*OGŁOSZENIE*
Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)
Dzieje się.
Brakuje mi intensywnego blogowania
Zwłaszcza, że teraz mam szczególnie dużo do opowiadania. A tu okazuje
się, że niestety bywa, że blogowanie musi odejść na dalszy plan…
Dzieje się u mnie, naprawdę się dzieje. Wczoraj byłam po raz ostatni w
mojej byłej już pracy. Po prawie pięciu latach zakończyłam moją karierę
w administrowaniu biurem restauracji
Zaczynałam jako zwykła pomoc biurowa – ksero, wklepywanie faktur…
Potem miałam szansę się rozwijać i nauczyłam się naprawdę bardzo dużo.
Gdyby nie ta praca, nie miałabym szans na stanowisko, które objęłam
teraz – teraz nie będę już ani pomocą, ani asystentką, ani nawet zwykłym
pracownikiem administracji, ale specjalistą… Brzmi dumnie
Przynajmniej dla mnie
Żal oczywiście trochę, bo wiecie jak ja „kocham” zmiany (choć
jednocześnie ciągle ich potrzebuję – ot taki paradoks:)). Spędziłam w
tej firmie kawałek życia jednak
Lubiłam tę pracę! Bardzo. Lubiłam szefa R. i lubiłam ludzi, z którymi
pracowałam. Ale jak to powiedział R. właśnie – „żadnych sentymentów,
trzeba iść do przodu”. Bo niestety nadszedł moment, kiedy widziałam, że
niczego więcej na tym stanowisku nie osiągnę i sam R. przyznał, że się
tam marnuję… Swoją drogą, przyznać muszę, że przy okazji pożegnań
usłyszałam wiele miłych słów pod moim adresem. Osoby, które
współpracowały ze mną najściślej (choćby na odległość) dziękowały mi za
profesjonalizm i świetne zorganizowanie. A R. „za prawie doskonałość i
perfekcjonizm”. To fajne, kiedy człowiek wie, że to co robił naprawdę
było przez innych zauważane i doceniane.
Pracę w nowym miejscu zaczęłam dziś. Ale już wczoraj byłam na
pierwszej służbowej kolacji – zorganizowanej specjalnie z myślą o mnie,
bo chodziło o przywitanie mnie w zespole. Było naprawdę sympatycznie i
wesoło. A ponieważ jest to branża alkoholowa, nie mogłam odmówić
degustacji i powiem Wam, że pod koniec trudno było mi utrzymać się w
pionie, ale trzymałam fason do końca i dopiero w domu poczułam jak
bardzo szumi mi w głowie. Swoją drogą, wróciłam do domu w okolicach
trzeciej nad ranem! A do tego taksówką na koszt firmy, normalnie full
wypas
Niektóre z Was wiedzą, że taksówkami nie jeżdżę w zasadzie nigdy – no
to wczoraj i dzisiaj wyrobiłam normę na jakieś dwa lata.
Więcej na temat nowego miejsca pracy napiszę innym razem. Przyznam
tylko, że niestety teraz muszę sobie kompletnie inaczej zorganizować
czas. Ale mam nadzieję, że w czasem wszystko się poukłada i nawet na
blogowanie będę miała więcej czasu
Ps. Padam już dzisiaj na pyszczek, więc odpowiedzi na komentarze pod poprzednią notką spodziewajcie się jutro
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz