Jak już ostatnio wspominałam, Franek dzisiaj i jutro ma wolne. Jako, że jutro mamy z Wikingiem umówioną wizytę w Instytucie Matki i Dziecka, postanowiliśmy dziś zrobić użytek ze wspólnego czasu wolnego. Nieco długo zajęło nam ogarnianie się od rana, Wiking miał stosunkowo długą poranną drzemkę, Franek był trochę nie w sosie (choć twierdzi, że to nieprawda, a tylko miał lekkiego lenia), ale o 13 udało się wyjść z domu.
Całe szczęście do Puszczy Kampinoskiej mamy tak blisko! :) Bo tam właśnie był cel naszej wycieczki. Tak, ja wiem, że dopiero co tam byłam na wakacjach, ale Kampinoski Park Narodowy ma to do siebie, że jest bardzo duży i ma wiele szlaków turystycznych oraz ścieżek edukacyjnych. Z rodzicami byłam w innej części, dziś wybraliśmy miejsce, które znajduje się najbliżej nas - niecałe 20 km. Zapakowaliśmy do samochodu Wikinga oraz jego wózek i pojechaliśmy. Dotarcie na miejsce zajęło nam raptem 20 minut, ale drugie tyle szukaliśmy początku szlaku, choć przejeżdżaliśmy obok ze trzy razy :) Zmyliło nas to, że nie było miejsca na zaparkowanie samochodu, ale jakoś sobie z tym poradziliśmy i wyruszyliśmy.
Zrobiliśmy sobie dwugodzinny spacer. Bardzo lubię las - ten charakterystyczny zapach mokrej ziemi (mimo, że susza na całego)oraz drzew i specyficzną leśną ciszę - szum liści, opadające igliwie, brzęczące owady, ćwierkające ptaki. I tylko od czasu do czasu jakiś miejski dźwięk z oddali.Wikingowi chyba też się podobało, bo po weekendowym buncie wózkowym, kiedy to chciał jechać na stojąco, dziś siedział bardzo spokojnie. Zresztą przez prawie godzinę spał sobie odurzony leśnym powietrzem.
O siedemnastej byliśmy już z powrotem w domu, usatysfakcjonowani wycieczką. Wiking sobie teraz hasa po całym pokoju i widać, że jest we wspaniałym humorze. Energia go rozpiera i cały czas się cieszy.
Cieszę się bardzo, że tak blisko mamy do puszczy. Niby zawsze to wiedziałam i wiele razy planowaliśmy taki wypad, jak dzisiejszy, ale dotąd się nie złożyło. Dopiero ten wakacyjny wyjazd z rodzicami stanowił impuls do tego, abyśmy w Frankiem też poszukali jakiejś krótkiej trasy.
Bardzo mi się tam podoba - już w lipcu uderzyło nas to, że na szlaku nie było w ogóle ludzi. Być może w weekendy jest inaczej, ale przypuszczam, że tereny są tak rozległe, że rzadko się kogoś spotyka. Dziś też mijaliśmy tylko jedno małżeństwo z dziećmi. Zawsze lubiliśmy z Frankiem spacerować po lesie - na przykład w okolicach Miasteczka. Taka forma spędzania wolnego czasu bardzo nam odpowiada. Jesteśmy o krok od cywilizacji, a jednak już jakby w innym świecie. Niemal zupełnie sami. Możemy spokojnie porozmawiać, porozmyślać. Delektować się bliskością i pięknem przyrody. Taki spacer naprawdę ładuje akumulatory. Już planujemy ponownie odwiedzić to miejsce, zwłaszcza, że przekonaliśmy się, że mamy naprawdę blisko. Zastanawiamy się też, jak tam wszystko wygląda jesienią i zimą. Może będzie dane nam się o tym przekonać...
Jesienią i na pewno musi być tam pięknie ;)) Te kolorowe liście i jeszcze bardziej charakterystyczny jesienny zapach lasu- uwielbiam. ;))
OdpowiedzUsuńTez uważam, że najlepiej wypoczywa się chyba w lesie, cisza spokój i z dala od ludzi. Czasami jak zastanawiamy się gdzie iśc na spacer to zawsze mówię: jedźmy gdzieś gdzie nie ma ludzi, bo od czasu do czasu odczuwa się już taką potrzebę ;) Tylko od nas trochę daleko do lasu, chyba że jesteśmy na Wsi i to jest fajne, szczególnie, że oboje uwielbiamy chodzić po lesie ;)
Tak myślę, że jest tam jeszcze piękniej jesienią. Ale każda pora roku ma swój urok. Nawet zimą tam musi byc ładnie, choć przeciez nie lubie tej pory roku :)
UsuńJa kiedyś spacer kojarzyłam tylko z lasem, bo jako dziecko właśnie zawsze do lasu chodziliśmy, bo w Miasteczku Większym są lasy (zwane nawet borami ;)), więc było gdzie chodzić. Franek z kolei typowy mieszczuch, ale też lubi bardzo las.
las - to jest to:)
OdpowiedzUsuńJutrzenka
Dokładnie! I pomyśleć, że niektórzy lasu nie lubią :)
UsuńBrak lasu w pobliżu to jest to, co mi najbardziej doskwiera od 38 lat... Przedtem (w Gdyni) miałam ok. ośmiu minut spacerkiem.
OdpowiedzUsuńRozumiem to, bo jako dziecko na spacery chodziłam tylko do lasu. W Poznaniu już tak łatwo o to nie było, teraz zresztą też nie, bo już trzeba pojechać a nie pójść. Ale i tak mogło być gorzej.
UsuńSpacery po lesie są naprawdę fajnie, ja praktykowałam je przez wiele, wiele miesięcy:)
OdpowiedzUsuńTeż je bardzo lubię!
UsuńA czemu teraz nie praktykujesz?
często się zastanawiałam z której strony Warszawy mieszkacie, ale nie pomyliłam się ;) to znaczy dalej uważam, że tu, gdzie myślę ;)
OdpowiedzUsuńtak blisko, takie piękne widoki macie i świeże powietrze ;) jeśli tylko macie wolny dzień,, to pakujcie się i w drogę, regenerować siły ;)
Ja tutaj jakoś specjalnie tego nie szyfrowalam i stałe czytelniczki mogły dość łatwo dojść do tego, gdzie mieszkam, mimo, że nie pisałam nazwy wprost. Ale że akurat ten wpis jest taką wskazówką to mnie dziwi, bo Puszcza Kampinoska spora jest i graniczy z wieloma rejonami podwarwszawskimi :)
UsuńJeśli będziemy mieli okazję to na pewno jeszcze pojedziemy ;)
Oj rozumiem Cię dobrze, bo las i mnie bardzo relaksuje. Na szczęście w moi obecnym miejscu zamieszkania, mieszkam jakieś dwa kilometry od lasu, a lasek komunalny mam praktycznie za progiem, więc jestem tam codziennie :)
OdpowiedzUsuńO to masz naprawdę super! Wspaniale, kiedy można na spacer do lasu po prostu sobie pójść a nie jechać - zwłaszcza w dużym mieście to luksus.
UsuńUwielbiam zapach i atmosferę lasu ;)
OdpowiedzUsuńJa też:)
Usuń