Właściwie
ta notka powinna pojawić się w poniedziałek, ale ponieważ nie miałam
czasu, nostalgicznie będzie dzisiaj. W poniedziałek w okolicach godziny
dwudziestej po raz ostatni zamknęłam drzwi mojego pierwszego i jedynego
studenckiego mieszkania. Mieszkałam już u rodziców, w czasach liceum
mieszkałam z dziadkiem i wujkiem, przez jakiś czas mieszkałam w
Hiszpanii. Za każdym razem nadchodził moment, kiedy musiałam się
wyprowadzić. Nigdy nie było mi tak żal jak tym razem. W przypadku
mieszkań rodziców i dziadka, wiedziałam, że nie żegnam się z tymi
miejscami na zawsze – owszem, kończyłam pewien etap w moim życiu,
wywoziłam swoje rzeczy i wiedziałam, że to co było, już nie wróci, ale
wiedziałam, że nie opuszczam tych miejsc na zawsze. Nadal spędzam tam
wolne dni i święta. W przypadku mieszkania hiszpańskiego szkoda mi nie
było, bo lokum było fatalne, a do tego mieszkałam tam krótko, nie
zdążyłam się przywiązać.
Tu mieszkałam od kiedy przyjechałam do Poznania. To było trzecie mieszkanie, które oglądałyśmy z Dorotą i od razu się zdecydowałyśmy. Mieszkałam tam sześć lat. Miałam tam tylko pokój, i to przez pięć lat w zasadzie pół
Ale co tu dużo mówić – to był mój dom, tak się tam czułam. Chyba pokochałam to miejsce.
Zazdroszczę trochę osobom, które, zwłaszcza w okresie studenckim, zmieniały miejsce zamieszkania przynajmniej raz na dwa lata – nie przywiązywały się tak. Mnie było ciężko opuścić tamte cztery ściany… Cóż, za zamkniętymi drzwiami zostawiłam sześć lat mojego życia – jak na razie był to najlepszy okres jaki przeżyłam. Wynosząc butelki po piwie wspominałam nasze imprezy (niezbyt częste, ale jakże intensywne ;)), pakując słowniki i książki przypomniałam sobie ile łez wylałam nad nimi – zwłaszcza przed egzaminami. Ścierając blat w kuchni myślałam o tym, jak siadałam na nim i się uczyłam, kiedy już w pokoju nic do głowy mi nie wchodziło. Każdy kąt wiązał się z jakimś wspomnieniem. Nawet podłoga – a konkretnie panele, pod które wpadł mi kiedyś pierścionek. Być może przy okazji jakiegoś remontu ktoś go kiedyś znajdzie… Ale pierścionek nie opowie żadnej z historii, które pamiętam, a szkoda
Wszyscy, którzy oglądali nasze nowe mieszkanie zgodnie twierdzą, że jest ładniejsze i bardziej funkcjonalne. Ja tego jeszcze nie widzę – nie jestem obiektywna. To znaczy widzę, że jest ładniejsze, ale tamto było ładniejsze… wewnętrznie
Miało duszę, tam była część mnie, tamto podobało mi się bardziej, bo
traktowałam je bardziej emocjonalnie. Cóż , już tam nie wrócę.
Spojrzałam po raz ostatni na puste ściany i zamknęłam za sobą drzwi.
Jestem pewna, że tamto miejsce będzie śniło mi się po nocach jeszcze długo. Kurka wodna, czy Wy wiecie jak ja tęsknię za moim skrzypiącym łóżkiem?
Tu mieszkałam od kiedy przyjechałam do Poznania. To było trzecie mieszkanie, które oglądałyśmy z Dorotą i od razu się zdecydowałyśmy. Mieszkałam tam sześć lat. Miałam tam tylko pokój, i to przez pięć lat w zasadzie pół
Zazdroszczę trochę osobom, które, zwłaszcza w okresie studenckim, zmieniały miejsce zamieszkania przynajmniej raz na dwa lata – nie przywiązywały się tak. Mnie było ciężko opuścić tamte cztery ściany… Cóż, za zamkniętymi drzwiami zostawiłam sześć lat mojego życia – jak na razie był to najlepszy okres jaki przeżyłam. Wynosząc butelki po piwie wspominałam nasze imprezy (niezbyt częste, ale jakże intensywne ;)), pakując słowniki i książki przypomniałam sobie ile łez wylałam nad nimi – zwłaszcza przed egzaminami. Ścierając blat w kuchni myślałam o tym, jak siadałam na nim i się uczyłam, kiedy już w pokoju nic do głowy mi nie wchodziło. Każdy kąt wiązał się z jakimś wspomnieniem. Nawet podłoga – a konkretnie panele, pod które wpadł mi kiedyś pierścionek. Być może przy okazji jakiegoś remontu ktoś go kiedyś znajdzie… Ale pierścionek nie opowie żadnej z historii, które pamiętam, a szkoda
Wszyscy, którzy oglądali nasze nowe mieszkanie zgodnie twierdzą, że jest ładniejsze i bardziej funkcjonalne. Ja tego jeszcze nie widzę – nie jestem obiektywna. To znaczy widzę, że jest ładniejsze, ale tamto było ładniejsze… wewnętrznie
Jestem pewna, że tamto miejsce będzie śniło mi się po nocach jeszcze długo. Kurka wodna, czy Wy wiecie jak ja tęsknię za moim skrzypiącym łóżkiem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz