Ciesz się człowieku, chwytaj się każdej drobnej dobrej wiadomości. Bierz ją za dobrą monetę, podsycaj w sobie nadzieję, wmawiaj sobie, że przecież musi być dobrze. Tak właśnie żyjemy od dobrych kilku miesięcy z Frankiem, bo w przeciwnym wypadku już dawno byśmy zwariowali i załamali się pod ciężarem ciągłych złych wiadomości ciężkiego kalibru.
Widzicie zresztą, że wyliczam tutaj najmniejsze informacje, które w jakiś sposób wydają mi się pozytywne. Nawet kiedy nie są jeszcze potwierdzone, szukam oznak dających mi nadzieję. Nie cieszę się na wyrost, żeby się potem nie rozczarować. Ale tym razem się mocno przeliczyliśmy.
Franek dostał umowę, ale tylko na trzy miesiące. Potem ma szukać nowej pracy. O my naiwni! Uwierzyliśmy, że skoro wydają kasę na strój roboczy, dają mu kartę do przychodni medycznej i obiecują podpisanie umowy, to będzie to na tych samych zasadach, na jakich umawiali się półtora miesiąca temu. A mowa była, że po okresie próbnym albo go biorą na stałe (umowa na czas nieokreślony) albo wcale. Dlatego się tak stresowaliśmy i dlatego cieszyliśmy się, kiedy okazało się, że ma chodzić nadal do pracy. A dzisiaj z samiutkiego rana obuchem w łeb.
Gdybyśmy się o tym dowiedzieli tydzień temu, to byśmy się nawet ucieszyli - bo mając do wyboru utratę pracy już albo za trzy miesiące, cieszylibyśmy się z tego, że Franek ma trzy miesiące na znalezienie czegoś nowego. Ale teraz rozczarowanie trochę nam przyćmiło powody do zadowolenia. Bo dlaczego Prezes nie mógł mu już w piątek powiedzieć, że umowa owszem będzie, ale nie na stałe?! Oswoilibyśmy się z tą myślą, przełknęlibyśmy to, bo przecież spodziewaliśmy się takiej sytuacji. A tak byliśmy karmieni głupią nadzieją. W ogóle miało być tak, że po okresie próbnym wynagrodzenie brutto będzie wyższe, że zrobią Frankowi kurs na wózki widłowe... No miało.
Podobno przed Frankiem na tym stanowisku były już dwie osoby (a nam mówiono, że jest nowo utworzone), więc może po prostu polityka Prezesa jest taka, żeby zatrudniać na krótko za małe pieniądze. Poza tym od stycznia jest tam zdecydowanie mniej pracy, więc może od początku taki był zamysł. Ale to tylko plotki, więc nie chcę na ślepo dawać im wiary. Prezes znał naszą sytuację, więc trochę trudno mi uwierzyć w to, że ściągałby tu Franka wiedząc, że to tylko na parę miesięcy. My wiedzieliśmy, że to nic pewnego, bo jasno było powiedziane, że jak się Franek nie sprawdzi, to go nie zatrudnią na dłużej. Nadal twierdzę, że Prezes nie jest taki zły - w jakiś sposób przecież nam jednak pomógł. Ale chodzi mi o ten ostatni tydzień! Dlaczego zwodził Franka? Dlaczego nie mógł mu jasno powiedzieć co i jak, dając złudne nadzieje? Jest mi najzwyczajniej w świecie przykro. I nic nie wiem.
Bo to możliwe, że Franek się po prostu nie nadawał (choć z drugiej strony trochę nie rozumiem, czego się spodziewali wiedząc, że zatrudniają kogoś, kto nie miał nic wspólnego z takim rodzajem pracy oraz dlaczego nie dali mu zbyt wiele czasu do przyuczenia się) To nie była jego wymarzona praca, bardzo się w niej stresował i to nie było dobre. Atmosfera z powodu niektórych osób też była taka sobie i w sumie wiedziałam, że na dłuższą metę Franek tam nie wytrzyma i że tylko te wolne weekendy go do niej przekonują. Ale mimo wszystko jakaś praca to była. A teraz jej nie będzie.
A ja coś podświadomie czułam, że to chyba zbyt piękne, żeby było prawdziwe :( Ale nie dopuszczałam tej myśli do glosu. Chyba już po prostu wyćwiczyłam się w ignorowaniu tych przykrych i niepewnych wiadomości na tyle, na ile to możliwe.
Gdyby chociaż sytuacja w mojej pracy była pewna! Nie martwilibyśmy się tak. A tu może się okazać, że oboje zostaniemy na lodzie. Nie umiem sobie tego wyobrazić. Ta niepewność naprawdę jest straszna.
Dzisiaj to mi się po prostu chce już ryczeć. Bo człowiek się stara nie zamartwiać, stara się wierzyć, że będzie dobrze, stara się nie poddawać. Chwyta się najmniejszych pozytywów i rozdmuchuje je, żeby było z czego się cieszyć i na czym opierać nadzieję. A teraz zła jestem, że się daliśmy nabrać, że się cieszyliśmy w ostatnich dniach.
Ja wiem, że to jeszcze nie jest najgorsze, bo jednak te trzy miesiące dalszego zatrudnienia to jest coś. Ale nic nie poradzę na to, że jest mi smutno i że nadal strasznie boję się o naszą przyszłość.
Widzicie zresztą, że wyliczam tutaj najmniejsze informacje, które w jakiś sposób wydają mi się pozytywne. Nawet kiedy nie są jeszcze potwierdzone, szukam oznak dających mi nadzieję. Nie cieszę się na wyrost, żeby się potem nie rozczarować. Ale tym razem się mocno przeliczyliśmy.
Franek dostał umowę, ale tylko na trzy miesiące. Potem ma szukać nowej pracy. O my naiwni! Uwierzyliśmy, że skoro wydają kasę na strój roboczy, dają mu kartę do przychodni medycznej i obiecują podpisanie umowy, to będzie to na tych samych zasadach, na jakich umawiali się półtora miesiąca temu. A mowa była, że po okresie próbnym albo go biorą na stałe (umowa na czas nieokreślony) albo wcale. Dlatego się tak stresowaliśmy i dlatego cieszyliśmy się, kiedy okazało się, że ma chodzić nadal do pracy. A dzisiaj z samiutkiego rana obuchem w łeb.
Gdybyśmy się o tym dowiedzieli tydzień temu, to byśmy się nawet ucieszyli - bo mając do wyboru utratę pracy już albo za trzy miesiące, cieszylibyśmy się z tego, że Franek ma trzy miesiące na znalezienie czegoś nowego. Ale teraz rozczarowanie trochę nam przyćmiło powody do zadowolenia. Bo dlaczego Prezes nie mógł mu już w piątek powiedzieć, że umowa owszem będzie, ale nie na stałe?! Oswoilibyśmy się z tą myślą, przełknęlibyśmy to, bo przecież spodziewaliśmy się takiej sytuacji. A tak byliśmy karmieni głupią nadzieją. W ogóle miało być tak, że po okresie próbnym wynagrodzenie brutto będzie wyższe, że zrobią Frankowi kurs na wózki widłowe... No miało.
Podobno przed Frankiem na tym stanowisku były już dwie osoby (a nam mówiono, że jest nowo utworzone), więc może po prostu polityka Prezesa jest taka, żeby zatrudniać na krótko za małe pieniądze. Poza tym od stycznia jest tam zdecydowanie mniej pracy, więc może od początku taki był zamysł. Ale to tylko plotki, więc nie chcę na ślepo dawać im wiary. Prezes znał naszą sytuację, więc trochę trudno mi uwierzyć w to, że ściągałby tu Franka wiedząc, że to tylko na parę miesięcy. My wiedzieliśmy, że to nic pewnego, bo jasno było powiedziane, że jak się Franek nie sprawdzi, to go nie zatrudnią na dłużej. Nadal twierdzę, że Prezes nie jest taki zły - w jakiś sposób przecież nam jednak pomógł. Ale chodzi mi o ten ostatni tydzień! Dlaczego zwodził Franka? Dlaczego nie mógł mu jasno powiedzieć co i jak, dając złudne nadzieje? Jest mi najzwyczajniej w świecie przykro. I nic nie wiem.
Bo to możliwe, że Franek się po prostu nie nadawał (choć z drugiej strony trochę nie rozumiem, czego się spodziewali wiedząc, że zatrudniają kogoś, kto nie miał nic wspólnego z takim rodzajem pracy oraz dlaczego nie dali mu zbyt wiele czasu do przyuczenia się) To nie była jego wymarzona praca, bardzo się w niej stresował i to nie było dobre. Atmosfera z powodu niektórych osób też była taka sobie i w sumie wiedziałam, że na dłuższą metę Franek tam nie wytrzyma i że tylko te wolne weekendy go do niej przekonują. Ale mimo wszystko jakaś praca to była. A teraz jej nie będzie.
A ja coś podświadomie czułam, że to chyba zbyt piękne, żeby było prawdziwe :( Ale nie dopuszczałam tej myśli do glosu. Chyba już po prostu wyćwiczyłam się w ignorowaniu tych przykrych i niepewnych wiadomości na tyle, na ile to możliwe.
Gdyby chociaż sytuacja w mojej pracy była pewna! Nie martwilibyśmy się tak. A tu może się okazać, że oboje zostaniemy na lodzie. Nie umiem sobie tego wyobrazić. Ta niepewność naprawdę jest straszna.
Dzisiaj to mi się po prostu chce już ryczeć. Bo człowiek się stara nie zamartwiać, stara się wierzyć, że będzie dobrze, stara się nie poddawać. Chwyta się najmniejszych pozytywów i rozdmuchuje je, żeby było z czego się cieszyć i na czym opierać nadzieję. A teraz zła jestem, że się daliśmy nabrać, że się cieszyliśmy w ostatnich dniach.
Ja wiem, że to jeszcze nie jest najgorsze, bo jednak te trzy miesiące dalszego zatrudnienia to jest coś. Ale nic nie poradzę na to, że jest mi smutno i że nadal strasznie boję się o naszą przyszłość.
Rozumiem Cię Margolko i czułabym się identycznie.. Ale wierze, że razem poradzicie sobie z tym rozczarowaniem i że wbrew pozorom da Wam ono kopniaka by od jutra zacząć szukać czegoś lepszego. 3 miesiące to sporo czasu! Franek w końcu znajdzie pracę, w ktorej będzie dobrze się czuł. I w której nikt nie będzie go zwodził.
OdpowiedzUsuńWiem jak to jest bo byliśmy w podobnej sytuacji jak urodziła się Amelka. Dziś cieszymy się że tak się stało, że po latach pracy w miejscu które ciągnęło tylko w dół, A.szukał i znalazł nową, obecną pracę. Stres przy tym wszystkim jest ogromny ale będzie dobrze! :*
Niby wiem, że mozesz miec rację, ale nie uspokaja mnie to, bo boję się, co będzie, jeśli jednak nie znajdzie. To prawda, że trzy miesiące to całkiem sporo, ale w tym czasie będzie pracował - i w takim układzie stałe godziny od poniedziałku do piątku nie sprzyjają :( Zwłaszcza, że Franek wraca bardzo zmęczony. Sama też się tak pocieszam i staram się wierzyć, że będzie dobrze, ale ten kolejny zawód dobija.
UsuńWiem, trudno byś po jednym komentarzu odzyskała cały dobry nastrój i wiarę w to, że wszystko pięknie się poukłada. Ale jesteście silni i ja wierzę, że sobie poradzicie. Na całe szczęście stolica niesie ze sobą o wiele większe możliwości jeśli chodzi o pracę niż inne rejony, niż małe miasta.. Musicie na razie to przegryźć a potem zacisnąć zęby i szukać dalej. Oby tylko z Twoją pracą nic się nie pogmatwało. Trzymam za Was kciuki :*
UsuńWłaśnie ta moja praca to jest tak naprawdę nasze największe zmartwienie, bo cały czas nic nie wiadomo, a gdyby się wszystko poukładało to naprawdę moglibyśmy odetchnąć.
UsuńJa też bym bardzo chciała wierzyć w to wszystko i w zasadzie staram się codziennie życ właśnie tą wiarą i nadzieją. Ale kiedy kolejny raz w momencie, gdy coś co może się ulożyć dobrze albo źle układa się jednak źle, to robi się to coraz trudniejsze.
Wiesz, ja wcale nie chcę się nad sobą użalać, bo nie uważam, że na ten moment mamy tak źle, wręcz przeciwnie. Chodzi tylko o tę przyszłość, która się w ogóle nie chce rysować w jaśniejszych barwach.
Wiem, rozumiem i wcale nie uważam, że się użalasz. Też bym się martwiła. Oby więc było dobrze i ułożyło się szybciej niż myślimy! :*
UsuńNie wiem, jak długo jeszcze można mieć na to nadzieję :(
UsuńWysłałam Ci maila, Margolko.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Dostałam. Odpowiem jutro, bo dziś już chyba nie dam rady.
UsuńCzy kiedykolwiek coś w tym kraju zmieni. Dziś albo pracy nie ma albo traktują człowieka jak wielkie nic
OdpowiedzUsuńNie obwiniam o to kraju. Co najwyżej w tym konkretnym przypadku - ludzi. Na Polskę się nie skarżę.
UsuńKurde, jak dla mnie to ten szef zachował się nie fair, po prostu. Tak się nie robi, nie daje się ludziom nadziei na dłuższą współpracę, a potem obuchem w łeb.
OdpowiedzUsuńMnie się tez tak wydaje i jest mi tym bardziej przykro, bo on znał naszą sytuację, sam wyszedł z inicjatywa. Myślałam więc, że Franek naprawdę musiałby zawalić, żeby go nie zatrudnili.
Usuńskoro prezes raz już się nie wywiązał z tego co mówił to w sumie może za kolejne miesiące znowu zmienić zdanie ;] ale współczuję bo i u mnie była sytuacja, że Lu był kilka ładnych miesięcy bez pracy więc nikomu nie życzę ...
OdpowiedzUsuńAle nie możemy czekać i na to liczyć. Poza tym Franek już nie chce w takim razie pracować z tymi ludźmi, czuje się wykorzystany.
UsuńNas boli to tym bardziej, że Franek zrezygnował z dobrej, lubianej pracy bo miał nadzieję, na dalsze zatrudnienie i życie w tym samym mieście co ja.
Nie dziwię się, że jesteś smutna i zawiedziona, zwłaszcza postawą Prezesa... i że jest Ci najzwyczajniej w świecie przykro, bo czujecie, że niepotrzebnie Was zwodził.
OdpowiedzUsuńAle wszystko jest po coś. Gdzieś tam na horyzoncie - zmiana pracy na bardziej odpowiadającą Frankowi (to wkrótce - mocno trzymam kciuki!), szkoda tylko, że w takich okolicznościach.
Tak właśnie czujemy i nam obojgu jest bardzo przykro. Dodatkowo jeszcze żal mi Franka, bo wiem, że on w pracy zawsze daje z siebie wszystko.
UsuńCały czas to sobie tłumaczę, ale coraz mniej jestem w stanie dostrzegać sens tego wszystkiego. Jak tylko pogodzę się z kolejną zmianą, to los jakby chciał mi dać prztyczka w nos i powiedzieć: "z tego też się chcesz cieszyć? no to masz! zobaczymy co powiedz na to..." - naprawdę mam takie odczucia.
O kurcze, szkoda, a wydawało się z poprzedniego posta, że chociaż ta kwestia będzie na chwilę z głowy. Jak najbardziej rozumiem Twoje obawy i zmartwienie, też byłabym (a nawet byłam) zła, że ktoś mnie zwodził i nie powiedział wcześniej, że sorry, ale to nie na stałe. Trzy miesiące to nie jest aż tak mało czasu, żeby się rozejrzeć za czymś lepszym, ale cała sytuacja przykra...
OdpowiedzUsuńMnie w poprzedniej firmie w ostatnim miesiącu zafundowali szkolenie bhp :) Miałam żal o to, że nie dali mi jasnej informacji trochę wcześniej, tyle, że akurat wierzę, że do końca nie wiedzieli, co z naszą dalszą współpracą (gdyby wiedzieli, kazaliby mi wybrać cały urlop ;>), no i pod koniec nie było już mowy o tym, że na pewno dostanę stałą umowę, tylko że to zależy od odgórnego budżetu i tak dalej.
A, i jak odchodziłam z poprzedniej firmy, najlepsze, co mogłam usłyszeć od współpracowników, to było "znajdziesz sobie coś LEPSZEGO" - i tego też Frankowi życzę.
UsuńNo właśnie, nam też się wydawało. O ile jeszcze prawie dwa tygodnie temu stresowaliśmy się i nie wiedzieliśmy, co będzie, to po piątkowej rozmowie byliśmy przekonani, że zatrudnienie będzie i to na ustalonych warunkach.
UsuńBardzo byśmy chcieli, żeby udało mu się znaleźć coś lepszego, ale naprawdę się o to obawiam.
Kurcze, ręce opadają;( a to już pewne, ze po tych 3 miesiącach tej pracy nie będzie? Dziwna sytuacja.
OdpowiedzUsuńPewne. Jasno mu prezes powiedział, że ma szukać nowej pracy, a kiedy zapytał, czy moze chociaż na magazynie coś by się znalazło, to odpowiedział, że nie potrzebuje.
UsuńNaprawdę tego nie rozumiem.
Zwłaszcza, że głównie ze względu na tą pracę zrezygnował z tej w Poznaniu... No nic, trzeba Margolko podnosić się i wierzyć, że w ciągu tych 3 miesięcy w takim dużym mieście znajdzie inną prace bez problemu. Kto wie, może czeka na niego coś lepszego? Wiem, ze trudno czasem w to wierzyć, ale jednak nic się nie dzieje bez przyczyny.
UsuńWłaśnie :( Wiesz, jest nam naprawdę przykro, bo to prezes przyszedł do mnie z propozycją, nie ja do niego po prośbie, znał naszą sytuację i chociaż jestem mu wdzięczna, to mam trochę żal, bo wydawało mi się, że Franek musiałby naprawdę bardzo zawalić, żeby go nie zatrudnili.
UsuńStaramy się w to wierzyć, chociaż poważnym utrudnieniem jest to, że franek nie zna miasta :( Ja próbuję sobie to wmówić (że nic nie dzieje się bez przyczyny) od kilku miesięcy, ale jestem wyczerpana tym, że kiedy w to naprawdę wierzę, to los robi mi kolejnego psikusa.
kurde, to naprawde nie fair ze strony Prezesa. Mogl powiedziec wprost jak wyglada sytuacja, wtedy moglibyscie jakos inaczej do tego podejsc, a nie tak jak wyszlo teraz... Mam nadzieje, ze Franek znajdzie fajna prace, z ktorej bedzie zadowolony i w ktorej bedzie mogl zostac na stale i gdzie nie beda go zwodzic. Bedzie dobrze, zobaczysz
OdpowiedzUsuńOd kilku miesięcy staram się tak myśleć i zobacz, że jak tylko zaczynam, to sypie się kolejna rzecz.
UsuńRzeczywiście ciężka sprawa. Ściskam Cię mocno, wiem, że trudno Ci w to teraz uwierzyć, ale po nocy zawsze przychodzi dzień. Przytulam.
OdpowiedzUsuńJak tylko zaczynam wierzyć, to mnie rzeczywistość skutecznie sprowadza na ziemię i udowadnia, że nie mam co na to liczyć.
UsuńMnie nie musisz mówić, jaki to żal, jak już ma się chociaż promyczek nadziei, że w końcu zacznie się układać, i co? I nic. Już tyle razy tak miałam w ciągu ostatniego roku, i to nie tylko z pracą... To potrafi człowieka psychicznie wyprać z jakiegokolwiek optymizmu... Wiem, że dużo narzekam, ale już powoli tracę z pola widzenia rzeczy, z których mogłabym lub wręcz nawet powinnam się cieszyć...
OdpowiedzUsuńNie pocieszę Cię niestety, bo nie jestem dziś najlepszym materialem na pocieszyciela :(
UsuńNie chodziło mi o pocieszenie, bardziej mi zależało na wyrażeniu zrozumienia dla Waszej sytuacji... :(
UsuńTak, wiem :)
UsuńSzefowie lubią tak zatrudniać dając złudne nadzieje. Wiem, bo się z tym spotkałam, a nawet tego doświadczyłam. Trzymam kciuki za Franka i ogólnie za was. Będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuńJa się z tym nie spotkałam i chociaż wiem, ze tak jest to w tym wypadku jednak wierzyłam w uczciwość prezesa, bo to on wyszedł z inicjatywą i znał naszą sytuację.
UsuńWiem. Mi też tak mówili, dlatego od teraz sprawdzam opinie na temat danej firmy w internecie. Bo już nie wierzę w słowa pracodawców.
UsuńFirma akurat jest wiarygodna, a on nie zrobił nic nielegalnego, po prostu się trochę dziwię, bo wiedzial, że Franek rzuca swoją poprzednią pracę dla tej.
UsuńKurcze, niech już wreszcie zacznie się układać, no!
OdpowiedzUsuńWszystkie dziewczyny mają rację, że szef nie do końca fair się zachował ale to często domena szefów :/
Wiem, że wszystko się ułoży, mam tylko wielką nadzieję, że w miarę szybko bo macie się cieszyć ponownym byciem razem i możliwościami, jakie daje nowe miejsce życia :)
Przytulam mocno...
Na razie wygląda to tak, że ile razy zaczynamy się tym cieszyć, to los postanawia nam udowodnić, że nie mamy z czego. Naprawdę tak to odczuwam! Ja już po prostu nie mam siły, bo jak długo to może trwać? Za chwilę się okaże, że każda sprawa, która mogła pójść źle poszła właśnie źle!
UsuńCiężko takie coś wytłumaczyć. Można by pomyśleć, że szefostwo kierowało się strachem (?), że będzie niemiło - nie każdy ma cywilną odwagę postawić sprawę jasno i powiedzieć komuś w oczy "sorry, ale nie". Tyle, że naciągane to jak naprawdę stare majtki, w końcu dyrektorzy przechodzą przez takie sytuacje niejednokrotnie.
OdpowiedzUsuńNie wiem, naprawdę nie wiem o co chodzi. Wszystko wskazywało na to, że będzie dobrze, a tu taka informacja.
UsuńKurka! Niepewność stresuje, wiem coś o tym. Myślę jednak, że nie ma tego złego...
OdpowiedzUsuńJa już sama nie wiem. Po prostu brakuje mi sił na myślenie pozytywnie
UsuńMargolko może wyda Ci sie glupie to co napisze, ale głową do góry. Zobaczysz bedzie dobrze myśl tylko pozytywnie.
OdpowiedzUsuńNie, to nie jest głupie. Ja o tym wiem. Ale na to myślenie pozytywnie zużyłam już tyle energii, że nie wiem, czy znowu uda mi się ją wykrzesać.
Usuńco się nie robi dla męża
UsuńPrzykro mi z powodu Franka, szef jak dla mnie tez sie zachowal nie w porzadku. Ale zastanawia mnie czemu Twoja praca nie jest pewna w koncu chyba dlatego przeprowadzilas sie na drugi koniec Polski...
OdpowiedzUsuńOwszem, bo wtedy jeszcze była pewna.
UsuńMiałaś przeczucie, widzisz. Ja też często tak przewiduję. Nie ma co się cieszyć na zapas, przykro mi :(
OdpowiedzUsuńI właśnei staramy się nie cieszyć, ale jak długo można żyć bez radości?
UsuńMargolko, ale przecież nie musisz żyć bez radości. Nie wszystko w Twoim życiu się zawaliło. Nie chodzi o to, byś cieszyła się tym co niepewne i może rozczarować, ale próbować skupić się na tym co masz dobrego i jest pewne. Przede wzystkim na swoim Franku, z którym dzielnie przechodzicie przez trudy życia, na ulubionych koleżankach, rodzinie... Oni nadal są i mogą być powodem Twojej radości. Ja wiem, że nie jest proste tak przerzucić swoją uwagę na coś innego, ale niestety chyba musimy się tego uczyć, bo patrząc realistycznie bardzo rzadko tak nam się życie układa, żeby pod każdym względem było udane...
UsuńMarudo, jak się patrzy z boku to zawsze wszystko wydaje się prostsze. A nam naprawdę trudno się cieszyć, skoro praktycznie kazdego dnia dostajemy złą wiadomość w tak ważnych dziedzinach życia. Większość rzeczy własnie nam się cały czas sypie. Jak być radosnym, kiedy za chwilę oboje możemy być bez środków do życia i bez dachu nad głową
UsuńO nie... i weź się tu człowieku ciesz, myśl pozytywnie jak potem takie przeszkody pod nogi rzucaja :(( wierzę we Franka, znajdzie inną pracę i tam będzie inaczej, lepiej. Przytulam Margolko.
OdpowiedzUsuńWłaśnie, mam wrażenie, że los skutecznie próbuje mi udowodnić, że ja naprawdę nie mam powodów do radości w tym zyciu.
Usuńgłowa do góry, sytuacja na rynku pracy jest jaka jest, ale trzy miesiące na szukanie pracy to nie tak znowu bardzo mało, gorzej jakby zwolnili Twojego Franka z dnia na dzień. Macie czas na oswojenie się z tą przykrą sytuacją i pomyśleniu co dalej. Trzymam kciuki za pozytywny obrót sprawy. Może w Waszym przypadku sprawdzi się powiedzenie: nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, zwłaszcza, że jak piszesz praca marzeń to dla Twojego męża nie była...
OdpowiedzUsuńJutrzenka
Tak, ja wiem, że to zawsze lepiej, że są jeszcze te trzy miesiące - tym wypadku jest nam przykro przede wszystkim dlatego, że dawali nam poważne powodu ku temu, żeby wierzyć, że zatrudnienie będzie na stałe.
UsuńMy po prostu potrzebujemy wreszcie jakieś dobrej wiadomości, która będzie miała powazny wpływ na nasze życie. Bo jak na razie, od dobrych kilku miesięcy ciągle tylko obrywamy.
No to faktycznie Prezes niezależnie od pobudek, strategii firmy, zachował się nie w porządku wobec Franka. Z drugiej strony 3 miesiące to sporo czasu by znaleźć coś nowego.Wiem, że to niełatwo gdy się pracuje, ale Frankowi przysługuje urlop, więc niech go wykorzysta w razie potrzeby.
OdpowiedzUsuńStresująca sytuacja, ale Margolko, choć to nie jest pocieszające, takie jest teraz obecne życie, nic nie jest dane nam raz na zawsze. Sytuacja firm również się zmienia, i często pracodawcy muszą stosować optymalne rozwiązania- dla firmy.
To nie była praca marzeń- pamiętając o tym łatwiej się jest pogodzić z całą tą sytuacją.
Ja wierzę, że nie ma tego złego...
Dlatego jest nam przede wszystkim przykro. A mnie jest żal Franka, bo wiem, jak bardzo się starał, mimo, że praca go wykańczała :(
UsuńWiem, że 3 miesiące to nie tak mało, ale boję się, że Franek nie będzie miał czasu ani energii na szukanie - co do urlopu - skoro pracuje tam od połowy sierpnia, to chyba będzie około 8-9 dni tylko? Dobrze liczę? Okres próbny też się liczy?
Ja wiem Roksanno, że masz rację, chodzi o to, że już nie mogę znieść, że to się ciągnie od kilku miesięcy. Jak tu cokolwiek planować i jak żyć, skoro nie wiemy, czy za chwilę nie zostaniemy oboje bez pracy i bez mieszkania :(
Okres próbny też się liczy jeśli to była umowa o pracę.Nie wiem jak jest czas łączny razem z przedłużoną umową, ale za każdy przepracowany miesiąc przysługuje ok 2. dni urlopu przy 26.
UsuńTo prawda, trudno coś zaplanować jeśli w tak ważnej sferze jak życie zawodowe nie ma żadnej stabilizacji, a widmo bezrobocia, choćby tylko chwilowego jest jak najbardziej realne. Czasu to Franek może nie mieć, ale go znajdzie, a energię musi w sobie wskrzesić- koniecznie!
Trudno nie być rozczarowanym, trudno się nie martwić, ale sytuacja w każdej chwili może ulec zmianie. Razem dacie radę!
Tak liczyłam właśnie, tylko nie byłam pewna co z tym próbnym.
UsuńCo do przedostatniego zdania - rzeczywiście, jak się okazuje, może być jeszcze gorzej :)
Rzeczywiście mało komfortowa sytuacja... :((( Nastawiliście się pewnie na inny rozwój sytuacji a tu masz..... ;(
OdpowiedzUsuńDali nam powody, żebyśmy się na to nastawiali :(
Usuńa gdyby poszukal pracy w tej amej branzy co wczesniej? nie wiem jak wyglada sytuacja w Wawie... w kazdym razie trzymam kciuki by bylo dobrze
OdpowiedzUsuńChciałby, ale problem w tym, że on nie zna Warszawy.
UsuńKurcze no nie ładnie....
OdpowiedzUsuńNo nie.
UsuńNiestety człowiek liczy na zachowanie fair a jest jak jest...
OdpowiedzUsuńNie dajcie się ! Musi się jakoś wszystko poukładać
Chciałabym..
UsuńKochana trzymajcie się ! Rozumiem, że jesteście rozczarowani, ale zawsze warto poszukać tej pozytywnej strony danej sytuacji. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńWiesz, to trochę trudne, kiedy każda pozytywna strona, jaką sobie znajdziemy nagle zmienia się w negatywna.
