Napomknęłam kiedyś, że informacja o ciąży właśnie w tym momencie, była dla mnie raczej niespodzianką. Ale też nie można na pewno nazwać jej wpadką, nawet "kontrolowaną" ;) O ile w przypadku pierwszego dziecka, pomyśleliśmy po prostu, niech się dzieje co chce, tym razem kwestia ta wyglądała nieco inaczej, bo zawsze chcieliśmy mieć dwójkę dzieci (no, może poza pierwszym półroczem życia Wikinga, wtedy wydawało nam się to po prostu nie do ogarnięcia :P), między którymi w dodatku różnica wieku nie będzie zbyt duża. Nie wyobrażałam sobie, zachodzić w ciążę zbyt szybko - np. po roku od pierwszej, bo chciałam sobie trochę pożyć (i pożyłam, oj tak :)), a jeszcze bardziej nie wyobrażałam sobie mieć w domu dwulatka i noworodka. Ale z kolei różnica wieku między dziećmi wynosząca nawet cztery lata wydawała mi się już zdecydowanie zbyt duża - zarówno ze względu na nie, jak i na nas, rodziców, którym przecież lat nie ubywa ;) Czas jednak płynie bardzo szybko, ani się obejrzałam, a Wiking miał już prawie dwa lata... Jesienią 2016 roku, pierwszy raz chyba tak bardziej serio przeszła mi przez głowę myśl, że czas się zastanowić nad tym, jakie są nasze plany odnośnie dążenia do tego, żeby nasza rodzina stała się modelowym (modelowym dla mnie, bo tak zawsze mi w głowie siedziało :)) 2+2. Był nawet taki jeden dzień, kiedy pomyślałam, że chyba naprawdę trzeba przestać czekać na upragnioną stabilizację w pracy, bo mogę się nie doczekać. Zaczęłam nawet rozmowę na ten temat przez telefon z Frankiem i... o ironio, właśnie tamtego dnia dostałam w poprzedniej firmie wypowiedzenie. Pozostało mi tylko żałować, że nie jestem w tym momencie w 12-tym tygodniu ciąży, chociaż tak naprawdę wiedziałam, że nie byłam na to jeszcze do końca gotowa.
A później była nowa praca, niby stabilniejsza jeśli chodzi o warunki, ale jednocześnie, szybko przyszła informacja o tym, że firma zostanie wkrótce wykupiona przez inną, dużo większą... I tak to się toczyło. Jak nigdy wcześniej odczułam, że żadnej gwarancji nie będę miała nigdy. Dokładnie rok temu - jakoś tak w okolicach lutego, znowu rozmawialiśmy z Frankiem o ewentualnych planach dotyczących powiększenia rodziny. Była to rozmowa czysto hipotetyczna. Po prostu dzieliłam się swoimi przemyśleniami na temat tego, że czas ucieka i że chyba chciałabym mieć znowu niemowlaka w domu, ale z drugiej strony jakoś nie widziałam dla niego miejsca w swoim życiu. Wydawało mi się, że nie ma na to warunków i nie potrafiłam wyobrazić sobie znowu tej rewolucji. To wszystko było dla mnie tak skomplikowane, że wolałam się już bardziej w to nie zagłębiać. Nawet teraz trudno mi wyjaśnić odczucia, które mi towarzyszyły :) Żyliśmy sobie więc tak, jak do tej pory, trochę z dnia na dzień, nie snując żadnych planów i nawet nie jestem pewna, czy jeszcze na ten temat rozmawialiśmy - on co prawda gdzieś tam cały czas wisiał w powietrzu i pojawiał się w postaci jakichś krótkich wzmianek, ale żadnych postanowień nie było. Jakoś wyłączyłam myślenie o tym - a przynajmniej takie świadome :)
I chyba właśnie dlatego, kiedy okazało się, że jednak jestem w ciąży, zastanawiałam się, jak to się właściwie stało :P Tak naprawdę chyba do dzisiaj tego nie wiem. Po prostu żyliśmy wtedy czymś innym, wiele się wokół nas działo. Miałam dużo spraw na głowie - zarówno tych służbowych, jak i prywatnych. Drugi kwartał ubiegłego roku był dla mnie bardzo intensywny, poza tym dość spontanicznie podjęliśmy decyzję o zakupie mieszkania, a do tego skupiłam się na rozwiązaniu pewnych drobnych problemów zdrowotnych, które się pojawiły, no i jeszcze mieliśmy kłopot z nianią, więc na szybko organizowaliśmy Wikingowi miejsce w przedszkolu... Dlatego też nie miałam zupełnie głowy do jakichś obliczeń, skupiania się na cyklu itd. Tak mi się wydawało, że chyba okres mi się spóźnia, ale wciąż kładłam to na karb tego, jaki tryb życia ostatnio prowadzę. Ostatecznie test zrobiłam dla świętego spokoju - tylko dlatego, że następnego dnia miałam zaplanowaną dużo wcześniej kontrolną wizytę u ginekologa :) I bardzo się zdziwiłam. Chociaż to brzmi śmiesznie, tak naprawdę do dzisiaj mam wrażenie, że to stało się jakoś tak "samosię" :)
Szok był duży, to po pierwsze. A po drugie, miałam poczucie, że to naprawdę nie jest dobry moment, zwłaszcza jeśli chodzi o moją ówczesną sytuację zawodową, kiedy to chwilę wcześniej dostałam propozycję zmiany stanowiska. Ale było też po trzecie, które z każdym dniem oswajania się z wiadomością o ciąży, wysuwało się na pierwszy plan. Bo po trzecie, był to również bardzo dobry moment - ze względu na to, że właśnie podpisaliśmy umowę z deweloperem na zakup mieszkania oraz na to, że trzy lata różnicy wieku między dziećmi wydawały mi się najbardziej idealne.
Dzisiaj już po tym szoku oczywiście nie ma śladu i została tylko myśl o tym, jak dobrze się stało :) Naprawdę się cieszę, że tak jak chciałam, będziemy mieli dwójkę dzieci i że jest to akurat w tym momencie naszego życia. Również pod względem mojej sytuacji zawodowej okazało się, że dobrze się stało, bo jesteśmy w trakcie reorganizacji i tak naprawdę kompletnie nic nie wiadomo, jak będzie to wszystko funkcjonowało za jakiś czas. A tak przynajmniej jest szansa, że wrócę, kiedy największy chaos będzie już opanowany. I jest też niestety czarny scenariusz, że okaże się, że nie będzie do czego wracać, (odpukać) ale w takim wypadku ta ciąża również jest w odpowiednim czasie, bo przecież nie mogłabym sobie absolutnie na nią pozwolić, będąc bez pracy.
Jak to często bywa, okazało się więc, że los dobrze wiedział, co robi, nie przejmując się za bardzo moimi dylematami ;) Chociaż prawdę powiedziawszy, zastanawiam się, jaki w tym wszystkim był udział mojej podświadomości, bądź też jakiegoś rodzaju intuicji. Czasami mam wrażenie, że choć rozum podpowiada co innego i wręcz stwarza pozory takiego, a nie innego postępowania, serce i tak robi swoje, a na końcu okazuje się, że cały organizm dobrze na tym wychodzi :)
Margolciu... jakbyś pisała o nas, naprawdę... u nas też przez cały czas było jakieś ale spowodowane moja pracą, bo ciągle miałam w tym temacie pod górkę. A jak wreszcie się ustabilizowalo, to uważalismy, że to nie jest dobry czas na dziecko i tak jak u was samosię wyszło �� teraz uważam, że to dobrze, bo swoje lata już mamy, a ja drugą ciszę przychodzę zdecydowanie gorzej niż pierwszą. Poza tym gdyby człowiek miał czekać na ten odpowiedni moment to chyba on nigdy by nie nadszedł.
OdpowiedzUsuńPowodzenia na porodowce �� na kiedy masz termin?
I tak sobie myśle ze tak "samosie" jest chyba najlepiej :P W naszym wypadku co prawda ten czas kiedy ciagle coś było pod górkę wcale nie trwał długo, bo najpierw zdecydowanie nie myślałam jeszcze o drugim dziecku, a potem jak już ta myśl się w głowie pojawiła to stosunkowo szybko stała się faktem:)
UsuńTo prawda ze nigdy nie ma dobrego momentu i byłam tego świadoma, dlatego tym bardziej się cieszę ze poniekąd ominęło mnie podejmowanie decyzji :P
Ja myśle ze w drugiej ciąży jest trudniej po prostu dlatego ze nie można już sie zająć sobą tak jak wcześniej. Napisałam o tym notkę tylko coś jej opublikować nie mogę:P
Już pisałam ostatnio Idzie ze to złe pytanie jest:P. bo nawet lekarze maja problem z określeniem jednego terminu. W każdym razie to 38 tydzień :) myśle ze później niż 26 go to raczej nie będzie.. Obstawiam okolice 20go:)
Szczęśliwa, że już tak blisko :) Mi jeszcze trochę zostało. Choć u mnie to nigdy nie wiadomo.
OdpowiedzUsuńU na tak "samosię" z trzecim :P Ale szoku nie było aż takiego, bo mimo że nie starałam się, to jakoś tak czułam, że tak będzie. A chwila pewnie też najodpowiedniejsza- jak zawsze :)
powodzenia! :)
Chyba nie do końca to do mnie dociera :) Poza tym generalnie lubię być w ciąży, nawet w tej drugiej, która nie jest tak fajna jak pierwsza :P No, ciekawa jestem, czy się u Ciebie historia powtórzy, chociaż Ci tego nie życzę :)
UsuńU mnie jednak mimo wszystko ten szok był duży, bo chociaż wiedziałam, że chcę drugiego dziecka i że raczej będę je miała, to jakoś wtedy się zupełnie nie spodziewałam takiego obrotu sprawy.
U mnie zadna nie była fajna więc tym bardziej zazdroszczę :p Nie będzie już tak samo, całe szczęście. Może być już tylko lepiej bo Adama urodziłam w 28 tc, a teraz jestem w 31 tc. I aż mi z tym dziwnie. Ale całą ciążę jestem na podtrzymaniu. I szczerze mówiąc jestem już tym tragicznie zmęczona.
UsuńHeh no ja miałam straszne problemy z regularnoscia cykli, a jednak ten cykl w którym poczęła się córeczka był nad podziw czytelny i byłam pewna na 99,9% że nic nie będzie. No ale ja zawsze mówiłam że chciałabym trzecie, ale z totalnego zaskoczenia, bo świadomie to z naszym doświadczeniem ciężko będzie się zdecydować :p
No tak, czasami bywa, że ciąża nie jest fajna :( Szkoda, że nie bardzo możesz cieszyć się tym stanem, bo dla mnie to naprawdę jest przyjemny okres, nawet za tym drugim razem, kiedy jednak jest trochę gorzej i trudniej.
UsuńJa z kolei zakładam, że trzeciego dziecka nie będę miała. Przede wszystkim ze względów ekonomicznych, zwyczajnie nas na to nie stać. No a druga sprawa to fakt, że jakoś tak chcę mieć już ten etap pieluch za sobą i skupić się na innych rzeczach w życiu :P Takie jest moje podejście na ten moment i raczej nie sądzę, żeby się zmieniło, ale to nie jest akurat sprawa, w przypadku której nie mogłabym uznać, że okoliczności się zmieniły, więc i poglądy mogą się zmienić :)
też miałam "samosię" a zaraz moje "samosię" ma roczek :D hmmm ;)
OdpowiedzUsuń:) No tak, szybko zleciało :)
UsuńZupełnie świadomie ciężko się zdecydować, ale podświadomie można stwarzać sprzyjające okoliczności. Moi rodzice do dziś nie są zgodni, czy brat był planowany, czy nie, ale też pojawił się w takim momencie, że pasowało. ;)
OdpowiedzUsuńChyba tak właśnie jest. Chociaż też nie zawsze, bo w sumie znam bardzo dużo par, które zupełnie świadomie starały się o dziecko - i wtedy nawet to słowo "starać się" jest bardzo na miejscu, bo w naszym wypadku, to raczej nie za bardzo pasuje :)
UsuńZazdroszczę Ci szalenie. Jak może wiesz, ja nie potrafię wciąż się zdecydować świadomie. Czas mija, a ja mam nadzieję, że jeszcze przyjdzie ten moment, kiedy będę tak wewnętrznie chciała. Boję się, że on nigdy nie nadejdzie, bądź go przegapię. Ech, trudne to wszystko. Tym bardziej cieszę się, że u Ciebie się tak ułożyło i że tak to wszystko widzisz.
OdpowiedzUsuńCzyli już niedługo 🙂
A tą notkę o drugiej ciąży to ja poproszę 😉
Tak wiem, bo czytałam. Chociaż po cichu :) U mnie właśnie przyszła ta wewnętrzna chęć, która była nie tylko jakimś zdroworozsądkowym, praktycznym myśleniem. No ale łatwe takie sprawy raczej są rzadko :)
UsuńNotkę miałam już napisaną dawno, tylko jakoś jej poskładać nie umiałam :)
Ja mam wrażenie, że u nas najlepszy czas na drugie dziecko minął. No i niestety się nie udało. A teraz... teraz to ja jestem jednym wielkim chodzącym znakiem zapytania, bo z jednej strony chciałabym, zwłaszcza, że marzyła nam się niewielka różnica wieku, że lata lecą, a chcieliśmy w sumie trójkę dzieci, że z powodu pierwszej ciąży i macierzyńskiego i tak jestem teraz w dołku zawodowym... A tu ciąży brak, a ja czuję, że zaczynam się na nowo wkręcać w tzw. karierę zawodową. Firma znowu rusza z kopyta po przestoju, ja mam mnóstwo pomysłów, wdrażam powoli plany związane z rozszerzeniem współpracy z zakresu copywiritingu i bardzo się boję, że wkładam całe serducho w to wszystko tylko po to, żeby za pół roku czy rok znowu zapaść w zawodowy sen zimowy... :/ Ech, żeby to się tak zawsze dało, jak sobie człowiek wymarzy i zaplanuje... - czyli mam zupełnie inne przemyślenia, niż Ty obecnie :D :P
OdpowiedzUsuńA może właśnie wbrew temu co myślisz, ten czas jednak jeszcze nie nadszedł i w przyszłości dojdziesz do takiego samego wniosku, co ja teraz, kiedy wszystko się poukłada i wskoczy na swoje miejsce w czasie? :)
UsuńAle rozumiem Twoją sytuację i Twój dylemat... I nie zazdroszczę :( Mam nadzieję, że rozwiązanie się samo nasunie i tego Ci życzę
U mnie wszystko było totalnie zaplanowane. Mamy stabilną sytuację, pracę, wyglądało na to, że wszystko jest OK. Potem się okazało, że jednak nie jestem przygotowana na to, żeby rzucić tak wszystko i zająć się tylko dzieckiem. Było mi baaardzo ciężko i chyba jest nadal, bo czasami tęsknię za moim "beztroskim" życiem. Sytuacja jest o tyle trudna, że mój mąż bardzo często jest w delegacjach, a ja zostaję całkiem sama. Rodzina też jest daleko.
OdpowiedzUsuńMimo tego nadal marzę o drugim dziecku. Myślę, że nie będziemy długo czekać, bo wolałabym mieć to wszystko za sobą. Pisząc "to wszystko" mam na myśli odstawienie pracy i trochę też siebie na dalszy tor.
Chciałam jeszcze napisać, że rodzenie pod koniec lutego jest bardzo fajne. Chwila moment i będzie wiosna, intensywne spacerowanie i dziecko rozwija się tak jak pogoda :).
Pozdrawiam,
Agu M
Ja z kolei chyba zawsze między innymi dlatego nie potrafiłam się tak jednoznacznie określić z pierwszym dzieckiem, bo wiedziałam, że będzie się to wiązało z tym, że będę musiała odpuścić w wielu sprawach i jakby nie było poświęcić się dziecku. Bo to pewnie zależy od podejścia, ale dla mnie, jako dla zdeklarowanej egoistki (choć staram się, żeby był to jednak w miarę zdrowy egoizm), jest to jakieś poświęcenie, chociaż bez umartwiania się :) Po prostu bardzo ważna jestem dla siebie ja sama, moje potrzeby i to, co lubię, a na co teraz mam dużo mniej czasu niż kiedyś. Kiedy myślę o ludziach mniej więcej w moim wieku bez dzieci, którzy narzekają na brak czasu, jakoś nie umiem się powstrzymać od pomyślenia, że nie wiedzą co mówią :P
UsuńWiem też jakie to trudne siedzieć z dzieckiem w domu samej. Moj mąż co prawda przynajmiej nie wyjeżdżał, ale i tak dobijało mnie to, że siedzę w domu sama, nie mam do kogo się odezwać i jestem uwiązana (wiem, że to brzmi bardzo źle, gorzej niż było w rzeczywistości, ale są kobiety którym to nie sprawia trudności a dla mnie jednak to jest jakiś problem, mimo, że uwielbiam mojego WIkinga)
Tak, zgadzam się :) CHociaż początek stycznia tez mi się podobał :) Generalnie w sporze matek, czy lepiej rodzić zimą czy latem, jakoś zawsze wydawało mi się, ze zima jest lepsza i potwierdziło mi się to. Zaawansowana ciąża w środku lata jest chyba bardziej uciążliwa, nawet mimo tego, że mniej ciuchów trzeba na siebie wkładać :P Ale też jak dziecko się urodzi, to po pierwsze, kiedy zaczyna już jeść stałe pokarmy, to jest większa rożnorodność, niż gdyby to przypadło na beznadziejny moim zdaniem pod tym względem okres zimowy. No i spacery :P Ja miałam akurat z Wikingiem tak, że zaczął wrzeszczeć i buntować się na spacery jak miał jakieś 5-6 miesięcy. Słabo by było, gdyby zaczął mi się tak buntować w środku zimy - rozkopywać, wrzeszczeć itp. Zanim bym wyszła, cała bym się spociła :P
Myśle że osobiście chciałabym tak samosię...Raczej sama nigdy się na to nie zdecyduję.
OdpowiedzUsuńJeśli wiesz przynajmniej tyle, że ie jest tak, że nie chcesz mieć dzieci wcale, to pewnie w Twoim wypadku dobrze by się to sprawdziło :)
UsuńJa już chyba kiedyś pisałam, że ktoś mi kiedyś powiedział, że nie ma dobrego momentu na dziecko, bo zawsze będzie coś...chyba to jednak poniekąd prawda. ;) Ale u Was fajnie się złożyło, różnica wieku między chłopakami będzie akurat. Czasami warto dać losowi wolną rękę, niech działa, a tak jak napisałaś w ostatnim zdaniu, wszystko koniec końców wychodzi dobrze :)
OdpowiedzUsuńP.S. A tak apropo dzieci, to rok temu urodził mi się kolejny brat Tymek, wyobraź sobie, jaka to była dopiero niespodzianka dla mojej mamy hehe przez jakiś czas myślałam, że to los dał mi przez to pstryczka w nos, bo to ja w tamtym czasie bardzo chciałam zajść w ciąże i ubolewałam, że się nie udawało, a tu nagle okazało się, że moja mama jest w ciąży... Ale koniec końców, wyszło, że tak miało być, bo u mnie, zważając na późniejsze wydarzenia, okazało się, że to nie byłby dobry okres na dziecko, a za to mamy teraz w rodzinie małą wielką radość w osobie Tymka :D
Tak :) No i to jest chyba prawda uniwersalna :P Ja też wiele razy o słyszałam. Zgadzam się, też sądzę, że to jest najlepsza różnica wieku :)
UsuńOoo, a to naprawdę niespodzianka! :D Ale fajnie ;) A Ty możesz sobie trochę potrenować. Chociaż dla Twojej mamy to chyba totalna rewolucja:)
Margolciu trzymam kciuki za Was zdrowka dużo i Szczęśliwego rozwiązania buziaki kochana:*.Tak naprawdę to nigdy nie ma odpowiedniego momentu na dziecko zawsze jest coś ale czasem organizm stawia nas przed faktem dokonanym i mimo początkowego szoku wszystko się dobrze układa.Ja z pierwszym dzieckiem byłam w lekkim szoku choć nie miałam 17 lat;-) ale to chyba bardziej przez strach jak to będzie...o drugie to już bardzo się staraliśmy i to życie i los i jeszcze coś nie pozwalało na to szczęście...ale potem...sama wiesz bo Córcia moja jest młodsza od Twego Wikinga o 10dni...i z perspektywy czasu żałuję że na wszystko tak późno się zdecydowałam... Buziaki
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Na pewno się przydadzą kciuki )
UsuńNo tak, czasem tak bywa, ale często się okazuje własnie, że to było najlepsze dla nas :)
O, faktycznie wcale się nie dziwie, że za pierwszym razem to był dla Ciebie szok. Bywa i tak, chociaż pewnie życie wtedy już się zupełnie inaczej toczy, niż mogło :)
Ja póki co nie żałuję czasu, wydaje mi się, że to w sam raz mimo wszystko. Chyba nawet te 10 lat temu zdecydowanie nie byłam gotowa na dziecko...
Kontrolowana to już nie wpadka:P
OdpowiedzUsuńPs. Mieszkanie chociaż kupiliście takie, by pomieścić 2 bobasów?;)
Ale tak się mówi, bo to idealne określenie, na takie "chciałabym, a boję się", kiedy się o tym myśli i trochę próbuje wcelować, ale jednak bez presji..
UsuńOczywiście :) My naprawdę na tyle byliśmy przekonani o tym, że w skład naszej rodziny będzie wchodziła dwójka dzieci, że mniejszego mieszkania niż trzypokojowe w ogóle nie braliśmy pod uwagę.
:))) Rozumiem, ale i tak zabrzmiało to zabawnie;)
UsuńA gdzie kupiliście? I ile metrów wg was to odpowiednio dla was i 2 szkrabów?;)
Mnie się to chyba po prostu "osłuchało":)
UsuńMniej więcej w tej okolicy co do tej pory, będę pisać o szczegółach na pewno:) Trzeba zawsze jeszcze mierzyć siły na zamiary :) Zawsze zakładaliśmy ze jeśli kupimy mieszkanie to Ok 65 metrów i trzy pokoje z kuchnia. Mamy 70 i trzy pokoje plus salon z aneksem