*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

wtorek, 1 lipca 2014

Mamy lipiec - można więc zacząć się dzielić*

Kiedy ktoś pytał mnie/nas, czy planujemy mieć dzieci odpowiadałam, że nie. Ale od razu musiałam sprostować, że to wcale nie oznacza, że ich nie chcemy. Bo dla mnie planowanie a chcenie to jednak różne sprawy i nigdy nie miałam żadnych konkretnych planów dotyczących dzieci. Owszem, zakładałam, że będę je miała, bo tak właśnie wyobrażałam sobie moją rodzinę. Ale to nigdy nie było wyobrażenie konkretne - nie myślałam o tym ile, kiedy ani jak to będzie konkretnie wyglądało.
To, że będziemy mieli z Frankiem dzieci było dla nas dość oczywiste i przejawiało się w naszych rzucanych luźno tekstach - czasami żartobliwych, a czasami całkiem na serio - "nasze dzieci to..." albo "a jak będziemy mieli dzieci to...". Na początku tego rodzaju rozmowy, czy też przemyślenia nie wzbudzały we mnie głębszych emocji. Podobnie, jak nie podchodziłam emocjonalnie do dzieci, które były w moim otoczeniu.
Później, kiedy byłam już po studiach, z planami ślubnymi a potem nawet z obrączką na palcu, takie myśli mnie przerażały, bo uświadamiałam sobie, jak bardzo nie jestem gotowa na dzieci! Chciałam ich, ale w jakiejś zupełnie nieokreślonej przyszłości - cały czas czułam, że to nie jest ten czas i że na pewno nie jestem na to gotowa. Tymczasem coraz więcej naszych znajomych i krewnych zaczęło się rozmnażać. Nadal nie obudziło to we mnie tak zwanego instynktu macierzyńskiego - owszem, zauważyłam, że wbrew temu, co myślałam, jednak potrafię się dziećmi zająć i o dziwo, one chyba nawet mnie lubią (moja teściowa oraz kilka innych osób w rodzinie Franka, które najczęściej miały okazję obserwować mnie w akcji, wręcz twierdzą, że do mnie lgną), ale nie zaczęłam się rozpływać nad każdym dzieckiem i nie rozmyślałam o tym, jak to będzie, kiedy będę miała swoje.

Niemal dokładnie rok temu - tak w połowie czerwca - pamiętam to dokładnie - siedziałyśmy sobie z Dorotą, która przyjechała odwiedzić mnie na weekend i popijając piwko rozmawiałyśmy o życiu. Wtedy powiedziałam jej, że po raz pierwszy stwierdzam, że w zasadzie teraz, to ja nawet na to dziecko miałabym czas :) Oczywiście to było gadanie czysto teoretyczne, bo przecież ja byłam tu, a Franek nadal w Poznaniu. Nie wiedzieliśmy co będzie dalej i staliśmy na bardzo niepewnym gruncie. Ale faktem jest, że właśnie po tej przeprowadzce z Poznania pojawiły się u mnie myśli, że być może właśnie teraz, kiedy nie mam tylu spraw na głowie, kiedy żyję nieco wolniej (choć nie spokojniej) zaczynam się czuć gotowa na macierzyństwo (co nie było wcale jednoznaczne z tym, że nagle zapragnęłam dziecka).
Dwa miesiące później przyjechał Franek i zaczęliśmy sobie układać jakoś życie, co, jak zapewne pamiętacie, bo to przecież całkiem świeża sprawa, łatwe wcale nie było i los ciągle rzucał nam kłody pod nogi. Rozmawialiśmy oczywiście o możliwości założenia rodziny i stwierdziliśmy, że w zasadzie mentalnie czujemy się na to gotowi, ale zawirowania w naszym życiu nie sprzyjały stabilizacji. I tak naprawdę wcale nie wiem, czy teraz już sprzyjają. W każdym razem zostało postanowione - dzieci będziemy mieć. Nie wiadomo jak i kiedy, ale będziemy je mieć i nie będziemy za wiele o tym myśleć. 
Instynkt rodzicielski nadal nam się nie włączył :) To nie chodzi o to, że dzieci nie lubimy, ani, że mamy coś przeciwko nim. Po prostu na ich widok nie odczuwaliśmy żadnej tęsknoty, nie rozmyślaliśmy o tym, że może już najwyższy czas. Myślę, że gdybyśmy zaczęli za wiele rozmyślać, to stwierdzilibyśmy, że nie ma szans na dziecko jeszcze przez jakieś kolejne 10 lat. A tymczasem, na ile to było możliwe, wyłączyliśmy myślenie i cóż, wygląda na to, że będziemy musieli popracować nad włączeniem tego instynktu rodzicielskiego (tylko na czym on do jasnej anielki polega?:)), bo tak się składa, że może nam się za jakiś czas przydać.

Pisałam Wam, że czekam na lipiec prawda? Lipiec to mój miesiąc - w lipcu się urodziłam, w tym miesiącu poznałam Franka i w tym miesiącu mi się oświadczył. W tym miesiącu zawsze spotykało mnie bardzo dużo dobrych rzeczy. W tym roku czekałam na lipiec, ponieważ według jednego z kalendarzy, z których korzystałam na początku, właśnie 1 lipca, a więc dziś, mija największe ryzyko utraty ciąży. W tym czasie doczytałam trochę dokładniej i wiem, że to ryzyko mija przede wszystkim wraz z końcem I trymestru, ale ta pierwsza data jakoś w głowie mi została.
Jutro zaczynam dwunasty tydzień ciąży.
Powodów, dla których dopiero dziś o tym tutaj piszę jest naprawdę wiele, ale jednym z tych najistotniejszych jest to, że dotychczas o tym, że spodziewamy się dziecka wiedziała tylko garstka osób w realu - moi rodzice, siostra i Dorota. Później musiałam powiedzieć jeszcze w pracy. Dopiero w ostatnich dniach poczuliśmy, że chcemy i możemy się tą nowiną podzielić także z innymi i dowiedziały się inne bliskie nam osoby. Nadal nie wiedzą jeszcze teściowie, bo Franek chce im powiedzieć osobiście, ale ja poczułam, że nadszedł czas, kiedy czuję się gotowa, aby tą wiadomością podzielić się także tutaj z Wami.

Mamy więc lipiec. Wiem, że tak naprawdę ten rodzaj niepokoju pewnie będzie towarzyszył mi już zawsze, ale tak długo czekałam na ten dwunasty tydzień, że mimo wszystko mam wrażenie, że przekraczam jakąś ważną granicę.

*dobrą nowiną rzecz jasna :P

164 komentarze:

  1. Rodzicom podobno gratuluje się dopiero po porodzie, a więc ja trzymam kciuki za Was :) Będziecie fajną rodziną, tak czuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, trzymaj, myślę, że mogą sie te kciuki bardzo przydać, bo przecież różnie to bywa.
      Myślisz? :) Ja jeszcze tego nie czuję :P:P

      Usuń
    2. Po prostu już trochę czytam Ciebie, mam jakieś wyobrażenie o Was i tak mi się wydaje :) Dobrze liczę, jeśli wszystko pójdzie dobrze (a tak będzie :)), to Maluch będzie zimowy?

      Usuń
    3. No, fajnie by było - dla tego dzieciaka zwłaszcza :P
      Tak, koniec stycznia. Trochę niefortunny termin pod niektórymi względami, ale cóż, tak wyszło :( Mogło być gorzej - na przykład miesiąc wcześniej i spędziłabym święta na porodówce :P Ps. Zaklinam rzeczywistość, zeby to była Maluszka!

      Usuń
    4. Ja tam widzę pozytyw- jak zacznie się wiosna, to będziecie mieli prawie cały rok na spacery ;) Moja mama miała takie święta- siostra urodziła się w Wigilie, dodatkowo ma na imię Ewa, więc wszystkie prezenty w jednym dniu :P
      Ok, w takim razie za to też kciuki trzymam. Franek ma podobne upodobania? :)

      Usuń
    5. Tak, pod tym wzgledem to na pewno jest dużo lepiej - też o tym myślałam. I później jak będzie lato, to dziecko już będzie miało pół roku, więc też lepiej. Ale będę miała problem z ubraniami zimą :/ A największym kłopotem jest to, że moja mama nie będzie mogła w styczniu wziąć urlopu :( Teściowa raczej też nie i to mnie załamuje.
      Jak dla mnie to przechlapane :P Ja się cieszę, że w roku jest tyle różnych okazji do świętowania i zawsze jest na co czekać :)
      Frankowi jest całkowicie obojętne. Ale ja strasznie marzę o dziewczynce, więc on na to przystał :P

      Usuń
    6. No to faktycznie, kiepsko z tymi urlopami, a wnioskuję, że chcesz kogoś bliskiego i doświadczonego obok na początek. Ale wierzę, że dacie radę :)
      Też jej nie zazdroszczę :D ja to przynajmniej mam na początku grudnia mikołajki, potem swoje urodziny i po 10 dniach święta :D.
      Mam nadzieję, że to marzenie się spełni. Mogę zapytać dlaczego akurat dziewczynka?

      Usuń
    7. Nie chodzi mi o kogoś doświadczonego, po prostu nie wyobrażam sobie, że będziemy w takich chwilach sami - a jesteśmy tu sami całkowicie. Moja mama zresztą też się zmartwiła, bo pamiętała, że jak mnie urodziła, to nie miała siły przez tydzień, żeby z łóżka wstać i było jej bardzo ciężko a miała do pomocy swoich rodziców, brata i mojego tatę :( Ja jednak bardziej martwię się nie tyle tym, czy sobie dam radę z nowymi obowiązkami itp, a raczej pod względem psychicznym Jest mi strasznie przykro, że nie będzie ze mną mojej mamy.

      No, to już jest coś :))

      Nie umiem odpowiedzieć Ci na to pytanie - po prostu nie potrafię sobie wyobrazić innej opcji, a córeczkę, jak najbardziej. Mam takie ogromne pragnienie posiadania córki - nie chodzi o to, ze syna nie chcę - ale właśnie o to, że marzę o córce. Może to dlatego, ze mam z mamą taką bliską i dobrą relację - trudno mi powiedzieć.

      Usuń
    8. Ok, już rozumiem, co masz na myśli :) Zawsze człowiek czuje się raźniej i pewniej mając kogoś tak bliskiego obok, kto pomoże, podniesie na duchu itp. Rozmowa przez telefon w takich chwilach to jednak nie to samo, co namacalna obecność.

      Aaa, to też już rozumiem ;) Pewnie masz nadzieję na stworzenie podobnej relacji :) Jesteś taką osobą (tak wnioskuję z bloga, ale mogę się oczywiście mylić ;)), że to będzie do zrealizowania ;)

      Usuń
    9. No mniej więcej. Po prostu wyobrażam sobie, ze to nie będzie łatwy czas i jakoś tak bez mamy tego nie widzę :( Trudno mi to wytłumaczyć. Nie mówiąc już o tym, ze będzie wiele kwestii, które trzeba będzie zwyczajnie pozałatwiać i Franek będzie sam z tym i z opieką nade mną i dzieckiem w tych pierwszych dniach.

      Hmm, no może nie tak do końca o to chodzi - to znaczy, na pewno trochę też, ale to nie do końca jest tak, ze po to chcę tę córkę, zeby mieć z nią fajną relację :P Naprawdę trudno mi to wytłumaczyć, ale ogólnie te wszystkie "dziewczyńskie" sprawy są mi takie bliskie... No nie wiem, nie potrafię Ci powiedzieć dlaczego - po prostu bardzo tego chcę i nie jest mi to obojętne- chcę mieć taką małą dziewczynkę i już :)

      Usuń
    10. Szkoda, że to tak będzie :| To już raczej nie ulegnie zmianie?

      Mam nadzieję, że to marzenie się spełni ;) To tak jak ja chciałabym mieć kiedyś chłopca i chociaż dokładnie wiem dlaczego, to nie wiem, czy druga osoba mnie zrozumie ;)

      Usuń
    11. Moja mama jest księgową (teściowa też) i styczeń to jest najtrudniejszy miesiąc całego roku - jest wtedy najwięcej pracy i u mojej mamy w firmie jest wręcz zakaz brania urlopów w tym okresie :(

      Oj, ja też... Przynajmniej wiesz dokładnie dlaczego - ja niby też wiem, ale nie umiem tego wytłumaczyć, bo ostatecznie stwierdzam, ze to jest po prostu jakieś pragnienie, którego nie umiem uzasadnić. No to ja będę w przyszłości trzymać kciuki za Twojego chłopca, a Ty trzymaj za moją dziewczynkę, stoi? :P

      Usuń
    12. Aaaa, no to wiele wyjaśnia, wszelkie zamknięcia roku, rozliczenia itp.

      Stoi! Jeszcze się ostatnio wkurzyłam, bo mi sąsiad "ukradł" imię dla chłopaka :P

      Usuń
    13. No właśnie.. :(

      O, doskonale rozumiem Twoje oburzenie! Też bym się wkurzyła! :):)

      Usuń
    14. Jeszcze tego kurde ze mną nie skonsultował :P
      Jeszcze będę chwilę wścibska i ciekawska, widać już coś? :)

      Usuń
    15. Jak on mógł?! :)
      Wydaje mi się, że dla osób niewtajemniczonych nie widać. Ja przez długi czas nic nie widziałam, dopiero tydzień temu ze zdziwieniem stwierdziłam, że w dole brzucha coś mi urosło. Ale bywają dni, ze widzę to bardziej, a w inne mniej.
      Na razie nie przytyłam, a wręcz schudłam 1 kg od czasu mojego pierwszego ważenia (mimo, ze nie wymiotowałam), ale coś czuję, że to już ostatnie dni, kiedy mogę się tym cieszyć :)

      Usuń
    16. Nie wiem, bezczelny :P Ma szczęście, że Mały jest fajny ;)
      Pewnie za niedługo nadrobisz ten kilogram :) Ja u swojej siostry nigdy nie widziałam, dopiero musiałam zostać uświadomiona, że ktoś się nowy w rodzinie kroi. Ale to chyba też zależy od kobiety, jej budowy itp.

      Usuń
    17. Pewnie tak. Na początku myślałam sobie że mam nadzieję że nie przekroczę 60kg, ale potem czytałam, że przytycie mniej niż 10 kg nie jest dobre dla dziecka więc pewnie jednak szóstkę z przodu zobaczę. Tak, na pewno budowa ma duże znaczenie no i indywidualne predyspozycje.

      Usuń
  2. Gratulacje :) !!
    Niesamowite dla mnie w tym wszystkim jest dla mnie podobieństwo odczuwania Twoje/Wasze i moje/nasze... więcej nie ma co pisać bo pod tym postem mogłabym się sama podpisać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) ostrożnie dziękujemy, choć pewnie jeszcze na to przyjdzie czas :)
      No to cieszę się w takim razie, że rozumiesz moje odczucia. WIele z tego, o czym Ty nie raz pisałaś również było mi bliskie, więc wiem, co masz na myśli :)

      Usuń
  3. ależ przetrzymałas w niepewności przez całą notkę :))
    cieszę się niemiłosiernie Waszym szczęściem, gratuluję serdecznie!!
    Wszystko się klaruje i idzie ku dobremu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie to nie miało być żadne przetrzymanie :) Po prostu to wszystko co napisałam jest bardzo istotne. Czułam potrzebę, żeby to wszystko opisać, bo to ma znaczenie. A gdybym zaczęła od końca, to nikt już by na to nie zwrócił uwagi :) Więc nie chodziło o gradację napięcia a zwyczajny wstęp do tematu.
      Dziękuję, to bardzo miłe :)
      Mam nadzieję.. Na razie jeszcze nie wiem, jak to wszystko się poukłada, ale mam nadzieję, że jakoś!

      Usuń
    2. przyznać się muszę, że od jakiegoś czasu, po Twoich wpisach wnioskowałam, że możesz mieć duże problemy z zajściem w ciążę, stąd taki stan ducha... ale, widziałam Twoje wpisy u Meg i one znów zaczęły mi wysnuwać wnioski, że chyba coś się święci u Was :)
      czekałam na te wieści i jakoś przeczuwałam, że lada chwila nastąpią :))
      trzymam mocno kciuki za Was :*

      Usuń
    3. Coooo??? :) Skąd w ogóle takie coś przyszło Ci do głowy, skoro ja nigdy na ten temat na blogu nie pisałam? Temat dzieci nigdy u mnie nie wypłynął, bo i w moim życiu go nie było. A i u Meg nie pisałam niczego, co faktycznie mogłoby na coś wskazywać - ostatnio wręcz się prawie nie odzywałam, właśnie dlatego, zeby się nie "wsypać", a wczesniej przecież sama nic nie wiedziałam, więc moje komentarze tym bardziej nie mogły na nic wskazywać :) Skąd "taki" stan ducha, to ja wyjaśniałam wiele razy - i to wprost :)
      Już Ci chyba kiedyś pisałam, że moim zdaniem Ty się dużo za dużo domyślasz na siłę - zwłaszcza, ze w moim przypadku wiele razy już się okazało, ze Twoje domysły bardzo mijają się z rzeczywistością ;)) A już na pewno dochodzi do dużej nadinterpretacji - zawsze mnie zadziwiały Twoje wnioski :) Ty powinnaś scenariusze pisać :D

      W takim razie okazuje się, że taka nowina Ciebie zaskoczyła mniej niż nas - bo ja wcale nie spodziewałam się, że to lada chwila nastąpi :)
      Dziękuję, na pewno kciuki bardzo się nam przydadzą.

      Usuń
    4. raz czy dwa razy wzdychałaś i uśmieszki słałaś i jakoś to dało mi do myślenia :)
      oj powinnam pisać scenariusze, powinnam :) no taka już jestem,że dużo analizuję i interpretuję to, co w blogosferze przeczytam :))

      Usuń
    5. Nie pamiętam, ale kiedy się Ala urodziła, to jeszcze o niczym nie wiedziałam :) a później właśnie na forum się niewiele odzywałam :)
      Mi się wręcz wydaje, ze Ty sobie układasz dla kogoś scenariusz a potem to co ta osoba mówi albo piszesz dopasowujesz do tego, co sobie obmyśliłaś :P
      Wychodzi na to, że Ty wiedziałaś już długo przede mną :D

      Usuń
    6. eee tam, nic dla nikogo nie układam, tylko myślę, co autor miał na myśli, gdy pisał zdawkowe informacje :)
      aż tyle wolnego czasu nie mam, żeby tak sobie obmyślać :D

      Usuń
    7. ale jakby nie było, intuicję jakąś miałam ostatnio i jak widać - dobrą ;)

      Usuń
    8. No tak, ale w moim przypadku sobie źle wymyśliłaś, bo ja niczego takiego nie miałam na myśli :) Zdawkowe informacje dotyczyły pracy i o tym napisałam później całą wyjaśniająca notkę.
      Mówię Ci, że u nas to było - choć przegadane, to jednak zaskoczenie, a nie jakiś plan:)

      Usuń
    9. No a jeśli o intuicję chodzi - to pewnie ją masz - właśnie dlatego się śmieję, że w takim razie wiedziałaś przede mną :)
      Wiesz, to, że się czegoś można domyślić to ja jak najbardziej rozumiem - tylko akurat opierałaś się na złych przesłankach :)

      Usuń
    10. i w tym przypadku dobrze, że się nie sprawdziło :)) a ja postaram się już nic nie interpretować, haha :D
      a teraz po prostu cieszę się Waszym szczęściem :))

      Usuń
    11. Pewnie że dobrze - mnie tylko zdumiał fakt, że w ogóle coś takiego Ci przyszło do głowy :) Interpretować możesz, tylko postaraj się nie NADinterpretować :):)
      Dzięki wielkie, to naprawdę bardzo miłe :):) Choć my chyba nadal jeszcze jesteśmy w zbyt dużym szoku, zeby skakać z radości :P To znaczy - cieszymy się, jasne, ale być może po prostu jesteśmy z natury powściągliwi :)

      Usuń
    12. Monia,Ty u mnie tez juz kolejny raz w komentarzu tylko 'wzdychasz i sie usmiechasz'.. czyzby??:-P hehe;-)

      Usuń
  4. aaaaa gratulacje ;:):):
    No to pomiedzy naszymi dzieciaczkami bedzie niespelna rok roznicy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))) Dziękuję :) Choć ostrożnie.
      Prawie ten sam rocznik by był :)

      Usuń
  5. Co za nowina!!! Gratulacje:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też zaskoczyła :P Ale już się z nią trochę oswoiłam :) Dzięki.

      Usuń
    2. Co za ilość komentarzy:D Jestem tym bardziej zaskoczona bo widzę, że jestem w mniejszości, która nie domyślała się o twojej ciąży. Dla mnie to nadal szok:D Moim zdaniem nic tego nie zdradzało, ale jakoś głęboko nie analizowałam Twoich postów, ani nie czytałam innych komentarzy, a wszystkie emocje o jakich pisałaś wiązałam z pracą;)

      Usuń
    3. Coś Ty, nie jesteś w mniejszości :) Tych "domyślających się/" wcale nie jest więcej - tylko może są bardziej widoczne :))

      W każdym razie - i słuszne podejście! :) Tak właśnei było, nie pisałam notek z drugim dnem, a początkowo nawet sama jeszcze o niczym nie wiedziałam. A notki są po to, żeby je czytać po prostu, a nie doszukiwac się w nich ukrytego sensu :) W ten sposób wszystkiego można by się doszukać. Tak naprawdę cokolwiek istotnego bym tu napisała, można by pewnie podpasować pod któreś moje mniej oczywiste zdanie :) Rozumiem, że komuś coś takiego mogło przyjść do głowy - bo właściwie dlaczego nie :) Ale mnie Wasze zszokowane reakcje są bliższe, bo i ja byłam taka zszokowana :))

      Usuń
  6. Super. Gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Łaaaaa! Kurcze, przeczytam sobie jeszcze raz tą notatkę bo oczom nie wierzę- Margolka w ciąży! :) Super! Czytając Twojego bloga już dłuugo, dłuuugo często zastanawiałam się kiedy napiszesz coś o ciąży no i się doczekałam :) Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))) Bardzo sympatyczna ta Twoja reakcja :) Dzięki :)
      WIesz co? Ja sama też nie wierzę :P A miałam już trochę czasu, zeby się z tym oswoić.
      Nie dziwi mnie, ze mogłaś się nad tym zastanawiać, bo w końcu to na pewnym etapie życia staje się dość naturalną sprawą. Ale ja zdecydowanie musiałam do tego dojrzeć - a i tak nie dojrzałam tak, jak pewnie niektórzy :)

      Usuń
    2. Jak zacznie rosnąć brzuch to może już trochę uwierzysz ;)
      Nie znam Cię osobiście, a cieszę się tą wiadomością, jakby to moja najlepsza kumpela w ciąży była :) Na prawdę po latach czytania bloga człowiek jednak przeżywa takie rzeczy :) Myślę, że "dojrzewanie" jest u Ciebie w stopniu umiarkowanym więc dobrze, bo popadanie w skrajności nie wychodzi na dobre ;)

      Usuń
    3. Albo pomyślę, że za dużo jem :P
      Dziękuję, to bardzo miłe :) Ale rozumiem, bo i ja się wczuwam w Wasze problemy i również cieszę się Waszymi radościami. Bywa, że potrafię przez cały dzień przeżywać coś, co spotkało daną blogerkę.
      Ja chyba w ogóle jestem dość "umiarkowana" w wielu kwestiach - pewnie czasami nawet za bardzo, ale generalnie zazwyczaj wychodzi mi to jednak na dobre, więc staram się jednak tego trzymać.

      Usuń
    4. i osobiście podziwiam za to umiarkowanie w wielu kwestiach :) Często jak Cię czytam to widzę to umiarkowaną mądrość :) i trochę zazdroszczę bo mną miotają bardzo emocje ;D

      Usuń
    5. Coś Ty, naprawdę masz takie wrażenia? :)) Nie pomyślałabym - prędzej bym pomyślała, ze ktoś mnie odbiera jako osobę bezbarwną i może zimną skoro tak umiarkowanie podchodzę to niektórych kwestii,
      Mną też emocje potrafią targać, ale wiele zależy od sytuacji. W dziedzinie stoicyzmu moją idolką jest moja mama - chciałabym podchodzić z takim spokojem do wszystkiego, jak ona :)

      Usuń
    6. od tylu lat czytam i wrażenie wciąż jednakowe :) u mnie ani ja, ani moja rodzina nie wie co to stoicki spokój ;) wszystko emocjonalne, rozdarte, krzykliwe, ech!
      Czasami udaję, że jestem opanowana, ale emocje zrobią swoje :)

      Usuń
    7. No to miło :)
      U mnie właśnie raczej rodzina dość spokojna i bardzo wyważona (w przeciwieństwie do wylewnej i rozemocjonowanej - choć raczej w tych pozytywnych kwestiach - rodziny Franka i czasami mi tam dziwnie:))
      Wiesz, wszystko ma swoje złe i dobre strony - emocjonalne podejście równeiż :)

      Usuń
  8. Wow! Ale wspaniała wiadomość! :) Serdeczne gratulacje :))
    Ale ja jakoś to czułam, możesz wierzyć, bądź nie :P Zastanawiałam się tylko kiedy to nastąpi ;) Bo o wszystkim, o czym pisałaś wiedziałam (w sensie, że chcecie mieć dzieci, ale nie "już, teraz natychmiast") i jakoś tak przeczuwałam, że właśnie z takim nastawieniem udaje się dosyć niespodziewanie ;) W każdym razie cieszę się bardzo i życzę Wam wszystkiego dobrego :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję - choć na razie jeszcze dość ostroznie, bo na to pewnie przyjdzie czas :) Ale dziekuję za spontaniczną reakcję:)
      Nie dziwi mnie, ze mogłaś to "czuć", czy też o tym mysleć, bo tak jak napisałam Truskawce - na pewnym etapie życia pewne wiadomości są dość naturalne, więc mogę się domyślać, że ktoś się po mnie "czegoś takiego" spodziewa :). Zwłaszcza, ze wielokrotnie podkreślałam, że jesli o czymś nie piszę, to to coś nie istnieje :) NIe lubię tylko, gdy ktoś mi coś sugeruje (piszę tak ogólnie - na szczęście osoby, które próbowały to robić, szybko się zorientowały, ze się na to "najeżam" i od paru miesięcy miałam totalny spokój) albo dziwię się, gdy ktoś wyciąga zupełnie błędne wnioski, podczas gdy piszę o czymś innym i doszukuje się czegoś, czego nie dość, ze nie napisałam, to jeszcze o tym nie pomyślałam :)) Ale sam fakt, ze ktoś może się czegoś spodziewać ot tak, mnie nie dziwi, sama czasami też tak mam :)
      Rzeczywiście mieliśmy cały czas takie podejście i cieszę się, że w naszym przypadku tak po prostu wyszło i że choć wszystko było przegadane, to nie do końca zaplanowane - bo myślę, że gdybym za bardzo rozsądek dopuściła do glosu, to stres by mnie zeżarł i stwierdziłabym, ze to nie jest dobry moment i ostatecznie nigdy by go nie było :)
      Dziękujemy :)

      Usuń
    2. Będąc na podobnym etapie jestem wręcz bardzo zdziwiona (pozytywnie), że aż tyle czasu byłaś ostrożna i cierpliwa w ogłaszaniu nowiny innym. Z moich obserwacji wynika, że takie odczekanie należy do zdecydowanej mniejszości, młode przyszłe mamy są tak oszołomione informacją, że dzielą się nią ze światem czasem już od pozytywnego testu. Z jednej strony im się nie dziwię, z drugiej mam do tego chyba jakiś większy dystans i chyba troszkę podobne podejście, jak Ty. Wiadomo, wszystko może się zdarzyć i nigdy niczego nie można być na 100% pewnym, ale myślę, że już teraz możesz spokojnie się cieszyć :)
      Tak, wiem o czym mówisz - jeśli para jest młodym małżeństwem i nie wyklucza posiadania dzieci, to można się spodziewać że za jakiś, bliższy bądź dalszy czas okaże się, że spodziewa się dziecka. W Waszej sytuacji jednak, według mnie, nie było to tak oczywiste i naturalne, bo choć nie raz wspominałaś, że dzieci będziecie mieć, ale nie nastawiacie się na to, nie nakręcacie. Szczególnie, jeśli Wasze ostatnie problemy przyćmiewały i dominowały Wasze życie. Mimo to jakoś tak czułam, głównie dlatego, że kiedyś w którejś notce napisałaś, że czekasz na lipiec i że zobaczymy, że to pozytywne wiadomości. Z pewnością jednak nie bawię się we wróżkę, nie staram się nadinterpretować. Po prostu - na bieżąco czytam, analizuję i wyciągam jakieś tam wnioski dla siebie :)
      Co do ostatniej części Twojego komentarza - zgadzam się w 100%. Ja też nie o wszystkim i nie zawsze piszę na blogu, ale ta wypowiedź jest bardzo bliska moim poglądom :)
      Raz jeszcze gratuluję i mam nadzieję na jakieś wpisy na 'nowy' temat ;) Oczywiście, jeśli tylko będziesz miała na to ochotę. Ja, jako typowa kobieta takich wyczekuję :)

      Usuń
    3. A wiesz, że wcale nie przyszło mi to z jakąś trudnością? :) Na początku może - tak dosłownie pierwsze dni - byłam mocno tym wszystkim oszołomiona i pisałam dużo o swoich emocjach, ale bez zamiaru publikowania tego (przejrzę to i może coś wrzucę :)) Ale tak naprawdę dopóki nie przyszło mi faktycznie z kimś na ten temat porozmawiać, to nie czułam, ze rzeczywiście taka rozmowa jest mi potrzebna.
      Ja też rozumiem takie spontaniczne i natychmiastowe reakcje - ale ja po prostu jestem inna. To nie było tak, że ja tutaj milczałam jak grób, a otoczenie wiedziało, tylko w ogóle dopiero w ciągu ostatniego tygodnia zaczęłam o tym mówić :)
      Tak, trochę chodziło o to, że różne rzeczy mogą się zdarzyć i nie chciałam się cieszyć i odbierać gratulacji jednocześnie cały czas bojąc się, ze coś pójdzie nie tak (chociaż ten lęk wcale tak całkiem nie mija, no ale jednak w miarę upływu czasu ryzyko spada), ale też nie tylko. Chyba najpierw sama musiałam sobie wszystko przemyśleć, oswoić i poukładać w głowie - z pomocą tylko kilku osób.

      I dobrze, że nie było oczywiste - bo w przeciwnym razie, to dla Ciebie byłoby bardziej oczywiste, niż dla nas :P Ta wzmianka o lipcu to chyba było jedyne na co pozwoliłam sobie w tym temacie :) Jeśli chodzi o wszystkie inne notki, to najpierw sama o niczym nie wiedziałam, a później pilnowałam się, żeby nie pisać nic dwuznacznego, bo staram się nigdy nie robić tego celowo (choć gdy piszę o swoich emocjach, to niektórzy tak to odbierają, a tymczasem, ja po prostu musze się wypisać i to właśnei moje odczucia są najważniejsze a nie to, co je wywołało) W

      A jeśli chodzi o tę ostatnią część komentarza - mam nadzieję, ze zrozumiałaś ją tak, jak to miałam na myśli, bo zorientowałam się, że źle to sformulowałam :) MIało być, że jeśli o czymś nie piszę, to nie znaczy, ż to coś nie istnieje :)

      Wiesz, myślę, że raczej trudno będzie uniknąć wpisów na ten temat :) Na pewno coś się będzie pojawiało regularnie, choć liczę na to, że mnie (nie tylko mojego bloga) ten temat nie zdominuje jednak.

