Ja naprawdę nie znoszę się pakować. Ale postanowiłam
podejść do tego zadania bardziej profesjonalnie tym razem. Najpierw
zrobiłam listę – już parę dni temu. Żeby potem już tylko według tej
listy iść. No i dzisiaj wyciągnęłam te swoje ciuszki, (tylko te
ulubione, a tak swoją drogą wcale nie mam tak dużo ubrań i okazało się,
że prawie wszystkie są ulubione:)) i położyłam na kupce. No i tak
patrzę, patrzę i stwierdzam, że jak na sześciodniowy wyjazd sześć
sweterków i osiem koszulek to chyba trochę za dużo. Swoim spostrzeżeniem
podzieliłam się z Frankiem. Na co on:- No to pokazuj co tam masz, ja decyduję….To bierzesz… to może być… To odpada… To Ci niepotrzebne.
A w odpowiedzi:
- To muszę wziąć!… Jak to nie?? A dlaczego??… Poproszę o argumentację! Niebieskiego nie biorę, bo do niego muszę mieć białą bluzkę…
I tak się toczyła nasza dyskusja, aż wtrąciła się Dorota i stwierdziła”współczuję Ci Franek..” A ja i tak upchnęłam ile się dało..
A w odpowiedzi:
- To muszę wziąć!… Jak to nie?? A dlaczego??… Poproszę o argumentację! Niebieskiego nie biorę, bo do niego muszę mieć białą bluzkę…
I tak się toczyła nasza dyskusja, aż wtrąciła się Dorota i stwierdziła”współczuję Ci Franek..” A ja i tak upchnęłam ile się dało..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz