*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

wtorek, 29 listopada 2011

Olśnienie.

Olśniło mnie :) Stwierdziłam, że moja aktywność na blogowisku wcale nie jest tak oczywiście odwrotnie proporcjonalna do ilości mojego wolnego czasu. Tak naprawdę, głównym wyznacznikiem jest ilość spraw, które mam w danym momencie na głowie. I rzecz jasna jedno z drugim się trochę wiąże – bo kiedy mam dużo spraw do załatwienia to i czasu mam mniej, ale czasami jest tak, że znalazłoby się trochę czasu na napisanie notki albo na zostawienie komentarza, ale blogowanie należy do tych czynności, które (z reguły:)) sprawiają mi przyjemność. A ja, żeby móc w pełni czerpać przyjemność z przyjemności :) muszę mieć czysty umysł ! Umysł niezaprzątnięty żadnymi zaległymi sprawami, rzeczami do zrobienia i załatwienia.
Ja po prostu muszę najpierw wykonać wszystkie moje obowiązki, żeby móc w pełni skupić się na innych czynnościach – w szczególności dotyczy to właśnie blogowania.
Czasu mogę mieć cały czas tyle samo, tylko spraw, którymi się zajmuję i o których myślę, więcej :) Kiedy piszę, lubię wiedzieć, że w tej chwili mogę się skoncentrować tylko na tej czynności – nikt ani nic nie będzie mi przerywało, mogę się wsłuchać w moje myśli. Nie lubię pisać po łebkach – byle coś opublikować. Bo czasami mam potrzebę, żeby po prostu pisać, ale właśnie tej czystości umysłu mi brakuje :) No i pojawia się notka, która wcale mi się nie podoba, bo mam wrażenie, że nie wyszła z mojego wnętrza, a jakimś skrótem obok przelazła :D Ale najczęściej w takich sytuacjach po prostu odpuszczam.
Podobnie jest z czytaniem Waszych blogów – a właściwie nawet bardziej z komentowaniem. Nie lubię komentować w pośpiechu i byle jak. Wolę nie zostawiać w ogóle znaku, że byłam, niż pisać jakieś głupoty :)

A tak swoją drogą zauważyłam znowu mały przestój chyba? :) Jakaś mniejsza ogólna aktywność w blogosferze nastąpiła, ciekawa jestem, czy to jest zaraźliwe, czy aura tak na wszystkich działa, czy może po prostu zbieg okoliczności? :)
U mnie w pracy zaczyna się gorący okres, ale na razie jakoś sobie z nim radzę. Udaje mi się ogarnąć wszystkie sprawy i oczyścić umysł dość szybko. Podobnie popołudniu. Dlatego na razie chyba się tak najgorzej moje pisanie nie zapowiada, chociaż wolałabym mieć jeszcze więcej czasu na to :)

***
A w ramach peesu ciąg dalszy Kluseczki:
 Mamy w domu taką niepisaną umowę, że jak jedna osoba robi obiad to druga zmywa. Ostatnio robiłam na obiad kopytka. Jak zwykle w przypadku potraw mocno mącznych bałagan był większy niż zwykle. Franek wchodzi i łapie się za głowę:
- Aaaale sprzątania! I ja to wszystko muszę zmywać…
- Smakowały kluseczki?
- Smakowały…
- To jak się chciało kluseczek na obiad to teraz trzeba po kluseczkach posprzątać.
- Chyba po KluseczCE – rzecze Franek wskazując na mnie :)
***
Posprzeczaliśmy się niedawno. Spięcie trwało parę minut i szybko o nim zapomnieliśmy. Siada Franek obok mnie i mówi:
- Przesuń się trochę Kluseczko…, a nie, nie mogę tak do ciebie mówić, bo przed chwilą na mnie warczałaś. Kluseczki nie warczą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz