*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

sobota, 17 stycznia 2015

WIkingowa rutyna

Jakąś rutynę Wiking zdecydowanie ma - około ósmej trochę zaczyna jęczeć, więc go uciszam piersią. Po chwili się uspokaja i mam trochę czasu dla siebie, żeby się umyć, ubrać, ewentualnie zjeść śniadanie. Ale z tym ostatnim to już różnie bywa, bo czasami nie zdążam - teraz to w ogóle jest fajnie, bo Franek mi przygotowuje posiłki i podstawia pod nos - wtedy jem, karmiąc. Karmienie to nie jest taka najgorsza sprawa, w tym wypadku jestem chyba jednak uprzywilejowana, bo Franek wtedy zmywa/sprząta/gotuje a ja karmię - czytając książkę, oglądając coś w internecie albo czytając Wasze blogi (gorzej już z komentowaniem, bo jedną ręką pisanie na klawiaturze średnio mi idzie, ale kto wie, może dojdę do wprawy :P) 
Po karmieniu jest czas na chwilę marudzenia. Trzeba Dzieciaka trochę ponosić (nie za dużo, bo dbamy jednak o nasze kręgosłupy!), poprzytulać, pogadać do niego (Frankowi idzie to zdecydowanie lepiej), pobujać, puścić mu jakąś fajną muzyczkę... Zazwyczaj dość szybko zasypia i mamy trochę spokoju. Po jakichś trzech godzinach się budzi albo my go budzimy na przewijanie i karmienie a potem też stosunkowo szybko zasypia.
"Zabawa" zaczyna się popołudniu. Tak około 16/17. Wiking się najada, po czym zapada w krótką drzemką na moim ramieniu - bo jeśli i ja sobie takową drzemkę ucinam to właśnie wtedy. Ale kiedy budzę się po jakichś piętnastu minutach, budzi się i on, nie da się go oszukać! I tak naprawdę wtedy zaczyna się "najciekawsza" część naszego dnia. Mały jest już do wieczora marudny i w ogóle nie chce mu się spać. Domaga się piersi, choć jest zdecydowanie najedzony, bo chwilę wcześniej mu się przecież aż ulewało. Po prostu traktuje mnie trochę jak smoczek :/ Próbujemy go więc jakoś zagadać, ale na dłuższą metę niewiele działa, on już po prostu spać nie idzie i koniec. Nie pomagają "kołysanki" Franka (wczoraj do stałego repertuaru, czyli "Lulajże Jezuniu", "Sto lat" i "Mazurka Dąbrowskiego" doszło jeszcze "Jingle Bells" w wersji mruczanej), ani moje tulenie. W końcu dobijamy do godziny 19:20 kiedy to zabieramy się za kąpiel. Kąpiel średnio się Dzieckowi podoba, chwilami się drze, jakbyśmy mu jakąś krzywdę robili, ale wtedy łapię go pod brodą i tak sobie wisi na mojej dłoni, co w przedziwny sposób działa na niego uspokajająco. 
Po kąpieli znowu jedzenie i ciąg dalszy prób położenia Wikinga spać. I po prostu nie da rady! Przecież takie noworodki wykąpane, przebrane i nakarmione powinny iść spać, a tymczasem nasz nie ma najmniejszego zamiaru. Ciągle się za to domaga cyca i dopiero przy nim zasypia. Wtedy próbuję go odłożyć do łóżeczka albo nawet gdziekolwiek, ale on jest na to zbyt sprytny i zbyt czujny. Od razu się budzi.
Najgorsze są właśnie wieczory, kiedy próbujemy położyć się spać. Mały zasypia mi na ramieniu, ale kiedy tylko przekładam go do łóżeczka, to szybko się budzi. Nawet już obstawiamy, kiedy to nastąpi:
F: Śpi?
M: Na razie tak, ile mu dajesz? 15 minut?
F: Pięć. Może sześć.
M: Ja obstawiam jednak piętnaście.

Dokładnie po kwadransie - płacz. Znowu go biorę, przytulam, "karmię", on zasypia, ja go odkładam i historia się powtarza. Jeśli jestem mniej zmęczona, to mam siłę i cierpliwość, żeby taki cykl powtarzać kilkakrotnie (raz udało mi się przetrzymać go w łóżeczku nawet 50 minut), ale często około 23ciej już po prostu nie mam siły - znowu go więc przystawiam (bo ewidentnie chce ssać) i... zasypiam po prostu. Wikingowi w to graj, wtedy ani w głowie mu kwilenie ani marudzenie, zadowolony, że śpi w łóżku z mamą i tatą. Ja potrafię się zerwać wcześnie rano, ale późny wieczór i noc służą dla mnie zdecydowanie do spania i jestem wtedy po prostu nieprzytomna, kończy się zwykle więc tak, że śpimy tak ładnych parę godzin albo i całą noc. Dzisiaj to już pobiłam samą siebie - jak zasnęłam z dzieckiem przy piersi, to on się niemal do rana obsługiwał sam - ssał, zasypiał a potem budził się i znowu chwytał za pierś, a ja to ledwo odnotowywałam przez sen... Ech, nie mam pojęcia, dlaczego w nocy nie da się go położyć do łóżeczka tak, jak w ciągu dnia. Generalnie jego obecność w naszym łóżku aż tak mi nie przeszkadza - przynajmniej się wysypiam. Chyba Franek ma gorzej, bo co chwilę się budzi i sprawdza, czy Wiking oddycha, czy się nie krztusi albo czy ja go nie zgniatam na przykład :P - (ale jak leży w łóżeczku, to też co chwilę nad nim stoi :)). Raczej chodzi mi o zasadę, wolałabym, żeby jednak każdy spał we własnym łóżeczku, jednak póki co, chyba muszę trochę ustąpić, jeśli chcę się w miarę wysypiać...
Tak to więc u nas na razie wygląda. Nie jest źle, dobijają mnie tylko te wieczory tak naprawdę, bo wtedy właśnie czuję się już zmęczona. Mimo wszystko nie jestem zaskoczona. Nie napiszę, że czegoś takiego się nie spodziewałam, bo chyba się jednak spodziewałam, tylko miałam nadzieję, że w jakiś cudowny sposób mnie takie sytuacje, kiedy nie wiem, dlaczego dziecko płacze, ominą :)

Siedziałam wczoraj wieczorem, tuliłam Wikinga, kołysałam, żeby nie płakał i przyglądałam mu się. W pewnym momencie mówię do Franka: 
"Spójrz na niego! On potrafi być taki słodki! Żeby tak jeszcze tylko dało się go wyłączyć!"

W gorszym momencie, kiedy się popłakałam - już nie wiem sama, czy z bezradności, czy z powodu jakiejś sprzeczki z Frankiem - wchodzi Franek do pokoju i mówi do mnie: 
"No już się przestań się mazać jak ten flamaster!" 
No przestałam na te słowa, przyznaję :)

80 komentarzy:

  1. Moja miała tak samo z zasypianiem. Od kilku dni śpi sama w lozeczku ale mimo że ma prawie 10 miesięcy budzi się 3-5 razy w nocy. Łatwiej mi było jak spala z nami bo ja karmiłam przez sen. Niestety p. miał podobnie do Franka. Probowalas usypuac przy okapie lub susxarce?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samo budzenie się może nawet by mi tak nie przeszkadzało - byle by tylko potem szybko zasypiał. W szpitalu na początku właśnie tak było, że budził się, karmiłam go i on zasypiał - nawet takie budzenie trzy razy na noc mi nie przeszkadzało. A tak od ubiegłego tygodnia jest z tym problem, bo nie da się, żeby on zasnął.
      Mnie akurat wcale nie przeszkadza to, że Franek wstaje i sprawdza co z małym, mnie to nie budzi :)) Więc niech sobie sprawdza :P
      Nie mamy okapu :) No i przy niczym innym nie próbowaliśmy - bo ja naprawdę już wieczorem nie kontaktuję i nie mam na nic siły, na kombinowanie też nie :) Ale że jak, włączasz po prostu suszarkę? Z nim to jest tak, że on zasypia, tylko nie da się odłożyć, bo od razu się budzi.

      Usuń
    2. My akurat szuszarki uzywalismy do uśpienia. Moment i mała śpi. Potem poszedł okap lub aplikacja na komórce bo gdy szum się kończył ona otwierała oczy. Nawet teraz jak ma gorszy dzień i sen to ja suszymy :)

      Usuń
    3. my z youtuba puszczalismy ! tam sa godzinne seanse suszarkowe;p a jak czlowiek odetchnal gdy nagle wszystko sie konczylo i cisza zapadala... ;p

      Usuń
    4. No właśnie, a nasz nie ma problemu z zaśnięciem, bo zasypia, tylko po prostu budzi się szybko po tym, jak go odłożymy do łóżeczka. Nie wiem, czy takie seanse suszarkowe :) w naszym wypadku zdałyby egzamin, choć spróbować może kiedyś warto :) Dobrze wiedzieć, że w ogóle coś takiego jest :D

      Usuń
    5. Chyba większość z nas słyszała o zbawiennym wpływie szumów na niespokojne dziecko. Jedni włączają suszarki, inni pralki czy odkurzacze albo okapy, są aplikacje na telefon. Ja swego czasu widziałam w jakimś programie Szumisie ;) http://szumisie.pl/

      A, i chciałam Ci mimo wszystko polecić lekturę książki "Język niemowląt", choć pewnie teraz czasu na czytanie nie masz wiele. Wiem, że nie chciałaś korzystać z różnego rodzaju poradników, ja sama też byłam niechętna, ale ta książka daje wiele do myślenia. Chodzi mi właśnie o postępowanie właśnie w podobnych sytuacjach, jak Wasza.

      Usuń
    6. Nie wiem czy każdy, bo ja chyba nie słyszałam :) Przynajmniej nie na zasadzie teorii :) Jedynie moi rodzice mi opowiadali, ze zasypiałam przy odkurzaniu, ale nie wiązaliśmy tego konkretnie z szumem, tylko z tym, że wtedy rodzice nosili mnie na plecach na nosidełku i mi się przy tym kołysaniu i odgłosach dobrze zasypiało.

      Wręcz przeciwnie - od wczoraj przeczytałam już 200 stron nowej książki, bo przy karmieniu mam na czytanie mnóstwo czasu :) Ale raczej szkoda mi go na czytanie poradników :) Wiesz, ze nawet nie doczytałam do końca tej ciężarówki ani drugiej książki, którą miałam - skończyłam chyba około 25go tygodnia :) To zdecydowanie nie dla mnie. Poza tym wydaje mi się, ze jeszcze nie mamy żadnej szczególnie specyficznej, czy też trudnej sytuacji :) Po prostu jedna z wielu sytuacji, które pojawiają się wraz z dzieckiem w domu - jak widać po komentarzach, niektórym może to nawet wcale nie przeszkadzać. Może gdyby mi wpadła taka książka w ręce to faktycznie bym ją przejrzała i coś tam przeczytała - bo nie jest też tak, że ja z góry absolutnie wszystkie tego rodzaju książki skreślam - ale tak, żeby kupować specjalnie to chyba raczej nie... Właśnie dlatego, że obawiam się, ze i tak bym jej nie przeczytała :(

      Usuń
    7. Nie twierdzę, że każdy o tym słyszał, tylko że chyba większość, nawet po komentarzach to widać. Ale nie jestem pewna. Sama dowiedziałam sięo tym jakiś czas temu.

      I nie napisałam też, że Wasza sytuacja jest szczególnie trudna, polecałam tą książkę, bo kilkukrotnie była ona w niej opisywana, nie właśnie jako jakaś patologia, a - powiedzmy - standard na starcie.

      Usuń
    8. Ja przecież żartowałam..
      Ok, nie zauważyłam, że napisałaś "większość" a ja napisałam "każdy" :)

      Rozumiem, a ja nie zasugerowałam, ze Ty tak napisałaś, tylko odniosłam się do ostatniego zdania Twojego komentarza.
      Nie wiem, co mówi ta książka na ten temat, więc trudno mi się do tego w jakikolwiek sposób odnosić :) Nie wiem, co doradza ani jak podchodzi do takiej sytuacji.

      Usuń
  2. Czyli standard matki karmiacej.

    Jedna rada:tulaj, bujaj, spij z nim w łóżku. Nie patrz na inne matki.
    Przeciez do osiemnastki z wami spał nie bedzie, ssal piers takze. Dla niego ten świat jest obcy. Potrzebuje bliskości. Może zacznij oszukiwac go.smokiem?

    Jeszcze chwila, jeszcze moment a mały nie bedzie tak długo lezal.i ssal piers. Wazniejsza będzie lampka, przewrocenie się na plecki inne zzajmujące go czynności. wszystko jest przejsciowe.

    Hebamme


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ja wiem, czy taki standard? Z moich obserwacji wynika, że wręcz przeciwnie - w szpitalu leżałam dość długo i z różnymi innymi pacjentkami i ich dziećmi i właśnie zawsze było tak, że dziecko zostało nakarmione i szło spać. A nasz absolutnie nie chce. Bo mi nie przeszkadza to, żeby on się budził w nocy nawet kilka razy, tylko to, że nie da się go odłożyć, kiedy już zasnął.

      Ależ ja nie patrzę w ogóle na inne matki, nie porównuję się do nikogo. Po prostu nie chciałam i nie chcę spać z dzieckiem w łóżku. Nie podoba mi się to za bardzo i chyba właśnie dlatego ta sytuacja mnie w jakiś sposób męczy, bo gdyby było mi wszystko jedno, to po prostu bym odpuściła i się zwyczajnie wysypiała, nie zastanawiając się nad tym.
      Nie chcemy właśnie wprowadzać smoczka, dopóki nie okaże się to absolutnie konieczne. Szczególnie w pierwszym miesiącu życia, bo boję się, że to zaburzy jego umiejętność ssania i że w ogóle się za bardzo do tego przyzwyczai i później będzie problem, dlatego na razie zdecydowanie czekamy.
      Rozumiem, domyślam się, że wszystko jest przejściowe - dotyczy to zresztą wszystkiego w życiu, ale na chwilę obecną własnie te wieczory mi doskwierają, pewnie dlatego, że nie jestem tak oddaną matką, jak niektóre lub jak być może być powinnam :) I na przykład teraz odpowiadam na komentarze, zamiast kołysać Wikinga (tym zajął się Franek) :)

      Usuń
    2. smoczk nie taka straszna rzecz, a naprawdę mega wielki uspakajacz. Dziecko ma bardzo duza potrzebe ssania, dlatego domaga sie piersi. A odzwyczaic to tez nie jest tak zle, tylko trzeba to zrobic, gdy dziecko nie do konca rozumie, tj. Ok 1,5 roku. A naprawde mega odciazenie dla matki.polecam w 100. % Też bylam przeciwniczka, ale jak czulam sie jak dojarka to bylo mi wszystko jedno. Wszystko, tylko oby odkleil sie od piersi.
      Serdecznie pozdrawiam. Natalka

      Usuń
    3. Nie twierdzę, że straszna, ale jednak nam wszyscy go odradzają i my również byliśmy sceptycznie nastawieni jeszcze przed urodzeniem dziecka (dlatego właśnie smoczek nie znalazł się w naszej wyprawce). Owszem, zastanawialiśmy się nad taką ewentualnością już po narodzinach, więc nie jest tak, że absolutnie to wykluczamy (bo właśnie nie uważam, że smoczki to samo zło :)) - ale na pewno nie w pierwszym miesiącu życia, myślę, że teraz na to za wcześnie jednak.
      Nie obawiam się aż tak bardzo też odzwyczajania (choć trochę tak) a bardziej tego, że mały zrobi się leniwy i nie będzie chciał ssać piersi.
      Zobaczymy, jak będzie dalej, na razie tylko te wieczory i noce są najtrudniejsze pod tym względem.
      Dziękuję i również pozdrawiam :)

      Usuń
    4. A propos smoczka to raczej nie zaburzy odruchu ssania piersi. Mój młody był wcześniakiem i nie posiadał odruchu ssania, zatem polecono nam smoczek aby odruch ten pobudzić i udalo się. Załapał z piersi i butelki, było mu bez różnicy. A odnośnie obaw co do oduczenia, to bywa różnie. Czasem dzieci same rezygnują, czasem nie chcą długo. Z moich obserwacji (mam 2 dzieci) przy pierwszym też byłaM taka od A-Z. Przy 2 totalnie wyluzowałam i widzę że niesie to obupólne korzyści. Chciał młodszy spać z nami to spał, uwielbialam to, było mi wygodnie tulić się do niego, miałam świadomośc że 3 dziecka nie będę juz miała. Pewnego dnia sam poszedł do swego pokoiku, połozył sie i jak ma potrzebę drepcze do nas nad ranem:) Starsza córka na same słowa że będzie spała sama dostawała histeriii. Smoka tez zabralam jej w wieku 6 m-cy i zrobilam źle bo zaczęła ssać kciuk i obecnie ma wadę zgryzu..... Młody ma skończone 2 lata i do snu ma smoka a w dzień sam wyrzuca... Uważam ze każdy ma jakieś nałogi więc czemu on nie może ich mieć.....

      Usuń
    5. No właśnie nie jestem tego taka pewna, skoro jednak tyle osób to odradza.. Właściwie wszystkie położne, których się radziłam zdecydowanie mówiły, żeby po smoczek nie sięgać raczej i tylko jedna lekarka, dość sceptycznym tonem powiedziała, że gdyby się okazało, że nie będę mogła np nawet pójść do łazienki to wtedy można pomyśleć o smoczku, ale sugerowała, że to raczej ostateczność. Kiedy czytałam informacje na ten temat w internecie jeszcze przy kompletowaniu wyprawki, to tam też zdecydowanie przeważały opinie, że własnie zbyt wczesne wprowadzanie smoczka może spowodować, że maluch stanie się leniwy i przestanie chcieć ssać pierś.
      Z wcześniakami chyba trochę inaczej się postępuje, bo rzeczywiście one jeszcze nie mają tego odruchu ssania i trzeba go pobudzać, ale w szpitalu widziałam, ze jednak nikt nie uciekał się do "sztucznych" akcesoriów, raczej sugerowali np. podawanie pokarmu na palcu itp (dość dużo czasu spędziłam na patologii ciąży, wtedy to zaobserwowałam), ale rozumiem, że pewnie szuka się różnych sposobów.

      Owszem, mam obawy jeśli chodzi o oduczanie, ale to nie jest powód główny, dla którego się przed tym smoczkiem teraz wzbraniam. Wiem, że dzieci są różne - mnie rodzice też opowiadają, że sama wyrzuciłam swój smoczek kiedy skończyłam 1,5 roku :)

      Ależ ja absolutnie nie jestem od A do Z jeśli chodzi o dziecko! :) Nie przeczytałam nawet żadnego poradnika! Po prostu są pewne zasady oraz przekonania - moje i tylko moje, których się trzymam i źle się czuję, gdy nie wychodzi mi ich realizacja - dotyczy to każdej dziedziny mojego życia.
      Jeśli chodzi o spanie w łóżku z dzieckiem to jest to pomimo tego, że nie jest to dla mnie jakoś bardzo dokuczliwe, a Franek wręcz twierdzi, że słodko razem wyglądamy (ja nie twierdzę też, że źle jest się tak przytulić do dziecka :)) to po prostu uważam, że łoże małżeńskie to łoże małżeńskie i nie powinno być w nim miejsca dla dziecka -przynajmniej nie na takiej zasadzie, że jest to czymś normalnym. Ale jesli innym rodzicom to nie przeszkadza, to mają do tego prawo. W ogóle uważam, że każdy może chować swoje dzieci tak, jak jest mu wygodnie i aby było to zgodne z jego przekonaniami :)

      Usuń
  3. Czyli widać trudne początki macierzyństwa - jak to mawiają "doświadczone" matki... Najwidoczniej trafił się Wam "ciekawszy" przypadek ;) A tak na serio - wśród tego opisu Waszego dnia nie wyłapałam chwili aktywności dziecka, a z tego, co wiem (oczywiście na razie tylko teoretycznie no i trochę z obserwacji) powinna być za każdym razem po cyklu "spanie" (take dłuższe) i "jedzenie". Może Wasz Wiking nie chce tak po prostu grzecznie sobie spać, bo wolałby "coś porobić", bo zwyczajnie jest ciekawy życia? :) A spanie jest dla niego nudne :P
    Na pewno minie jeszcze jakiś czas i się dotrzecie.

    A jak Twoje odczucia względem macierzyństwa i samego dziecka na chwilę obecną?
    I czy będzie o porodzie?
    Wybacz te osobiste pytania, ale z wiadomych względów jestem po prostu bardzo ciekawa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doświadczone matki tez były kiedyś niedoświadczone :)
      Prawdę mówiąc nie spodziewałam się niczego innego - wiedziałam, że będzie trudno i właśnie tego najbardziej się obawiałam, ze dzieciak będzie mi płakał, ja nie będę wiedziała dlaczego, a nie jestem typem, który potrafi bezboleśnie poświęcać swój wolny czas na uspakajanie go.
      Ja nie opisywałam dokładnie minuta po minucie co nasze dziecko robi i jak się zachowuje - (np.że się rozgląda, rozmyśla itd) :) Nawet dla mnie byłoby to zbyt nudne. Ale przecież pisałam, że po karmieniu jest czas na marudzenie i pewnie w jego wykonaniu to jest własnie ta aktywność. Nie wyobrażam sobie, jak inaczej aktywny miałby być dziesięciodniowy noworodek :)

      Być może będzie. Naprawdę nie wiem na ile wystarczy mi czasu i chęci, żeby pisać o wszystkim o czym bym chciała. Różnie to bywa. Zazwyczaj mam bardzo dużo pomysłów na notki i tak, jak już pisałam Ci kilka razy, mam nawet kilka szkiców nieopublikowanych, bo po prostu się nie złożyło, żeby to zrobić.

      Usuń
    2. Bezsilność bywa najgorsza, wierzę, że to niefajna sytuacja. A trwająca dłużej męczy. Pozostaje mieć nadzieję, że wypracujecie kompromis :)
      A, skoro jest marudzenie to ok ;) Bo spanie-jedzenie, spanie-jedzenie byłoby nudne nawet dla najgrzeczniejszego dziesięciodniowego aniołka :) A tak zawsze to jakaś "rozrywka" ;)

      Jasne, rozumiem. W każdym razie jakby co, to jestem chętna na taką tematykę ;)

      Usuń
    3. No z takim maluchem raczej trudno negocjować jakikolwiek kompromis :)
      U mnie chyba większym problemem niż bezsilność jest brak efektów - lubię rozwiazania, które przynoszą natychmiastowy skutek, a w przypadku dziecka raczej o takie trudno. Wiem, że są kobiety, którym sprawia przyjemność po prostu patrzenie na dziecko i takie wielogodzinne uspokajanie go nie jest dla nich problemem, ale ja w takim wypadku wolę oddać pałeczkę Frankowi i egoistycznie zająć się sobą przez ten czas.
      Za to dla mnie coś takiego w ogóle nie byłoby nudne :)

      Usuń
  4. Jak czytam już masz tę zabawę z karmieniem, Wiking ma bardzo fajnych rodziców i bardzo fajny nick :)
    Nie zaglądałam wcześniej, więc będę musiała poszukać, bo na pewno napisałaś o pierwszych chwilach z maluszkiem :)))
    Gratulacje i szczęścia oraz zdrowia dla Ciebie i Małego!
    I dużo siły :)
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy rodziców ma fajnych, to się pewnie dopiero okaże :P Za parę lat ;)) No zabawa trochę jest - zwłaszcza wieczorem, bo w ciągu dnia to właściwie nie ma problemu.

      Hmm, tak średnio o tych pierwszych chwilach pisałam, bo przypadły one na czas mojego pobytu w szpitalu i nie miałam za bardzo jak pisać, więc całkiem możliwe, że wszystko przed Tobą, bo może uda mi się nadrobić :))
      Dziękujemy!

      Usuń
  5. Margolko czytam sobie i myslę...klasyka :)
    U nas było tak samo. Jak dzidziuś popłakiwał czy marudził (a wszystk teoretycznie bylo ok) to znaczyło, że potrzebował bliskości -piersi, tulenia, noszenia.
    Wszak to maleństwo, które dopiero co wyszło z brzucha :) Ono tak bardzo potrzebuje mieć koło siebie Mamusię :)
    Nas specjalnie to nie dziwiło. Zajmowaliśmy się Oliwierkiem niemal bezustannie! Potrafiłam przeleżeć z nim przy piersi 2 godziny, Paweł często usypiał kolejne dwie i trzymając go na rękach czekał aż dziecko się wyśpi. Nigdy nie byłam przez to flustrowana jednak (żeby nie było, że do czegoś się zmuszałam).
    Wpatrywaliśmy się (i wpatrujemy!) w Niego jak w obrazek i zawsze będziemy tylko dla Niego, bo póki co to my jesteśmy jego centrum świata, a On naszym :)

    Napisz coś o swoich uczuciach, odczuciach, jak sie czujesz jako Mama, jak wygląda Synuś? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja rozumiem podejscie Margolki; chodzi mi o to, że dziecko nie ma być centrum świata rodziców, bo potem mamy takie sytuację, że kobiety rozmawiaja tylko o swoim dziecku, nigdzie nie wychodzą i cały dzien siedzą w dresie w domu.
      Kasia :)

      Usuń
    2. Dla nad jest absolutnie najważniejsze, jest centrum, sensem zycia:)
      Nie dla każdego musi być, dla Ciebie nie- nie moja sprawa, napisała Margolce o sobie i tyle:)

      AA i nie wiedzę w domu w dresie :) A tematów do rozmów z przyjaciółmi mam setki;)

      Usuń
    3. Rozumiem, że chce, ale jednak nie chcę go nauczyć, że jestem jego niewolnicą :))) Dziwić mnie to może też jakoś specjalnie nie dziwi, ale męczyć na dłuższą metę - owszem. Jeśli chodzi o karmienie i przykładanie do piersi, to zdecydowanie dbam o to, żeby małego odstawić, gdy tylko widzę, że przestaje efektywnie ssać - nie dopuszczam więc do karmienia dłuższego niż te 40 minut (bo zazwyczaj tyle to max, później już widzę,że zasypia albo zaczyna "ciamkać" zamiast jeść; ale często on się teraz już najada w 15 minut) - byłoby to dla mnie zbyt męczące. Wyjątkiem są właśnie noce, ale to bardziej dlatego, że ja po prostu nie wiem nawet co się ze mną dzieje :P Dzisiaj na przykład Franek kilka razy wkładał Wikinga do łożeczka i potem z powrotem przynosił go do naszego łóżka i przystawiał mi do piersi, a ja to ledwo pamiętam! :) Dopiero o 4tej obudziłam się świadoma tego, co robię i go przytomnie nakarmiłam.
      Ale oczywiście nie jest tak, że zrobię swoje i zapominam o dziecku :) Jak najbardziej się nim zajmuję, przytulam, staram się być blisko, ale po prostu przy tym nie jestem w stanie całkowicie odpuścić swoich potrzeb i swojego poczucia niezależności.

      Nie jestem najlepsza w opisywaniu swoich odczuć :) Być może więc taka notka będzie, ale na razie jeszcze sama sobie w głowie tego nie poukładałam. Szczerze powiedziawszy nie czuję, żeby się coś jakoś tak diametralnie zmieniło we mnie samej :) Myślę, że pozostaliśmy sobą, tylko po prostu teraz jest z nami jeszcze jedna osoba, o którą trzeba zadbać, którą trzeba się zająć i której trzeba poświęcić trochę czasu - dopasowujemy więc go do tej naszej życiowej układanki, którą dotychczas mieliśmy :)

      A Wiking jest zdecydowanie podobny do Franka. Tylko włoski ma jasne po mnie i mam nadzieję, że mu to zostanie, choć wiem, że róznie z tym bywa :)

      Rozumiem też Wasze podejście, ale z nami jest chyba jednak trochę inaczej - dziecko raczej stało się częścią naszego świata niż jego centrum. Oczywiście, że się w jakiś sposób mu podporządkowujemy, chyba nie da się inaczej w przypadku tak małego dziecka :) Ale staramy się też, żeby to było dla nas jak najmniej bolesne.

      Rodzice są rzeczywiście różni i mają zdecydowanie różne priorytety i sposoby wychowania dzieci. Ale faktycznie czasami jest też tak, jak pisze Kasia i taki model macierzyństwa zdecydowanie by mi nie odpowiadał - tacy rodzice zresztą bywają również uciążliwi dla otoczenia :)

      Usuń
  6. o kurcze jak na taki rozkład dnia to walnęłaś mega posta :D

    Oczywiście ja się nie znam i nie mam doświadczenia ale chyba bym też na tym początkowym etapie spała na kupie razem. Potem jak dziecko będzie mniej jadało w sensie rzadziej to pewnie przyjdzie czas na uczenie spania we własnym wyrku :)

    No to powodzenia Margolka ... :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ten rozkład dnia właściwie tylko pozornie miał być tematem głównym :)

      Pewnie masz rację, tyle, ze już taka jestem niecierpliwa jeśli chodzi o te sprawy :)) Może to będzie dla kogoś bardzo szokujące porównanie :P ale pamiętam, jak lata temu sprawiliśmy sobie psa i jako mały szczeniaczek w nocy nie spał tylko sikał i chciał nam wleźć do łóżka. Oczywiście zadręczałam się, ze tak już będzie zawsze i że żadne metody na niego nie działają, a chyba już po miesiącu wszystko się unormowało.
      Pewnie z dzieckiem jest podobnie, ale ja to bym chciała już teraz :)
      To spanie na kupie naprawdę nie jest jakieś szczególnie dokuczliwe, tylko gryzie się z tym, co ja sobie myślę i na tym właśnie polega konflikt :P

      Dzięki :)) Przyda się :)

      Usuń
    2. ja myślę i ze słyszenia w pracy i nie tylko wiem, że problem jest raczej wtedy jak się dziecko nauczy spać z rodzicami i ma już około 4-5 lat wtedy oduczyć jest mega trudno no i to jest moim zdaniem już przegięcie bo rodzic nie ma prywatności i trochę to zaburza małżeństwo i jego potrzeby. Ale takie małe dziecko to jest jeszcze czas na oduczanie. U mnie w pracy koleżanki oduczają dzieci spać z nimi jak już przestają być dzieci na piersi bo wtedy łatwiej bo już nie ma jakby pretekstu że zasypiają przy cycu :)

      Usuń
    3. Nasza Słodycz ma 4,5 roku i śpi ze mną i ani mi się śni Go oduczac ;) Piękny czas, nikt mi tego nie zabierze i wiem, ze kiedyś będę za tym tęsknić.
      4,5 lateek mimo, ze mądry, przedszkolak, to jeszcze zupełnie mały chłopczyk,uwielbiajacy ssię tulic do mamy i taty:)

      Usuń
    4. A życie erotyczne mamy bardzo udane, nasze małżeństwo nie cierpi :)

      Kocham te wszystkie stereotypy :p

      Usuń
    5. Nie wiem Ewelina, czy to chodzi o te stereotypy, ale oosbiscie uwazam, jak Polly, nie wyobrazma sobie spania (poza pewnymi wyjatkami) razem z dziekciem. Te wyjątki to jak jest chory, wtedy łatwiej czuwać nad gorączką itp itd, ale tak normalnie- każdy ma swoje łożko. Dla mnie od samego pcozatku oczywiste było to, ze od tego dziecko ma łozeczko, żeby w nim spać. Najczesciej Patryka, jak był malutki, najedzony i wykapany był wkąłdany do lozeczka i zasypiał sam. teraz ma bardziej dorosłe łożko, ale też spi sam.

      Nie dziwie sie Margolce, ze nie ma sily Małego wiecznie odkladac do lozeczka, bo zmeczenie robi swoje, jednak równiez nie dziwi mnie to, ze jest srednio zadowolona z tego faktu.

      Usuń
    6. Tak, wyobrażam sobie, że im dziecko starsze tym właśnie jest trudniej je oduczyć. I ja się też zgadzam z tym, że to jest przegięcie. I pewnie masz rację, że kiedy dziecko jest jeszcze takie malutkie, to można je oduczyć pewnych zachowań, ale dla mnie na razie to jest totalna abstrakcja :)

      Usuń
    7. Dla kogoś przecięcie a dla nas szczescie:-)
      Każdy wychowuje tak jak uważa za słuszne.
      Mnie tez nie dziwi, ze Margolke to męczy!
      Z tym, ze ja my nie czulismy ze sie poswiecamy itd, my fruwalismyni fruwamy ze szczęścia ze go mamy, ja chyba jestem inna matka niż wwiększoś, ważne by żyć i wychowywać w zgodzie ze sobąi tego Margolce zżyczę:)

      Usuń
    8. Ewelka, tak jak pisałam wcześniej - każdy ma swoje priorytety, swoje zasady i swoje przemyślenia. Dla mnie akurat spanie z dzieckiem na dłuższą metę jest po prostu czymś, czego nie akceptuję (poza własnie sytuacjami wyjątkowymi raz na jakiś czas - niechby to nawet było raz w tygodniu, bo rozumiem, że dziecko może po prostu tego chcieć i potrzebować, ale nie może myśleć, że to norma) - i wcale nie chodzi o życie erotyczne a po prostu o pewną sferę pożycia małżeńskiego, która dla mnie jest w jakiś sposób nietykalna (naprawdę niezwiązana z fizycznością) Pomimo tego, ze dziecko jest bardzo ważnym elementem rodziny i u nas teraz tez tak jest, to po prostu uważam, że więź między mężem i żoną jest czymś niezwykłym i niektórych rzeczy nie można odpuszczać nawet, gdy pojawia się dziecko. I absolutnie też nie mam na myśli żadnych stereotypów, nawet mi to przez myśl nie przeszło :) To są tylko pewne moje zasady, ktorych chcę się trzymać. Owszem, spanie z takim niemowlęciem jest całkiem fajne, ale już swiadomość, że miałoby to stać się normą dla mnie zdecydowanie fajne nie jest :)

      Iza - w nocy naprawdę nie jestem w stanie kontrolować tego odkładania do łożeczka, bo śpię jak zabita - dzisiaj na przykład Franek się tym zajmował a ja nawet nie wiedziałam co się dzieje i nie zdawałam sobie sprawy z tego, że mały jest mi przystawiany do piersi :P Ale naprawdę nie jestem zadowolona z tego, że mały miałby się tak nauczyć, bo to po prostu jest sprzeczne z tym, co myślę na ten temat.

      Usuń
    9. Właśnie Ewelko - to przede wszystkim zależy od podejścia do dziecka oraz do macierzyństwa. Każdy ma prawo do swojego odbioru danej sytuacji i innym nic do tego. Tu się zdecydowanie zgadzamy :)
      My raczej jesteśmy - czy też będziemy - innym typem rodziców niż Wy - a ja to już na pewno, bo rozumiem, że coś dla Ciebie może nie być poświęcaniem się, ale dla mnie już by było i nie chciałabym tego robić :) Chodzi po prostu o mnie i pewne sprawy, z których nie chciałabym rezygnować (a innym przyszłoby to bez żadnego trudu).

      Usuń
    10. każdy ma swoje zdanie na ten temat bo każdy rodzic jest inny. Ja osobiście dzieci nie mam więc mogę tylko przytaczać przykłady z rodziny albo od koleżanek. Przykładowo uważam za przegięcie maksymalne to, że 7 letni chłopczyk mając swój pokój śpi z mamą w sypialni a tatuś dla którego brakło miejsca śpi w jego pokoju w jego łóżeczku. To uważam, że jest chore. osobiście nie pamiętam żebym spała z rodzicami w łóżku chodząc już do szkoły ... bez jaj ...

      I mam też w pracy koleżankę która karmi swoje dzieci (ma trójkę) każde do oporu piersią ile się da. Jedno karmiła do 6 roku życia to też już uważam za schizę. Świadome dziecko 5-6 letnie dokarmiane nie wiem po co piersią skoro już jada schabowe i ziemniaczki to jest już jakieś skrzywienie. Ale to moje zdanie, nie z autopsji i nie wiem ja ja bym się zachowała ale myślę, że raczej bym wolała zachować wzory i stereotypy, że każdy ma swoje łóżko i swój pokój (wiadomo, choroba koszmar senny to wyjątki)

      Usuń
    11. Czasem bywa tak, że to raczej rodzicom trudno z czegoś zrezygnować np spania z dzieckiem niz samemu dziecku. Wydaje się rodzicowi, ze to jego "malenstwo" nie da rady samo tam w łóżku....a to wcale nie prawda. Rozumiem że nalezy szanować potrzeby dziecka, ale spanie mamy z kilkulatkiem nie jest chyba normalne....Jakby na to popatrzec z psychologicznego punktu widzenia to w życiu dorosłym taki "facet" może mieć trochę spaczoną sferę seksualną, albo uznać za normalne spanie z mama. Koleżanka psycholog mówi czasem jak to 15-17 latkowie przychodzą z mamami do poradni , bo są od nich uzaleznienie, bo nawet niektorzy "śpią " z mamą w łóżku- to są fakty. Potem dziwimy się że mamy za mężów "maminsynkow"....

      Usuń
    12. otóż to !! każdego synusia mamusi trzeba zacząć kiedyś powoli odstawiać od piersi dosłownie i w przenośni. Z niczym nie można przesadzać. Wszystko musi mieć umiar i zdrowy rozsądek. Dzieci dorastają i dla każdego wieku jest odpowiednie coś innego. Maluchy powoli zaczynają mieszkać we własnym pokoju i spać we własnym łóżku a potem im starsze tym powinny mieć więcej zajęć i obowiązków adekwatnych do swojego wieku. mamusie które uważają, że ich 17 letni synuś albo córeczka są nadal dziećmi i we wszystkim je wyręczają wyrastają na społeczne kaleki i niczego samodzielnie nie potrafią zrobić. Moja siostra pracuje w dziekanacie na wyższej uczelni medycznej od kilku dobrych lat i ona obserwuje, że z roku na rok coraz więcej kandydatów na studentów czyli młodzieży pełnoletniej !!!!!!!!! przychodzi składać podania z rodzicami i w dodatku to rodzic cały czas mówi po co przyszedł co załatwia i jeszcze za dziecko formularze wypisuje !!! to jest przerażające.

      No ale odchodzimy od tematu. Zanim Wiking będzie dużym dzieciaczkiem to jeszcze ho ho ho a my tu już Margolce walimy kazania jak się ma nim i kiedy zająć ;D

      Usuń
    13. Polly, monia - ja w ogóle zawsze jestem przede wszystkim za tym, żeby zachować umiar. Rzeczywiście kilkulatek u rodziców w łóżku czy też karmiony piersią to już dla mnie zdecydowanie umiarkowane nie jest :) I prawdą jest, że niestety czasami to właśnie sami rodzice wychowują mniej lub bardziej świadomie takie życiowe kaleki, które same sobie w życiu nie potrafią poradzić, bo zawsze były chowane pod kloszem. Polly - znam i ja takie przypadki o których piszesz, pokolenie lat 90tych naprawdę jest pod tym względem straszne! (oczywiście nie chcę generalizować, ale niestety trochę tak to się przedstawia)

      W każdym razie mam nadzieję, że my jednak takiego społecznego kaleki nie wychowamy i że właśnie we wszystkim zachowamy zdrowy umiar i nie będziemy przeginać w żadną stronę, bo przecież zimny chów to też nie do końca dobry jest :)

      Usuń
    14. Zgadzam się , wszystko rozbija się o ten "zdrowy rozsądek". A tak wogole to w naszym społeczeństwie panuje jakiś stereotyp odnośnie tych synków i ich mamuś, które rzeczywiście wychowują ich na życiowe kaleki. Jak to niektóe kobiety z rocznika "50-60 uważały, że faceci to mają gorzej w życiu orosłym, dlatego tez trzeba ich wyręczać od najmłodszyxch lat, żeby cały ten ciężar dorosłości udźwignęli...Bo my kobiety to stworzone od zarania do roboty jesteśmy. Praca na 2 etatach, obowiązki domowe itp....My damy radę zawsz, zorganizujemy wszystko, bo ci nasi faceci TO PRZECIEŻ PRACUJĄ....Jak tu mądrze wychować syna????????

      Usuń
    15. Mam nadzieję, że nam sie to jednak uda :P
      Jestem bardzo wdzięczna mojej teściowej, że miała zupełnie inne podejście i jednak mojego męża potrafiła wychować nie tylko na zaradnego życiowo faceta, ale również takiego, który potrafi mnie odciążyć i nie robi z tego problemu. Ale niestety pokolenie dwudziestolatków w dużej nmierze jest niezaradne życiowo i jakieś takie zniewieściałe...

      Usuń
  7. Macie fajne kołysanki :)))
    Ja to sobie wyobrażam, że noworodek powinien głównie spać... Moi rodzice mieli z bratem takie atrakcje, trzeba go było stale bujać, inaczej się budził i płakał. W ogóle wiecznie płakał. Pierwsze dziecko książkowe, a z drugim taki dramat.
    Też bym wolała spać z dzieckiem, chociaż to może dla niego naturalne i czuje się bezpieczniej z rodzicami. Zresztą bałabym się, że mu coś zrobię.
    Wyłączenie dziecka na chwilę to by była dobra funkcja, wtedy bym mogła nawet rozważać własny egzemplarz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miało być "też bym wolała NIE spać z dzieckiem"

      Usuń
    2. Domyśliłam się, że tak miało być :))

      To Franek jest taki kreatywny jeśli chodzi o te kołysanki :P
      No ja też sobie raczej tak właśnie wyobrażałam i dzieciaki, ktore widziałam w szpitalu właściwie to potwierdzały - one naprwdę płakały tylko wtedy, gdy chciały jeść i od razu, gdy to dostały, to przestawały i szły spać :)
      Ja się przyznaję, że w ogóle nie boję się, że mu coś zrobię. Nie wiem dlaczego, jakoś tak nie mam takich lęków - poza tym zbyt mocno śpię, żeby o tym myśleć (choć pewnie akurat to właśnie mogłoby świadczyć o tym, że przez sen mogłabym coś zrobić nieświadomie), a w dodatku mam Franka, który czuwa cały czas i sprawdza, czy go nie przyduszam :P

      No szkoda, ze nie ma takiej opcji.. :)

      Usuń
  8. Margolko to nie tak, że coś musisz. Czerp z tego radość. Twoje opisy usypiania z "cycem" identycznie pasują, do tego co miałam jakieś 14- lat temu - haha.
    Ten czas szybko minie i będziesz o nim marzyć. Tymczasem czerp przyjemność z karmienia, odpoczywaj, gdy maleństwo śpi i zapamiętaj ten czas....
    Pozdrawiam i całuję najmłodsze
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że nie muszę :) Nikt nade mną nie stoi z batem :P Chyba poza mną samą, bo ja mam pewne zasady, których chcę się trzymać i czuję się niekomfortowo, gdy nie wychodzi mi tego przestrzeganie :))
      No przyznaję, ze kiedy siedzę i karmię, to jest to całkiem przyjemne, ze mogę sobie w tym czasie spory kawałek książki przeczytać :P Za tym czasem to na pewno w przyszłości będę tęsknić. Więc tylko te nocki mi dokuczają, bo wtedy na czytanie też jestem zbyt nieprzytomna :)
      Dziękuję za całusy i również pozdrawiam :))

      Usuń
  9. Ja wygrałam kiedyś taką maskotę, która wydaje dźwięki bijącego serca, jakie dziecko słyszy w łonie matki, może gdyby nic innego nie pomagało, to warto Wikinga zaopatrzyć w taką zabawkę i wkładać mu do łóżeczka i tak spróbować Go usypiać?

    Swoją drogą - niby każdy wie, że macierzyństwo to nie cukierki i kolorowe baloniki, tylko obowiązki, wyrzeczenia i chaos, a jednak chyba każdy ma nadzieję, że trafi mu się spokojny noworodek ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sposobów pewnie jest całe mnóstwo, tylko nie mam pojecia, który mógłby zadziałać akurat w przypadku naszego dziecka? :)))

      Hmm, może i ja nadzieję miałam, ale raczej wiary w to już nie. Wręcz przeciwnie, naprawdę się spodziewałam czegoś takiego, więc pomimo tego, że mnie to denerwuje, to nie jestem jednak zaskoczona.
      Wiesz, tak w ogóle to ja chyba nie podchodzę do tego jako do jakiejś trudności, szczególnej sytuacji itd - raczej po prostu jest to dla mnie czymś normalnym przy tej zmianie, na którą się zdecydowaliśmy podejmując decyzję (mniej lub bardziej swiadomie :)) o tym, że będziemy mieć dziecko :)

      Usuń
  10. "Przecież takie noworodki wykąpane, przebrane i nakarmione powinny iść spać" nie wszystkie noworodki mają tak samo... ;)
    Z czasem maluch przestawi się i zrozumie, że wieczór i noc jest od spania, a dzień od baraszkowania... :)
    Może zamiast piersi, spróbuj dać mu smoczka jak się na je? Widocznie Wasz syn ma dużą potrzebę ssania, takie dzieci się zdarzają... trzeba to przetrwać.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, z moich szpitalnych obserwacji wynika, ze jednak wszystkie oprócz mojego! :) Inne płakały tylko gdy były głodne i od razu po nakarmieniu zasypiały z powrotem.
      Ale pociesza mnie to, że położne na naszego malucha zwracały uwagę i mówiły, że podobno takie dzieci są bardzo inteligentne, ciekawe świata i zdecydowanie lubią, gdy się koło nich coś dzieje. Zawsze to jakieś pocieszenie :)

      Na pewno ma dużą potrzebę ssania, ale tak jak pisałam już dziewczynom, na razie naprawdę nie chcę sięgać po smoczka. Nie mówię, że absolutnie taką opcję wykluczam, ale myślę, że jest na to jednak trochę za wcześnie. Może po pierwszym miesiącu.

      pozdrawiam również ;)

      Usuń
  11. Gosiu szczerze to ja nie wyobrazam sobie zycia bez smoczka- niczego nie zaburzył a bardzo pomogł :)
    Jak bedziesz go karmić gdy jest niespokojny, co chwile, to zaczną sie kolki i błedne koło..
    Trzymajcie sie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podpisuję się rękami i nogami pod słowami Meg :) w komodzie leży już dwupak (bo taniej) smoczków i na bank je wykorzystam :) przy M. początkowo nie chciałam, ale traktowała mnie jak usypiacz, a w szpitalu wręcz domagali się smoczka i jak zobaczyłam, że dali jej jakiś oddziałowy, tego samego dnia Mąż przywiózł nasz i nigdy tego nie żałowałam :)

      Usuń
    2. Meg, rozumiem, wiem, ze są dzieci, które smoczków w ogóle nie potrzebują i takie, które bez nich się nie potrafią obejść :) Ja jeszcze nie wiem, do której grupy będzie należał nasz Wiking, ale na razie uważam, ze jednak jest na to za wcześnie. Wszędzie spotykałam się z opiniami, że w pierwszym miesiącu życia w ogóle nie powinno się właśnie smoczka używać a w szpitalu naprawdę wszyscy nam to zdecydowanie odradzali.
      Ja się naprawdę trochę boję o to ssanie - bo już zgryz, czy też odzwyczajanie to inne kwestie. Ale rozmawiamy na ten temat z Frankiem i na razie jeszcze niczego nie wykluczamy, zobaczymy jak będzie za tydzień/dwa, kiedy to już mały będzie miał miesiąc.

      Dorota - u nas w szpitalu właśnie zdecydowanie wszyscy byli bardzo anty-smoczkowi. Tylko jedna lekarka dość sceptycznym tonem powiedziała, że jeśli się okaże, że nie będę mogła iść nawet sama do toalety, to można o smoczku pomyśleć, ale sugerowała, że to nie jest dobre rozwiązanie.

      Usuń
    3. Ja wiem, że wszyscy tak mówią, bo teoretycznie z racji fachu sama powinnam;-) Ale ja się nie przestraszyłam tych teorii i za jednym i drugim razem w kilka dni po powrocie do domu ze szpitala zaczynałam przyzwyczajanie do smoczka w sytuacjach niepokoju (po nakarmieniu). Noworodki i niemowlaki mają silną potrzebę uspakajania się przez ssanie. Nasze dziewczyny nie od razu polubiły smoczek, ale jak złapały o co chodzi to sporo nam to ułatwiło. Ssania piersi im to nie zaburzyło, nie rozleniwiło.. Wiadomo, że to Wasza decyzja i Was nie namawiam, ale u nas się sprawdziło.

      Usuń
    4. Tak, jak napisałam, nie wykluczamy tego wcale, a wręcz nawet może zaczynamy się trochę skłaniać ku temu, żeby smoczek wypróbować, bo widzimy, że dziecko zdecydowanie chce ssać - na przykład przestaje płakać, gdy podaje mu się palec i od razu zaczyna, gdy tylko mu się go zabierze. Ale chcemy po prostu chociaż ten pierwszy miesiąc odczekać.
      Nie wiem jak to jest z tym rozleniwianiem już :( Skoro tyle z Was pisze o tym, że to nieprawda, to zastanawiam się, skąd w ogóle wzięła się taka opinia? :(

      Usuń
  12. Ja tez myślę, ze smok nie taki zły, z tym, ze nie wszystkie dzieci chcą.. Mój Wolal pierś i noszenie i był spokojniutki i szczęśliwy, my również choć nieco bardziej zmęczeni :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę, że nasz mógłby chcieć, ale na razie uważam, że jest na to trochę za wcześnie. Boję się, że przestałby wtedy mieć chęci do wysiłku jakim jest ssanie piersi.
      Pewnie woli też noszenie, ale to również staramy się jednak ograniczać w trosce o własne kręgosłupy :) On jeszcze trzech kilo nawet nie waży a jednak plecy bolą, a co będzie za jakiś czas? :))

      Usuń
  13. Ciekawe ile bym tak wytrzymała. Chroniczne niewyspanie jest mi znane, ale jestem wtedy straszliwie marudna, kapryśna i tykam niczym bomba zegarowa.

    Co mogę napisać? Przesyłam Ci kapkę ("niewiele ci mogę dać, bo sam niewiele maaaaam...") siły i energii. Byle do przodu - a pewnie z każdym kolejnym dniem będzie coraz lepiej :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale wiesz, ze ja nie jestem wcale chronicznie niewyspana, bo wbrew pozorom ja się w nocy wysypiam ;) Właśnie dlatego, że jestem wtedy na wpół przytomna i nie wybudzam się, tylko śpię :)) Wczoraj jak zasnęłam o 22 to w pełni świadomie nakarmiłam małego dopiero o 4tej nad ranem, wcześniej Franek mi go przynosił i podstawiał pod pierś i Wiking można powiedzieć, ze sam się obsługiwał :)

      Dziekuję, energia na pewno mi się przyda :)

      Usuń
  14. pamietam jak przygarnelismy szczeniaczka cala noc piszczal wiec zeby sie wyspac bralam go na poduszke i spal do rana . wcale mi to nie przeszkadzalo jola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro już przy temacie szczeniaczków jesteśmy, to też mogę się wypowiedzieć, bo mam w tej kwestii doświadczenie :) Nasz piesek, gdy był mały to też chciał do łóżka, ale właśnie byłam bardzo konsekwentna (mimo, ze ledwo 14 lat skończyłam) i nie pozwalałam mu na to, choć konsekwencją było to, że byłam niewyspana :)
      Bardzo lubiłam, kiedy wskakiwał mi do łóżka, ale pozwalałam mu na to dopiero po jakichś dwóch latach, kiedy już wiedział, że jest tak dlatego, ze ja się na to zgadzam a nie dlatego, że on tak chce :)
      Z dzieckiem jest podobnie - nie miałabym nic przeciwko temu, zeby spać z nim razem w łóżku, ale nie może to być normą ani czymś wymuszonym przez samo dziecko.

      Usuń
  15. Aż mi się przypomniały nasze początki z Frankiem ;) Młody też darł się w kąpieli, jakbyśmy go ze skóry obdzierali, na szczęście w końcu mu to minęło i od tamtej pory kąpać się uwielbia. Pierwszy tydzień po wyjściu ze szpitala to było niezłe wariactwo! Dobrze, że była ze mną teściowa, bo nawet bym nie miała kiedy sobie zrobić kanapki. Franek nieustannie wisiał przy piersi i denerwował się, bo ssanie kiepsko mu szło. Kiedy w końcu najedzony zasypiał, ja siedziałam z laktatorem i odciągałam mleko, żeby móc czymś w spokoju nakarmić go, kiedy się zbudzi głodny i zły. I tak w kółko. Na szczęście im więcej czasu mijało, tym było łatwiej. I mały i ja uczyliśmy się ciągle czegoś nowego, więc z każdym dniem było o niebo lepiej. Na szczęście nasze dziecko nie protestowało za bardzo przy odkładaniu go do łóżeczka. Zazwyczaj zasypiał przy wieczornym karmieniu i wtedy odkładałam go do łóżeczka. Kiedy nie zasnął, też nie było problemu. Kładliśmy go i po chwili sam usypiał i tak jest do dziś. Po 3 tygodniach przespał w nocy ciurkiem 5 godzin. Ależ to była radość! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W szpitalu wszystkie dzieci wrzeszczały przy kąpieli :) Z rozmów z innymi rodzicami wynika, że to chyba norma, szczególnie na początku :) Nasz wczoraj nawet był dość spokojny, ale nie zakładamy, że to stanie się normą :))

      No ja bym mogła sobie tę kanapkę zrobić ale chyba dopiero w okolicach godziny 11, bo wtedy Wiking zasypia :) Ale na razie mam Franka, ktory mnie "obsługuje". Strach pomyśleć co będzie, gdy wróci do pracy... Ale z drugiej strony i tak myślałam, że będzie gorzej i będziemy potrzebować jeszcze kogoś do pomocy.

      Nie mamy takich problemów, jak Wy, ale za to mamy inne... Mam tylko nadzieję, że i u nas będzie z dnia na dzień coraz lepiej..:)

      Usuń
  16. ja chyba bym jednak spróbowała smoczka, zeby mieć trochę lżej.

    Patryk też dostawał smoczka, nie wpłynelo to na jego zęby, samoistnie porzucił smoja majac troszkę ponad rok.

    Moja koleżanka, Asia, nacuzyłą dzieciaka non stop cycka- na kazde zawolanie itd, efekt jest taki, że Leon ma ponad 9 miesiecy a ona nie moze wyjsc z domu nawet na 5 minut...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jednak na razie nie jestem do tego przekonana :( Po prostu boję się, że jest na to za wcześnie, zwłaszcza, że naprawdę wszyscy nam to odradzali.
      Na pewno nie dopuściłabym do takiej sytuacji, żeby nauczyć dziecko przystawiania do piersi w każdej sytuacji - dlatego też nie pozwalam na to, żeby ssał nieefektywnie (kiedy widzę, że już nie je to go odstawiam), wtedy już rzeczywiście smoczek byłby mniejszym złem.. Poza tym zakładam też, że za jakiś czas będziemy używać butelki - bo przeciez będą sytuacje, ze będę musiała wyjść z domu i ktoś inny będzie musiał go nakarmić. Ale na razie chyba naprawdę jeszcze za wcześnie na to.

      Usuń
  17. Wiesz Margolko Szymi ma już prawie 5 lat a przychodzi do nas do lozka nad ranem. Z Matim nie chcialam żeby tak było. Wieczory mamy bardzo podobne do twoich. Mody zje potem na chwilę pospi w łóżeczku zaczyna sie wiercic szuka więc dostaje co chce.czasami sie uda że za drugim podejściem jest ok czasami jest jeszcze kilka. A w nocy z reguły już koło 1-2 nie mam sił i Mati ląduje u nas w łóżku i wiem że jest wtedy szczęśliwy bo jest przy mamie i ma dystrybutor blisko. łóżeczko zaczyna go powoli parzyc. No cóż... Rozmawiałam jednak z panią chirurg, która uświadomiła mi że dla dzieciątka najważniejsza jestem ja, on jest spokojniejszy gdy słyszy moje bicie serca, czuje mój zapach, czuje mój oddech na sobie. Powiedziała tez że dziecko które spi przy mamie jest silniejsze, pewniejsze siebie, odważniejsze, lepiej się rozwija. I może coś w tym jest. Oczywiście Mati wie że jego łóżkiem docelowym jest łóżeczko i tak będzie ale teraz dopóki jest malutki cieszę się że mam go tak blisko. Dzięki temu mam tez nocki przespane.
    Mój sposób na to żeby Mati nie płakał przy przewijaniu to mówienie do niego robienie głupich min to z reguły pomaga.
    A jeszcze mogę Ci polecić firmę COOL MAMA znajdziesz ja między innymi na fb. Ma ona świetne bluzki do karmienia piersia, które można tez wykorzystać jak sie nie będzie karmiło. Ja karmie wszędzie a w tej bluzce praktycznie nie widać że to robię.
    Ucaluj Wikinga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i jeszcze staniki firmy alles do karmienia. Nie dość że piękne to jeszcze praktyczne.

      Usuń
    2. Codziennie przychodzi? W sumie i tak jestem w stanie to zrozumieć.. Nie wiem, jak będę myśleć o tym za pięć lat, ale na tę chwilę i tak wydaje mi się, że grunt, że zasypia sam, a przychodzi dopiero nad ranem :)) Chodzi mi o to, że dla mnie ważniejszy jest sam ten akt zasypiania - kiedy mogę się do męża przytulić, tak po prostu :) Dziecko nam nie zawadza jakoś szczególnie, bo przecież to, że można się przytulić też do niego również jest fajne, ale nie chciałabym, żeby tak było zawsze.
      To, co piszesz brzmi bardzo logicznie i w sumie chyba rzeczywiście coś w tym jest. pewnie dlatego też jestem taka trochę rozdarta...
      My też do Wikinga gadamy, ale on i tak zazwyczaj na to przy przewijaniu nie reaguje :) Bywa, że jest spokojny, ale rzadziej, natomiast jeśli już płacze, to nic do niego nie przemawia :P

      Dziękuję - na razie to i tak chodzę w sukienkach a na zewnątrz raczej razem nie wychodzimy, ale za jakiś czas pewnie mi się taka odzież przyda

      Usuń
  18. No z tym zasypianiem i odkładaniem to tak jest, dzieci sa zdecydowanie zbyt czujne. Nasz Junior ma już skończone 15 miesięcy, a nie zawsze da się go odlozycbez problemu, bo od razu zaczyna jekolic i trzeba probowac nawet kilka razy. W najgorszym wypadku ( w ciągu dnia) spi na kolanach u mnie lub u Meza. I my tez bierzemy go nad ranem do siebie do lozka, żeby zlapac jeszcze choć trochę snu, bo Junior jest zdecydowanie rannym ptaszkiem, a pomiędzy nami udaje się go przetrzymać do jakiejś bardziej ludzkiej godziny :)
    Z tym smoczkiem to roznie bywa. My probowalismy jak Junior skonczyl miesiąc, ale on kompletnie nie tolerowal smoczka. Przekonal się do niego około 5 miesiąca, przez cztery miesiące palal do smoka milosci ogromna, po czym nagle z dnia na dzień stwierdził, ze za stary jest na smoczka i nie dawal go sobie do dzioba wlozyc :) i tak mu już zostało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co ciekawe, on jest taki czujny tylko w nocy właśnie, bo w ciągu dnia da się go do tego łóżeczka odłożyć i on tam śpi - późnym wieczorem też i czasami nawet prześpi ze dwie godziny w nim :)
      W ciągu dnia mały też zasypia koło nas albo np. na kolanach - jestem wtedy trochę rozdarta, bo z jednej strony myślę sobie, czy nie przyzwyczajamy go za bardzo do czegoś takiego i czy nie uzależniamy jego za bardzo od nas, a z drugiej przecież to chyba dobrze, że jesteśmy blisko niego, że czuje naszą obecność, że sięprzy nas uspakaja i czy to naprawdę tak źle, że się tego nauczy...? :) Takie różne myśli mam :)
      Ja normalnie jestem tym rannym ptaszkiem, ale ostatnimi czasy chyba jestem zbyt zmęczona na to wstawanie o szóstej :( Bardzo mi tego brakuje i na pewno wrócę do tego zwyczaju, ale na razie jeszcze przysypiam tak do okolic godziny ósmej. Dzięki temu w ciągu dnia w ogóle nie czuję zmęczenia, bo jednak po nocy czuję się wypoczęta, nawet pomimo tych pobudek.

      Nie wiem, jak to będzie u nas ze smoczkiem.. Na razie jeszcze nie zdecydowaliśmy, czy faktycznie po niego sięgniemy, chociaż tego nie wykluczamy. A jeśli tak, to nie wiem, jak Wiking na smoczek zareaguje. Ale możliwe, ze mu się spodoba, bo widzę, ze bardzo lubi ssać.

      Usuń
    2. my smoczka uzywalismy glownie na spacerach, bo poki Junior spal było ok, ale jak tylko się budzil, zaczynal się drzec na cala okolice i trzeba było biegiem wracac do domu. A ten smoczek jednak znacznie ulatwil sprawę, bo Junior spal z nim zdecydowanie dluzej na spacerze i dalo się wrocic do domu tak, żeby nie zwracać na siebie uwagi całego osiedla :)

      Usuń
    3. My jeszcze z naszym nie wychodzimy, na razie go tylko werandujemy - a ściślej balkonujemy :P Ale na razie widać, ze od razu się uspokaja na świeżym powietrzu - tak było też, jak wyjeżdżaliśmy ze szpitala oraz do urzędu :)

      Usuń
  19. No Margolko powiem Ci że dla mnie Twój opis to też jest standard :) Za spokojne dziecko to wbrew pozorom też nie dobrze, pamiętam jak leżałam po Antkowym porodzie i Antek i synek koleżanki z sali ciągle spali :) Cieszyłyśmy się, a się okazało... że nasze dzieci mają żółtaczkę i dlatego cały czas śpią :| No i po naświetlaniach wróciły do życia i okazało się, że nasze dzieci też umieją płakać;P
    Mnie to osobiście ciśnienie się podnosi jak słyszę że dziecko chce zrobić z mamy niewolnika:P Albo że noworodek wymusza ;) Albo- to mnie zawsze rozwala ;) porównywanie z psem :) Ale przecież psa się tresuje, a dziecko wychowuje! To zupełnie co innego... Wymuszać czekoladę to potrafi mój Antek, ale on ma dwa latka... Ale nawet jego nie tresuję.;)
    O, albo że sie przyzwyczai :) Antka dużo nosiłam... na rękach, w chuście... jak zaczął chodzić, to nie dało się go na rękach utrzymać, tylko na nóżki chciał... Taaak się przyzwyczaił ;)
    Ze smoczkami tak się mówi, że z początku nie dawać smoczka ani butelki, ale moje dzieci dostawały jedno i drugie od dnia narodzin i nie miały problemów z ssaniem. Wręcz przeciwnie, z moich obserwacji często jest tak, że dzieci piersiowe częściej odrzucają butelkę, niż pierś i właśnie w drugą stronę jest problem :)
    Prawdą jest to co dziewczyny mówią że później, przy drugim dziecku, już się bardziej na luzie podchodzi :) Bo już wiesz, że dobre rady, schematy i stereotypy sobie, a dziecko sobie. Nawet nie chodzi tyle o wiedze czy przeczytane książki, ale podejście do tych rad. Mi przy Antku wszyscy" życzliwie" powtarzali, żebym nie karmiła go z butli, bo nie będzie chciał cyca. Płakałam że nie będę karmić i karmiłam go z butli, bo on z żółtaczką nie miał siły ssać piersi, to co miałam robić, dziecko głodzić? A ja się przestawił na pierś, to butli w ogóle nie chciał i miałam problem, żeby gdzieś wyjść :| Jak dziecko ma dużą potrzebę ssania, to sobie coś do ssania znajdzie, jak nie pierś albo smoczek, to kciuk albo ubranko, a jak przestanie mieć taką potrzebę, to to ssanie odrzuci (chyba że rodzic będzie mu dalej wpychał smoka do buzi).
    To samo z małżeńskim łóżkiem. Idea super, podpisuję sie obiema rękami :) Tylko pytanie co lepsze, wiecznie sfrustrowana zmęczona żona i mąż bo dziecię co noc daje czadu, ALE łóżko mają dla siebie, czy spanie przynajmniej jakiś czas razem z dzieckiem i bycie w dzień wypoczętym i mieć siły na cieszenie się sobą i rodziną;) Czy to nie jest czasem tak, ż nie chcąc stawiać dziecka w centrum, właśnie to robimy- bo zamiast poświęcać swoje sily i energię mężowi, poświęcam ją na odkładanie wiecznie płaczącego dziecka całą noc do łóżeczka i walczenie z potrzebą ssania.
    Przy drugim dziecku to już bardziej intuicyjnie idzie. Bez frustracji;) Z Antkiem jeszcze "walczyłam", a przy Adasiu lajt, chociaż jest dużo "trudniejszym dzieckiem". Dużo mądrości trzeba, żeby znaleźć własną drogę wychowania i dużo nerwów ;) Ale z czasem to się wypracuje.
    A bliskości z dzieckiem się nie bójcie :) oczywiście ze zdrowym rozsądkiem, ale to w przyszłości będzie procentować. Mi przynajmniej bardzo zależy, żeby moje dzieci wiedziały, że mogą na mnie liczyć, a nie szukały rad i wsparcia gdzie indziej, bo nie wiadomo na kogo trafią w tych poszukiwaniach :| A świat dzisiaj wygląda jak wygląda i ta relacja i zaufanie rodzic- dziecko jest bardzo ważna. On jest naprawdę malutki:) Musi się zmierzyć z tyloma bodźcami, o których nie miał wcześniej pojęcia. Układ nerwowy też może mieć niedojrzały jeszcze i przez to może różnie reagować, szczególnie pod koniec dnia, po tylu godzinach wrażeń. Poza tym są takie okresy, tzw skoki rozwojowe, kiedy dziecko tej bliskości i wsparcia jeszcze bardziej potrzebuje, bo właśnie zauważa coś nowego, co je przeraza, np, zaczyna rozpoznawać twarze i widzi, że osoba która go wzięła na ręce to nie mama.. Wbrew pozorom taki maluch nie ma lekko:) Dlatego Ciebie tak potrzebuje:))) Ściskam Was, początki nigdy nie są łatwe, ale z czasem się dotrzecie, Wy i mały Wiking:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, słyszałam, ze przy żółtaczce dzieci są dużo bardziej spokojniejsze i ospałe. Hmm, nie pomyślałam o tym wcześniej, ale faktycznie - z racji tego, ze Wiking miał infekcję po porodzie i musiał być pod szczególną opieką, to leżeliśmy na salach z innymi dziećmi "z problemami" - w tych innych przypadkach to właśnie głównie żółtaczka była! Może dlatego te dzieci w porównaniu do naszego były takie spokojne...

      No, z tym porównaniem do szczeniaczka to w takim razie i ja Ci mogę podpaść, bo nawet pod tą notką uciekałam się do takiego porównania :)) Wiesz, ja miałam psa i on dla nas nie był "tylko" psem, a członkiem rodziny i naprawdę czasami traktowaliśmy go jak dziecko - oczywiscie nie da się wszystkiego porównac dokładnie, ale pewne analogie naprawdę dostrzegam :) No i ja nawet nie mówiłam, ze psa tresuję, tylko, że go wychowuję :)) Pewnie, ze to nie do końca to samo, (z psem jest nieco łatwiej chyba, bo prędzej łapie pewne nawyki :P) ale dla mnie takie porownanie nie jest uwłaczające dzieciom, bo ja po prostu psy kocham i w dużym stopniu je personifikuję :)

      Z tym przyzwyczajeniem, to jednak wiem, że tak niestety bywa.. Znam przypadki siedmioletnich dzieci, które wstydziły się, że potrzebują smoczka do tego, zeby zasnąć a jednocześnie nie potrafiły się tego nawyku pozbyć.. Niestety są pewne przyzwyczajenia - uciążliwe dla rodziców i niezbyt dobre dla dzieci, które w pewnym wieku nie powinny już występować, a jednak są - zazwyczaj z powodu tego, ze rodzicom umknął dobry moment na ich wyplenienie albo po prostu dzieci były wyjątkowo na to oporne. Różnie bywa i ja przyznaję, że trochę się czegoś takiego u naszego dziecka boję.

      Pewnie, ze przy drugim dziecku zawsze jest inaczej, bo już człowiek jest bardziej doświadczony - i myślę, że to bardziej o to chodzi niż o ten luz :) Bo dzieci często są zupełnie różne, ale rodzic i tak już się czuje pewniej i lepiej radzi sobie z problemami, bo już ma za sobą jakiś bagaż doświadczeń :) Myślę, że my nawet przy tym pierwszym dziecku nie jesteśmy jacyś szczególnie schematyczni, czy zorganizowani - nie posiłkujemy się nawet żadnymi podręcznikami, czy stereotypami, ale oczywiście doświadczenia nam brakuje, więc działamy w dużej mierze po omacku. Nie mamy jeszcze wypracowanych swoich metod, nie wiemy co może zadziałać, a co nie i stąd nasze lęki.

      Co do spania razem - na razie do frustracji nam daleko, bo jest tak pół na pół :) Póki mamy siłę, to go odkładamy, a potem po prostu o tym nawet nie myślimy i śpi z nami, bo jestem zbyt zmęczona, zeby z tym walczyć :)) A jak będzie później to zobaczymy..

      Wiem, ze masz rację co do tej bliskości. Po prostu jestem trochę rozdarta, bo serce podpowiada mi jedno a rozum co innego i chociaż pewnie da się jedno z drugim pogodzić, to czasami się zastanawiam, czy nie przesadzimy :)) Ale może z czułością na tym etapie nie da się jednak przesadzić? :))
      Dzięki jeszcze raz:))

      Usuń
    2. przedostatnim zdaniem trafiłaś Margolko idealnie w punkt - z czułością na tym etapie nie da się przesadzić :))))
      A ja rękami i nogami podpisuję się pod każdym słowem, które napisała Żona. U nas było identycznie :)
      Spokojnie, wszystko sobie wypracujecie i z każdym dniem będzie łatwiej :)

      Usuń
    3. http://kurazdoktoratem.blogspot.com/2013/06/dlaczego-pacze.html
      Musiałam to odkopać dla Ciebie Margolko- oto dlaczego Wiking płacze:)))
      Z tymi przyzwyczajeniami, to wiem, że i tak bywa... np z butelką, znam jednak jedną osobę, której dziecię po butelce już cyca nie chciało... ALE sama ta mama stwierdziła, że to jej wina, bo po prostu nie zawalczyła o to, tylko po kilku nieudanych próbach przeszła na butelkę... a ja kiedy Antek miał problemy ze ssaniem uparcie przed każdym karmieniem siedziałam z nim i dawałam mu pierś, dopiero potem butelkę i dobry miesiąc karmiłam tym systemem, zanim butelkę wyeliminowałam całkiem (paradoksalnie z samym ssaniem Antek miał więcej problemów niż Adaś, chociaż był większym wcześniakiem bo w 36 tc się urodził, z Adasiem za to problem był żeby podtrzymywać laktację bez karmienia, ale jak już zaczęłam go karmić to chyba tylko ze dwa dni butlą sobie pomagałam) ale właśnie- dokładnie o to chodzi- że najwięcej zależy od nas:) i trzeba być czujnym i wyłapać dobry moment na odzwyczajenie... To jest nasze zadanie jako rodziców:) Ja wychodzę z założenia, że nie trzeba zawsze czekać, aż dziecko samo zdecyduje, bo i takie teorie są, tylko po prostu wyczuć dobry moment i samemu popchnąć je w tą stronę, żeby zechciało dojrzewać:))) Ale to stopniowo... zresztą sama będziesz widzieć, że niedługo Wiking zacznie się interesować swoimi rączkami, nóżkami, potem zabawkami, potem zacznie raczkować... i sam będzie się usamodzielniał coraz bardziej:)) i będzie Was potrzebował coraz mniej:))) Nawet nasz wieczny płaczek Adaś już potrafi spędzić dobre pół godziny leżąc na brzuszku i wpatrując się w swoje rączki:)))

      Usuń
    4. Kfiatuszku, pewnie masz rację.. Ale po prostu jest we mnie jakaś rezerwa, taki strach przed tym, żebym nie nauczyła dziecka, że zawsze mama musi być obok.. Pewnie, że dla takiego dziecka, rodzice to cały świat, ale my w ogóle już jesteśmy sami tutaj i nie chciałabym, żeby dziecko bało się ludzi.
      Moja siostra była taka, że mojej mamy na krok nie odstępowała - nawet do toalety i nie chciałabym żeby coś takiego u nas wystąpiło :)

      Usuń
    5. Dzięki Żono :)
      Naprawdę zabawne, chociaż pewnie będzie mnie bawiło jeszcze bardziej, gdy już nabiorę dystansu - czasowego przede wszystkim :)
      Na pewno masz racje, ze w tym wszystkim rodzice odgrywają kluczową rolę. Ale po prostu nie czuję się jeszcze w tym pewna..
      Cóż, mam nadzieję, ze zacznie się faktycznie interesować róznymi rzeczami, bo przyznam, że ja teraz po prostu nie bardzo wiem, jak się zajmować tym dzieckiem między karmieniem a snem

      Usuń
  20. Przy flamastrze się popłakałam ze śmiechu;) Jak ja Ci tego Wikinga zadraszczam...;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie przestałam płakać na rzecz uśmiechu :)))
      ;)

      Usuń