Franek przyniósł mi laptopa, ale niestety mimo, że szpitalna
sieć Wi-Fi działa u mnie na tablecie, to na komputerze już nie wiedzieć czemu
nie :/ Więc na szybko piszę w Wordzie a potem poinstruuję Franka, jak to
opublikować, więc jeśli się udało, to możecie go pochwalić :P
Sprawa wygląda tak, że przyjechaliśmy dzisiaj zupełnie nie
przygotowani na to, co się wydarzy. Miało być raz dwa – szczególnie, że nie
musiałam długo czekać na swoją kolej. Nawet zdążyłam pomyśleć, że Franek
niepotrzebnie zapłacił za całą godzinę parkingu… Już była końcówka zapisu –
zostały jakieś cztery minuty do końca badania, kiedy coś zaczęło dzwonić. Nie
przejęłam się tym na początku, bo akurat dzieciak się strasznie intensywnie
wiercił i stwierdziłam, że pewnie się odsunął albo odwrócił. Ale nagle się
wokół mnie zrobiło tłoczno, co chwilę ktoś przychodził oglądać mój zapis, a
kiedy przyszła pani doktor, to już się serio zaniepokoiłam. Później dwie lekarki konsultowały się ze sobą
co ze mną zrobić i usłyszałam, że powiedziały –„ to już 38 tydzień, więc nie ma
sensu, zatrzymujemy…” Spytałam, co to
oznacza i powiedziano mi, że podadzą oksytocynę i będziemy czekać na skurcze.
No to ja wtedy już prawie ze łzami w oczach – byle nie dzisiaj! One myślały, że
chodzi mi o to, że chcę wyjść na imprezę sylwestrową i mówiły, że to za duże
ryzyko, ale wtedy im wyjaśniłam, że jutro może być, byle nie dziś, bo mi chodzi
o poród w roku 2015. Powiedziały, że zobaczymy.
Chwilę później miałam indywidualną konsultację, zważono mi
Tasiemca (2900, może trochę mniej „mogłoby być więcej, ale pani nie urodzi
dużego dziecka, bo sama jest drobna”), zrobiono badanie ginekologiczne,
sprawdzono poziomy glikemii. Wszystko jest w normie, nic się nie dzieje. Moje
ciało absolutnie nie przygotowuje się do porodu jeszcze – pani doktor
powiedziała, że bardzo możliwe jest, że to było takie chwilowe – albo się
dziecko przekręciło, albo chwyciło rączką za pępowinę lub się w nią zaplątało,
ale nie mogą tego zlekceważyć. Gdyby ciąża nie była donoszona, to raczej by
mnie nie zatrzymali (wypuścili dziewczynę w 35 tyg której odeszły wody i miała
lekkie skurcze), ale ponieważ dziecko jest już donoszone, to stwierdzono, że
lepiej mieć to pod kontrolą, a bez sensu puszczać mnie do domu, skoro co chwilę
musiałabym przychodzić na zapis KTG.
Pozwolono mi jeść, więc już od razu odetchnęłam z ulgą, bo
wiedziałam, że nie ma wskazań do cc (co później potwierdziła lekarka), a
indukowanie porodu naturalnego też trochę trwa. Im bliżej północy tym mniej się
stresowałam :) Ale właściwie już w gabinecie pani doktor powiedziała, że jeśli
kolejne zapisy KTG będą w normie, to nie będą tego porodu wywoływać dziś. Mam
mieć zapisy trzy razy dziennie po godzinie.
Ale przed chwilą zapytałam położnej, jak to wygląda z takimi
przypadkami, jak mój – czy długo trzymają itd. bo z rozmowy z panią doktor
zrozumiałam, że raczej w ciągu tygodnia będą się starać poród wywołać – ale
położna powiedziała, ze wszystko zależy od sytuacji. Jeśli wszystko będzie
dobrze i zapisy będą w normie, to bardzo możliwe, że mnie przetrzymają aż do
terminu :( To już mi się prawdę mówiąc nie uśmiecha. Nie chce mi się tu aż tak
długo siedzieć, w dodatku Frankowi udało się załatwić wolne w tym tygodniu i
szkoda, żeby się zmarnowało. Tak więc wolałabym już urodzić na dniach.
Ech, żałuję, że nie udało mi się jeszcze zrobić kilku rzeczy,
tym bardziej, że mogło być tak, ze Tasiemiec postanowił się po prostu pobawić w
chowanego i tak naprawdę absolutnie nic złego się nie dzieje i tylko zbieg
okoliczności sprawił, że akurat w tym zapisie coś poszło nie tak. A oczywiście
jeśli miałoby się coś dziać, to lepiej, że jestem pod kontrolą. Ale z jednego
się bardzo cieszę! Przynajmniej zostałam przyjęta do szpitala, do którego tak
bardzo chciałam! Tak naprawdę nie bałam się (i nadal się nie boję) porodu, a
tego, czy mnie przyjmą właśnie do tego szpitala, bo on jest bardzo oblegany. Personel jest tu świetny i warunki też bardzo
dobre. Bardzo mi zależało na tym, żeby tu trafić a obawiałam się, że będę miała
pecha i jak się zacznie, to nie będzie dla mnie miejsca. A tymczasem się udało
– na 99,9% będę rodzić tutaj, bo lekarka powiedziała mi, że na tym etapie ciąży
to już o podtrzymywaniu nie ma mowy, że mam myśleć o porodzie i bez dziecka to
już raczej nie wyjdę. I to jest bardzo pozytywne :)
A tymczasem życzę Wam
wszystkim udanej zabawy sylwestrowej i wszystkiego dobrego w Nowym Roku. Nadal
proszę o kciuki – tym razem podwójne – po pierwsze, żeby jeszcze do tej północy
Tasiemiec posiedział (duże szanse :)) a po drugie – jeśli posiedzi, to żeby z
kolei nie siedział zbyt długo, a najlepiej niech wylezie jak najszybciej i
żebyśmy mogli wrócić do domu
Jak to dobrze, że napisałaś. Co chwilę sprawdzałam czy się coś nowego od Ciebie nie pojawiło.
OdpowiedzUsuńOby wszystko było dobrze i byś urodziła niedługo, ale jednak w tym 2015 roku, ale bez długiego siedzenia w szpitalu :)
Jak widać, bez długiego siedzenia się nie obyło jednak :)
UsuńŁo rety ło rety, ale emocje! Weszłam tu z myślą, że zobaczę coś po prostu sylwestrowego, a tu mi ciśnienie skoczyło ;D Czymię mocno wszystkie kciuki - mam bardzo chwytne stópki, to u nich także ;)))
OdpowiedzUsuńPrzy okazji chwalę Franka :)))
Sama myślałam, że będzie coś sylwestrowego! Do dzisiaj jeszcze podsumowania nie zrobiłam, wstyd! :)
UsuńTrymam kciuki by było po Twojej myśli;) swoją ddrogą ja mimo że mialqm fajny szpital to strasznie byłam zła że tak długo mnie tam trzymali więc mam nadzieję że Ty będziesz krótko :)
OdpowiedzUsuńKrótko się jednak nie udało. No i racja - mimo, że szpital naprawdę świetny i nic nie mogłabym mu zarzucić, to miałam trochę dość :)
UsuńTrzymam mocno kciuki!:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńO rety! Zacidksm kciuki, żeby Tasiemiec poczekał do 00.01
OdpowiedzUsuńWszystko stanęło mi przed oczami przy tym poście. Całą moja akcja porodowa. A po zdaniu, ze " bez dziecka pani nie wyjdzie" łzy mi w oczach stanęły.
Kochana przed Tobą najcudowniejszy moment w życiu, takich emocji nie będzie juz nigdy...
Przesylam dużo sily. Szczęście, największe szczęście na świecie jest juz blisko;)
Poczekał nawet jeszcze siedem dni dłużej :))
UsuńKto wie, może będą na przykład przy drugim dziecku? :)) W każdym razie faktycznie emocje są niezwykłe.
Trzymam kciuki:-)
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńPs Franku.prosba do Ciebie : daj tu zmac w komentarzu w najbliższych dniach, gdyby Margolka nie mogła że wszystko w porządku
OdpowiedzUsuńNo to wszystkiego dobrego w Nowym 2015 roku wam życzę z Margolką ok czekamy dalej :)
OdpowiedzUsuńooooooo a to chyba Franek :) trzymaj się chłopie i daj znać jak będzie już Tasiemiec z drugiej strony brzucha :) Wam też wszystkiego dobrego !!!
Usuńtak, to był Franek :))
UsuńMargolko, nie znamy się. Odzywalam się w komentarzach moze 2-3 razy, ale jak przeczytałam ostatnie 2 posty, to poczułam emocje, jakby pisala moja przyjaciolka. Trzymaj się ciepło. Paulina z Wrocławia
OdpowiedzUsuńWitaj (przepraszam, ze tak późno :))
UsuńBardzo mi miło! Dziękuję za te słowa!
To się narobilo. Trzymam kciuki za Was. Powodzenia
OdpowiedzUsuńDziękujemy!
UsuńStrasznie się Tasiemiec pcha na świat! A może i dobrze, że trochę przed terminem? Ciekawska jednostka się zapowiada...
OdpowiedzUsuńWłaściwie to nawet dobrze się stało - teraz już mamy miesiąc za sobą :)
UsuńNajważniejsze, że posłuchał Mamusi i jednak będzie rok młodszy ;-) pozdrawiam i życzę szczęśliwego rozwiązania. Iskiereczka
OdpowiedzUsuńTak, ja też się cieszę, ze posłuchał:)
UsuńMargolko trzymaj się Kochana i nie dawaj! :-) Tasiemiec tez sie trzymaj byle nie za pepowine :-) wszystkiego najlepszego najpiękniejszego najcudowniejszego zdrowia szczęścia pomyślności radości spełnienia marzeń :-) dla Was :-) trzymam kciuki za powodzenie akcji poród :-)
OdpowiedzUsuńNa szczęście okazało się, że za pępowinę się nie trzymał :))
UsuńDziekujemy!
brawo dla Franka nieświadomego bloggera :D dał radę włamał się i opublikował.
OdpowiedzUsuńNo ja sądzę, że jednak Tasiemiec nie wylazł wczoraj tylko spokojnie będzie się zbierał teraz do wyjścia no to czekam .... :)
Powodzenia !
Dał radę ;))
UsuńTrzymamy za Was kciuki! Tasiemiec - już możesz wyłazić :)
OdpowiedzUsuńOstatecznie trochę zwlekał :P
Usuńo matko, o matko, o matko!! ależ emocjo na sam koniec roku!!!
OdpowiedzUsuńwięc już może wychodzić, mamy 2015 rok!:-) jesteście bezpieczni :)
To fakt, końcówka roku była niezwykła. Sylwester niepowtarzalny :p
UsuńDobry szpital to ważna kwestia, fajnie, że trafiłaś do upatrzonego. Trzymam kciuki, żeby dalej też wszystko było, jak chcesz :)
OdpowiedzUsuńTak, bardzo się cieszyłam, ze udało mi się dostać do tego szpitala. I potem tylko utwierdziłam sie w przekonaniu, że to bardzo dobry szpital!
UsuńNo to czekamy z niecierpliwością!:)
OdpowiedzUsuńTobie też szczęśliwego Nowego Roku i dużo zdrowia dla Ciebie, Franka i Tasiemca :) Szczęśliwego rozwiązania i szybkiego powrotu do domu.
OdpowiedzUsuńwww.pozytywniezyj.blogspot.com
Dziękujemy!
UsuńAlez emocje na koniec roku i sam poczatek nowego :) Tasiemiec zrobil Wam psikusa! Trzymam kciuki i czekam na ta najwazniejsza wiadomosc :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, zafundował nam niezłe emocje ;)
UsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku dla Waszej Trójki. Szczęśliwego rozwiązania i szybkiego powrotu do domu :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy!
UsuńWitam i czekam na wieści ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam w Nowym Roku, jak najwięcej radości, uśmiechu i zadowolenia z każdej chwili :)
Cieplutko pozdrawiam :)
Dziękuję Morgano :)
UsuńUfff trochę mi ulżyło po tej wiadomości, przynajmniej o tyle, że Tasiemiec jednak urodzi się już w 2015 ;) Bo po tamtym wpisie nie wiedziałam czego się spodziewać ;p Biedna, że musiałaś Nowy Rok powitać akurat w szpitalu. Franek mógł Ci towarzyszyć czy nie bardzo? W ogóle to gratulacje dla niego, bo widzę, że sobie poradził z blogiem hehe ;)
OdpowiedzUsuńNo nic, trzymam dalej kciuki i jeszcze raz Powodzenia Wam !
Oj, żebyś wiedziała, jak mi ulżyło :) Ja też nie wiedziałam czego się spodziewać, w pierwszej chwili bałam się, ze naprawdę urodzę tak szybko!
UsuńNo fakt, ten Sylwester nie był szczególnie udany - zwłaszcza, ze liczyłam na spokojny wieczór tylko we dwoje.. Nie, odwiedziny skończyły się o 19:30...
No to ladnie;p powodzenia;)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńUff, mi też ulżyło :))) Jakie emocje!!!
OdpowiedzUsuńTrzymam mocno kciuki i cieszę się bardzo, że jednak rok 2015 :D
Oj, mi też bardzo ulżyło! Cieszę się, że jest piątka na końcu :)
UsuńNo i mamy 2015, grzeczny Tasiemiec poczekał :)
OdpowiedzUsuńTak jest, posłuchał :)
Usuńjak widać Tasiemiec chciał być starszy :P
OdpowiedzUsuńNa szczęście jednak zmienił zdanie :P
UsuńTeraz już tylko wyglądać Tasiemca z naszej strony świata :))
OdpowiedzUsuńA może to już?
I wszystkiego dobrego w tym roku Wam trojgu!
Dzięki!
UsuńŁo matko! Ale się porobiło. Brawa dla Franka i prosimy o więcej newsów, bo tu padniemy na zawał :)
OdpowiedzUsuńStaraliśmy się, jak mogliśmy :)
Usuń