Dzięki dziewczyny! Nie myślałam o tym, że byłam dzielna, a chyba faktycznie trochę byłam :) Od Franka też to usłyszałam, ale Wasze słowa jakoś szczególnie spowodowały, że poczułam coś w rodzaju dumy, że dałam radę :)
***
Jestem wkurzona! Franek jest chory! Oczywiście wiem, że to nie jego wina, ale jestem zła, że nie dość, że muszę ogarniać siebie i dziecko, to jeszcze umierającego faceta. Zwłaszcza, że czasami przydałaby się trochę jego pomoc, a wiadomo, że się teraz izoluje i leży cały czas w drugim pokoju Wikinga mam cały czas pod swoją opieką. Jest to nie tyle męczące, co w jakiś sposób przykre dla mnie. Chwilami czuję się.. taka samotna...! :)
Ale na szczęście jest coś - a raczej ktoś, kto mi tę samotność trochę osłodził..
Piszę smsa:
"Nasze dziecko jest nieco problematyczne - to znaczy dużo płacze i mało śpi... Mam nadzieję, że się nie przestraszysz i nie uciekniesz z krzykiem :P Ja czasami mam ochotę :D"
Otrzymuję odpowiedź:
"Ucieknę z dzieckiem, będziesz miała chwilę spokoju :P"
Czyli witamy ciocię Dorotkę! :):) Ona zawsze przyjeżdża w samą porę, ma wyczucie! :)
Bo taka prawda - byłaś! ;)
OdpowiedzUsuńO matko nie ma nic gorszego niż chory facet ;(( to tak oogólnie ja to przerabiałam 2 tyg temu jak Kamil mial gorączke to nie mając dziecka po 2 dniach mialam dosc tego "Umierania" a co dopiero jakbym miała dziecko, przy którym potrzebna jest chocby najdrobniejsza pomoc ;p
No ale najważniejsze, żeby Wikuś się nie zaraził, bo podejrzewam, że dopiero wtedy będzie problematyczny albo aby Ciebie nie dopadło ;/
Hehe no widzisz przynajmniej tyle super, że będziesz miała pomoc ;) hehe dobry ten tekst ;))
:) Dzięki
UsuńTak, chory facet to sprawa beznadziejna. Na szczęście ta jego choroba już się kończy, a obecność Doroty naprawdę mi pomogła - podniosła mnie na duchu, w dodatku Dorota faktycznie zajęła się parę razy Wiktorkiem, kiedy ja musialam coś zrobić no i przy niej Frankowi było chyba glupio aż tak stękać :P
Lekarz powiedział, ze Wiktor jeszcze ma odporność, więc nie ma wielkiego zagrożenia. Na razie mamy się dobrze - ja też uważałam, bo teraz kiepsko by bylo chorować, kiedy potrzebuję dużo siły i w dodatku nie mogę za bardzo brać lekarstw.
Te słowa tylko potwierdzają tytuł tej notki, że Dorota miała idealne wyczucie czasu zarówno jeśli chodzi o chorobę Franka jak i to, że taka wizyta koleżanki prawie zawsze podnosi na duchu i ogólnie poprawia humor ;)
UsuńNo dokładnie, to nie jest dobra pora na chorowanie. Ale ważne, że macie się dobrze. Dlatego tymbardziej gorąco pozdrawiam! ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńA w ogóle to nie wiem dlaczego, kiedy publikuje komentarze z telefonu to pojawiają się one u Ciebie podwójnie :/
UsuńTak, zdecydowanie miała, nie wyobrażam sobie, jak bym przetrwała te dni bez niej! Chociaż teraz nie jest wcale tak dużo lepiej, bo Franek cały czas z fochem chodzi i na mnie warczy :/
UsuńWłaśnie zauważyłam, miałam się pytać Ciebie, czy to widziałaś. Ciekawe dlaczego tak się dzieje, ale trudno, będziemy kasować :)
Może Franek jak to facet potrzebował, żeby bardziej się nad nim rozczulać a tu to Wikuś, tu Dorota.... Musicie pogadać, jakoś musisz do niego dotrzeć, niedobry Franek ;p
UsuńWidziałam, najpierw przy tym pierwszym komentarzu później przy drugim i właśnie mi się na początku wydawało, że to tylko ja widzę podwójnie i że jak skasuje jeden to skasują się oba ;p Ale nie... Teraz postaram się pisać na komputerze, tak jest łatwiej ;p
No to faktycznie ciocia ma wyczucie czasu :P
OdpowiedzUsuńZmieniłam adres bloga teraz jestem na: http://kropka-za-oceanem.blogspot.com/
Zdecydowanie ma! :)
UsuńDziękuję za nowe namiary!
Mi sie trafil wyjatkowy egzemplarz, bo nie pamietam kiedy ostatnio chorowal, a nawet jak chorowal, to zachowywal sie normalnie i nie wymagal rozczulania sie nad nim ;)
OdpowiedzUsuńCiocia wiedziala kiedy sie zjawic! :)
No to naprawdę masz szczęście! :) Franek ma moim zdaniem dość słabą odporność, ale prawda też jest taka, ze w swojej pracy jest po prostu bardzo narażony na zarazki...
UsuńAle jak już choruje to jest koniec świata! Może nie tyle domaga się tego rozczulania, co po prostu jęczy i stęka a to mnie doprowadza do szału! W dodatku jęczy, że np ma temperaturę i wszystko go boli - przynoszę mu tabletki na jego prośbę, a potem muszę pilnować, żeby je połknął!
Tak, naprawdę wiedziała, uratowała mnie :)
Byłaś, byłaś! :)
OdpowiedzUsuńOby się Wiktorek nie zaraził. Zdrowia dla Franka w takim razie ;)
I dobrze, że masz wsparcie :*
Ewelka
:))
UsuńBardzo na to uważamy, ale lekarz powiedział, że teraz Wiktor raczej jest jeszcze odporny. A Franek ma się już lepiej, dzięki!
Nie dośc, że ciotka ma wyczucie to i teksty niezłe :) Dużo zdrówka dla Franka.
OdpowiedzUsuńTo prawda :) Dlatego też z nią jest też wesoło :)
UsuńDzięki!
Dla Franka zdrowia. Uważaj żebyś nie złapała wirusa. Wietrzcie dużo mieszkanie to pomaga.
OdpowiedzUsuńDzięki, już ma się lepiej.
UsuńUważam, uważam. I uważam też na Wikinga! Wietrzymy! :)
nie zdazylam skomentowac wczesneijszej notki.
OdpowiedzUsuńJejku strasznie dlugo to trwalo, bo ja bolesne skurcze odczuwalam moze tylko godzine i bylo po wszytskim. W papierach mam ze porod trwal 35 minut a zdawalo mi ise ze to bylo 5-10 minut ;)
trzymam kciuki by chorobsko sie nei rozprzestrzenilo tylko zniknelo szybko ;)
Oj, no to naprawdę Ci się udało :)) Super! (choć pamięatam, że i u Ciebie się nie obyło bez komplikacji) Fajnie, że tak szybko poszło
UsuńKrzychu tez chory! I zastanawiam sie kiedy zwariuje słuchajac jego marudzenia....
OdpowiedzUsuńNo to współczuję. A swoją drogą skoro nawet Krzychu marudzi, to naprawdę trzeba powiedzieć, ze to chyba domena facetow :P
UsuńCiotka Dorotka - remedium!
OdpowiedzUsuńOj tak!
UsuńTak czytam, czytam i się zastanawiam czy ta moja planowana ciąża mnie nie przerazi za bardzo ;) Tyle godzin porodu i nadal żyjesz :D a ja się tak bólu boję, że nic mnie nie przeraża ale sam poród na tyle, że chyba nogi zacisnę :P ;)
OdpowiedzUsuń:P No widzisz, żyję, więc nie ma co się przerażać :)) A tak bardziej serio - wydaje mi się, ze i tak to trzeba samemu przeżyć, żeby się przekonać, bo ja wcześniej też słyszałam wiele o tym bólu, ale jakoś nie umiałam sobie go wyobrazić.
UsuńA skoro jesteś przerażona porodem, to może właśnie to Cię uratuje i będziesz się spodziewała czegoś gorszego, niż będzie :)
Dzielna byłaś to a propo notki poniżej :-) współczuje tej oksytocyny rodzic z tym yo jakss masakra i armagedon w jednym wiem toz praktyk na porodowce i z teorii moge sobie tylko wyobrazić co czulas.Moj pirrwszy porod to byl lajcik w porównaniu do tego ja cudem wywinelam sie oksytocynie bo z tym umarłabym z bólu. Zdrowkadla Franka. Ja mialam chorego synka za rafa pediatry uzywamy octeniseptu do dezynfekcji rak jak Synek pratkowal i izolować musielismy poza tym polecam Ci jeszcze dettol fajna sprawa mydli antybaktrryjne ma atest instytutu matki i dziecka :-) buźka
OdpowiedzUsuńDzięki :))
UsuńWiesz co, ja tak tego nie odbieram. Fakt, ze rodziłam długo, no ale to nie wina oksytocyny, tylko raczej tego, że sama nie ruszyłam :) - w sensie, ze szyjka nie chciała mi się skrócić i była twarda. A w sumie uważam, ze lepiej tak z tą oksytocyną niż cesarkę mieć. Pewnie, ze najlepiej byloby, gdyby wszystko poszło sprawnie i zaczęło się samo, ale na to niestety wpływu nie miałam.
Dzięki! :)
O, przynajmniej wiem, co zrobić z tą pozostałością octaniseptu (a zostało sporo!) po pielęgnacji kikuta pępka.
Nie ma za co dziękować :-) . Nawet nie chodziło mi o długośc porodu tylko o bardzo bolesne skurcze ktore pojawiają się przy oksytocynie.A zgodze sie z Tobą ze lepiej rodzic z oksytocyns niz miec cesarke- bo przecież to normalna operacja i nie potrafię zrozumieć kobiet ktore to robią na życzenie boboja sie bolu. pozdrawiam serdecznie :-)
UsuńA to nawet nie wiedziałam, ze przy oksytocynie są bardziej bolesne - porównania nie mam :)) Ale ja i tak miałam duże "szanse" na oksytocynę właśnie, bo nie wiem, czy coś by się samo ruszyło przez te dwa tygodnie. Cóż, na to się nie ma wpływu :)
UsuńAle ja też nie bardzo rozumiem, dlaczego tak się niektórzy do cesarki palą - ja już o tym myslałam, ale w trakcie porodu, kiedy to właśnie umierałam z bólu. Jednak teraz nadal zdania nie zmieniłam i uważam, że po cc można dochodzić do siebie dużo dłużej.
Pozdrawiam również ;)
pisałam 1 reka wiec sorki za błędy druga usypiam karmiac Córcie
OdpowiedzUsuńNie szkodzi :) Skąd ja to znam? :)
UsuńO tak my mamusie musimy byc wręcz osmiornicami ;-)
Usuń:) Właśnie się o tym przekonuję :)
Usuń