Gdybym pisała dwie notki dziennie – rano i wieczorem, to przypuszczam, że mogłyby być pisane w diametralnie różnym nastroju
Rano
wstaję pełna energii i pozytywnie nastawiona do wszystkiego. W ciągu
dnia jest dobrze, a późnym popołudniem dobry nastrój mnie stopniowo
opuszcza. Czasami wręcz ucieka, niczym powietrze z balonika. Wieczorem
nie raz jest mi smutno i jakoś tak niewygodnie… Przypuszczam, że to po
prostu ze zmęczenia. Po godzinie 20 – po pracy, po aerobiku, czy
korepetycjach jestem naprawdę wypompowana i to w zasadzie jedyne
wytłumaczenie jakie znajduję dla mojego gorszego nastroju. Jestem często
dość zniechęcona i nie do końca zadowolona z siebie. Ostatecznie
kieruję swoje kroki do łóżka i zasypiam z myślą, że: „jest taki dzień i
każdy tak ma, że czasem jest źle, że jakoś nie tak. A potem jest noc i
znowu jest dzień, i uwierz mi, że uśmiechniesz znów się…”
I
faktycznie, rano wstaję niejednokrotnie przed szóstą, kiedy jest jeszcze
ciemno i zimno, a ja czuję się wyspana i pełna entuzjazmu. To jest
niesamowite, w jakim jestem świetnym nastroju każdego ranka – ogarniam
się jak najszybciej, żeby przed pracą zająć się jakimiś porządkami albo
tym, co lubię. Czuję się świetnie a potem opuszczam mieszkanie w
radosnym nastroju, bo… naprawdę lubię chodzić do pracy Na pewno ogromny wpływ ma na to fakt, że ja zwyczajnie bardzo lubię swoją pracę, co podkreślam chyba już po raz kolejny
Oprócz tego, że w drodze do pracy czytam (jeśli nie jadę samochodem
:)), to lubię zastanawiać się nad tym, co będę dzisiaj robiła. A
właściwie – co będę robiła, to wiem, bo codziennie robię to samo
Ale jakaś ekscytacja mnie ogarnia, że usiądę do tych moich misternie
przygotowywanych tabelek i będę przeglądać jedną, drugą i trzecią aż
wreszcie znajdę przyczynę ewentualnej niezgodności. Albo z kolei
wprowadzę wszystkie dane i z zadowoleniem stwierdzę, że wszystko mi się
zgadza. Oczywiście czasami się w pracy irytuję, kiedy liczę coś już
czwartą godzinę a nadal nie chce wyjść, że dwa plus dwa jest cztery, ale
ostatecznie udaje mi się rozwiązać niemal każdą taką zagadkę. Zazwyczaj
opuszczam biuro usatysfakcjonowana i zadowolona z siebie. A kilka
godzin później jakbym innym człowiekiem się stała – marudnym i
smętnym :)
Nie zawsze na szczęście i bywają również wieczory przyjemne.
Nie wiem do jakich będzie należał dzisiejszy. Cieszy mnie niesamowicie, ze tak szybko dotarliśmy do weekendu
Piątkowe popołudnia mam zazwyczaj wolne i lubię się delektować możliwością robienia tego, co lubię. Chętnie bym sobie dzisiaj
posiedziała w domu. I owszem, posiedzę, ale wpadną do nas wieczorem
znajomi. Niby fajnie, że się spotkamy z nimi, ale z drugiej strony jakoś
ochota mnie na to opuściła. Nie czuję się dziś jak dusza towarzystwa,
ale może jakoś się rozkręcę
Na szczęście po dzisiejszym wieczorze tak czy inaczej przyjdzie jutrzejszy ranek
***
A tak z innych spraw, bardziej cielesnych
Od jakiegoś czasu dokuczają mi bóle brzucha. A konkretnie – w
podbrzuszu. Sama nie jestem pewna, czy to jakieś kobiece dolegliwości,
czy jakieś kolki jelitowe. Jest to takie dokuczliwe kłucie, choć ból nie
jest ostry, to jednak towarzyszy mi czasami przez cały dzień. Czasami
nawet w nocy nie odpuszcza. Ma ktoś jakiś pomysł co to może być? :/ (do
lekarza od podwozia się na wszelki wypadek zarejestrowałam już, ale
wizyta dopiero za trzy tygodnie)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz