*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

sobota, 28 kwietnia 2012

Spokojnie! Bez paniki!

Uświadomiłam sobie właśnie, że to już za pięć miesięcy!* Przypuszczam, że część z Was w ogóle zapomniała o tym, że we wrześniu wychodzę za mąż :) A druga część, zachodzi w głowę, jak to możliwe, że tak mało piszę na ten temat na blogu – czyżby mnie to wszystko mało obchodziło? :) Cóż, mam chyba dość specyficzne podejście, w każdym razie przyznaję, że ja się dziwię, jak to może być, że wraz z momentem zaręczyn, życie pewnych osób zaczyna kręcić się tylko i wyłącznie wokół przygotowań do ślubu i wesela :) No jakaś dziwna jestem, ale ja tak nie mam i zdecydowanie bardziej absorbuje mnie moje życie codzienne i praca. I jakoś bardziej stresował mnie fakt, ze ciągle nie mamy lodówki niż to, że jeszcze nawet nie zaczęłam rozglądać się za suknią ślubną.

Oczywiście, że ślub i wesele mnie obchodzą. I chociaż czekam na 15 września spokojnie i cierpliwie, to nie mogę się tego dnia doczekać. Ale jak już wspominałam kilka razy, przede wszystkim szykuję się na ten dzień duchowo. Nie mogę się doczekać tego, jak będzie już po ślubie. I niech nikt nie próbuje mi wmówić, że nic się nie zmieni, bo my wiemy, że zmieni się bardzo dużo. Ślub ma dla nas ogromne znaczenie, nie jest tylko legalizacją związku albo przedstawieniem dla rodziny. Myślę, że część osób doskonale wie, o czym piszę. A z drugiej strony zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszyscy są w stanie nas zrozumieć – na przykład brat Franka cały czas powtarza, że ślub niczego nie zmienił w życiu jego i jego żony – ot, po prostu formalnie stali się małżeństwem. Nie potępiam takiej postawy, ale jednocześnie cieszę się, że oboje z Frankiem zgadzamy się, że jest na co czekać i że jednak będzie inaczej – choćby to „inaczej” miało wynikać jedynie z tego, że coś nam się w głowach poprzestawiało.

Zależy nam, rzecz jasna, na tym, żeby ten dzień był wyjątkowy pod każdym względem – także pod względem oprawy. Każda para ma na tę okoliczność swoje plany i własne wyobrażenia. My chcemy, żeby było wesoło, ale przede wszystkim dostojnie. Nie należymy do zgrywusów, więc się specjalnie nie będziemy wygłupiać – filmiki z pozorowaną nocą poślubną (jakie proponował nam kamerzysta) w naszym wypadku nie wchodzą w grę. To ma być nasz dzień i my mamy być w centrum uwagi, chociaż oczywiście wesele robimy nie tylko dla siebie, ale także dla gości – którzy są dla nas bardzo ważnym elementem. Postaramy się, żeby w tym dniu towarzyszyły nam osoby, na których najbardziej nam zależy. Będzie sporo osób, ale nie mamy zamiaru sprowadzać dalekich kuzynów z Ameryki ;) Oprócz relatywnie sporej grupki bliskich znajomych, mamy zamiar zaprosić najbliższą rodzinę. Nie z każdym co prawda mamy regularny i bliski kontakt, ale będzie to dobra okazja do tego, żeby się spotkać. Wychodzimy z założenia, że jeśli komuś będzie zależało, to się zjawi – jeśli nie, to znaczy, że chyba nie warto się takimi osobami przejmować i lepiej skupić się na tych, którzy chcą uczestniczyć w tym dniu i celebrować go wraz z nami.

Jak widać, bardziej skupiam się na odczuciach i emocjach zwiazanych z tym dniem niż na szczegółach organizacyjnych. Nie znaczy to, że ma być byle jak – chcemy by było tradycyjnie i bez udziwnień. Nie zależy nam na wywołaniu efektu WOW!, chociaż oczywiście trochę oryginalności nigdy nie zaszkodzi. Ale nie debatujemy całymi godzinami nad tym, jak ma wyglądać dekoracja sali albo mój bukiet ślubny :) W dużej mierze chyba dlatego, że raczej wiemy, czego chcemy. Albo nam coś odpowiada, albo nie. Dotychczas największym wyzwaniem były dla nas zaproszenia, ale chyba się już z tym uporaliśmy :) W każdym razie to temat na osobną notkę. Pewnie notki dotyczące szczegółów tego dnia jeszcze się pojawią, ale zwyczajnie nie czułam potrzeby, żeby rozwodzić się nad tym wszystkim z rocznym wyprzedzeniem, gdyż, jak już wspomniałam, absorbują mnie także inne rzeczy, a przygotowania do ślubu stanowią przyjemne tło dla naszego codziennego życia i powodują, że jest ono bardziej ekscytujące, bo mamy na co czekać!

Cóż mogę odpowiedzieć na podszyte odrobiną paniki i nie taką znowu odrobiną potępienia dla nas – olewusów ;) słowa: „przecież ślub niedługo! Kiedy zajmiecie się tym, czy tamtym?”** Jedyne co przychodzi mi na myśl to: spokojnie! Zdążymy! To nasz dzień i my się nim będziemy martwić, gdy przyjdzie na to czas. A do tej pory załatwiamy wszystko krok po kroku. W końcu to jeszcze pięć miesięcy! Co z tego, że szybko minie? Przecież damy radę.

---------------------

*notka powstała 19 kwietnia w pociągu, kiedy to znowu jechałam słuzbowo do Warszawy, jakoś nie miałam okazji wcześniej jej opublikować z różnych względów; zamieszczam ją w formie niezmienionej, bo poza tym, że do ślubu zostało 4,5 miesiąca i że suknię mam już zamówioną, wszystko jest aktualne :)

** Zwłaszcza, że nie znoszę, gdy się mnie w jakikolwiek, nawet delikatny sposób ponagla! Mam ochotę wtedy zrobić wręcz przeciwnie :)


86 komentarzy:

  1. Powiem krótko: mieliśmy bardzo podobne do tych przygotowań podejście i co? To jedyny przypadek w którym nie boję się użyć tego słowa: wyszło i d e a l n i e ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, to zdecydowanie dobrze wróży - data ta sama, podejśie to samo... ;))

      W każdym razie - właśnie w tym rzecz, że wydaje mi się, że nie ma co jakoś szczególnie się spinać, będzie, co ma być - najważniejsze rzeczy zaplanujemy oczywiście, ale reszta sama wyjdzie.
      A inna sprawa, ze jakoś tak nie potrafię się tak całkowicie poświęcić tylko temu :)

      Usuń
    2. Dla mnie istnieje pewna różnica miedzy dobrym zaplanowaniem i zorganizowaniem tego dnia, a sporządzeniem scenariusza wedle którego każdy ma odegrać swoją rolę. Ta druga opcja może i być bardziej spektakularna, ale czy faktycznie o to w tym wszystkim chodzi?;)

      Usuń
    3. No, taka różnica na pewno jest :)
      Nie chcemy się za bardzo stresować ustalaniem co i jak będzie wyglądało. A nasz ślub spektakularny to na pewno nie będzie :) Oryginalni nie będziemy, atrkacji szczególnych dla gości nie przewidujemy - dla rodziny Franka na pewno atrakcją będzie samo to, ze wreszcie wesele będzie poza Poznaniem. I niech to wystarczy :)

      Ja tak nie do końca się zgadzam, ze wesele się robi dla gości. Oczywiście też i koniecznie trzeba brać ich pod uwagę, trzeba się nimi zająć itd. Ale my to przede wszystkim robimy dla siebie :)

      Usuń
    4. No właśnie my staraliśmy się nie dać zwariować i na własnym ślubie i weselu myśleć przede wszystkim o sobie, bo to był nasz dzień, goście i tak świetnie się bawili, bo podstawy, to jest: dobry lokal, muzyka i smaczne jedzenie itd. zostało im zapewnione wiele miesięcy wcześniej. Nie czułam presji, że jako panna młoda muszę zatańczyć z każdym wujkiem, czy ogólnie, że musimy zabawiać gości na siłę, od tego był wodzirej. Owszem z każdym staraliśmy się zamienić słowo, ale bez przesady. wydaje mi się, że naturalna atmosfera jest ważniejsza niż chęć robienia wrażenia na silę;)

      Usuń
    5. Mnie się bardzo podobały wesela, na ktorych młoda para podchodzila do każdego i chociaż parę słów z nim zamieniła ;) To dla nas świadczyło o ogromnym szacunku dla gości i nie czuliśmy się zbędni, jak na niektórych weselach, gdy młodzi prawie w ogole na nas nie zwracali uwagi :) Dlatego założenie mamy takie, zeby starać się przerwy w tancu wykorzystać do tego, zeby choć na moment się do kogoś przysiąść. Wiadomo, ze czasu mało, ale skoro inni dali radę, to liczymy, że i nam się uda :) Do tego robimy jeszcze poprawiny - głównie po to, żeby właśnie był czas na rozmowę, na weselu zawsze jakoś mija on prędko i ani się człowiek obejrzy, już po wszystkim.
      Ale też nie zamierzamy zabawiać gości w takim sensie, ze cały czas będziemy dbali o to, czy się nie nudzą, czy tańczą itd itp :) Wychodzimy z założenia, ze i tak każdemu się nie da dogodzić i zawsze komus coś może się nie spodobać. A jak ktoś przyszedł głównie po to, zeby się cieszyć razem z nami, to wszystko mu i tak będzie pasowało :) Przynajmniej my mieliśmy takie podejście jako goście weselni.

      Ale i tak patrzymy na to w ten sposób, ze tego dnia my będziemy najważniejsi i nasze postępowanie będzie przede wszystkim miało na celu to, zebyśmy się dobrze czuli.

      Usuń
  2. Sami najlepiej wiecie, na czym Wam zależy! A cała ta ,,gorączka'' przygotowań jest mitem stworzonym przez osoby z natury rozmemłane. Jak się dobrze wszystko zaplanuje, wystarczy kolejne zadania odhaczać i spokojnie czekać na TEN dzień...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda Zgago, wiemy, czego chcemy a czego nie i wydawałoby się, że to wystarczy. Ale wokół nas jest trochę osób, które koniecznie chcą nas poganiać :)
      Właśnie zastanawiam się bardzo często skąd się bierze to, że wielu osobom przygotowania do ślubu kojarzą się z chaosem i gorączką. I stresem. Jakoś nas wszystko omija jak na razie :)

      Usuń
  3. Grunt to szczęśliwe życie takie jak teraz wiedziecie, a ślub to tylko dwa dni i wiele załatwień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację, dlatego staramy się podchodzić do tego z głową. To będą piękne i niezapomniane dwa dni, ale nie ma sensu żyć tylko tym, bo jak będzie po, to co wtedy? ;)

      Usuń
  4. U nas dużo się zmieniło, przede wszystkim dopiero zamieszkaliśmy razem po ślubie. Nie mam nic przeciwko, jestem nawet za tym aby mieszkać razem przed, poznać się 'dokładnie':) My nadal się docieramy, jak tak dalej pójdzie to mnie zetrze:D
    U nas to ja byłam tą od wymyślania, tworzenia- Mąż załatwił tylko samochód, który zobaczyłam dopiero w dniu ślubu i puszczanie lampionów:) Także miałam pole do popisu:) Mama tylko poganiała, że mało czasu, że tego czy tamtego nie mamy...a ja na spokojnie to jakoś brałam. Najgorszy ostatni tydzień ... ale dużo bym dała aby przeżyć ten czas jeszcze raz...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja gdybym miała taką możliwość, to zamieszkałabym z Frankiem dopiero po ślubie. Oczywiście bardzo dobrze nam się razem mieszka (a w ogóle to u nas żadnego docierania nie było :)), pod wieloma względami jest łatwiej i niby fajnie, ze nie musieliśmy długo na to czekać ale jednak żałuję czasami, ze tak się moje życie potoczyło. No ale to było najłatwiejsze i najtańsze rozwiązanie.
      Czasami dziwię się parom, które się zaręczają, za chwilę mają ślub i nie chcą poczekać tych paru(nastu) miesięcy, tylko od razu się do siebie wprowadzają - jeśli mają inną opcję oczywiście;) Wiem, ze każdy ma inny sposób na życie i inne priorytety, dlatego absolutnie tego nie krytykuję ani nie oceniam, tylko myślę, sobie, że mają taką możliwosć, a nie chcą z niej skorzystać :)

      My raczej wszystko razem załatwiamy, ale przede wszystkim nie ma nic za bardzo do wymyślania, czy tworzenia :) U nas będzie bardzo normalnie i tradycyjnie, bez specjalnych atrakcji dodatkowych :)
      A że stres jeszcze przyjdzie to nie wątpię - pewnie ostatnie dni będą gorączkowe, ale to normalne, przed każdym wydarzeniem tak jest ;)

      Usuń
  5. i takie podejście mi się podoba..a nie tak jak mój brat -swoją drogą tego samego dnia i roku ślub bierzecie :P- już załatwia, jeździ, kupuje, szuka, myśli, gada..jejuuuś. powoli, spokojnie, jest jeszcze tyyyle czasu przecież!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pamiętam, ze to w tym samym dniu :)
      Wiesz, my też niby teraz już część rzeczy załatwiamy - bo są takie sprawy, których nie można zostawić na ostatnią chwilę. Ale po prostu robimy to jakoś tak po cichu i dość sprawnie :) Nie gadamy o tym cały czas, nie żyjemy tym.. I chyba temu ludzie się dziwią.

      Usuń
    2. ale to jest dobre podejście, takie rozsądne i nie dziecinne. Nie podniecacie się tym, nie mówicie o każdej pierdółce, nie przezywacie, a na spokojnie wszystko załatwiacie :)

      Usuń
    3. Ty tak na to patrzysz i my również ;) Ale wiem, ze dla niektórych świadczy to o tym, że sobie trochę olewamy to wydarzenie i podchodzimy do niego tak, jakby nam nie zależało. A to nieprawda, po prostu nie czujemy potrzeby, żeby się tylko na tym skupiać :)

      Usuń
  6. Zapiszę sobie Waszą datę w kalendarzu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to właśnie z racji tego, że mogłabym o tym nie wspomnieć tutaj? :)))

      Usuń
    2. Żeby pamiętać, czekać z Wami, a w sobotę obudzić się, przełoży kartkę w kalendarzu i od rana wysyłać Wam pozytywną energię ;)

      Usuń
    3. Myślałam, ze może tak na wszelki wypadek - gdybym w tym swoim niewielkim entuzjazmie nie zapomniała ;P

      Dziękuję Ci, to naprawdę bardzo miłe. Czuję sie zaszczycona, że znajdziemy miejsce w Twoim kalendarzu :)

      Usuń
    4. Oczywiście, jeśli chcesz mogę się do Ciebie odezwać na dzień przed i Ci przypomnieć ;)

      Usuń
    5. A wiesz, gdybyś zobaczyła, że na kilka dni przed zachowuję się tak, jakby nic się nie działo, to byłoby to być może wskazane :)

      Usuń
  7. Tubycie - podpisuję się ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie się Wasze podejście bardzo podoba. Znam pary, które przed ślubem żyją tylko tym. Tak jakby pozostałe aspekty życia nie były już ważne, a przecież trzeba pracować, żyć itp. Poza tym, nie ma co załatwiać wszystkiego szybko, już, teraz i zaraz, 5 miesięcy to naprawdę jeszcze sporo czasu ;) Mój brat bierze ślub tydzień po Tobie, ale większość spraw ma już załatwione. Tylko on jest w zupełnie innej sytuacji, nie mieszkają tutaj, więc różne kwestie były załatwione już w święta Bożego Narodzenia. Teraz, bo są z narzeczoną w PL, będą rozwozić zaproszenia, byli po obrączki, które i tak będą dopiero na 11 czerwca, M. była po suknie itp. ale załatwiają to teraz, bo przyjadą dopiero przed ślubem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też znam takie pary i nie potrafię się wczuć w ich myślenie - właśnie dlatego, że ja mam kompletnie inne podejście. Niby rozumiem, że mają swoje powody, ale nie potrafię tego właśnie poczuć i stąd moje zdziwienie czasami.
      Po prostu nie umiałabym żyć tylko tym ślubem - bo co później, kiedy już będzie po wszystkim? No a u Twojego brata to zrozumiałe, ze załatwia wiele wtedy, kiedy ma ku temu okazję. Ale nie sądzę, żeby żyli tylko slubem i weselem ;)

      Usuń
    2. No właśnie, ślub i wesele się odbędą, a co potem? Dlatego uważam, że należy do tego podchodzić z głową i z możliwie jak największym spokojem. Nie ma co się spinać, napinać, stresować itp.
      Nieee, nie żyją tylko tym. Chociaż wydaje mi się, że M. jakoś bardziej się tym emocjonuje, listę naszych gości chciała "zaraz", a mój brat aktualnie przeżywa rozwożenie zaproszeń ;)

      Usuń
    3. I tak się właśnie staramy do tego podchodzic ;) Pewnie ostatnie kilka dni przed i tak będzie gorączkowych, bo będzie mnóstwo rzeczy do załatwienia, których nie da sie zorganizować wcześniej. Po co więc mam się stresować kilka miesięcy przed? :)

      Wiesz, też nei chodzi o to, żeby się wcale nie emocjonować :) My też trochę się niektórymi sprawami emocjonujemy, choć raczej po cichu. Ale takie przeżywanie danej kwestii związanej ze ślubem jest nawet fajne, co innego, gdy się tak samo przeżywa cały czas - jakoś mam wrazenie, ze to trochę traci swoją magię ;)
      Ale może się mylę. Na pewno nie każdy ma tak jak ja i ma prawo przeżywać to po swojemu :)

      Usuń
  9. ślub zawsze stresuje a przygotowania do niego to zawsze w mniejszym lub większym stopniu urwanie głowy, ważne jest wiec chyba podchodzenie do niego tak jak ty, spokojnie, małymi kroczkami, bez gorączkowej bieganiny za tym czy owym, przygotowując wszystko tak, aby udało się jak najlepiej...z tym, że chyba niewiele osób tak na spokojnie to potrafi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że nam się to jednak uda. Jest mnóstwo innych rzeczy, ktorymi się przejmuję bardziej, niż powinnam, może chociaż tu uda mi się uniknąć niepotrzebnego stresu :)

      Ale oczywiście masz rację, że taki ślub to niezależnie od wszystkiego mnóstwo załatwiania i emocje są nieuniknione. Staramy się jednak nie dać sie zwariować i nie pozwalamy, żeby nasze życie kręciło się teraz tylko wokół tego :)

      Usuń
  10. moge wpasc na wasz slub? mam niedalekow sumie:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że byś mogła i byłoby mi naprawdę bardzo miło, ale... chyba umknęło Ci, że ślubu nie będzie w Poznaniu.. :)

      Usuń
    2. "łe kurde" - to takie poznańskie!! :))))

      No aż załuję trochę :)

      Usuń
    3. takie samo jak pyry i he tej:D ja też zaluje, ale... mamy samochó na gaz to mozemy zrobić trochę wiecej km:DDDDDDD

      Usuń
    4. No trochę tak, ale jednak te pyry i tej to są słowa występujące tylko w tym regionie. "Łe kurcze", czy "łe kurde" można niby powiedzieć wszędzie, ale tylko w poznańskiem brzmi to właśnie tak!

      Haha :P No ekipa z Poznania i tak będzie spora, więc możecie na doczepkę :D

      Usuń
  11. Nie zdążyłam skomentować ostatniego posta. Bo ja jakoś nie umiem sobie wyobrazić Twojej sukni, kurczę, kiepsko z moją wyobraźnią ;)
    gdy ja wychodziłam za mąż, to jednocześnie do ślubu przygotowywała się jedna z moich niegdyś bliższych koleżanek. Miałam okazję obserwować ich poczynania i też często wydawało mi się, że przesadza z tym wszystkim. Z perspektywy czasu muszę powiedzieć, że trochę żałuję, że zaniedbaliśmy przygotowania do ślubu w pewnym stopniu, miało na to wpływ jedno wydarzenie. Ale z drugiej strony nie wiem, czy w przeciwnym wypadku by się to nie wydarzyło. Tyle, że pozostał mi niesmak. Ale nieważne.
    Będzie dobrze. I dobrze, że macie tak rozsądne podejście do kwestii ślubu. pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak w sumie najważniejszy jest sam fakt, ze ta suknia już jest niż to, jak wygląda :) Między innymi też dlatego nie czuję potrzeby wrzucania zdjęcia tutaj - przecież każdy ma inny gust a o gustach się nie dyskutuje, najważniejsze, ze suknia podoba się mnie, nie muszę wiedzieć, kto również uważa, że jest ładna a kto sądzi, ze brzydka :))

      Przeczytałam drugą część komentarza kilka razy, ale chyba nie do końca zrozumiałam :)) W każdym razie - wiesz, ja nie mam poczucia, ze my coś zaniedbujemy, wręcz przeciwnie, systematycznie załatwiamy kolejne sprawy, o wszystkim myślimy... Tylko po prostu ja nie czuję potrzeby, zeby tak o tym opowiadać, zeby przeżywać każdy szczegół na forum. Jest mi to trochę trudno wytłumaczyć, ale głównie chodzi o to, ze ja do tego podchodzę bardzo duchowo i to w tej sferze odczuwam największe emocje :)

      Usuń
    2. Och, bo to trudno zrozumieć ;) po prostu u nas na weselu stało się coś, czego nie przewidzieliśmy i czasem się zastanawiam, czy gdybyśmy bardziej przejmowali się organizacją, to tak by się stało czy nie. Głupie gdybanie;)
      co do sukni: pomimo iż wiadomość o sprzedaży swojej przyjęłam z wielką ulgą, to nadal lubię sobie postać gdzieś przed salonem sukien ślubnych i pooglądać ;) więc po prostu jestem ciekawa końcowego efektu, ale jak już pisałam, kiepsko u mnie z wyobraźnią ;)

      Usuń
    3. Acha, rozumiem.. To znaczy nadal nie rozumiem, co się wydarzyło, ale rozumiem o co chodziło mniej więcej ;) Chociaż przyznam, że mocno mnie zaintrygowałaś i teraz jestem ciekawska i zastanawiam sie, co takiego mogło pójść nie tak - a właściwie, na co powinniśmy zwrócić uwagę :)

      A wiesz, że mnie jakoś nigdy samo oglądanie sukni nie kręciło - nie chciałam psuć sobie tej przyjemności, kiedy już będę szukać "naprawdę" :)) Możliwe, że i po ślubie nie bedę specjalnie chętna na to oglądanie :)

      Usuń
  12. To będzie jeden z najwazniejszych dni w życiu Twoim i Franka dlatego róbcie wszystko wg Waszej wspólnej wizji. W tym dniu Wy jesteście najważniejsi, a goście mają sie tylko dobrze bawić. W całych tych przygotowaniach najistotniejszy jest zdrowy rozsądek, nie ma co przesadzać i przeżywać wszystkich szczegółów. Ale ja myslę Margolko, że Ty ze swoim racjonalnym podejściem do życia na pewno przygotujesz z Frankiem Wasz slub i wesele od A do Z i wszystko będzie tak, jak sobie wymarzycie. Ja Wam tego życzę już dzisiaj. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja właśnie też nie do końca zgadzam się z tym, że wesele robi sie dla gości. Oczywiście, ze oni są bardzo ważni i trzeba wszystko zorganizować tak, żeby czuli, że ich obecność wiele dla nas znaczy i ze bez nich nie było by tak samo.. Ale z drugiej strony to ma być nasz dzień a goście są po to, zeby wraz z nami się nim cieszyć - to wesele robimy przede wszystkim dla siebie :) Zależy nam na tym, zeby było miło, a niekoniecznie, zeby zrobić na gościach wrażenie :)

      Mam nadzieję, ze uda nam się ten zdrowy rozsądek zachować do końca - a przede wszystkim przyda się zimna krew, kiedy tempo przygotowań się zwiększy :) Chcielibyśmy po prostu, żeby wszystko się udało, ale nie mamy gotowego scenariusza na ten dzień.
      Pozdrawiam również! :)

      Usuń
  13. Pewnie, że dacie radę, wszak masz wszystko pod kontrolą. Nie wierzę byś o czymś zapomniała realizując wszystko krok po kroku.
    Jeśli ktoś bierze ślub w kościele czy też innej świątyni, to jak ma sie nic nie zmienić po? Mnie się wydaje, ze tylko w urzędzie jest to "papierek", i tez wcale nie taki zwykły. Jasne, że zaraz" po" nie stajemy sie innymi ludźmi, a związek przeobraża się diametralnie, jednak małżeństwo zawarte przed Bogiem ( a nie tylko w kościele) daje poczucie przynależności, jedności mimo odrębności i już nic nie jest takie same, oprócz miłości, która do tego doprowadziła.. To jest spełnienie, większy ciężar mimo lekkości, odpowiedzialność za "MY" i przede wszystkim wspólna ścieżka by być RAZEM szczęśliwi. To jest deklaracja siebie sobie nawzajem, jakże ważna o ile robi to się szczerze i z miłością.Gotowość i pewność, ze to na zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie wydaje mi się, zebym mogła o czymś naprawdę zapomnieć :)

      To prawda Roksanno, nie zmieniamy się, jesteśmy tymi samymi ludźmi, ale po prostu sam fakt złożenia przysięgi przed Bogiem dla mnie i Franka ma ogromne znaczenie. Dla nas to jest coś nieodwracalnego. I trudno to wszystko opisać słowami, bo przecież chodzi o sferę duchową, a tutaj wszystko jest niematerialne i opiera się na czymś raczej nieracjonalnym :) Ale myslę, że Tobie bardzo dobrze udało się to wszystko ująć słowami! Podoba mi sie, jak to opisałaś :)

      Usuń
  14. witam:)
    Założyłam tu konto na Google bo chyba sama tu przejdę...Każdy że tak powiem inaczej przeżywa ten okres...Ważne, że obydwoje tego chcecie i że dla was jest ważny aspekt duchowy też...ja u siebie nie długo stworze coś nowego u siebie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, miło mi, że dotarłaś.

      Ozcywiście masz rację, każdy inaczej przeżywa ten dzień dlatego też innych postaw absolutnie nie krytykuję czy nie oceniam. PO prostu się im dziwię, ale to zdziwienie wynika z tego, że trudno mi się wczuć w czyjąś sytuację podczas gdy postępuję zupełnie na odwrót :)

      Usuń
    2. ja jeszcze o tym nie myślę:) a mam pytanko łatwo się zakłada bloga na tym blogspot?

      Usuń
    3. Trudno nie było :) Samo założenie to w ogóle chwila i prościzna ;) Potem z szablonem trzeba się trochę pobawić i tu miałam parę problemów, ale pomogły mi inne dziewczyny, które już są na blogspocie :)

      Usuń
  15. Dziękuję za zaproszenie :)
    Podziwiam Cię za tę postawę niepanikowania ;) Jak znam siebie, to o ile ów piękny dzień w moim życiu kiedyś nastąpi, że będę miała stanąć na ślubnym kobiercu, to będę musiała mieć wszystko dopięte na ostatni guzik dużo wcześniej niż 5 miesięcy, a i tak się będę każdą pierdołą denerwować :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co ;)
      Wiesz, ja jestem osobą, ktora miała napisaną pracę magisterską trzy miesiące przed wyznaczonym terminem - nie należę więc do tych, którzy wszystko zostawiają na ostatnią chwilę, wręcz przeciwnie, wszystko robię z dużym wyprzedzeniem i jestem bardzo zorganizowana. Tu nie chodzi o brak organizacji a o to, ze nie czuję potrzeby przeżywania tego wszystkiego aż tak intensywnie, zeby o każdym drobiazgu się rozpisywać, czy rozgadywać.

      Nie do końca wiem, co to znazcy w tym wypadku "na ostatni guzik" - bo moim zdaniem mamy na ostatni guzik dopięte to, co się da dopiąć z takim wyprzedzeniem. Mamy już od dawna salę, fotografa, kamerzystę... Mamy zarezerwowany termin w kościele , ukończone nauki itp... Nie widziałam sensu, zeby wszystko załatwić w ciągu jednego miesiąca - suknia czy obrączki mogły poczekać. Zaproszeń też raczej nikt nie wysyła z rocznym wyprzedzeniem :) Jest mnóśtwo rzeczy z którymi trzeba poczekać - jak dokumenty z urzędu, menu weselne, kwiaty.. :) Nie wspominając o makijażu czy fryzurze :)

      Usuń
  16. Tutaj mi się zdecydowanie bardziej podoba i fajniej się czyta niż na Onecie. Chociaż może to tylko większa czcionka?:) Podejście do ślubu jak najbardziej pasujące do mnie, póki co to też nie czuje wielkiej ekscytacji, a wcześniej wydawało mi się, że rok czasu to nie wiele:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno mi powiedzieć, dlaczego :) Na poprzednim blogu też nikt nie narzekał :P Ale zauważyłam tendencję, ze osoby piszące już na bloggerze zdecydowanie chwalą to miejsce - pewnie jesteście już przyzwyczajone :))

      Mnie jest w zasadzie wszystko jedno - poza problemami technicznymi nie miałam większych zastrzeżen do Onetu.

      Rok to jest mnóstwo czasu jeśli tylko ma się załatwione najważniejsze sprawy jak sala czy kościół :) Na resztę jest czas ;)

      Usuń
    2. No to ja o wiele więcej rzeczy już załatwiłam, fotograf, kamerzysta, zespół, sala, kościół. Nie chciałam właściwie jeszcze, ale wszyscy mi mówili, że jeśli chce mieć dobrego kamerzystę czy fotografa trzeba to załatwić od razu bo potem zostają ci niby gorsi:) No ale w każdym razie mamy już spokój na najbliższe kilka miesięcy.

      Usuń
    3. Kiedy ja poszłam pytać o fotografa to nawet nie mieli jezscze kalendarza na przyszły rok, a więc ze spokojem zapisałam się tak pół roku wczesniej. Podobnie kamerzysta. Czasami wydaje mi się, że to naprawdę mit z tym, ze trzeba załatwiać wszystko dwa lata naprzód :P Pewnie są miejsca bardzo oblegane, ale nam na pałacach nie zależy :)

      W każdym razie my mamy w zasadzie wszystko, co najważniejsze załatwione - sala, zespół, kościół, nauki przedmałżeńskie, fotograf, kamerzysta, zaproszenia, suknia, noclegi dla gości, obrączki już wybrane. W zasadzie jezscze garnitur dla Franka i alkohol. DO tego fryzjer, kosmetyczka i kwiaty - ale to dopiero tuż przed ślubem. Wszystko nam poszło sprawnie i bez zbędnego marudzenia. Nie wiem, czemu ludzie robią tyle szumu wokół każdej rzeczy :)

      Usuń
  17. Jak to szybko leci ten czas! Dopiero co się zaręczynami nam pochwaliłaś a tu już tak malutko czasu zostało! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj czas leci bardzo szybko, chyba Ty to wiesz najlepiej patrząc na swoją Milenkę :)

      Usuń
  18. to chyba jesteście pierwszą mi znaną parą która podchodzi do tego na luzie i bez paniki na pół świata :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tonu wypowiedzi wnioskuję, ze to chyba dobrze :)

      Usuń
  19. Witaj
    Pamiętamy, dzieci do szkoły, a Margolka i Franek do ołtarza :)
    Pozdrawiam Was najserdeczniej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Morgano,
      no prawie, prawie ;)
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  20. Widzę że podchodzimy podobnie do ślubu. Póki co, ja też nie panikuję, mimo tego iż za niedługo idziemy już do USC! Kiedy zaczynacie zapraszać gości i ile planujecie mieć ludzi na weselu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, chyba masz rację, w dużej mierze mamy podobne podejście, chyba jedyną istotną róznicą jest to, ze Wasze narzeczeństwo trwało dużo dłuzej :)
      Zaproszenia mamy już zaprojektowane (moja koleżanka się tym zajęła) i teraz musimy się zorientować jak można je wydrukować. Mam nadzieję, ze do połowy maja się z tym uporamy i będziemy je wysyłać/rozdawać. No sporo osób u nas będzie tak ponad 80..

      Usuń
  21. Pewnie, że dacie radę, nie ma się co ciskać. Soją drogą, ciekawa jestem, jak wyglądałyby moje przygotowania: pewnie byłabym równie spokojna jak Ty. Najpewniej najmocniej by mnie niepokoiło, jak to zrobić, by ślub wziąć gdzieś na końcu świata :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, to jeszcze trochę inaczej, bo mnie z kolei nie zależy wcale na tym, zeby to było na końcu świata :) Ja tego slubu i wesela bardzo chcę i jest to dla mnie bardzo istotne, tyle, ze nie potrzebuję robić wokół tego szumu :)

      Usuń
  22. mnie się to nie wydaje dziwne bo ja w zasadzie też nie miałam jakiejś gonitwy ani parcia na szkło przed ślubem. W pracy w zasadzie nikt nie wiedział bo akurat 2 miesiące przed weselem odchodziłam więc nie rozmawiałam z nimi a w kolejnej wspomniałam może miesiąc przed że nie będzie mnie kilka dni bo wychodzę za mąż.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w pracy właśnie niedawno powiedziałam :) Miałam akurat okazję, bo byłam na delegacji i spotkałam się z szefostwem, więc chciałam porozmawiać o urlopie - w zasadzie głównie chodziło mi o październik, bo chcemy wtedy wyjechać w podróz poślubną, ale już od razu wspomniałam o wrześniowym slubie. Nie chciałam robić z tego tematu i na szczęście się udało ;)

      Usuń
  23. Oczywiście, że ma być spokojnie, bez paniki i tak jak Ty i On, czyli jak Wy chcecie. Dla mnie podchodzicie do ślubu bardzo dojrzale i pięknie.
    Gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Iw ;)
      Tak, tak właśnie chcemy i mam nadzieję, ze się uda nam dotrwać w tym rytmie do końca :)

      Usuń
  24. Kochana, a mnie się Wasza postawa akurat bardzo podoba. Na luziku, bez spięcia, nadęcia, całego szaleństwa, jakie zazwyczaj dopada młodych, a zwłaszcza panny młode i ich mamuśki ;P Jak słusznie zauważasz, to Wasz dzień :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj to prawda, panny młode i ich mamuśki w tym przodują, miałam okazję się o tym przekonać :) Chociaż z mamuśkami mniej do czynienia miałam ;) Ale wiesz, moja mama ma dokładnie takie samo podejście jak ja! O ile jeszcze bardziej nie jest zdystansowana ;)
      Akurat dzisiaj rozmawiałyśmy na ten temat - przy okazji omawiania organizacji ślubu znajomej pary. Byłyśmy zdziwione niektórymi sprawami, ktore tą parę absorbowały a ktore dla nas są zbędnymi "udziwnieniami". Moja mama stwierdziła w pewnym momencie, ze jakoś tak jej się wydaje (i potwierdza się to w niektórych obserwacjach :)), ze im więcej szumu i im więcej ślubnych "atrakcji" tym krótsze małżeństwo :)

      Usuń
  25. A ja właśnie podziwiam i pochwalam taką postawę bo przez szaleństwo ślubne, wir przygotowań i nerwy ludzie zapominają o co tak naprawdę chodzi w tym dniu i zamiast cieszyć się sobą przed ołtarzem są już tacy zmęczeni i zestresowani, że nie potrafią dostrzec strony duchowej tego dnia a skupiają się na tym co powinno być w tle czyli cała ta oprawa weselna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, dobrze, ze o tym napisałaś ;) Mnie się też wydaje, ze często właśnie taka młoda para staje przed tym ołtarzem myśląc "niech to się wreszcie skończy" bo są tak zmęczeni organizacją i w ogóle tematem slubu! Znam takie przypadki nawet osobiście :)

      Usuń
  26. To dla mnie dziwne i próbuję to rozgryźć - bo niby dla nas też przygotowania do ślubu to tło do codzienności, jakiś tam punkt w przyszłości, jednak na co dzień żyjemy raczej chwilą obecną, zwłaszcza teraz, gdy ciągle trzeba coś organizować, kupować, załatwiać, remontować i przemeblowywać...A jednak nawet nie trzeba analizować blogów mojego i Twojego, by na pierwszy rzut oka dostrzec, że u mnie na ponad rok przed ślubem jest mnóstwo wzmianek o ślubie i weselu, a u Ciebie tak niewiele. Myślę sobie, że to chyba w dużej mierze wynika z mojej natury, tak bardzo się cieszę na myśl, że za rok zostaniemy małżeństwem, że każdy, nawet najdrobniejszy szczegół związany z tym dniem sprawia mi ogromną radość. Może po części wynika to też z tego, że ja zawsze każdy temat roztrząsałam na blogu przez kilka, czy kilkanaście notek? ;) Niezależnie od powodu takiego stanu rzeczy: ja niezmiernie się dziwię Twoją uszczuploną częstotliwością notek okołoślubnych, a Ty z pewnością z takim samym zdziwieniem czytasz u mnie o sukni ślubnej, czy zaproszeniach ;)) Ale to wszystko jest nieważne, najważniejsze, że i my, i Wy, przeżywamy ten okres narzeczeński tak, jak chcemy i czujemy radość na myśl o wstąpieniu w związek małżeński. Amen :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już ostatnio wypowiadałam się na ten temat u Ciebie i otwarcie przyznałam, ze tego nie ogarniam :) Może rzeczywiście u Was to też jest tylko tło, ale czytając Twojego bloga odnoszę inne wrażenie - bo jak wiadomo, blog to tylko jakiś wycinek rzeczywistości. Tak jak Ty czytasz i widzisz że o ślubie wcale nie piszę. (Chociaż u Ciebie akurat nie ilość notek o tej tematyce a to że piszesz o tym już z takim wyprzedzeniem mnie bardziej dziwi :)) A ja o tym piszę, tyle, ze o najważniejszych wydarzeniach. Weźmy na przykład taką salę - ja napisałam tylko, ze już ją mamy, u Ciebie na ten temat było całkiem sporo, opisywałaś, porównywałaś itd. Ja zwyczajnie nie czuję takiej potrzeby. Dla mnie najważniejszy jest efekt i fakt, ze mamy termin i salę.

      Prawdę mówiąc, jak mi kiedyś napisałaś, ze nie możesz się doczekać moich notek "ślubnych" to wiedziałam, ze się zawiedziesz:) Dla mnie nie ma najmniejszego sensu rozpisywanie się o tych wszystkich szczegółach naszych decyzji :) A inna sprawa, ze my naprawdę te decyzje podejmujemy ekspresowo (wyjątkiem były zaproszenia,bo robiła nam je koleżanka, więc nie wybieraliśmy gotowego projektu) - wiemy po prostu czego chcemy a czego nie i to nam wystarcza.

      Z tego co napisałaś:
      "tak bardzo cieszę się na myśl (...) że każdy nawet najdrobniejszy szczegół sprawia mi ogromną radość"
      wynika trochę, że ja się nie cieszę na myśl, że weżmiemy ślub(bo o tym mało piszę) a to nieprawda. Cieszę się bardzo, i również cieszy mnie każdy szczegół z tym związany, tylko powtórzę sie - skupiam się bardziej na emocjach i duchowej stronie tego, niż na oprawie, która naprawdę ani dla mnie, ani dla Franka, ani dla moich rodziców nie jest tak istotna. Przygotowania ani mnie nie męczą ani nie powodują, ze nie mogę spać z nadmiaru emocji :)
      Właściwie nie potrafię wytłumaczyć tego inaczej niż tak, że opisywanie całego procesu decyzyjnego zwyczajnie mnie nie kręci :) Nie mówiac już o tym, że wcześniej zwyczajnie nie było o czym pisać, bo było jeszcze mnóstwo czasu. Może teraz będzie więcej takich notek bo i więcej będzie realnego załatwiania.

      Usuń
  27. Nie odbieram tego, że mało wspominasz o ślubie, jako coś dziwnego :) taka po prostu już jesteś, a to, że o tym nie piszesz, to nie kwestia "olewactwa", tylko takiego podejścia/charakteru :) tak ja to widzę i wcale mnie to nie dziwi, że stale o tym nie nawijasz ;) choć jak już zaczniesz ślubny temat, to mnie to ciekawi, bo takie wieści miło się czyta ;)

    Ciekawa jestem Twojej sukni :) liczę na to, że po ślubie nam ją pokażesz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, taka po prostu jestem :) Szybko podejmuję decyzje zwiazane ze slubem i nie sprawia mi przyjemności oglądanie czegoś (np obrączek, czy sukni slubnych) dla samego oglądania ;) - jeśli je oglądam to po to, żeby coś wybrać :)

      Mnie tak ogólnie temat ślubu też absolutnie nie nudzi - u innych również nie. Chyba, ze jest za bardzo wałkowany :) Ale to dotyczy każdego tematu.

      Po ślubie pewnie coś się pojawi :) Ale to dopiero za parę miesięcy, więc się okaże ;)

      Usuń
  28. Widzę że mamy podobne podejście, nie dać się zwariować i bez przesady:) Ale zaraz zaraz, skoro ty za 4,4 m-c wychodzisz za mąż, to ja za 4.5 m-c rodzę, ałłłłaaaaa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby nie liczyć, tak właśnie wychodzi! :))

      No właśnie staram się nie przesadzać i nie sprawić, ze tylko wokół tego będzie się kręciło teraz moje życie :)

      Usuń
  29. Jedno, co muszę napisać po przeczytaniu tej notki. Ty masz po prostu bardzo poukładane w głowie, aż miło się czyta i fajnie, że Franek podziela Twoje zdanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście się dogadujemy w tej kwestii :) Tzn ja z frankiem - nie chodzi mi o kwestię poukładania w głowie :P

      Usuń
  30. widze, ze mamy podobne podejscie do kwestii slubu i wesela :) Fajnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślę :) Miło mi, że wpadłaś :)

      Usuń