*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

sobota, 23 kwietnia 2016

Słowo się rzekło :)

Nadszedł 23. kwietnia, a więc deadline, który sama sobie wyznaczyłam :) Wydawało mi się wtedy, że to jeszcze kupa czasu i że zdążę napisać z dziesięć notek, a tymczasem pojęcia nie mam, kiedy to minęło. 

Nie napisałam więc przez te dwa tygodnie żadnej notki, mimo że po głowie chodziło mi ich sporo i robiłam do nich kilka podejść. Nie udało się. Ale za to rozmyślałam o pisaniu całkiem sporo i zastanawiałam się, co z tym fantem zrobić. Bez pisania da się żyć (ale co to za życie, powinnam chyba dodać, ale jednak tego nie zrobię :)). Ziemia wciąż się kręci, a moje życie nadal się toczy i nie odczułam nawet żadnej pustki. Z drugiej jednak strony przez cały ten czas, ani razu nie poczułam tak naprawdę, że to definitywny koniec i że nic więcej już nie napiszę. Raczej było tak, że ciągle miałam i mam poczucie, że to chwilowa (choć mocno się przedłużająca) przerwa. A tak naprawdę to po prostu nie wiem, kiedy i jak minęły ostatnie dwa miesiące. 

Dzisiaj mija dokładnie osiem lat odkąd opublikowałam na blogu pierwszą notkę. Przez ten czas przechodziłam przez niejeden kryzys blogowy i wtedy dobrze wiedziałam, że to jest właśnie on. Tym razem jest inaczej. Tym razem wiem, że problem nie tkwi wcale w blogowaniu, tylko we mnie i moim życiu :) Nie chodzi o to, że nie wiem o czym pisać, że skończyły mi się tematy, że przestałam to czuć, że nie mam na to czasu, ani nawet, że po prostu mi się odechciało. Rzecz w tym, że dzieje się u mnie - lub raczej ze mną - coś dziwnego i to powoduje, że jestem totalnie nieuporządkowana w realu, trudno mi więc w takiej sytuacji myśleć o świecie wirtualnym. Nie chodzi też o to, że blogosfera się zmieniła i że to już nie to, co kiedyś. Ona się zmieniła już dawno, a dotychczas przecież wcale mi to nie przeszkadzało. Po prostu robiłam swoje. Robiłam to, co czułam i czego chciałam. Czyli pisałam. Tak naprawdę miniony rok był bardzo owocny jeśli o blogowanie chodzi. Przez kilka dobrych miesięcy moje pisanie przechodziło prawdziwy renesans, o czym zresztą wspominałam wiele razy i czego trudno było niezauważyć. Pisałam prawie codziennie. Notka goniła notkę. Czułam to bardzo. Nie nadążałam wręcz spisywać tego wszystkiego, co mi się w głowie układało w gotowe notki. 
Tego mi ostatnio właśnie brakuje. Wyszłam z wprawy i polega to właśnie na tym, że mam wrażenie, jakbym zapomniała, jak się pisze. Brakuje mi lekkości w przerzucaniu myśli, zapisane sprawiają wrażenie zagmatwanych, każde zdanie przywołuje na myśl zbyt wiele wątków pobocznych, które początkowo zapisuję, a potem stwierdzam, że to było bez sensu i kasuję wszystko.
Brakuje mi też czasu. W pracy osiem godzin mija mi w mgnieniu oka. Serio, nigdy jeszcze czas nie płynął mi tak szybko, jak tam. Z kolei czas po pracy poświęcam na sprawy rodzinno-domowe, a także na zagłębienie się w siebie, choć większych rezultatów póki co, to co nie przyniosło :) Rzadko włączam komputer. Bywa, że przez kilka dni z rzędu nie sprawdzam maila, co jeszcze niedawno było dla mnie rzeczą niemożliwą. Laptop domowy zwyczajnie mnie denerwuje :) Nie umiem na nim wpisać krótkiego hasła w google, a co dopiero napisać całą notkę. Staram się więc zabierać służbowy komputer do domu, ale ostatecznie zazwyczaj  nawet nie wyciągam go z torebki, bo nagle robię się tak zmęczona, że już mi się nie chce. 

Ale oczywiście to wszystko to są tak naprawdę tylko wymówki, za którymi stoi ta prawdziwa przyczyna, której niestety nie udało mi się przez ten czas zdefiniować. Wiem tylko, że nie jest to chęć zakończenia przygody z blogowaniem.
Tak, właśnie. Stwierdziłam, że mimo wszystko tak naprawdę wcale nie chcę z tym kończyć. Chciałabym pisać nadal. Chciałabym wrócić do tych wszystkich pomysłów i chciałabym, żeby wróciła do mnie ta atmosfera, która przysiadała sobie obok mnie zawsze, kiedy tworzyłam kolejną notkę.
Nie chcę się więc dzisiaj żegnać ani z Wami, ani z tym miejscem. Żeby to zrobić, musiałabym czuć, że to już jest koniec i że na pewno nie napiszę już żadnej notki. Wsłuchiwałam się w siebie bardzo uważnie i jestem pewna, że tego nie poczułam. Wiem, że potrafię bez mojego bloga żyć, ale mimo wszystko - nawet mimo ostatnich tygodni - nie potrafię sobie tego wyobrazić.
Niemniej jednak naprawdę nie umiem robić nic na pół gwizdka, więc jeśli napiszę teraz, że to jeszcze nie koniec, a potem znowu będę milczeć tygodniami, grać na zwłokę i pisać jakieś notki, mające na celu pozamiatanie tego miejsca, to nie będzie miało żadnego sensu. Mogłabym oczywiście po prostu od czasu do czasu dawać znać co się u mnie dzieje, ale jakoś tego nie czuję. Mój blog opierał się przede wszystkim na moich emocjach i przemyśleniach, a trudno pisać notki, które zawierają te elementy, jeśli musiałabym najpierw nadrabiać zaległości w opisywaniu tego, co się u mnie wydarzyło w ostatnim czasie.
Dlatego też postanowiłam, że muszę się jakoś zmobilizować i po prostu zacząć pisać.
 Tak, wiem, że powinnam po prostu zacząć i nie zastanawiać się, od czego. Ale nie potrafię tego zrobić! Nie umiem zacząć tu i teraz, nie wracając do przeszłości, a za kolei powrót do niej wydaje się zupełnie bez sensu. Postaram się więc połączyć jedno z drugim, ale przyznaję, że nie wiem jeszcze w jaki sposób to zrobię, a co za tym idzie - czy w ogóle mi się to uda. Bo jeśli nie, to już chyba się okaże, że pacjenta mimo wszystko trzeba będzie odłączyć od aparatury podtrzymującej funkcje życiowe :) Ale teraz nie wyznaczam sobie już żadnego terminu. Po prostu mam zamiar pisać. Jeśli go nie zrealizuję, wszystko będzie jasne ;)

Osiem lat to kawał życia. Kawał, który został tu opisany mniej lub bardziej szczegółowo. Czymże więc są dwa miesiące wobec dziewięćdziesięciu sześciu ;) Mogłabym równie dobrze ich nie zauważyć. A jednak się nie da, ponieważ były one pod wieloma względami bardzo dynamiczne.
Kiedy zastanawiam się nad minionymi tygodniami, myślę o tym, że zdarzyło się ze mną coś dziwnego. Mówi się, że charakter człowieka zmienia się co siedem lat. Nie pamiętam, żebym siedem lat temu odczuwała jakąś zmianę, za to teraz odnoszę wrażenie, jakbym przeszła jakąś totalną przemianę i nie do końca potrafię się w tym moim nowym wcieleniu odnaleźć. Jestem inna! Naprawdę to czuję i wiem. Inaczej myślę, inaczej odczuwam, inaczej interpretuję. 
Łatwo jest "winą" za tę zmianę obarczać lutowy wyjazd służbowy i na pewno coś w tym jest, bo rzeczywiście w tamtym czasie coś się w mojej głowie chyba poprzestawiało. Ale tak naprawdę czuję, że niezależnie od tamtej delegacji, to była kwestia czasu. 
Przypuszczam, że prawdziwym winowajcą jest po prostu zmiana trybu życia, zmiana otoczenia, a co za tym idzie, praca. 
W pracy zresztą też zmian było i ciągle jest bardzo dużo. Prawie za nimi nie nadążam. Skończył mi się okres próbny i dostałam kolejną umowę, choć na innych warunkach niż początkowo było ustalone (przy czym sama się na te zmiany zgodziłam). Ale to wcale nie oznacza, że mam spokój na jakiś czas, bo w firmie ciągle coś się dzieje i można powiedzieć, że nie znamy dnia ani godziny ;) Poranne powitanie w rodzaju: "to ty jeszcze tu jesteś?" albo zdanie "ty będziesz następny" stały się wręcz anegdotkami w naszym dziale ;) Jakieś niewinne zdanie rzucone w przypływie bardzo dobrego humoru któregoś z nas, może nagle przeobrazić się w humor czarny ;) Ale co ciekawe, ten dobry humor prawie wcale mnie nie opuszcza. I o dziwo niemal wszystko przyjmuję ze stoickim spokojem.
Poza tym moje życie towarzyskie na gruncie zawodowym właśnie wręcz kwitnie. Jestem uwielbiana przez moją szefową, która z kolei ma fatalny PR w całej firmie, co powoduje, że jestem postrzegana jako jej człowiek. Mogłaby to być dla mnie bardzo zła wiadomość, a jednak jakimś cudem, jako jedyna (serio!) z nowych osób zatrudnionych do naszego działu w przeciągu ostatniego półrocza mam dobre relacje z osobami z innych działów. Nie wiem co tu zadziałało, ale jakimś cudem udało mi się zachować jako taką neutralność. Dzięki temu zbieram fakty, plotki i opinie z niemal każdej strony. Ale z kolei przez to mam czasami totalny mętlik w głowie i w ciągu jednego dnia potrafi mi się zmienić perspektywa. 

W domu też jest dość dynamicznie, ale nie aż tak, jak w pracy :) Mieliśmy z Frankiem nawet dwa trudne momenty - a właściwie on miał ze mną ;) Ale jakoś daliśmy sobie z tym radę. Trudno to nazywać kryzysem, ale powiem, że po raz pierwszy chyba odkąd jesteśmy razem, to moje zachowanie było przyczyną zawirowań w naszym związku. Być może jednak były one potrzebne, bo mam wrażenie, że to musiało się wydarzyć, żebyśmy mogli zmienić kierunek. Kilka rzeczy mocno mnie zdziwiło. Zaskoczył mnie Franek, ja sama też siebie zaskoczyłam. Ale przede wszystkim zaskoczyło mnie, jak życie potrafi się układać i jak bardzo potrafi grać na nosie mi i moim przekonaniom.
Wiking nam rośnie (choć bardzo powoli) i zadziwia nas ciągle tym, jak wiele rozumie. Właściwie to rozumie już chyba wszystko :P Jest bardzo fajnym synkiem, który nie sprawia nam w zasadzie żadnych problemów (odpukać ;))

Właściwie to nie wiem, o czym mogłabym jeszcze teraz tak na szybko napisać, bo czas mi się już kończy, zbliża się północ i za chwilę zamienię się w dynię i nici będą z mojego deadline'u ;) Poza tym muszę iść spać. Pozostanę więc przy tym, a reszta może sama przyjdzie.

I jeszcze tylko jedna sprawa. Przy okazji szóstej rocznicy pisania mojego bloga poprosiłam Was o to, żebyście się odezwały niezależnie od tego, czy komentujecie regularnie, czasami, czy wcale. Chciałam wiedzieć kto tu zagląda i czyja obecność może mnie zaskoczyć, a czyja nieobecność zasmucić. Rzuciłam wtedy, że następny "spis powszechny" zrobię za dwa lata. Dwa lata minęły. Moje pisanie ostatnio szwankuje, ale może właśnie dlatego, to dobry moment, żeby poprosić Was znowu o sygnał, że jesteście?
Proszę więc o zupełnie niezobowiązujące (do regularnego komentowania kolejnych notek) słowo "jestem" każdą osobę, która tu (jeszcze) zagląda :) Ostatnio to swoiste sprawdzenie obecności dało mi mocnego kopa, kto wie, być może i tym razem tak to zadziała? :) Ale przede wszystkim zależy mi po prostu na tym, żeby wiedzieć... :)

111 komentarzy:

  1. No ja jestem!!! I czekam na więcej!!! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem i ja :) mimo iż nie komentuję, czytam wszystkie wpisy i cierpliwie czekam na kolejne :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie komentuję, ale zawsze czytam. Jestem! :)
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie cieszę się, że się teraz postanowiłaś odezwać :)

      Usuń
  4. jestem choć nie zawsze komentuję :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem :-)
    I ciesze się bardzo, że napisałaś!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesli definitywnie przestałabyś pisać, oznaczałoby to w pewnym sensie koniec blogowiska. Oczywiście tego prawdziwego blogowiska, a nie tworów blogopodobnych, nastawionych na zysk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E no nie wiem, czy mój blog jest aż takim wyznacznikiem :P

      Usuń
    2. TYch prawdziwych blogów została taka garstka, że ubytek choćby jednego może doprowadzic do blogowej katastrofy:P tym bardziej gdyby przestala pisac osoba tak zaangazowana w to jak Ty

      Usuń
    3. To akurat fakt, naprawdę niewiele zostało tych tradycyjnych blogów, na które zaglądało się z przyjemnością, żeby poczytać co u kogo słychać.
      Nie mam co prawda aż tak wysokiego mniemania o swoim blogu i swoim zaangażowaniu :P, ale dzięki, miło coś takiego przeczytać ;) W sumie jak podejdę do tego ambicjonalnie, to może będzie dobra droga :P

      Usuń
    4. ja te, które mi zostały mogę policzyć na palcach jednej ręki chyba...

      Ha! może udało mi się wejć Ci na ambicje:PPP

      Usuń
    5. Ja ostatnio trochę sie opuściłam w czytaniu, wiec pewnie musiałabym zaktualizować listę, ale bardzo możliwe ze wynik byłby podobny.
      To sie pewnie okaże :P

      Usuń
  7. Ja tez jestem prawie codziennie ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. no jestem! i czekałam na decyzję ;) cieszę sie, że podjęłaś taką a nie inną;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, ze jesteś. Decyzja w pewnym sensie sama sie podjęła,ale pewnie tak naprawdę czas pokaże, co z tego wyjdzie :)

      Usuń
  9. Bo po takiej przerwie najtrudniej jest zacząć. Chciałoby się nadrobić to, co minęło, napisać o różnych sprawach, ale na początku o wszystkim się nie da. Też miałam to poczucie bezsensu, kiedy próbowałam wracać jeszcze jakiś czas temu, pisanie zupełnie mi nie szło. Też otarłam się o pomysł, że to koniec. Ale jeśli naprawdę chcesz pisać, to -jak w piosence - "najtrudniejszy pierwszy krok". Po czasie zobaczysz, że jest lepiej, jeśli chodzi o ten polot i umiejętność wyrażania swoich myśli. Trzymam kciuki :-)
    No i ja zawsze jestem :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jak wspominałam w ostatnim komentarzu do Ciebie, przez cały czas blogowania pamiętam przynajmniej trzy lub nawet cztery sytuacje, kiedy rzeczywiście czułam, ze pisanie mi nie idzie, miałam długą przerwę i trudno mi było po niej wrócić. Ale właśnie dlatego teraz czuję, że nie do końca o to chodzi. To, że trudno mi wrócić po przerwie to jeden z istotnych aspektów, ale tak naprawdę ważniejsze jest to, dlaczego tak jest i dlaczego nie mogę po prostu usiąść i opowiedzieć, co się wydarzyło. Stąd wiem, że to nie jest ten typoowy blogowy kryzys, który każdego od czasu do czasu dopada.
      Dzięki :)

      Usuń
    2. Zastanawiam się, czy jest to coś konkretnego, że tak Ci się stało. Ja rozumiem wewnętrzne przemiany, różnego rodzaju przemyślenia, ale skoro twierdzisz, że teraz jesteś już inna i inaczej myślisz, to ciekawi mnie co się takiego wydarzyło. Bo coś musiało. Przynajmniej według mnie ;-)

      Usuń
    3. Gdyby to było takie konkretne i proste, to zapewne w ogóle nie byłoby notki tego rodzaju, bo dawno bym o tym napisała. A nie pisałam, bo kilka razy wspominałam, ze sama mam problem ze zdefiniowaniem tego co sie dzieje ze mną i wokół mnie.
      Owszem, wydarzyło się wiele różych rzeczy i wszystkie one mają wpływ na to, że zmieniłam sie ja i co za tym idzie moje zycie w jakis sposób również, ale to nie jest cos co mozna opisać ot tak po prostu w jednej lub dwóch notkach. Zresztą w tej notce właściwie opisalam wszystkie czynniki, które na to wpłynęły.
      W zyciu rożnie bywa, dla każdego cos innego może być przełomem.

      Usuń
  10. no nie ... szczyt bezczelności. Najpierw rozpuściła czytelników ilością pisaniny, potem przestała nawet na komentarze odpisywać a na koniec chce sprawdzenia kto jeszcze tu zagląda i żąda komentarzy ... skandal

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niczego nie żądam. Kto nie chce, nie musi się odzywać. Ja po prostu proszę, tak jak to już parę razy robiłam, bo zawsze jestem ciekawa, kto do mnie jeszcze zagląda. Nie prowadzę bloga zamkniętego, więc nie mam najmniejszego pojęcia jaki jest stan osobowy czytelników.
      Z tymi komentarzami to trochę przesadzasz, bo na ostatnie odpowiedziałam, natomiast w przeszłości już mi się zdarzyło parę razy, że nie odpowiadałam od razu i dopiero po czasie nadrabiałam(w ubiegłym roku chyba nawet też z dwumiesięcznym opóźnieniem), ale zawsze nadrabialam.

      Usuń
  11. Od pewnego czasu bardzo rzadko pisze notki, tak jakoś samo wyszło. Jednocześnie nie umiem zostawić swojego bloga, skończyć, zamknąć, bo to jednak kilka zapisanych lat. Myślę, że wiele osób tak ma. Tym samym, jestem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wiem, bo mimo, że naprawdę rzadko zaglądałam do komputera, to sprawdzałam od czasu do czasu, co u Was słychac.
      Powiem Ci szczerze, że gdybym czuła, że już naprawdę nic nie napiszę, to pewnie bym jednak po prostu zostawiła jasny komunikat i faktycznie to miejsce "zamknęła". Ale tego nie czuję. Pewnie masz racje, że inne osoby mają podobnie.

      Usuń
  12. Jestem nieustająco, od jakiejś późnej podstawówki, a teraz już na trzecim roku studiów..Blog też w stanie rozkładu, ale jakoś żal go usunąć, a nuż komuś kiedyś coś da ;)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie nasza znajomość trwa już naprawdę długo :) Tym bardziej cieszy, że nadal tu jesteś!
      Pozdrawiam również :)

      Usuń
  13. Hej, ja jestem Aga. Zawsze czytam i czekam niecierpliwie na nowe notki, skomentowałam może ze dwa razy :). Poza tym Twoja nowa firma miała kiedyś siedzibę w tym samym budynku co moja ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że sie wobec tego znowu odezwałaś :) Wygląda na to, że ostatnio mocno Cię w takim razie testowałam jeśli chodzi o cierpliwość :) Zobaczymy, może uda mi się poprawić w tej kwestii.
      A to nie za moich czasów, ale bardzo możliwe, bo wiem, że w nowym miejscu firma jest chyba raptem od pół roku.

      Usuń
  14. Jestem i zaglądam bardzo często w poszukiwaniu nowych notek :-) mam nadzieje, że maj i coraz piękniejsza wiosna zmobilizują Cię Margolko do zaglądania tu częściej :-) pozdrawiam serdecznie. Iskiereczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jesteś :) Obawiam sie, że pogoda nie ma większego wpływu na moje pisanie, ale może coś innego mnie zmobilizuje, na to w każdym razie liczę ;)
      Pozdrawiam również!

      Usuń
  15. Jestem i ja, melduje się 24 :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja również jestem :)
    Cieszę się, że napisałaś. Mam nadzieję, że mimo tego, że ostatnio dużo się u Ciebie działo, uda Ci się wróci na dawne blogowe tory :) albo że przynajmniej wypośrodkujesz swoje pisanie między tą posuchę z ostatnich tygodni i aktywność sprzed paru miesięcy ;) :P :)
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam taką nadzieję, bo pomimo tego wszystkiego, co się dzieje, to właśnie chciałabym jednak wrócić na te dawne tory. Cóż, zobaczy się :)
      Pozdrawiam również :)

      Usuń
  17. tradycyjnie wpisuję się na listę obecności:)
    Jutrzenka

    OdpowiedzUsuń
  18. Jestem i cieszę się, że nie zdecydowałaś się zrezygnować z pisania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiscie, nie zdecydowałam się :) To w sumie dobre słowo :)

      Usuń
  19. i ja jestem:)
    Mi bardzo szkoda, ze pisanie porzucilam, chyba nawet wygasa we mnie poczucie, ze to jeszcze nie koniec... Lubie od czasu do czasu poczytac swoje stare notki i zal jakos, ze tego co dzieje sie teraz juz nie powspominam w taki sposob.. A mimo to nie umiem sie przelamac i wrocic do pisania;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym bardziej cieszę się, że jesteś, bo fajnie, kiedy ktoś nie znika z blogosfery zupełnie, nawet jeśli sam juz nie pisze.
      U mnie na razie to poczucie było zbyt silne, kiedy się nad nim pochyliłam, stwierdziłam, że to na pewno jeszcze nie koniec...

      Usuń
  20. I ja jestem :) Cieszę się, że napisałaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że jesteś :) Odezwiesz się do mnie na maila? Od jakiegoś czasu próbuję się z Tobą skontaktować...

      Usuń
  21. To chyba mój pierwszy komentarz u Ciebie, a czytam od kiedy byłaś w ciąży (ja również wtedy spodziewałam się dziecka i zaskoczyło mnie w jak wielu kwestiach mamy zbieżne poglądy). Zaglądam regularnie, ale jako typowy introwertyk nie jestem zbyt wylewna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię wobec tego :) Rzeczywiście chyba nie komentowałaś, choć kojarzę Cię z blogosfery. A Ty piszesz?
      Ja co prawda introwertykiem nie jestem, ale i tak rozumiem. Dlatego własnie od czasu do czasu lubię zorganizować takie sprawdzanie obecności ;)

      Usuń
  22. Jestem też i żałuję, że tak rzadko bywasz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też żałuję... Mam nadzieję, ze uda mi się to jednak zmienić.

      Usuń
  23. Nigdy nie komentuję ale z niecierpliwością oczekuję nowego wpisu.
    Twój blog jest ciekawy i taki prawdziwy.
    ELŻBIETA.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie szkodzi, cieszę się, że teraz dałaś znać :)
      Dziękuję za dobre słowo!

      Usuń
  24. To dopiero szósta? Wydawało mi się, ze przynajmniej ósma czy nawet dziewiąta rocznica. To aż dziwne, że przeblogowałam jakieś 5 lat bez czytania Twojego bloga;p (a nawet więcej bo przecież nie czytam od początku).
    Poza tym zgadzam się z tym co napisała Iza i Szczęściara;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra teraz dopiero się połapałam, ze dobrze mi się wydawało, bo to 8 nie 6;) Tak to jest gdy najpierw czyta się na raty, a potem komentuje;p

      Usuń
    2. Właśnie jak zobaczyłam Twój pierwszy komentarz, to się zastanawiałam, skąd wzięłaś tę szóstą rocznicę i domyśliłam się, że chodziło o ostatni akapit :) Nie zdążyłam od razu sprostować, ale widzę, że sama się zorientowałaś, że jednak miałaś rację na początku :)

      Usuń
  25. Ja też jestem... a z pisaniem mam podobnie

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja oczywiście jestem i zaglądam po kilka razy dziennie nawet :D

    Oo używasz już nawet korporacyjnych pojęć hehe :D Faktycznie, ja też nie wiem kiedy minęło do tego 23, choć kiedy czytałam poprzednią notkę wydawało mi się, że to dużo czasu, ale ostanio to ja w ogóle nie wiem kiedy ten czas leci. Co też mnie przeraża.

    W pewien sposób mi ulżyło, że jednak nie chcesz z tym definitywnie kończyć i że Twoje odczucia są takie akurat a nie inne, bo trochę się tego obawiałam, szczególnie, że właśnie od ostatniej notki nic nie napisałaś.
    No tak w ostatnim roku, było co czytać, z czego byłam bardzo ucieszona :) Można rzec że to poleciało z takiej skrajności w skrajność, bo tu było tyyle notek a tu nagle bum...
    No ale cóż siła wyższa... Tak bywa.

    Jestem bardzo ciekawa co działo się u Was przez te dwa miesiące, jeśli miałoby to pomóc (choć na pewno już o tym myślałaś) to chciałabym przypomnieć Ci to o czym zawsze rozmawiałyśmy, że piszesz również dla siebie, żebyś w przyszłości mogła do tego wrócić, powspominać itd. Szkoda trochę by było to przerwać i nagle "urwać pamiętnik". :) Szczególnie, że tak jak napisałaś 8 lat to kawał czasu - a tak swoją drogą to właśnie uświadomiłam sobie, że mój blog w sierpniu będzie miał 10!!! - jaak to brzmi, maaasakra 10 lat, dekada, kiedy minęła - nie wiem.

    Mimo wszystko cieszę się, że i w pracy Ci się układa i Wikuś grzeczny i pocieszny :)

    Trzymam kciuki, żebyś się jakoś "rozhulała" :) żeby myśli znów same się układały :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Że też nie straciłaś cierpliwości :)

      Korporacyjne pojęcia? :) Które konkretnie masz na mysli? :) Muszę przyznać, że mnie nawet nie przeraża jakoś bardzo ten upływ czasu. Bardzo zadziwia, to fakt, ale jednak chyba nie przeraża.

      Prawdę mówiąc dość szybko do mnie dotarło, że nie jestem gotowa na to, żeby tak po prostu napisać ostatnią notkę. Wlaściwie od razu, kiedy zaczęłam o tym mysleć. Ale z drugiej strony myślałam, że skoro już do takiego wniosku doszłam, to napisz jakies notki, a jednak ostatecznie nie bylo na to czasu.
      Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że w moim przypadku to jest ze skrajności w skrajność, ale to nie było zupełnie planowane. Nagle tak się stało i trudno mi nawet powiedzieć, dlaczego.

      Tak, ja wiem, ale mnie nawet trudno jest to po prostu opisać i wytlumaczyć, co się działo. Jasne, o niektórych faktach opowiadać jest łatwo, ale z kolei trudno mówić o tym, co mi się w głowie poprzestawiało :)
      No, 10 lat to naprawde bardzo dużo czasu :)

      Tez się cieszę :) Różnie to bywa, czasami jest burzliwie - przynajmniej w pracy, ale nie najgorzej, więc nie narzekam.

      Dzięki, to się na pewno przyda!

      Usuń
    2. Haha nie no, spokojnie jeszcze nie straciłam :P

      Konkretnie miałam na myśli "dedline" hehe ostatnio chyba właśnie mówili o tych pojęciach w jakimś programie śniadaniowym i tak mi się przypomniało :)

      To dobrze, myślę, że to dobry znak :) Rozumiem, że nie było planowane a raczej domyśliłam się tego czytając to co piszesz hehe

      Rozumiem, ciężko pisać o czymś, co sami nie mamy poukładane sobie jeszcze w głowie.

      :*

      Usuń
    3. :)
      Aa... Wiesz, ale akurat tego słowa raczej rzadko w pracy używam :) Predzej tak w ogole w zyciu, ale nie wiem skąd mi się to wzięło, ostatnio często przychodzi mi do głowy.

      Bardzo cieżko. ALe mam wrażenie, że ostatnio trochę mi się poukładało, więc może wreszcie prawdziwie się ogarnę :)

      Usuń
  27. Ale nas sporo :) Pamiętam, że właśnie przy którymś Twoim spisie powszechnym po raz pierwszy do Ciebie napisałam. To już kilka lat minęło...
    Fajnie, że piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, sporo:) Prawde mówiąc nie spodziewałam sie, bo myślałam, że po takiej przerwie jednak wiele osób się wykruszyło.
      Tak, to prawda, znamy się już naprawdę długo :) I właśnie dlatego lubię od czasu do czasu zapytać, kto tu zagląda i poprosić o pozostawienie komentarza, bo dzięki temu wiem, kto jeszcze jest - również z tych osób, które bloga same nie prowadzą ;)

      Usuń
  28. Jestem i ja i czesto z nadzieja zagladam czekajac na nowy wpis i jakos ciezko mi bylo z mozliwoscia, ze znikniesz, bo tak jak napisala Iza - to miejsce pozostalo jednym z nielicznnych, ktore przypominaja stare dobre blogowe czasy :) Ciesze sie wiec niezmiernie, ze zostajesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że jesteś :) I miło wiedzieć, że w taki sposób postrzegacie mojego bloga.

      Usuń
  29. Jak to ja pojawiam się i znikam, ale Twoje losy nadal śledzę, czyli melduję się ;)

    melanii@buziaczek.pl

    OdpowiedzUsuń
  30. Jestem Małgosiu:) zaglądam codziennie. Dorka

    OdpowiedzUsuń
  31. Zaglądam często. Czyta się fajnie. Szkoda mi jak pomyślę, że miałoby nie być kontynuacji.
    Beti

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za mile słowo. Mam nadzieję w takim razie, że jednak będzie kontynuacja :)

      Usuń
  32. I ja jestem - czytam regularnie, odzywam się rzadko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie szkodzi, fajnie, że jesteś, nawet po cichu.

      Usuń
  33. jestem, of kors :))

    OdpowiedzUsuń
  34. Jestem i czytam regularnie :-)
    Emi

    OdpowiedzUsuń
  35. Jestem również i nadrobiłam nawet zaległości w czytaniu: ) I przyznam, że bardzo się cieszę, że postanowiłaś jednak nie zamykać bloga. Bardzo brakowałoby mi Twoich wpisów i nie wyobrażam sobie byś mogła tak po prostu zniknąć z blogosfery. A że dłuższa przerwa? Cóż, samo życie...czasami jest potrzebna by ogarnąć sprawy wokół siebie. W każdym razie - czekam z niecierpliwością na kolejne Twoje notki.
    Pozdrawiam.
    Anissa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że ciągle jesteś i ciągle masz ochotę nadrabiać zaległości :)
      Ja chyba też się cieszę z tego. Mimo, że naprwdę wypadłam z obiegu, to nie umiem sobie wybrazić, jakby to było bez bloga...

      Usuń
  36. Witaj Margolko ;)
    Ja tez jestem... :) co prawda mam straszne zaległości w czytaniu i komentowaniu u Ciebie...jak i w pisaniu u siebie...ale mam chyba tak jak Ty...jakoś nie mogę się zmobilizować...Ty masz,jak piszesz, multum pomysłów na notki...a ja właśnie odwrotnie...jakoś kompletnie wena uleciała...i nie chce wrócić...poszła chyba za siedem gór i lasów :P i nie wiem kiedy stamtąd wróci :P
    A co do wizyt u Ciebie na blogu...obiecuje nadrobić wszelkie zaleglosci w czytaniu notek...i moze od czasu do czasu przełamię się i wpisze komentarz :)
    Poki co bardzo serdecznie Cię pozdrawiam :)
    Łódeczka

    OdpowiedzUsuń