jest chyba tak samo oddany Mietkowej, jak Franek mnie, absolutnie się do tego nie przyzna i ogólnie lubi sobie na baby ponarzekać (w życiu nie słyszałam z ust Franka żadnej stereotypowej uwagi na temat żeńskiego gatunku). Kiedy się spotykamy w czwórkę niemal gwarantowana jest mietkowa uwaga skierowana do Franka brzmiąca: "Nasze żony nie powinny się ze sobą spotykać!" A chodzi oczywiście o moment, w którym przypuszczamy na nich zmasowany atak, stwierdzając na przykład, że koniec z piciem. (Co ciekawe - oboje się zbuntowali stwierdzając, że przecież wcale nie są pijani, ale nie poszli po kolejną butelkę).

Lubimy się spotykać z Mietkami, ale przyznać muszę, że chyba oboje po takim spotkaniu odczuwamy ulgę, że... nie trafiliśmy na takich partnerów :P Piszę o tym nie bez kozery, bo przecież Franka poznałam w komplecie z Mietkiem i to na tego drugiego najpierw zwróciłam uwagę ;) Natomiast Franek z Mietkową przez wiele lat pracował i pewnie niektórzy widzieli w nich parę, bo była między nimi chemia, tyle, że ta chemia polegała na tym, że się strasznie kłócili a po tem we łzach (jej) godzili. I tak w kółko.
W każdym razie, ja się cieszę, że Franek jest mniej zbuntowany i oburzony na żeński ród, a Franek się cieszy, że jestem mniej zrzędliwa (Mietkowa niestety nie może liczyć na moje wsparcie gdy narzeka na teściów lub brak mężowskiej pomocy w domu). I wszyscy są zadowoleni. Ciekawe z czego cieszą się Mietkowie :D

Po powrocie od nich znowu spotkaliśmy się z kolegami. Znowu na ławeczce. Powspominaliśmy sobie trochę zeszłoroczne imprezy - mianowicie nasze wieczory panieński i kawalerski. Ale ogólnie tego dnia byłam już nieco zmarnowana i chłopaki sobie gadali a ja przysypiałam na ławeczce, bo nie miałam ochoty iść samej do domu, a Franka nie chciałam popędzać ;))

Niedziela była za to już rodzinna i spędziliśmy ją z teściami oraz szwagrem i jego rodziną a około 18 (z dwugodzinnym opóźnieniem) wyruszyliśmy do Podwarszawia.
Czułam się towarzysko spełniona i nastawiona pozytywnie na więcej. Niestety plany na ten kolejny weekend już nam nie wyszły - miały przyjechać Dorota z Juską oraz kilku kolegów Franka. Będą tylko dziewczyny, bo jednemu koledze po ciężkiej chorobie zmarł tato :( 
Wygląda na to, że szykuje się kolejny babski weekend, choć z rodzynkiem (a przecież jeszcze jeden mi do opisania został! nie wyrabiam z notkami ostatnio :P)

25 komentarzy:

  1. Bardzo podobne rzeczy mogłabym napisać o naszym życiu towarzyskim, zwłaszcza to o byciu jedyną babą w męskim gronie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli słusznie napisałam o podobnym powitaniu września ;)
      Ja nie jestem jedyną babą, tylko jeśli przyprowadzę swoje koleżanki :) Ale to się często nie zdarza, bo one zazwyczaj są już poumawiane.

      Usuń
  2. Franek jest spooko, to ma też spooko kolegów:) Ty jesteś spoooko to Cię lubią i nie maja oporów przed wspolnym spotykaniem sie:) I wg mnie to ejst mega fajne:) Poza tym z tego co Cie poznałam, nie tylko przez bloga przecież, to nie jestes typem Paniusi- lalusi, gadajacej o tipsach i solarim wiec tym bardziej takie spotkania sa mozliwe:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nas podsumowałaś :P Dzięki, bo to miłe ;)
      W każdym razie, ja też uważam, ze to jest mega fajne. O tipsach nie gadam, to fakt, ale powiem Ci, ze w takiej sytuacji czasami lubię się zachować jak kobieta - choć może nie paniusia ;) Tak trochę z przekory, ale oni wiedzą, że to jescze nie znak, ze całkiem zgłupialam.
      A no i raz byli wręcz zachwyceni moją kobiecą przezornością - komary zarły ich codziennie i żaden nie pomyślał, zeby wziąć jakiegoś Offa albo Brosa a ja od razu przyniosłam i byli mi wdzięczni.

      Usuń
  3. co kto lubi - mnie się marzy w końcu usiąść z tyłkiem w domu i nigdzie nie latać, i tak przesiedzieć cały weekend :D ale to niemożliwe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My czasami też spędzamy weekend w domu. Ale wychodzę z założenia, ze to można zrobić zawsze, a w dobrym towarzystwie się spotkać to czasami sztuka.

      Usuń
  4. Ja całkiem lubię być jedyną babą w towarzystwie, ogólnie lubię męskie towarzystwo, chociaż chyba wolę być jedną z kilku, na dłuższą metę bycie jedyną ma sporo wad.
    A koledzy Franka wydają się fajni :)

    Mnie by bardziej odpowiadało wasze podejście do życia i siebie nawzajem niż Mietków (trochę mnie drażni, kiedy koleżanka zrzędzi na swojego faceta, jak dla mnie to czasami bez sensu) - jako znajomi to co innego, ale partnera takiego bym nie chciała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi w takich okolicznościach to jak najbardziej pasuje :) Są fajni, potwierdzam ;)
      Wiesz, ja to opowiadam z nazego punktu widzenia, możliwe, ze oni odbierają to zupełnie inaczej :) No tak, przesadzać z tym zrzędzeniem nie można - zresztą ostatnio pisałam, co na ten temat myślę. W każdym razie ja też narzekałam kiedy Franek chciał zapalić albo za dużo wypić, ale na tym poprzestałam, a koleżanka sobie pomarudziła jeszcze na inne sprawy i tu już nie byłam jej sojuszniczką.

      Usuń
  5. Z fajnymi znajomymi człowiek się nigdy nie nudzi i zawsze chce więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super, że tak intensywnie żyjecie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja po bardzo towarzyskim sierpniu weekend przesiedziałam w domu i to było mi potrzebne :D Wczoraj wróciłam do towarzyskiego życia z większą tolerancją dla głupoty znajomych (niestety, koledzy, którzy mają po 25 lat zachowują się jak małe dzieci). Dobrze, że nie przebywam z nimi na co dzień :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musze przyznać, że koledzy franka, choć w większości młodsi zachowują się nawet całkiem, całkiem ;))

      Usuń
  8. Dobrze ze sie lubicie. K. za moimi znajomymi nie przepada tzn tymi w Polsce bo tutaj juz nie:) Ja o jego kolegach nie moge sie wypowiedziec bo nie ma zadnych kolegow:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczę, ale tak całkiem żadnych, żadnych? :)
      Franek moich znajomych lubi i ja jego również - do tego stopnia, ze w większości stali się naszymi znajomymi. Jest tylko dwóch kolegów których ja nie trawię (chociaż jeden z nich ostatnio naprawdę wydawał się całkiem ok) a Franek nie lubił jednej mojej koleżanki, ale nie mam już z nia kontaktu.

      Usuń
    2. No moze jednego kolege w Polsce z ktorym ma kontakt od czasu do czasu, ale tutaj niestety zadnych. Takich "swoich" kolegow mam na mysli a nie facetow moich kolezanek:)

      Usuń
  9. U nas jest tak, że właściwie wszyscy koledzy z którymi się kumplował zostali w jego miejscowości albo się porozjezdzali gdzieś dlatego prawie ich nie widujemy. Ale szczerze powiem, że jakoś szczególnie nie lubię z nimi przebywać. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak bywa czasami. No u nas też wszyscy zostali w Poznaniu, a my wyjechaliśmy, ale jak tylko tam jesteśmy, to się z nimi widujemy.

      Usuń
  10. Aż mi się podczas czytania przypomniały czasy kurierowni :))) Z tym, że co niektórzy kurierzy o laseczkach wypowiadali się... co najmniej zadziornie, heh.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)
      Ciekawa jestem, jak brzmiały te zadziorne wypowiedzi ;)

      Usuń
  11. fajnie tak czasem posiedzieć tylko w męskim gronie i przestawić się na "marsjański" punkt widzenia na rzeczywistość:)
    Jutrzenka

    OdpowiedzUsuń
  12. no to nieźle się udzielasz ;D

    A ja też jestem w tyle z notkami i to utknęłam na maju !!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się ;)
      Ja mam wrażenie, że niektóych rzeczy nie da się nadrobić, nawet na blogu. Ale o innych nie omieszkam wspomnieć choćby z rocznym opóźnieniem :P

      Usuń