Oj, to bardzo nie fair. Margarytka, trzymam kciuki, żeby wszystko dobrze się poukładało. Mam nadzieję, że w międzyczasie Franek znajdzie nową fajna pracę i że u Ciebie w pracy też się poukłada. Mocno trzymam kciuki!!!
OdpowiedzUsuńNo przecież miało być Margolka! Ale ja jestem zakręcona ostatnio. Chyba przemęczona pracą. U mnie z kolei atmosfera w pracy zrobiła się niefajna. Siostra też mi pisze, że u nich coś złego się dzieje w pracy. To chyba ta jesienna aura.
UsuńNie szkodzi, Margarytka mi nie przeszkadza :) Domyślilłam się, że o mnie chodzi;)
Usuńwspółczuję... Nienawidzę takich rozczarowań, do tego na takie poważne tematy ;| Podziwiam, że jeszcze próbujesz zrozumieć prezesa, ja bym pewnie już psy na nim wieszała...
OdpowiedzUsuńA czy macie opcje wrócenia do Poznania czy chcecie w Podwarszawiu zostać na stałe ?
Opcja niby jest, tylko nie mamy ani mieszkania ani ja nie mam pracy, a Franek tylko moze liczyć na to, że w Zielonej Firmie mówili poważnie, że zawsze może do nich wrócić.
UsuńA przyjechaliśmy tu kiedy wszystko wyglądało zupełnie inaczej i miało być na stałe.
O kurcze no to rzeczywiście nie wesoło.... Kurde ale jak to czytam to az we mnie samej się podnosi ciśnienie, bo to wg mnie troche nie fair, że właśnie przyjmują kogoś obiecują najpierw jedno a później okazuje się całkiem co innego, szczególnie, że chyba CI w tej firmy byli świadomi, że Franek porzuca jedną pracę na rzecz drugiej? Masakra normalnie i jeszcze to zwodzenie ...
OdpowiedzUsuńAle to już pewne, że później za te 3 miesiące mu nie przedłużą umowy na kolejny czas?
Jakoś to będzie Margolciu, macie 3 miesiące jeszcze żeby coś wymyślić, może znjadzie się coś lepszego w tym czasie? Mniej stesującego i w ogole?
Tak, byli tego świadomi - wręcz prezes sam przyszedł do mnie z propozycją pracy dla Franka.
UsuńTak to już pewne. Z jednej strony to i tak lepiej, że już wiemy na pewno, że nie będzie tej pracy, niż jak mialby się o tym 1 stycznia dowiedziec.
No tak , wiadomo, że lepiej, że wie już teraz , tak jak napisałam powyżej, że jest jeszcze 3 miesiące na to, żeby coś wymyśleć, naprawdę trzymam mocno kciuki i wirtualnie wspieram ;*
UsuńMnie również jest przykro, współczuję Wam i jednocześnie Was rozumiem. Również wielokrotnie się zawiodłam na obietnicach bez pokrycia. Niestety takie teraz zarządzenia w wielu firmach, że przyjmuje się na okres próbny i szuka następnego pracownika.Życzę Wam powodzenia i trzymam kciuki za przyszłość-oby była pomyślna, a wiatr wiał w plecy, a nie w oczy!
OdpowiedzUsuńProsiłaś, żeby dać znać, tak, więc co do moich spraw, to niestety nie ułozyło się, a w zasadzie stanęło w martwym punkcie i wszyscy naookoło radzą mi, żeby nie dochodzić dlaczego tak się stało.
Wiem, że tak robią, ale jednak nasza sytuacja była znana, więc bardzo mnie dziwi takie postępowanie. Po co ściągał Franka z Poznania, skoro zakładał, że zatrudni sobie kogoś nowego potem.
UsuńCóż, u nas tez wszystko stoi w martwym punkcie, a jak są zmiany to tylko na gorsze, więc nie zazdroszczę.
no tak to się nie robi;/ wodzili Was za nos, dawali nadzieję do ostatniej chwuli a tu taki klops;/ chyba bym w kosmos posłała tego prezesa;/
OdpowiedzUsuńMoże frankowi uda się dostać do warszawskiego ztm?
trrzymam kciuki za wszystkie sprawy :*
Franek nei zna Warszawy i na tym polega problem.
Usuń