Mam
za sobą bardzo, bardzo milutki weekend. A to wszystko za sprawą
Franusia. W sobotę wieczorem poszliśmy sobie do pubu, tylko we dwójkę i
posiedzieliśmy przy piwku parę godzin. A wczoraj zabrał mnie na kolację.
Zawsze się dziwię przy takich okazjach, że widzimy się codziennie,
rozmawiamy przez telefon przynajmniej pół godziny dziennie a jak
wyjdziemy gdzieś na mieście posiedzieć to… i tak mamy o czym gadać
Ale
właściwie to chciałam się pochwalić moim sukcesem pedagogicznym. Otóż,
część z Was pewnie już wie, że ja też należę do tych wyzwolonych,
niedobrych (według niektórych) kobiet, które uważają, że faceta trzeba
sobie wychować. Może i nie wszystko się da zmienić, ale na pewno dużo.
Miałam z Frankiem już miliony kłótni o to, że się spóźniał, a jeszcze
więcej o to, że mówił, że wychodzi na godzinę a potem nie wracał, nie
wracał i nie wracał. I na dodatek oczywiście nie odbierał ode mnie
telefonów, bo przecież przy kolegach to niekulturalnie… Przeważnie rzecz
działa się wieczorami i z nerwów tak mi się ciśnienie podnosiło, że o
spokojnym śnie mogłam zapomnieć. A w sobotę wróciliśmy z miasta około 22
i Franek poszedł spotkać się jeszcze z kolegą, który miał poważnego
dołka. Powiedział, że będzie najpóźniej o 23.
O 22:45 (15 minut przed czasem!) zadzwonił, że będzie później. No, to ja rozumiem
Mało tego, dzwoniłam do niego dwa razy i za każdym razem odebrał. Tym
sposobem, mogłam się spokojnie położyć, bo nie denerwowałam się, że nie
odbiera i nie wiem gdzie jest. Oczywiście obudziłam się, jak przyszedł,
bo się musiał poprzytulać i poprzymilać, ale to ewentualnie mogę mu
wybaczyć ;) Rano byłam w dobrym nastroju i bez focha na Franusia. I
nawet pozwoliłam mu pospać do dziewiątej. Mam nadzieję, że Franek w
końcu zrozumiał, że moim zamiarem nie jest kontrolowanie go i
zabranianie mu czegokolwiek. Kiedy wiem gdzie jest, kiedy wróci i że
jest pod telefonem, jestem po prostu spokojniejsza. A teraz idę odpukać,
bo za bardzo go tu pochwaliłam
A tak w ogóle, to chyba jeszcze o tym nie pisałam, ale kocham tego mojego Franka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz