„Dawno,
dawno temu młode dziewczęta spotykały się z młodymi chłopcami, gdy na
granatowym niebie lśnił księżyc w pełni, wszyscy śpiewali i tańczyli
przy ognisku, było wino i tańce, grała muzyka i rozbrzmiewał głośny
śmiech. Kiedy jedna para oczu napotkała drugą, dziewczyna zaczęła
szybciej oddychać, a chłopiec podszedł bliżej. Nagle ona podniosła
wzrok, on spojrzał w dół i…
Dawno temu była pierwsza miłość. (…)
Pierwsza miłość, pierwszy pocałunek, pierwsze wszystko.
Kiedy wszyscy byli jeszcze tacy młodzi.
A potem się postarzeli.
Pierwsza miłość, pierwszy pocałunek, pierwsze wszystko.
Kiedy wszyscy byli jeszcze tacy młodzi.
A potem się postarzeli.
Czas
przeminął wraz z fazami księżyca, ucichła muzyka, dziewczyna zdjęła
sukienkę z tafty, zgasło ognisko i przestali się śmiać. Aż kiedyś przed
dziewczyną stanął inny mężczyzna i uśmiechnął się. Ona podniosła na
niego wzrok, a on spojrzał na nią czule.
To nie była pierwsza miłość.
Nie był to pierwszy pocałunek.
Ale mimo wszystko była to miłość.
A pocałunek smakował słodko.
I serce nadal biło bardzo mocno.
Nie był to pierwszy pocałunek.
Ale mimo wszystko była to miłość.
A pocałunek smakował słodko.
I serce nadal biło bardzo mocno.
Dziewczyna
ruszyła przed siebie. Chciała żyć i być szczęśliwa. Pragnęła znów
kochać. Nie chciała siedzieć samotnie przy oknie i spoglądać na
przepastne morze. Nie chciała pamiętać. Pragnęła zapomnieć tego
pierwszego mężczyznę. I tylko zapamiętać to pierwsze uczucie.
Zapamiętać je i obdarować nim innego mężczyznę. I znów się śmiać, bo jej serce było zbyt pełnie miłości i zbyt radosne, by nie kochać już nigdy więcej. Bo jej serce musiało czuć i chciało wzbić się w obłoki.
Bo życie było takie długie.
Dziewczyna przestała się smucić, uśmiechnęła się, założyła inną sukienkę i stanęła przed innym mężczyzną. Znów śpiewała, żartowała, przecież nie umarła, nadal chodziła po świecie i nadal była tą samą osobą. Osobą, która od czasu do czasu musiała się śmiać, nawet jeśli wiedziała, że wciągu tych wszystkich lat, które ma przed sobą, już nigdy nie będzie tak, jak kochała, kiedy jej serce miało siedemnaście lat (…)”
Zapamiętać je i obdarować nim innego mężczyznę. I znów się śmiać, bo jej serce było zbyt pełnie miłości i zbyt radosne, by nie kochać już nigdy więcej. Bo jej serce musiało czuć i chciało wzbić się w obłoki.
Bo życie było takie długie.
Dziewczyna przestała się smucić, uśmiechnęła się, założyła inną sukienkę i stanęła przed innym mężczyzną. Znów śpiewała, żartowała, przecież nie umarła, nadal chodziła po świecie i nadal była tą samą osobą. Osobą, która od czasu do czasu musiała się śmiać, nawet jeśli wiedziała, że wciągu tych wszystkich lat, które ma przed sobą, już nigdy nie będzie tak, jak kochała, kiedy jej serce miało siedemnaście lat (…)”
Chyba po raz pierwszy spotkałam się z tekstem, który tak precyzyjnie odzwierciedla to, co myślę, w co głęboko wierzę i przede wszystkim, co czuję… Nigdy nie potrafiłabym tego lepiej ubrać w słowa. Zrobiła to za mnie Paulina Simmons w Tatianie i Aleksandrze.
Wiem, że są osoby, które uważają, że kochać można tylko raz w życiu. Ale zazwyczaj są to ci, którzy mieli to szczęście, że ich pierwszą miłością była osoba, z którą się związały na całe życie. Nie każdy ma takie szczęście, a ludzie rozstają się z najróżniejszych powodów. Jakie to byłoby smutne, gdyby każdy miał w życiu tylko jedną szansę na przeżycie miłości… Przecież czasami to nie my jesteśmy stroną, która przestaje kochać, czy naprawdę los miałby nas karać brakiem miłości do końca życia, tylko dlatego, że się pomyliliśmy i oddaliśmy serce komuś, kto nie potrafił go docenić? Albo dlatego, że się pomyliliśmy i pokochaliśmy za szybko, kiedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że czasami sama miłość nie wystarcza?
I ja uważam, że owszem, można kochać tylko raz w życiu. I z nikim, kto tak twierdzi, nie będę się spierać. Ale wierzę też, nie, ja wiem to na pewno, że można też kochać po raz kolejny. I można kochać tak samo szczerze wiele razy. Na pewno każda miłość jest inna, ale kiedy się zapamięta to pierwsze uczucie i obdaruje nim kogoś innego, jestem pewna, że jest ono tak samo mocne i szczere. Być może czasami trwalsze, bo oparte na innych fundamentach.
Wiem to na pewno. Przeżyłam to. I mogłabym powiedzieć, że każdy, kto mówi, że to nieprawda depcze uczucie, które dla mnie i dla kogoś jeszcze, mogło być lub nadal jest świętością. Bo każdy może odpowiadać tylko za siebie i za swoje uczucia, nie może natomiast wiedzieć co czułam ja i nie może wiedzieć, że byłam gotowa oddać życie za kogoś, kto dziś jest tylko wspomnieniem… Bo różnie się dzieje.
Kiedy kogoś kocham, kocham całym sercem, całym umysłem i całą sobą, nawet jeśli wiem, że to nie jest pierwsza miłość i że już nigdy nie będę kochała tak samo jak dziesięć lat temu…
Chociaż… myślę, że ktoś jeszcze kiedyś powiedział coś, czego nie potrafiłabym ubrać w słowa, mimo, że potrafię to odczuwać:
„Bo nigdy nie wiadomo, mówiąc o miłości, czy pierwsza jest ostatnią, czy ostatnia pierwszą…”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz