No, to się nazywa złośliwość losu
Teraz, kiedy powoli zaczyna mi się wszystko luzować, miałam w planie
przez weekend odpowiedzieć na komentarze, zajrzeć co u Was słychać,
napisać notkę, a może nawet dwie.. A tu nic z tego, gdyż mój dostawca
internetu stwierdził, że należy mi się przymusowa przerwa. Awaria – nie
działał internet, telefon, ani kablówka.
Nie
miałam więc okazji poinformować Was, że znikam jeszcze na chwilę – za
moment jadę służbowo do Warszawy, do napisania więc po moim powrocie,
prawdopodobnie w środę. Mam nadzieję, że wtedy nareszcie będę miała więcej czasu na blogowanie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz