Uwaga! Atak paniki! Oddycham, ale nie pomaga. Nachodzą
mnie czasami takie momenty, kiedy sobie obmyślam strategię i nagle
widzę, że – nie ma bata! Nie zdążę! I właśnie mnie naszło. Siedziałam
dzisiaj od rana. Przez parę godzin szukałam różnych źródeł w internecie.
Trochę poczytałam. Na chwilę obecną mam rozpoczętą siódmą stronę – 2691
słów, można powiedzieć, że połowa pierwszego rozdziału. Niby powinnam
być zadowolona, taki był plan. A zamiast tego się denerwuję. Bo czy ja
będę w stanie do końca grudnia napisać całość? Nie wiem w zasadzie nawet
kiedy jest obrona, pewnie tak pod koniec stycznia będę musiała oddać
pracę, ale jeszcze muszę mieć czas na poprawki. Pracę piszę na temat,
który dopiero pod koniec dwudziestego wieku zainteresował różnych
krytyków literackich, więc źródeł nie ma tak dużo. Dużo czasu poświęcam
na samo szukanie. A przecież jeszcze chcę trochę pożyć! Przejść się na
aerobik, spotkać ze znajomymi, poczytać, obejrzeć Na Wspólnej… Dobrze,
ze w tym semestrze prawdopodobnie zajęcia będę miała tylko w sobotę.
Zawsze zostaje niedziela na pisanie. Albo życie. W zależności od tego,
jak będzie wyglądał tydzień
Dobra, dobra, nie dajcie się zwieść tym uśmieszkom, bo nadal jestem maksymalnie zdenerwowana i spięta. Jutro chcę napisać jeszcze jedną stronę, a wcale nie mam na to całego dnia, bo muszę wrócić do Poznania (tak się składa, ze jestem u rodziców). Buuu, będę płakać.
A teraz to chyba idę spać. Trzynaście godzin myślenia o Hester, która chce udowodnić, że jest kobietą z krwi i kości mnie wykończyło…
Staję się powoli monotematyczna… No ale cóż poradzić, skoro magisterka u mnie na tapecie. Najgorsze jest to, że nie przewiduję poprawy przez najbliższe pół roku. Najzwyczajniej w świecie końca nie widać. Panika totalna!
Dobra, dobra, nie dajcie się zwieść tym uśmieszkom, bo nadal jestem maksymalnie zdenerwowana i spięta. Jutro chcę napisać jeszcze jedną stronę, a wcale nie mam na to całego dnia, bo muszę wrócić do Poznania (tak się składa, ze jestem u rodziców). Buuu, będę płakać.
A teraz to chyba idę spać. Trzynaście godzin myślenia o Hester, która chce udowodnić, że jest kobietą z krwi i kości mnie wykończyło…
Staję się powoli monotematyczna… No ale cóż poradzić, skoro magisterka u mnie na tapecie. Najgorsze jest to, że nie przewiduję poprawy przez najbliższe pół roku. Najzwyczajniej w świecie końca nie widać. Panika totalna!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz