To zdanie musi tutaj paść, mimo, że jest tak banalne i oklepane - niestety wszystko, co dobre szybko się kończy! :( I moje wakacje również dobiegają właśnie końca. Teraz Wikuś zażywa sobie drzemki (wiecie, że zasypia już niemal wyłącznie w łóżeczku od jakiegoś czasu? :) Uważam to za swój osobisty sukces pedagogiczny :P), a jak się obudzi, to zorganizuję mu plac zabaw na moim łóżku a sama zacznę już nas powoli pakować. Na szczęście się trochę wycwaniłam i przygotowawszy sobie rzeczy do zabrania, połowę odrzuciłam, nauczona doświadczeniem, że i tak nigdy nie zakładam tych rzeczy zabranych "na wszelki wypadek". Dlatego nie mam tego za dużo. Poza tym kupiliśmy niedawno z Frankiem gigantyczną torbę - ale naprawdę gigantyczną :P - żeby nie nosić dziesięć różnych mniejszych lub większych bagaży, tylko mieć wszystko w jednym i bardzo się to sprawdza. Dlatego myślę, że szybko mi to pakowanie pójdzie. Jeszcze dzisiaj mam umówioną wizytę u fryzjera popołudniu, wieczorem zaliczę pożegnalny spacerek ulicami Miasteczka i jutro wyjeżdzamy :( Chlip, chlip ;(
Zapytacie, dlaczego wyjeżdżamy już jutro a nie w niedzielę. A może nie zapytacie, ale i tak Wam odpowiem :P Ano dlatego, że zahaczamy jeszcze po drodze o Poznań. Jesteśmy zaproszeni na wesele kolegi Franka (na właściwie mojego już też), który zresztą u nas też był na weselu, choć jeszcze bez pary :) Zawozi nas mój wujek, jutro wieczorem spotykamy się z Frankiem w Poznaniu, w sobotę jesteśmy na weselu, w niedzielę rano przez chwilę na poprawinach, potem obiad jemy u teściów i wracamy do Podwarszawia a moje wakacje dobiegają końca. Taki jest plan.
Będę szczera - chociaż z jednej strony mam ochotę pobawić się trochę na weselu i zjeść coś dobrego, to jakoś mi ta impreza nie do końca pasowała... Po pierwsze właśnie dlatego, że skracała mi wakacje przynajmniej o trzy dni (a może i zostałabym nieco dłużej - kto wie?). Po drugie jestem pełna obaw. Wikingiem będą się zajmować teściowie. Oczywiście tego się nie obawiam - jakoś sobie na pewno dadzą radę, choć moim rodzicom pewnie byłoby nieco łatwiej, bo mieli okazję przebywać ostatnio z Wikingiem na bieżąco. Moje obawy natomiast dotyczą dnia następnego... Wiadomo, że z wesela nie wypada wyjść za wcześnie i chociaż do tych oczepin dotrwać. Zresztą nawet nie chciałabym uczestniczyć w takiej imprezie połowicznie i wychodzić zanim się jeszcze ściemni. A tak musiałabym zrobić, gdybym chciała się wyspać. Wikinga natomiast mało będzie obchodziło, że mama jest po imprezie i poszła spać grubo po północy (bo zakładam, że jednak przesadzać nie będę i do białego rana nie poszaleję) i tak się obudzi tak jak zawsze, czyli między piątą a siódmą (wczoraj była 6:30, ale dziś już 5:15). Franek spotka się z całą swoją paczką, więc oczywistym będzie, że sobie popije i rano tym bardziej wstać mu się nie będzie chciało. Kto więc będzie musiał zająć się od rana dzieckiem? Oczywiście mama. Niewyspana mama. Kiedy dzieliłam się obawami z moimi teściami, zapewniali mnie, że przecież oni się w niedzielę zajmą wnuczkiem. Ale jak będzie, to się okaże. Na razie okazało się tyle, że Franek nie dostał wolnego na poniedziałek, więc będziemy musieli wracać już w niedzielę, a to oznacza, że nie będzie mógł aż tak zaszaleć z alkoholem, co mnie akurat cieszy ;)
No nic, zobaczymy jak to będzie i jak nam minie pierwsze "zwikingowane" wesele. Powiem szczerze, że na pewno cieszyłabym się na nie bardziej, gdyby było na przykład za tydzień ;) Teraz nie dość, że muszę wyjeżdżać szybciej, to jeszcze mają być straszne upały. Ale tak już wyszło i nic na to nie poradzę. A nawet gdyby nie to wesele, to i tak w końcu musiałabym stąd wyjechać i zakończyć urlopowanie, więc pewnie byłoby mi tak samo trudno. Bardzo możliwe, że syndrom przedszkolaka dopiero mnie dopadnie...
A tymczasem czekam na narodziny Emmy u hiszpańskiej Ani. Miała się urodzić za tydzień, ale dzisiaj Ania napisała mi, że jest w szpitalu i wywołują jej poród ze względu na zbyt wysokie ciśnienie i białko w moczu. Ciekawa jestem, czy uda się, żeby między Emmą i Wikusiem było dokładnie 7 miesięcy różnicy :)
A tymczasem czekam na narodziny Emmy u hiszpańskiej Ani. Miała się urodzić za tydzień, ale dzisiaj Ania napisała mi, że jest w szpitalu i wywołują jej poród ze względu na zbyt wysokie ciśnienie i białko w moczu. Ciekawa jestem, czy uda się, żeby między Emmą i Wikusiem było dokładnie 7 miesięcy różnicy :)
To prawda! Faktycznie zazwyczaj tych ciuchów wzietych na zapas się nie ubiera wcale:D
OdpowiedzUsuńA ja bym chętnie poszła na jakieś wesele i bawiła się do rana:)
No właśnie! Więc nauczyłam się układać najpierw kupkę ze wszystkiego, co chciałabym zabrać, po czym połowę z tego odkładam do szafy :)
UsuńDo rana mi się nie chciało :) Chociaż i tak nie mogłam zasnąć potem :/
bawcie się dobrze :) no i jednak wyśpijcie :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńMimo w miarę sprzyjających okoliczności średnio wyszło z tym wyspaniem. Nigdy nie umiałam odsypiać, ale teraz już chyba całkowicie straciłam tę umiejętność.
Moja kolezanka poszla na wesele w 3 tygodnie po porodzie oO dzieciaka zostawila kolezance i odebrala dopiero kiedy sie wyspala:p
OdpowiedzUsuńW sumie chyba potrafię sobie to wyobrazić :)
UsuńTylko dziecko pewnie jest mało wymagające, nie to co Wiking w pierwszych tygodniach życia :)
Margolko raz nie zawsze, jeszcze zdążysz odespać tą jedną weselną noc (albo raczej pół- noc;-)
OdpowiedzUsuńBawcie się dobrze!
Niby tak, ale ja nie lubię takich "razów" :)
UsuńNaet jak w telewizji leci jakiś fajny film, to wyłączam go grzecnie w połowie o 22, bo wiem, że jak się skuszę na oglądanie, to rano będę zła :)
Jestem pewna, że teściowie dadzą Wam się wyspać, nie martw się na zapas, szczególnie, że z nimi wcześniej rozmawiałaś ;) Bawcie się dobrze!!!
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńNo rzeczywiście, dali się wyspać, wbrew moim obawom. Jestem przyjemnie zaskoczona.
skoro teściowie zadeklarowali, że zajmą się Wikingiem, wykorzystaj to ile się da i odeśpij wesele, miłej zabawy i chłodnego wiaterku:)
OdpowiedzUsuńJutrzenka
Chłodny wiaterek to tylko na sali był w postaci klimy ;)
UsuńStarałam się to wykorzystać, ale nie bardzo się udało, bo organizm mi się zbuntował i na początku nie chciał odsypiać :)
U mnie było tak ze jak wzięłam rzeczy na zapas to nie były potrzebne a hak nie wzięłam to by się przydały i tak to jest że zawsze biorę trochę więcej.
OdpowiedzUsuńA u mnie zawsze jednak było tak, że połowy wziętych ubrań nie używałam, w drugą stronę jeszcze mi się nie zdarzyło, więc zaczęłam stosować inną technikę :)
UsuńDziadki sobie poradzą :-) w końcu Wikus jest prosty w obsłudze jak kazdy facet inaczej niż moja Gwiazda bo Ta to ma wymagania ale to babka jest;-) bawcie się dobrze :-)
OdpowiedzUsuńPoradzili sobie ;)
UsuńNo, różnie z tą prostotą w obsłudze bywa w przypadku Wikinga :) Teściowa to się go bała i właśnie dlatego zdecydowała, że pojadą na wesele z nami. Teść trochę lepiej do tego podchodzi i mam też wrazenie, że lepiej sobie z małym radzi - jest jakiś taki bardziej wyrozumiały dla jego płaczu ;)
No i jak wyszło z narodzinami Emmy? Wstrzeliła się?
OdpowiedzUsuńNoo, prawie. Nie jestem pewna o której, ale chyba ósmego się urodziła (nie mogę się dopytać koleżanki, bo w ferworze nowych obowiązków umyka jej moje pytanie :P) O 23 zaczęła się akcja, więc raczej w godzinę się nie wyrobiła. Rano już Emma była na świecie. Ale się dowiem jeszce :)
Usuń