*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

wtorek, 2 lutego 2016

Luźne myśli.

Normalnie muszę częściej do Was pisać, że Was nie widzę :P Od razu się trochę rozgadałyście ;) Taka luźna refleksja to była, a jaki efekt - od razu się przyznajecie na przykład do kolorowania :) Ale dziękuję za ten odzew, fajnie było z Wami pogadać, jak dawniej ;)
***
Zaczęło się u mnie w pracy dziać. Mniej więcej od drugiej połowy ubiegłego tygodnia ciągle mam co robić i od razu mam inną energię:) Polecenia lub prośby pomocy spływają do mnie z różnych stron i traktuję ogarnięcie wszystkiego jako wyzwanie. To lubię. Nie ma to jak czuć się potrzebnym. Jeszcze trochę, wszyscy się do mnie przyzwyczają i nagle się okaże, że zdziwią się jak mogli beze mnie funkcjonować :D Taki mam plan! :)
A tak bardziej serio - cieszę się, że jest coraz więcej spraw w które jestem angażowana, bo z każdym dniem lepiej poznaję specyfikę nowego miejsca pracy. Ale przyznam, że czasami zdarzają się gorsze dni, kiedy dostrzegam różne mniej przyjemne sytuacje - niedotyczące co prawda mnie bezpośrednio, ale wywołujące mniejszy lub większy niepokój. Choć to chyba normalne w każdym miejscu pracy. Celem moim na teraz jest wykazać się na tyle, żeby zechciano przedłużyć ze mną umowę po okresie próbnym.
***
Zbliża się wielkimi krokami ta konferencja na którą wyjeżdża całe biuro. Coraz więcej się o tym mówi. To jest duże wydarzenie w firmie. I tak jak podejrzewałam, mocno integrujące, jeśli wiecie co mam na myśli... Już słyszę, jakie niektórzy mają plany na wieczór. Szkoda, bo wygląda na to, że wcale nie skorzystam z tej pierwszej od wielu, wielu miesięcy nocy bez Wikinga :) Imprezować nie zamierzam za bardzo, bo odwykłam od tego i wolałabym nie sprawdzać mojej formy w środowisku zawodowym :P Ale też nie chciałabym wyjść na jakąś sztywniarę, która o siódmej kładzie się spać :) Zobaczymy, jak to w ogóle będzie wyglądało, na razie tylko słucham, a wiadomo, jak to z legendami bywa.
***
Wiking coraz więcej rozumie. Mówimy coś do niego, a on wskazuje palcem na wspomnianą rzecz lub do niej podchodzi. Nie do wiary, że to dziecko jeszcze rok temu wpędzało nas w poczucie bezradności, bo nie umieliśmy zgadnąć, o co mu chodzi. Dzisiaj Franek powiedział to, co często twierdzę i ja - że tak bardzo się cieszy, że Wiking jest już taki duży. Wygląda na to, że następne dziecko musi nam się jednak urodzić przynajmniej trzymiesięczne... :P
***
Dziwię się zawsze kiedy słyszę, że mama chowa się przed swoim dzieckiem z jedzeniem, bo na jego oczach nie może zjeść w spokoju... To prawda, dzieci w pewnym momencie zaczynają przechodzić przez fazę fascynacji jedzeniem. U Wikinga trwa to już od jakiegoś czas i wcale nie słabnie a wręcz się nasila. Ale nie widzę problemu, żeby jeść razem z nim. W niedzielę na przykład naszykowałam sobie grzanki z pomidorem i bazylią, do tego poskubałam trochę halibuta i pokroiłam mozzarellę. Wikingowi naszykowałam osobną porcję, w nieco innych proporcjach niż moje jeśli chodzi o skład tego drugiego śniadania. Posadziłam go na malutkim krzesełku przy małym plastikowym stoliku, sama uklęknęłam obok i tak oto zjedliśmy oboje w spokoju. A więc można :) I jeszcze można mieć z tego frajdę! (oczywiście mowa o dzieciach nie mających żadnych alergii pokarmowych)
***
Ubolewam bardzo nad tym, że ostatnio brakuje mi czasu na prasowanie. Muszę wybierać - a wieczorami wolę usiąść przy komputerze, poczytać albo zająć się jeszcze czymś innym niż stać przy desce. Nie odpuszczę prasowania nawet wikingowych ciuszków, bo nie wyobrażam sobie, że skoro ja chodzę w ubraniach wyprasowanych, to jego ubierałabym w wygniecione. Ale na dotychczas tylko jeden taki tydzień mi się zdarzył, kiedy kupka leży nieruszona - za chwilę będę mogła nadrobić, bo przyjeżdża do nas na parę dni wujek, to będzie mógł przypilnować Wikinga, kiedy ja będę prasowała (chodzi o to, żeby nie ściągnął sobie na przykład gorącego żelazka na głowę). I tak jestem usatysfakcjonowana z powodu tego, że w ciągu tych trzech tygodni mojej pracy, sporadycznie tylko zdarzyło się, że wyszłam rano z domu zostawiwszy jakieś naczynia w zlewie do umycia i tylko ze dwa razy jedliśmy na obiad byle co. Zwykle mamy jednak dwa dania, jak zawsze. Radzimy więc sobie całkiem nieźle. To mi daje tak lubiane przeze mnie poczucie kontroli nad własnym życiem. Niech i sobie nawet będzie złudne, ważne, że jest.
***
Idę się położyć. Czas już najwyższy, a czuję się naprawdę senna. Dobranoc :)

20 komentarzy:

  1. Dwa dania dzień w dzień? Odpuść sobie, Kochana!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie, tego nie odpuszcze bo nie wyobrażam sobie nie jadać tradycyjnego, pełnego domowego obiadu:) To jest dla mnie podstawa domowego ogniska:)
      Poza tym w tej kwestii oboje z Frankiem się wykazujemy.

      Usuń
  2. Ah te slawetne firmowe wyjazdy :P Dzieje sie tam, oj dzieje. Dziwie sie tylko, ze wiekszosc tych ludzi nie wstydzi sie potem ludziom w oczy spojrzec...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może będę miała okazje to zobaczyć na własne oczy, aczkolwiek nie mam zamiaru uczestniczyc w tym w taki sposób;) Czasy pijakiej kompromitacji minęły u mnie już parę lat temu:P

      Usuń
  3. KOrniszon tez uwielbal wszystkei probowac. wczesniej byl to spory problm przy alergi na bialko mleka krowiego. Wystarczylo, ze oblizala lyzeczke po mleku ( nawet pewnei kropli mleka tam nie bylo) a dostawala bardzo silnej reakcj ialergicznej. Dlatego zazwyczaj staralismy sie gotowac tak by unikac masla, smietany, jogurtu, mleka itp. i by Korniszon mogl probowac jesc razem z nami ;)
    Do dzis mam dosc wyostrzony apetyt i zajada sie nawet sledziami :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiking lubi wszystkiego próbować i w ogóle jeść :)) Na szczęście ma dobrą przemianę materii i dużo się rusza, nie martwię się więc, że je za dużo :)
      No tak, pamiętam, że to był duzy problem u Was. Ale jak to jest teraz, problem zniknął?

      Usuń
    2. nie do końca ale jest o niebo lepiej. Policzku są czerwone ale nie ma już takich pecherzy jak po oparzenie. Powoli zajada się serem, pierogami ruskimi a ostatnio wariuje na punkcie wykazania margaryna czy też masła palcami :)
      Lepiej jak Wiking ma apetyt niż jakby był niejadkiem :) Na grubadka to On nie wygląda więc zapewne figurę odziedziczył po Tobie :)

      Usuń
    3. Ale to świetnie, że mimo wszystko ustępuje ta alergia i idzie to w dobrym kierunku. Jest szansa, że za jakiś czas śladu po niej nie będzie :)
      Tak, też tak myślę, że większy problem byłby, gdyby nie chciał jeść. Z tą figurą to trudno mówić, bo ja też wcale siebie za jakąś szczególnie chudą nie uważam, tylko po porodzie był taki czas, kiedy byłam chuda i widziałam to, ale potem się do tego przyzwyczaiłam i tego nie dostrzegałam. A jak trochę przytyłam, to już się czuję grubaską, mimo, że ważę teraz mniej, niż zawsze chciałam :)

      Usuń
  4. no nie ... przestanę czytać jak Boga kocham ... serio. Pracuje, dziecko, dom i dwudaniowe obiady gotuje i nawet nie ma w zlewie naczyń ...

    Jeszcze kilka takich wpisów i przestaniesz widzieć moje komentarze :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I do tego dodam jeszcze, że nadal pozwalam Wikingowi wywalać wszystko z szafek, mimo, że mam potem dużo sprzątania (pamiętasz naszą rozmowę na ten temat chyba?) :P A tak serio - ja naprawdę nie uważam, żeby to było coś wielkiego, nie jestem jakąś idealną matką, pracownicą i gospodynią domową w jednym :) Po prostu staram się jakoś wszystko godzić, czuwam nad tym, na czym mi zależy, inne rzeczy trochę odpuszczam. No i też należy pamiętać o tym, że mam Franka, który od domowych obowiazków nie stroni...

      Nie strasz, nie chcę przestać ;)

      Usuń
    2. zaczynam się uważać za mega brudasa i niechluja a nie mam dzieci więc ani wymówki ani usprawiedliwienia ... 'P

      Usuń
    3. Ale czemu zaczynasz się za taką uważać? :) W sensie - odnosnie których moich słów to jest, bo trochę nie łapię?
      Ja absolutnie nie jestem pedantką i nie jest u mnie wszystko na błysk :) Zresztą przecież właśnie napisałam, ze nie wyrabiam sie z prasowaniem :)

      Usuń
  5. zawsze tak jest, uderz w stół ;) wtedy, jak się wywołuje do tablicy, to okazuje się, że dużo czyta, a mało pisze ;P
    gotujesz obiad po powrocie z pracy? czy przygotowujesz wcześniej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że czytelnicy nie komentują w zasadzie rozumiem, bo sama czasami mam z tym problem, zwłaszcza, kiedy czytam blogi na telefonie. Choć jeśli ktoś, kto się odzywał często nagle milknie, to rzuca mi się to w oczy. Ale chodzi o to, że ostatnio w ogole miałam wrażenie, że ruch u mnie na blogu się zmniejszył - a poza tym zauważyłam, że u siebie wiele osób też zaczęło pisać rzadziej.

      Coś Ty, umarłabym z głodu, gdybym gotowała po pracy - nigdy tego nie robiłam :) Zawsze gotuję wieczorem albo rano. No i gotowaniem dzielimy się z Frankiem i razem przygotowujemy posiłki.

      Usuń
  6. Trochę alkoholu jak dla mnie potrafi zadziałać pozytywnie, bo ludzie się rozluźniają, ale upijanie się już niekoniecznie. Można zawsze iść się pointegrować na trochę i po prostu nie szaleć, ale niektórzy lubią namawiać, a patrzenie na pijanych ludzi nie jest specjalnie przyjemne. Ale może będzie spokojnie. :)
    Znajoma miała taki problem z jedzeniem i swoim dzieckiem, ale chodziło o to, że mała chciała jeść zawsze, nieważne, że dopiero co zjadła obiad w przedszkolu, a do chudzinek nie należała – tak więc czasami też chodzi o takie sytuacje, że dziecko chce za dużo. Bo ogólnie to raczej normalne, że chce robić to, co rodzice i jeść razem z nimi.
    Ogarnianie spraw domowych bardzo dobrze wam idzie. ;) Ja to ubolewam, że trudno jest zminimalizować konieczność prasowania - nie jest to bardzo uciążliwa czynność, ale jednak trochę czasu zajmuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze wszystko zależy od tego, jak kto się upija :)) W każdym razie ja nie mam na to ochoty, ani nie mam takiego zamiaru :) I mam nadzieję, że nikt mnie szczególnie namawiać nie będzie.

      No tak, to może być problem. Ja się zawsze bardzo bałam, że będę miała duże i grube (wiem, wiem, niepoprawne politycznie slowo:)) dziecko, nie wiem skąd mi się to wzięło, ale naprawdę się tego obawiałam.Dlatego cieszę się, że Wiking jest jednak drobny i nie muszę mu odmawiać jedzenia. Masz więc racje, że może chodzić czasami o takie sytuacje, ale ja miałam na myśli te bez szczególnych okoliczności - z dzieckiem, któremu otyłość nie grozi i które spokojnie mogłoby jeść w tym samym czasie.

      Ja zawsze prasowanie łączę z jakimś oglądaniem seriali itp, więc wcalenie czuję, że zajmuje mi czas :)

      Usuń
  7. A ja myślę, że po takim doświadczeniu, przy kolejnym dziecku będziesz odkrywała właśnie uroki bycia matką noworodka i znowu czeka Cię piękna przygoda! ;-)
    Jestem ciekawa charakteru Twojej pracy, ja też siedzę w branży IT, więc dziedzina jest mi bliska :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie wiem... Kiedy ostatnio miałam okazję wziąć na ręce dwumiesięczne dziecko, myślałam, że może wrócą do mnie wspomnienia, że może zatęsknię za tamtym czasem, że rozczuli mnie to itp, a tymczasem czułam tylko ulgę, że moje dziecko już jest starsze :) Jakoś ciągle te noworodki na mnie nie działają... No i dla mnie pierwsze miesiące absolutnie nie były przygodą, więc nawet nie było by to "znowu"... :)

      O pracy pisałam trochę w ostatnich notkach. Ale tak naprawdę to dopiero wszystko się powoli klaruje. Po pierwsze moje stanowisko jest nowe, a po drugie cały dział jest przebudowywany, więc na razie jeszcze wszystko jest w fazie prób.

      Usuń
  8. a ja w kwestii ubrań od lat idę na łatwiznę i ubieram przeważnie to, co się nie mnie:)
    Jutrzenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo niewiele jest takich ubrań i ja wlaściwie takich nie mam, bo i tak prawie wszystko prasuję :) Choćby po to, żeby odświeżyć ubrania, bo zawsze mam wrażenie, że jak są wyprasowane, to jakieś świeższe :)) Tak jak pościel - nawet jak jest wyprana a nie wykrochmalona i wymaglowana, to dla mnie już nie taka, jak powinna być :) Taki bzik.

      Usuń