      Usuń
    4. :) Tym razem wszystko dobrze zrozumiałam, tak czuję :) I Twoje intencje, i kontekst, i podejście, i cała sprawę :)
      Tak więc czekam na 'nowy temat' niecierpliwie :)

      Usuń
    5. :) No to się cieszę :)
      Pewnie się pojawi, ale mam nadzieję, że się nie pogniewasz, jeśli będzie też coś "nie na temat" :P

      Usuń
    6. Oczywiście, bo też jestem przeciwniczką zdominowania przez 'ten temat' :)
      Jestem zwyczajnie ciekawa jakie masz przemyślenia i podejście do ciąży i pojawienia się dziecka.

      Usuń
    7. Myślę, że mi to nie grozi ;) Przynajmniej na razie ;)
      No pewnie i tego rodzaju notki się pojawią, choć czasami trudno mi pisać o takich sprawach, bo jakoś nie umiem niektorych odczuć ubrać w słowa.

      Usuń
  9. Gratuluje! Fantastyczna wiadomość :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Gratulacje :)
    Nie wiem, czy można czuć instynkt rodzicielski, mnie to sobie trudno wyobrazić... O ile małe zwierzątka wzbudzają we mnie chęć zaopiekowania się, to dzieci są zbyt trudne.
    Też myślę, że analizowanie, czy to już jest ten właściwy moment, może go przesuwać w nieskończoność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Pewnie można, bo sporo osób go czuje :) Ale we mnie się to zdecydowanie nie obudziło i chyba to nie w moim stylu, bo podchodzę do tego bardziej rozumem niż emocjami i pewnie w tym tkwi sedno sprawy. Ale nie czuję się z tego powodu gorsza - po prostu każdy jest inny i każdemu inne podejście lepiej służy...
      Oj, gdybym ja zaczęła za dużo o tym myśleć, to na pewno bym dobrego momentu nie znalazła (choć teraz wydaje mi się, że całkiem dobrze trafiliśmy). Niektórzy są pewni takiej decyzji, w naszym wypadku było tak, ze mimo iż wszystko omówiliśmy, miałam cały czas sporo wątpliwości i potrafiłam w tym samym momencie chcieć i nie chcieć :)

      Usuń
  11. Ale nowina! Zbieram szczękę z podłogi :) Gratulacje i uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, takie reakcje są mi w sumie bardzo miłe, a to dlatego, że sama przez parę dni nie mogłam wyjść z szoku:) przynajmniej możecie się że mną utożsamiać:P Dziękuję.

      Usuń
    2. No niby normalna sprawa, ale jednak i wielka nowina i wielkie wydarzenie, dlatego z Twoim szokiem utożsamiam się nadal :)

      Usuń
    3. I bardzo dobrze, miło mi :):) Bo ja tak samo o tym myslę. A te zaskoczone reakcje i szok są mi zdecydowanie bliższe niż coś w rodzaju "ee, wiedzialam" :P No bo ja sama na przykład nie wiedziałam :) MImo, że wiem, skąd się biorą dzieci :) Ale traktowałam to trochę jak wygraną w totka w sensie prawdopodobieństwa - no może piątki, nie szóstki, ale jednak :).

      Usuń
  12. O kurcze ! ;D hehe wiedziałam , że coś się kroi jak tylko przeczytałam pierwsze zdanie i nie mogłam doiczekać się płenty tej notki ;D Więc z całego serduszka gratuluje Wam kochani i życzę zdrówka dla Ciebie i Dzidzi ;D Faaaajnie macie no ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to dobrze, że jednak cierpliwie dotrwałaś do konca, bo cały środek był jednak dla mnie istotny :)
      Dziękujemy bardzo :)

      Usuń
  13. Gratulacje :)
    Wychodzi na to, że będziecie w podobnym czasie rodzić z moja przyjaciółka :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo się cieszę i gratuluję!:) I w ogóle jakoś się ucieszyłam, czytając to wszystko:)))

    OdpowiedzUsuń
  15. Wow...cóż za nowina. Wielkie gratulacje. 12 tydzień to kawał małego człowieczka już :) Super

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, w porównaniu do początku kawał - co cieszy, bo jest nieco bezpieczniej. No właśnie sama się dziwię, że to tak szybko rośnie i gdzie się pomieści za jakiś czas :P Ale pewnie wkrótce się dowiem :)

      Usuń
    2. Troche się poprzepycha i się zmieści. Już Ty się mamuśka o to nie martw :D

      Usuń
    3. Pewnie jakoś sobie poradzi. Choć na razie nadal nic nie widać - już się boję jakie będzie w takim razie tempo później, bo przecież będzie trzeba to nadrobić

      Usuń
  16. Czytam i czytam i myślę sobie, że kurcze, chciałabym tak mieć z tym podejściem, jak Ty, ale niestety urodziłam się bardziej szajbnięta i nie potrafię mieć tak poukładane w głowie :D

    A resztę już wiesz... :) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, pewnie byłoby Ci łatwiej.. - przynajmniej przez pierwsze kilka miesięcy - bo przecież później niepokój, że coś jest nie tak i tak mógłby się pojawić, gdyby rzeczywiście przez długi czas nic się nie działo. Ale pewnie zaoszczędziłabyś sobie kilku miesięcy nerwów. Jednak to się tak nie da sobie wmówić, żeby o czymś nie myśleć i czymś się nie przejmować (sama przeciez też mam sporo takich rzeczy, którymi martwię się mniej lub bardziej potrzebnie, na które nie mam wpływu) - taka po prostu jesteś. Każdy jest inny i inaczej sobie radzi z różnymi sprawami. Życzyłabym Ci tylko, żeby to się tak źle nie odbijało na Twoim samopoczuciu :(

      :):*

      Usuń
    2. Tak to niestety jest, że jak się czegoś bardzo chce, to nawet jak się stara o tym nie myśleć, to prędzej czy później te myśli przychodzą i jednak się to na tym samopoczuciu odbija. Ale może teraz będzie lepiej, przynajmniej przez miesiąc będzie spokój, bo po ostatniej akcji ja już nie wierzę wcale, a wcale, że coś by się mogło udać bez operacji, więc sobie odpocznę :)

      Mam nadzieję, że - choć nie popadniesz w monotematyczność, bo to nie w margolkowym stylu - od czasu do czasu napiszesz nam, jak to jest być w ciąży :D

      Ty sobie rośnij zdrowo, a ja idę przerabiać 15 kg porzeczki na różne (mam nadzieję) pyszności ;)

      Usuń
    3. Mam taką nadzieję, że będzie lepiej i złapiesz troszkę dystansu, bo czasami on jest po prostu neizbędny do normalnego funkcjonowania. Czasami to bardzo trudne, ale wiem, że kiedy miałam takie naprawdę poważne zmartwienia i nie umiałam sobie z nimi poradzić, to dążyłam do tego, żeby chociaż na chwilę po prostu zepchnąć je gdzieś w kąt i o nich nie myśleć :)

      Myślę, że chyba nie popadnę - bo już teraz chcę napisać dwie notki "nie na temat", ale też raczej się nie obejdzie bez pisania o tym, jak się teraz czuję i co myślę.

      Na pewno pyszności :) No to miłego porzeczkowania!

      Usuń
    4. Na szczęście właśnie nastał czas zbiorów i przetworów, jak się uporam z porzeczką, zaczną się pojawiać ogórki, a jak z nimi skończę, to rozszaleje się fasolka, więc nie będę mieć zbyt wiele czasu na myślenie i chociaż na jakiś czas uda mi się może to wszystko odepchnąć :)

      Myślę, że będzie tak, jak z przygotowaniami do ślubu - temat gdzieś tam się w notkach przewijał, ale dopiero jak było blisko "godziny zero", to zaczęłaś o tym więcej myśleć i pisać ;-)

      Usuń
    5. No to życzę CI, żeby tak było! Żebyś mogła po prostu złapać psychiczny luz.

      Możliwe, ze tak będzie. A z drugiej strony - tu jest trochę inaczej, bo tego ślubu nie czułam na co dzień, a w tym wypadku pewnie będzie to bardziej namacalne :) Ale zobaczymy :))

      Usuń
  17. Serdeczne GRATULACJE!!! :-)
    O instynkt się nie martwcie, będzie rósł wraz z dzieciątkiem :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Pewnie tak ;) Ale nie martwię się - wydaje mi się, że dopóki chcemy tego dziecka i na nie czekamy, to wszystko z nami jest ok, nawet jeśli jeszcze nie mamy poczucia, że dokonało się cos wielkiego :)

      Usuń
  18. Ale news! Jak się cieszę! Będziecie na pewno wspaniałymi rodzicami. Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Zgago. I za to, ze w nas wierzysz :)

      Usuń
  19. :-)) Ja tez urodzilam sie w lipcu;-) I tez bardzo lubie ten miesiac.

    Trzymajcie sie zdrowo:-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to - wraz z tym samym imieniem - wiele wyjaśnia :D
      Oby ten lipiec dla nas obu był tradycyjnie dobry i pomyślny :)

      Dziękujemy! I wzajemnie ;)

      Usuń
  20. Gratuluję bardzo serdecznie i trzymam kciuki za szczęśliwe rozwiązanie :) pozdrawiam serdecznie szczęśliwych rodziców ;) Iskiereczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy, trzymaj kciuki, trzymaj, bo jeszcze długa droga przed nami, na pewno się przydadzą... Pozdrawiam również :)

      Usuń
  21. Ja też lipcowa ;) I z tego powodu jest to dla mnie wyjątkowy miesiąc :)

    Po pierwszych zdaniach zaczęłam szukać w dalszej części notki potwierdzenia tego, czego domyśliłam się na początku ;))) Ale przeczytałam całość oczywiście.

    Serdeczne gratulacje!!! Tak jak już pisałam margolko, "znam Cię" od kilku lat z blogosfery :) i te zmiany w Twoim życiu przeżywam razem z Tobą. Związkowe dzieje Twoje i Franka, Wasze zaręczyny, ślub, teraz ciąża :) - fajnie jest móc po części uczestniczyć w Waszym życiu :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) A z którego? :)

      Osz Ty niecierpliwa :P Ale fajnie, że przeczytałaś całość, bo to jednak było dla mnie istotne, żeby cały ten wstęp tu zawrzeć - w przeciwnym wypadku mogłam wszystko załatwić trzema zdaniami :D

      Dziękuję. A ja pisałam, że to bardzo miłe i nadal to podtrzymuję, bo i mnie jest miło, że są osoby, które przez tak długi czas wraz ze mną w tym wszystkim uczestniczą :)

      Usuń
    2. Z 14-tego ;)

      I jeszcze odnośnie komentarzy od osób, które się wcześniej domyślały, to cóż, ja widocznie jestem mało domyślna ;) Jak dla mnie niczym się wcześniej nie zdradziłaś, może na innych blogach niechcący coś "przemyciłaś", ale ja Cię czytam przede wszystkim tutaj :) Więc moim zdaniem nie masz sobie nic do zarzucenia w tej kwestii ;P

      Usuń
    3. No to wielokrotność siódemki - jak ja :)

      Nie martw się, ja zazwyczaj też jestem mało domyślna :)- to znaczy zdarza mi się czasami, ale to raczej przypadkiem, bo ogólnie raczej w ogóle nie mam we krwi zastanawiania się nad czymś, czego autor nie napisał :P Ja wręcz jestem pewna, że nie napisałam niczego dwuznacznego :)
      Tak, jak pisałam już dziewczynom - wydaje mi się, że te ich przemyślenia bardziej mają związek z tym, że po prostu to jest coś raczej normalnego i można się spodziewać, że po jakimś czasie w małżeństwie zazwyczaj pojawia się dziecko, niż z tym, co napisałam, albo czego nie :))
      U innych raczej też starałam się niczego nie przemycać ;) Nawet kosztem tego, że bywało, że wolałam w ogóle się nie odezwać w komentarzu.

      Usuń
  22. Odpowiedzi
    1. :P No, przyznam, że na taki komentarz to ja nie wiem, co odpowiedzieć :)

      Usuń
    2. Po prostu w szoku jestem:D Choc pewnie nie powinnam, w końcu taka kolej rzeczy.Najbardziej mnie zaskoczyło,ze 12sty tydzien, tyle czasu to przed nami ukrywałas:P Rozumiem, nie chcialaś zapeszać itd:) Zdrówka dla Was:*

      Usuń
    3. Ja też byłam (już się otrząsnęłam, miałam czas - choćby po to była mi potrzebna ta "tajemnica" :)). A też przecież nie powinnam - wiem skąd się biorą dzieci przecież :)

      Jeszcze do końcówki ubiegłego tygodnia wiedziała garstka osób - nie wiem, czy nawet dziesięć się uzbierało. Nie tyle nawet chodziło o to zapeszanie (na pewno nie w takim sensie, że bałam się, ze jak napiszę, to pryśnie), tylko przede wszystkim musiałam sobie sama wszystko poukładać. Po drugie, najpierw musiałam oswoić się z przekazywaniem tej nowiny, nie lubię robić tego rodzaju zamiezsania wokół swojej osoby. No i też nie wyobrażałam sobie się cieszyć i przyjmować gratulacje, skoro ryzyko było dużo większe niż teraz, różnie bywa - i to akurat niezależnie od tego, czy się o czymś mówi, czy nie.

      Usuń
  23. Bardzo się cieszę. Jak tylko zaczęłam czytać o tych dzieciach czekałam aż przeczytam że spodziewasz się maleństwa. Mieć dziecko pod sercem to najpiękniejsze co może nas kobiety spotkać. Na kiedy masz termin? Napisz jak się czujesz. Taki mały człowieczek zmienia w życiu wiele ale to pozytywne zmiany, które potem już są dla nas całkiem normalne i nie wyobrażamy sobie życia bez nich. Podróżowanie z kruszynką to nic strasznego po prostu trzeba zabrać 'kilka' rzeczy więcej. Każdy dzień wydaje się piękniejszy odkąd wiemy że jest z nami nasz mały groszek...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to bym Was zaskoczyła, gdybym zakończyła inaczej :)) Ale nie dziwi mnie Wasza domyślność, bo nigdy nie poruszałam takiego tematu ani nie czułam takiej potrzeby, więc zrozumiałe, że sprowokowało Was to, do szukania celu :)
      Termin mam na trzecią dekadę stycznia. Czuję się bardzo dobrze - w zasadzie nie mam żadnych dolegliwości, poza drobnymi, choć sama nie jestem pewna, czy to z powodu ciąży, czy tak po prostu. Ogólnie, gdybym nie wiedziała, to bym się nie zorientowała, że jestem w ciąży obserwując swój organizm :)
      Ech, wyobrażam sobie, że to jest jednak rewolucja, ale dziękuję, że podnosisz mnie na duchu :) Mam nadzieję, że i ja szybko będę do tego tak podchdozić - o podróże aż tak się nie martwię. Jeździmy tak dużo, że wręcz sobie nie wyobrażam, że moglibyśmy nagle przestać, a dziecko rzecz jasna, będzie jeździć z nami. Ale zmian na innych polach trochę się obawiam, nie powiem...

      Usuń
    2. To tłumacz dzieciątku, żeby poczekało do lutego, na urlop babci ;-)

      Usuń
    3. No, taki mam zamiar - bo chociaż urodziny w Dzień Babci lub Dzień Dziadka to całkiem ładna data, to zdecydowanie wolałabym, żeby udało sie ten tydzień chociaż odczekać :)

      Usuń
  24. a to nowina! :D
    gratulacje!! :D

    OdpowiedzUsuń
  25. Margola! Gratulacje!

    Sama wiem, jak to z planami bywa, ale...czy myślisz o wzięciu rocznego urlopu rodzicielskiego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, wiesz, tu nie chodzi nawet o plany i ich niestabilność, tylko ja po prostu w ogóle jeszcze o tym nie myślę :)

      Usuń
    2. No widzisz :) Znam kobiety, które ledwo w ciążę zajdą rezygnują z pracy na rok. A, ja choć w ciąży nie jestem to wiem, że nie poszłabym na tak długą przerwę.

      Usuń
    3. No, chyba po mnie się tego nie spodziewałaś :) - zawsze otwarcie krytykowałam lewe L4 oraz kobiety, które bez powodu (podkreślam - bez powodu, bo różnie bywa) idą na zwolnienie w czasie ciąży - również tutaj. To po prostu byłoby wbrew moim zasadom.
      No, na Twoim miejscu jednak niczego bym nie zakładała - ja nie zakładam, bo nei wiem, co będzie za pół roku ani jak będę myślała, gdy dziecko się urodzi.

      Usuń
    4. Z Twoją obowiązkowością to się nie spodziewałam ;)

      Też nie podoba mi się branie lewego L4, ale są kobiety, które to praktykują. Kiedyś stałam w grupie osób, gdzie jedna ciężarna (miała termin na wrzesień/październik, a rzecz się działa początkiem czerwca) oświadczyła, że, jak przyjdą wakacje zamiast urlopu woli wziąć L4, bo po co się przemęczać, w końcu lepiej odpocząć.

      Usuń
    5. No ja myslę :)
      Oczywiście, że są. Miałam nawet taki przypadek w rodzinie Franka i podpadłam, skrytykowawszy tę osobą... Teraz pewnie wszyscy będą patrzeć, co ja zrobię hehe :))) A ja im pokazę!
      Dla mnie to jest porażka. I powoduje, że osoby, które naprawdę potrzebują zwolnienia są niewiarygodne a to niesprawiedliwe.

      Usuń
  26. Jaka niespodzianka :) Gratuluje :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Może to głupio zabrzmi, ale ja czułam, że coś jest na rzeczy, ale nie miałam argumentów, żeby je tu wywalić kawa na ławę, więc sobie siedziałam i czytałam i miałam rację. Super wiadomość! Gratulacje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Myślę, że znajduję się (znajdujemy) na takim etapie życia, że to nei jest nic dziwnego ani szczególnie zaskakującego, więc w pewien sposób można było się tego po mnie spodziewać - i stąd Wasze ewentualne domysły. No bo jeśli zostało to wyczytane z moich notek, to muszę przemyśleć sprawę - skoro piszę o jednym, a czyta się o czymś innym :P
      Dziękuję :)

      Usuń
    2. Kochana czytamy między wierszami :D

      Usuń
    3. Ale rzecz w tym, że tam nic nie było :) Moje notki nie miały drugiego dna - a już na pewno ja o tym nie wiedziałam :)

      Usuń
  28. Toz to nowina! Nie wyspalam sie dzisiaj, wiec dopiero jak napisalas, ze zaczynasz 12 tydzien to zrozumialam o co chodzi :D Gratulacje dla przyszlych Rodzicow i zdrowka dla calej rodzinki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i bardzo dobrze przeczytałaś :) Po to było to zdanie, żeby wszystko było jasne, a reszta to tylko wstęp i odpowiednie tło emocjonalno-psychologiczne :))) Mogę stwierdzić, że jesteś czytelniczką idealną - czytasz, nie uprzedzasz faktów, to co najważniejsze, rozumiesz :P
      Dziękujemy :)

      Usuń
  29. Ale wiadomość :DD cieszę się i musiałam cofnąć się kilka linijek wyżej, bo pisałaś za co lubisz lipiec, a tu nagle kiedy mija ryzyko no i cudowna wiadomość - ciąża! i zgłupiałam i zwątpiłam czy przeoczyłam coś czy jak :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) Nie jestem zbyt dobra w przekazywaniu tego typu informacji :P Ale przeczytaj sobie komentarz do Just me - bardzo dobrze przeczytałaś tę notkę, informacja była dopiero tam :)

      Ps. Między innymi dlatego nie odpowiedziałam na maila - najpierw był u nas stres z Franka pracą, a potem nie chciałam pisać, bo głupio byłoby coś takiego ukrywać, a nie czułam się gotowa, żeby już się tym podzielić.

      Usuń
    2. Ta nowina i sposób jej przekazania to było takie wejście smoka :D
      Dużo się wtedy działo, więc nie ma co się dziwić, że nie chciałaś o tym pisać, tym bardziej że to pewnie były początki... i musiałaś sama z Frankiem oswoić się :))

      Usuń
    3. Haha, no widzisz, a zobacz ile osób tu pisze, że się spodziewały a nawet wyczytały to z mojego bloga (??:))
      Zdecydowanie potrzebowałam czasu na oswojenie się. Może opublikuję moje przemyślenia z pierwszych dni - nie mogłam się na początku trochę odnaleźć, to nie byłby dobry pomysł, gdybym od razu się tą informacją podzieliła na forum

      Usuń
    4. To może ja mam kłopoty z czytaniem ze zrozumieniem? Hmm... :))

      Usuń
    5. Nie, wierz mi, że nie masz. Moim zdaniem to raczej część osób przejawia skłonności do nadinterpretacji :) Prawdę mówiąc nie lubię, gdy ktoś twierdzi, że napisałam coś (nawet między wierszami) kiedy tego nie napisałam :)

      Usuń
  30. Odpowiedzi
    1. Dobra, to kiedy będę (będziemy:P) wiedziała, czy to bobaska czy bobas?;)

      Usuń
    2. A skąd mam wiedzieć? Pierwszy raz jestem w ciąży :P Może za miesiąc? Tak by wynikało z tego, co gdzieś tam przeczytałam (ale jeszcze nie za wiele :))
      Ma być bobaska!

      Usuń
    3. Eeej, a jak się dowiedziałaś? I jak dowiedział się Franek?:D

      Usuń
    4. Dobry lekarz i od 12 tyg powie co nosisz w sobie ja będąc w 15 tygodni dowiedziałam sie że będzie chłopiec. A to na 100% to od 18 tyg :)

      Usuń
    5. Niedyskretna, Franek dowiedział się właściwie od razu, napiszę o tym - następnym razem albo tym jeszcze następnym :)

      Agnes - tak czytałam, że od 12 tyg na dobrym sprzęcie już można coś dojrzeć, ale ja wolę, żeby jeszcze nie było widać, bo jak będzie teraz widać, to raczej na chłopca :) A ja chcę dziewczynkę :)

      Usuń
    6. Kochana nie koniecznie po "tych" narządach można rozpoznać płeć np po nereczkach też....

      Usuń
    7. A to nie wiedziałam :) No, ale nie zależy mi, zeby już teraz to wiedzieć, nie nastawiam się na to. Chociaż trochę mnie to stresuje, gdyby mi było wszystko jedno, byłoby mi łatwiej :)

      Usuń
  31. Gratuluje Margolciu :) to wspaniala wiadomosc, naprawde bardzo sie ciesze. Choc sama pochwalilam sie troche wczesniej (jakos nie moglam sie powstrzymac :) ) to doskonale rozumiem dlaczego z tym poczekalas. I popieram Twoje podejscie do tej sprawy - dzieci nie mozna "zaplanowac". My w tej kwestii zdalismy sie na los, bo stwierdzilismy, ze bedzie kiedy bedzie. Gdzies czytalam, ze to dziecko wybiera najodpowiedniejszy dla siebie moment i moze tak rzeczywiscie jest :) Ja ciesze sie, ze Junior zostal poczety akurat wtedy, a nie w innym czasie. Instynkt przyjdzie z czasem, a Wy z Frankiem na pewno bedziecie wspanialymi rodzicami :) Jeszcze raz gratuluje i trzymam kciuki za bezproblemowa ciaze :)
    A jak samopoczucie? Wkraczasz w II trymestr czyli najprzyjemniejszy czas ciazy :) brzuszek juz jest, ale na tyle maly, ze w niczym nie przeszkadza, mijaja nieprzyjemne dolegliwosci i wraca energia - ze zdwojona sila :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, to miłe :) A kciuki na pewno bardzo się przydadzą.
      Ja w zasadzie rozumiem te z Was, które się tą nowiną podzieliły szybciej, lub nawet od razu. Po prostu jestem inna i musiałam to najpierw sama przetrawić, przemyśleć i w ogóle jakoś tak nie chciałam zbyt szybko tego "ogłaszać", ale nie znaczy to, że jeśli ktoś zachował się inaczej, to ja to potępiam :) Nic z tych rzeczy. Każdy powinien załatwiać takie sprawy po swojemu :)
      No właśnie z nami też tak było. Stwierdziliśmy, że po prostu zobaczymy. Oczywiście tak zupełnie myślenia wyłączyć się nie da, więc łapałam sie na tym, że jednocześnie trzymałam kciuki za to, żeby się udało i żeby się nie udało, bo nie wiedziałam, czego chcę bardziej :P Aż w końcu stwierdziłam: "Boże rób jak chcesz!" no i zrobił :P Patrząc na to, że o ciąży dowiedziałam się parę dni po tym, jak Franek dostał pracę, też sobie myślę, że to był dobry moment i chyba tak miało być...

      No właśnie wszyscy tak zachwalają ten II trymestr, że aż się boję, że się rozczaruję - bo wynika z tego, że powinam się czuć rewelacjyjnie i najlepiej w całym życiu, skoro dotychczas czułam się po prostu zwyczajnie :) Nie miałam właściwie żadnych dolegliwości - a na pewno nie chronicznie. Jesli coś się zdarza, to sama nie wiem, czy to przez ciążę, czy tak po prostu. Energii nie straciłam :) Co najwyżej apetyt na początku, ale może to było ze stresu. Naprawdę, czytam o tych wszystkich dolegliwościach i zaczynam wątplić, że jestem w ciąży :)

      Usuń
  32. serdeczne gratulacje i życzenia wszystkiego dobrego dla Ciebie i Dzieciątka
    Jutrzenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :) (o, jak dziwnie w tej liczbie mnogiej ;))

      Usuń
  33. Moje gratulacje :)

    Marta

    OdpowiedzUsuń
  34. Ale fajna nowina! Serdeczne gratulacje!:)

    OdpowiedzUsuń
  35. Margolko, Franku, moje ogromne gratulacje! :))) wspaniała nowina :) trzymam kciuki, aby wszystko "szło" zdrowo :)

    Wiesz, czasem czytając Twoje ostatnie posty miałam wrażenie, że coś tam się święci, bo niektóre zdania miały takie drugie dno, tajemnicze bywały :) nie wiem, czy rzeczywiście czasem coś tam mogłaś przemycić do swoich postów (chcący lub nie), w każdym razie w pewnym momencie zaświtała mi myśl o ciąży :)

    P.S. Twój wstęp jest dla mnie budujący, bo w chwili obecnej jestem na takim etapie, jak Ty po ślubie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymaj kciuki, trzymaj, na pewno się przyda :) Dziękujemy :)
      To, że mogłyście mieć jakieś domysły albo, że teraz nie jesteście jakoś szczególnie zaskoczone mnie nie dziwi - nie pisałam nigdy o dzieciach ale też nie twierdziłam, że ich nie chcę - ten temat na moim blogu po prostu nie istniał. Myślę, że spokojnie mozna było się tego spodziewać Jednak chyba trochę przesadzacie z tym doszukiwaniem się takich informacji w notkach :) To trochę jak z horoskopem - po fakcie, wszystko można pod niego podciągnąć :) Co wyczytałyście to ja nie wiem, ale wiem, że ja tego na pewno nie napisałam i nie miałam żadnych ukrytych intencji :)) Niemniej jednak rozumiem, że jakieś tam domysły każdy sobie może mieć :)

      Ps. To znaczy masz na myśli to, że się nie czujesz gotowa?

      Usuń
    2. Nie chodziło mi o to, że się tego spodziewałam lub nie spodziewałam, po prostu były czasem takie zdania w postach/komentarzach, że myśl o ciąży mi zaświtała, choć nie wiem czy słusznie i czy faktycznie coś w nich było :) mój poprzedni komentarz to takie trochę pytanie, czy faktycznie czasem faktycznie mogłaś nam coś (świadomie lub nie) zasugerować :)
      A w horoskopy akurat nie wierzę ;)

      P.S. Tak, o to dokładnie mi chodziło. Mam wrażenie, ze wręcz się uwsteczniłam, bo kiedyś "miałam inaczej".

      Usuń
    3. No właśnie moim zdaniem niesłusznie ;) To znaczy - to co sobie w notkach wyczytacie, to Wasza sprawa (choć jako autorka czasami się bardzo dziwię), ale ja po prostu o tym nie pisałam :) Celowo starałam się też omijać jakieś dwuznaczności :) Jedyna wzmianka na ten temat pojawiła się, kiedy pisałam, ze czekam na lipiec, ale prawdę mówiąc wszystko można by pod to podpiąć :)
      Rozumiem, ja też nie wierzę, horoskop podałam po prostu jako przykład.

      To w takim razie musisz po prostu poczekać, aż przyjdzie czas. Takie jest moje zdanie - ja właśnie tak zrobiłam. Nie przejmowałam się, że nie myślę o dzieciach i że myśl o nich wzbudza we mnie bardzo dziwne emocje. A potem po prostu samo przyszło stwierdzenie, że teraz to nie byłoby takie złe ;) W coś takiego jak typowy instynkt macierzyński tak średnio wierzę (tzn uważam, że prawie każda go ma, tyle, że wg mnie nie objawia się tęsknotą za dzieckiem albo uwielbieniem dla dzieci w ogóle), więc nie martwię się, że mnie specjalnie nie dopadł :)

      Usuń
  36. Gratuluję Wam bardzo...!:-*

    OdpowiedzUsuń
  37. Gratuluję z całego serca!

    OdpowiedzUsuń
  38. Margolka, gratuluje serdecznie. Będziesz fajną mamą :)

    OdpowiedzUsuń
  39. pieknie to napisalas jola

    OdpowiedzUsuń
  40. Dacie rade kochani. Nawet sie nie obejrzycie, a juz trzeba bedzie kompletowac wyprawke i pakowac torbe do szpitala :-) ciesze sie razem z Wami Waszym "malutkim" Szczesciem :-) bede mocno trzymac kciuki i juz z niecierpliwoscia czekam na kolejne notki :-) pozdrawiam. Iskiereczka ps. Przepraszam za brak polskich znakow, ale mam nowy telefon i jeszcze nie do konca go ogarniam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, pewnie jestem jakaś "inna", bo przypuszczam, ze sporo osób na moim miejscu już się rozczula nad ubrankami i pewnie coś tam nawet zakupi a ja w ogóle jakoś nie umiem sobie wyobrazić momentu takich zakupów :P Zwracam może bardziej uwagę na stoiska z rzeczami dla niemowląt, ale jeszcze chyba tego nie czuję :)

      Nic nie szkodzi - mnie pisanie na telefonie w ogóle średnio wychodzi i na przykład z selera wychodzi mi serwer :P

      Pozdrawiam również!

      Usuń
  41. Wspaniała wiadomość moje gratulacje :-)

    OdpowiedzUsuń
  42. Gratuluję Kochani i cieszę się razem z Wami ;*

    OdpowiedzUsuń
  43. Aaaaa! Wielkie gratulacje Kochani!!
    Instynkt podobno przychodzi sam, więc nie ma co się tym martwić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :)
      Absolutnie się tym nie martwimy :)

      Usuń
  44. Właśnie wróciłam z urlopu i nadrabiam blogowe zaległości. Wchodzę do Ciebie, a tu taka radosna wiadomość :) Serdeczne gratulacje dla Was, dużo spokoju i radości w tym wyjątkowym czasie. :)

    OdpowiedzUsuń
  45. Tak dawno tu nie zaglądałam, a tu taka nowina!!! Gratuluję serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  46. A ja dopiero dziś doczytałam :P Gratulacje :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) To w sumie fajnie kogoś zaskoczyć ;) Dziękuję :)

      Usuń