Pojechałam na weekend do domu. Pierwszy raz od czerwca
pojechałam pociągiem, bo warunki na drogach były tak kiepskie, że
wolałam wsiąść do pociągu, wyciągnąć książkę i nie przejmować się żadnym
błotem pośniegowym, możliwością wpadnięcia w poślizg i takimi tam. Cóż,
przygoda niesamowita I pomyśleć, że przez prawie pięć tak jeździłam kilka razy w miesiącu, a na pierwszym roku nawet co tydzień
Cztery godziny w zatłoczonym pociągu. A z powrotem na dodatek jeszcze
przesiadka. Zaliczyłam dzisiaj i opóźnienie 20 minutowe, i siedzenie w
przedsionku na torbie, z braku miejsc oczywiście, i brak światła oraz
przegrzany przedział. Jednym słowem wszystkie możliwe atrakcje jakie
zapewnia PKP
Ale i tak nie było źle. Przynajmniej sobie poczytałam i powspominałam
stare dobre(?) czasy bezsamochodowe. A w domu się wybyczyłam jak nigdy!
Jak się w czwartek pakowałam to przygotowałam sobie notatki, podręcznik,
artykuły do przetłumaczenia, słówka i całą resztę. Po czym wzięłam
tylko Claudię, i dwie książki do poczytania. Pomyślałam sobie, że w ten
weekend odpoczywam. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Wczoraj trochę pomogłam
w sprzątaniu a tak poza tym czytałam, spałam, snułam się po domu,
bawiłam się z psem a na koniec obejrzałam dwa filmy. Jak ja to lubię:) A
na zakończenie tego leniwego weekendu poprosiłam Franka o lekki masaż
(kurczę coś mnie kość ogonowa ostatnio boli, za dużo siedzę chyba, ma
ktoś pomysł co z tym zrobić?:), a teraz leżymy z Dorotą do góry brzuchem
i sączymy piwko. No dobra, nie leżymy tylko jesteśmy w pozycji
półsiedzącej:) Ja piszę a ona drapie się po głowie. Chwilo trwaj
Ps. Wyobraźcie sobie, że Franek tego pączka nie pamięta! A wydawał się już rozmawiać ze mną całkiem sensownie – zdaje się, że po prostu lunatykował
Ps. Wyobraźcie sobie, że Franek tego pączka nie pamięta! A wydawał się już rozmawiać ze mną całkiem sensownie – zdaje się, że po prostu lunatykował
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz