Ojej, chyba się za bardzo w to blogowanie wciągnęłam w ostatnich tygodniach, pisząc notki codziennie bądź co drugi dzień, bo teraz nie było mnie tu pięć dni i mam wrażenie, że wieki całe minęły :) Co dziwniejsze - wybiło mnie to z rytmu i teraz muszę się trochę pozbierać.
Przyczyna mojej nieobecności jest bardzo zwyczajna - wkręciłam się w robienie pewnych porządków, a już tak mam, że w takich wypadkach zależy mi, żeby uporać się ze wszystkim jak najszybciej (co zazwyczaj i tak oznacza długo ;)), więc każdą wolną chwilę poświęcam właśnie temu. A że wolnych chwil za wiele nie mam, no to... wiadomo.
A tak poza tym, to przyjechali do nas w ten weekend rodzice Franka i chociaż zajęli się Wikingiem, to z komputerem mi było nie po drodze - jak to u mnie zwykle bywa, kiedy mamy gości. Bardzo możliwe, że w lipcu będę blogować mniej, właśnie ze względu na gości. Tylko kiedy ja wreszcie napiszę o tym wszystkim, o czym ciąglę planuję? ;)
W każdym razie, już się nie mogę doczekać wakacji! Nie będą to oczywiście dla mnie takie typowe wakacje, ale z drugiej strony, skoro nie pracuję, to chociaż trochę sobie skorzystam. Nie pisałam jeszcze o moich planach wakacyjnych, prawda?
Jeden "gościnny" weekend już za nami. Teściowie byli nad morzem i wracając wstąpili do nas, mimo, że nie bardzo im było po drodze :) Teraz czekamy na Dorotę! Przyjedzie w piątek, ale niestety zostanie tylko na weekend, w poniedziałek rano będzie musiała już wyjeżdżać. Nie udało się zaplanować na razie dłuższych odwiedzin, bo jeszcze w czwartek musi być w Szczecinie na obronach, a z kolei w następnym tygodniu leci na wycieczkę do Moskwy.
Ale już parę dni później przyjedzie do nas mój wujek i zostanie niecały tydzień. Następna w kolejce jest Ala. Chociaż dopóki już u nas nie będzie, to nie uwierzę, że dojedzie ;)) Tak naprawdę to już ostatni dzwonek na jej przyjazd, bo później nie będzie mi za bardzo pasowało, a we wrześniu to już się nie będzie się raczej na takie wycieczki wybierała tuż przed porodem. Plan jest taki, żeby przyjechała z R., ale taki pracoholik z niego, że nie wiadomo, czy się uda. A co gorsza, trudno cokolwiek z nim zaplanować (o tak, tak, pamiętam doskonale, jak to było, kiedy z nim pracowałam!). Dwa terminy już nam nie wyszły, więc ostatecznie jesteśmy umówione tak, że najwyżej przyjedzie około 15go sama na dzień lub dwa. Zobaczymy.
Później przyjeżdżają moi rodzice i zaczynamy urlop właściwy! To znaczy ja i Wiking, bo Franek swój urlop miał już w maju... A my z rodzicami chcemy się wybrać na parę dni na jakieś wczasy - niedaleko i żeby nie było za dużo ludzi. Chodzi nam po głowie Kampinos, bo przy okazji moglibyśmy podjechać na rehabilitację, którą Wiking będzie akurat miał. Tylko muszę znaleźć jakąś kwaterę, która się będzie nadawała dla półrocznego dziecka. Potem pojedziemy do Miasteczka i zostaniemy tam prawie dwa tygodnie. Stamtąd w weekend trzeba będzie pojechać do Poznania, bo jesteśmy zaproszeni na wesele.
Później wrócimy już do Podwarszawia, gdzie pewnie będę zmagać się z syndromem przedszkolaka... Niestety. Ale może na pocieszenie znowu wpadnie do nas jeszcze wujek, któremu będą się kończyć wakacje, a potem jeszcze Dorota.
I tak upłyną nam dwa miesiące i nadejdzie wrzesień. Co będzie wtedy, jeszcze nie planuję. Wiem tylko, że będziemy mieć już w domu ośmiomiesięcznego brzdąca. To się dopiero okaże, jakich rozrywek będzie nam dostarczał :)
A tymczasem Wikuś się nam trochę przeziębił niestety i od sobotniej nocy męczy go lekki katarek. Mam nadzieję, że szybko mu przejdzie, bo kto lubi mieć katar? A takiemu maluszkowi, który oddycha wyłącznie przez nos to już w ogóle bardzo przeszkadza. Ale na szczęście i tak wydaje mi się, że nie jest aż tak bardzo marudny, jak mógłby być. Odpukać! ;)
Oj, to niech szybko katar odpuszcza :((
OdpowiedzUsuńJa już żyję wakacjami na całego :)
Niech odpuszcza, choć na szczęście wygląda na to, że nie dokucza jakoś bardzo :)
UsuńJa jeszcze jednak nie bardzo ;)
Też tak czasem mam - jak nie piszę, to nawet nie zauważam uciekającego czasu, a jak już wpadnę w blogowy wir, to godzina bez zajrzenia na bloga wydaje się być wiecznością ;D Ale kompletnie nie umiem zaglądać nie tylko na bloga, ale i do Internetów, kiedy ktoś mnie odwiedza. Bez względu na to, kto. Wydaje mi się to mega niekulturalne :) No, ale widzę, że ciekawe wakacje Was czekają ;] Zdrówka dla potomka!
OdpowiedzUsuńU mnie bardziej chodzi o to, że kiedy wpadnę w taki ciąg, to mi się pomysły na notki kotłują w głowie, a jak mam przerwę, to się w nich trochę gubię :)
UsuńAle mam podobnie jeśli chodzi o odwiedzanie innych, zawsze w pierwszej kolejności odwiedzam tych, którzy i u mnie bywają :)
Na wakacje też mam takie plany, że wiem że ten czas minie mi bardzo szybko i przyjemnie. Gorzej z tym, co będzie później, jesienią.
OdpowiedzUsuńWspółczuję kataru. Męczące to jest strasznie. U nas trwało koło dwóch tygodni.
Własne wygląda na to, że nie jest ten katar aż taki straszny. W niedzielę popołudniu Wiking trochę marudził chyba z powodu przeziębienia właśnie, a teraz jest w normie. Nawet noska nie ma za bardzo zapchanego.
UsuńBardzo fajne wakacyjne plany. Ja jak zwykle nie mam jeszcze żadnych, ale coś się wymyśli naprędce :)
OdpowiedzUsuńTakie spontany też są całkiem fajne ;)
Usuńrozplanowanie wakacyjne u ciebie na maksa:)
OdpowiedzUsuńja na razie wypad na parę dni nad morze, a potem to już tylko wielka improwizacja
Jutrzenka
Musieliśmy jakoś zgrać grafiki wszystkich ;)
UsuńBrzmi równie ciekawie!
No to masz na co czekać i do czego odliczać ;))
OdpowiedzUsuńA z jakiego powodu Wikuś będzie miał rehabilitację?
Tak, to prawda ;)
UsuńTo dłuższa historia, być może napiszę o tym w notce. W każdym razie, to nic poważnego. Został skierowany trochę na wszelki wypadek i w zasadzie z innego powodu niż ostatecznie będzie rehabilitowany :)
Zdrowia dla Wikinga
OdpowiedzUsuńDzięki! :)
UsuńWakacje mają to do siebie, że zawsze są za krótkie ;)
OdpowiedzUsuńZdrówka dla Wikusia!
Zobaczysz, jak zacznie raczkować, to nagle się okaże, że wszędzie Go pełno ;)
No tak, to prawda.
UsuńDziękujemy!
Z jednej strony nie mogę się tego doczekać, z drugiej już się boję!
Fajnie macie, nie będziecie się ani chwili nudzić :) Fajnie tak, jak jest ktoś, do kogo można się odezwać, wtedy dzień szybciej i przyjemniej leci. Nasze plany wakacyjne pokrzyżowała trochę moja praca, ale mam nadzieję, że też nudzić się nie będziemy :)
OdpowiedzUsuńNa to liczę :) I to prawda, że dobrze, kiedy jest się do kogo odezwać. Jeszcze lepiej, kiedy obok jest ktoś, kto wesprze w opiece nad dzieckiem. Bo przyznaję, że ostatnio już jestem coraz bardziej zniecierpliwiona i znudzona faktem, że przez większość dnia muszę Wikingowi zapewniać jakieś rozrywki.
UsuńPrzypuszczam, ze w związku z nową pracą na nudę narzekać nie będziecie :)
A kiedy planujecie byc w Kampinosie? To niedaleko od mojego miejsca zamieszkania ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze właśnie nie wiem tak do końca, bo nie mogę znaleźć zadnego fajnego noclegu (nie znasz przypadkiem jakichś namiarów? :)). Ale wstępny plan był taki, ze około 20go.
UsuńNamiarow niestety nie mam, bo nigdy tam nie "spalam". Bylam tylko przejazdami, albo na jakis imprezach ;) 20 lipca? Szkoda, bo ja dopiero w sierpniu bede :(
UsuńJuż coś tam znalazłam :)
UsuńNo tylko lipiec wchodził w grę, bo tak moi rodzice mają urlop.