Lubię jasność we wszystkim no i poza tym lubię się tłumaczyć dlatego postanowiłam napisać jeszcze ostatnie słowo w temacie
Chciałam podkreślić, że to nie jest typowy kryzys twórczy, bo zauważyłam, że przez wiele z Was tak został odebrany To znaczy – nie znudziło mi się pisanie, nie opuściła mnie wena ani nie mam dość całego blogowego świata Nie czuję się zmęczona świadomością, że muszę coś napisać, żeby nie zaniedbać tego miejsca. Wręcz przeciwnie – mam jeszcze mnóstwo pomysłów na notki i w ogóle jakoś trudno byłoby mi tak po prostu zniknąć
Kryzys dopadł mnie raczej w życiu po prostu i to przeniosło się na wszystkie dziedziny – na bloga również. A łatwiej jest zostawić notkę, że zamknięte, niż przyjść do pracy i powiedzieć „pier..lę nie robię” :))) Nie wiem czy wiecie o jakie uczucie zniechęcenia mi chodzi – po prostu wszystko wydaje się takie bezcelowe. Męczą mnie różnego rodzaju myśli i chociaż jest sporo rzeczy, które mogłyby mnie cieszyć, jest mi zwyczajnie smutno. Tak więc myśl o porzuceniu blogowania była swego rodzaju próbą dla mnie samej -zrobić coś i zobaczyć jak się będę z tym czuła. Nie wiem, może takie pokazanie sobie, że są dziedziny życia, nad którymi sama panuję.
W każdym razie, chciałam podkreślić, że nie znikam Bo chyba niektórym mogła umknąć ta główna myśl poprzedniej notki Ba, nawet nie planuję sobie robić przerwy Tak więc tym, którzy zdążyli się zmartwić dziękuję bardzo za przywiązanie i chęć czytania mojej tfurczości a jednocześnie zapewniam Was, że tak szybko chyba stąd nie zniknę Tak mi teraz przyszło do głowy… A może to była też jakaś chęć sprawdzenia, czy kogoś moja nieobecność obejdzie? A może musiałam się dowartościować ? :)))) Na razie nic się nie zmienia Można zapomnieć o moich ostatnich postach
Wybaczcie, że tak mało świątecznie w ten świąteczny czas, ale przyznać muszę, że dopiero się wczuwam w atmosferę Obiecuję, że jeszcze tu wrócę z czymś bardziej świątecznym, no i z życzeniami W końcu Wielkanoc dopiero się zaczyna.
Chciałam podkreślić, że to nie jest typowy kryzys twórczy, bo zauważyłam, że przez wiele z Was tak został odebrany To znaczy – nie znudziło mi się pisanie, nie opuściła mnie wena ani nie mam dość całego blogowego świata Nie czuję się zmęczona świadomością, że muszę coś napisać, żeby nie zaniedbać tego miejsca. Wręcz przeciwnie – mam jeszcze mnóstwo pomysłów na notki i w ogóle jakoś trudno byłoby mi tak po prostu zniknąć
Kryzys dopadł mnie raczej w życiu po prostu i to przeniosło się na wszystkie dziedziny – na bloga również. A łatwiej jest zostawić notkę, że zamknięte, niż przyjść do pracy i powiedzieć „pier..lę nie robię” :))) Nie wiem czy wiecie o jakie uczucie zniechęcenia mi chodzi – po prostu wszystko wydaje się takie bezcelowe. Męczą mnie różnego rodzaju myśli i chociaż jest sporo rzeczy, które mogłyby mnie cieszyć, jest mi zwyczajnie smutno. Tak więc myśl o porzuceniu blogowania była swego rodzaju próbą dla mnie samej -zrobić coś i zobaczyć jak się będę z tym czuła. Nie wiem, może takie pokazanie sobie, że są dziedziny życia, nad którymi sama panuję.
W każdym razie, chciałam podkreślić, że nie znikam Bo chyba niektórym mogła umknąć ta główna myśl poprzedniej notki Ba, nawet nie planuję sobie robić przerwy Tak więc tym, którzy zdążyli się zmartwić dziękuję bardzo za przywiązanie i chęć czytania mojej tfurczości a jednocześnie zapewniam Was, że tak szybko chyba stąd nie zniknę Tak mi teraz przyszło do głowy… A może to była też jakaś chęć sprawdzenia, czy kogoś moja nieobecność obejdzie? A może musiałam się dowartościować ? :)))) Na razie nic się nie zmienia Można zapomnieć o moich ostatnich postach
Wybaczcie, że tak mało świątecznie w ten świąteczny czas, ale przyznać muszę, że dopiero się wczuwam w atmosferę Obiecuję, że jeszcze tu wrócę z czymś bardziej świątecznym, no i z życzeniami W końcu Wielkanoc dopiero się zaczyna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz