*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

wtorek, 10 lipca 2012

Byle do następnego :)

Miniony weekend tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że naprawdę lubię upały :) Dzisiejszy poranek natomiast pomógł mi zweryfikować pogląd na temat optymalnej temperatury :) Już wcale nie jestem pewna tej 20-25 stopni. Kiedy jechałam dzisiaj do pracy przed godziną dziewiątą, termometr w mieście pokazywał 23 st. Ubrana byłam w koszulkę z krótkim rękawkiem i było mi zwyczajnie zimno! To nie jest fajne!

Wracając jednak do weekendu - naprawdę się udał! Łącznie z planowaną wyprawą nad jezioro. Wyjechaliśmy dość wcześnie - ja, Franak i mój wujek, który odwiedził nas w ramach przedłużonego weekendu. Plaża nieduża, ale jednocześnie nie z tych najbardziej znanych w regionie, więc chociaż ludzi było sporo, było czym oddychać. Woda przyjemna! Tego nam było trzeba. Siedzieliśmy tam ładnych kilka godzin. Opaliłam się trochę, poczytałam, wypoczęłam...

Uparty Franek oczywiście znowu ma za swoje - proponowałam, że posmaruję go kremem z filtrem, ale twierdził, że będzie siedział tylko w cieniu. Nie reagował na moje argumenty, że w wodzie cienia nie będzie i że w ogóle niemożlwością jest, żeby się w ogóle nie ruszał. Posmarował tylko mnie. A wieczorem plecy miał prawie zupełnie czerwone. Prawie, bo ma dwie białe plamy. Jedna jest bezkształtna - miałam trochę za dużo kremu, więc powycierałam się o frankowe ramię (za jego pozwoleniem) Druga ma kształ mojej ręki, widocznie się oparłam o niego dłonią na której miałam jeszcze troche kremu. Początkowo nawet myśleliśmy, że to on się po prostu podrapał, po tym, jak smarował mnie, ale ewidentnie plama ma mój rozmiar :P
Nawet nie kwiczał jakoś szczególnie, że go piecze, ale stwierdził, że faktycznie miałam rację i mógł mnie posłuchać. Najciekawsze jest to, że co roku powtarza się ta sama historia! Teraz przy następnej okazji - na przykład, gdy za tydzień pojedziemy nad morze, Franek pierwszy będzie sie wyrywał do tego, żebym go wysmarowała. I tak będzie aż do przyszłego roku :)

W sobotnie popołudnie, gdy słońce nieco już nas znużyło, a głód coraz bardziej dawał sie we znaki, wybraliśmy się jeszcze na Ostrów Lednicki - bo znajdowaliśmy się tuż obok. Przepłynęliśmy promem i znaleźliśmy się na wyspie, na której znajdują się pozostałości grodu piastowskiego. Byliśmy tam już dwa razy, a jednak lubię tam wracać ze świadomością, że to właśnie tam miały miejsce początki Państwa Polskiego.

Zdążyliśmy wrócić do domu tuż przed ulewą. A właściwie prawie. Ja się upieram, że gdyby nie to, że Franek musiał jeszcze skoczyć do Żabki na piwo, to zdążylibyśmy w sam raz. Franek twierdzi, że zdążylibyśmy, gdyby nie moja krótka wizyta w Rosmanie, na co mu odpowiadam, że wtedy może i byśmy nie zmokli, ale za to nie miałby się czym ogolić w niedzielę!

Skoro przy niedzieli jesteśmy - tym razem wybraliśmy się nad Maltę na długi spacer podczas którego tym razem ja spiekłam sobie pewną część ciała. No, ale nie przyszło mi do głowy, żeby kremem z filtrem posmarować sobie... uszy! :P Nigdy mi się to nie zdarzyło... Może dlatego, że zazwyczaj jednak mam rozpuszczone włosy. Nad Jeziorem Maltańskim skorzystaliśmy z jednej z wielu atrakcji oferowanych tam, mianowicie zagraliśmy w mini golfa. Do dziesiątego dołka prowadziłam. Niestety, wykończyło mnie jedno stanowisko i ostatecznie przegrałam, ze sporą stratą do mojego wujka, który zajął pierwsze miejsce. Za to Frankowi zabrakło do zwycięstwa tylko trzech punktów :)

Na obiad wybraliśmy się do mojego poprzedniego miejsca pracy. Miałam zaproszenie, które co prawda ważne było tylko do końca czerwca, ale R. załatwił to tak, że mogliśmy z niego normalnie skorzystać. Miło było odwiedzić stare kąty, zobaczyć chłopaków, pogadać z nimi... Chociaż trochę żal, że już nie każda twarz jest mi znajoma :) Jedzenie jednak tak samo dobre, jak zawsze.
Wizyta wujka dobiegła końca i zostaliśmy sami. Spędziliśmy spokojny wieczór w domu, przy piwku, książce i siatkówce w telewizji :) Dawno mi się tak trudno nie wychodziło do pracy w poniedziałkowy poranek! Ale co tam, za parę dni szykuje się krótki urlop.
A jutro znowu jadę do Warszawy, tym razem z lekkim stresem, bo się parę rzeczy pozmieniało i nie wiem czy i jaki wpływ te zmiany będą miały bezpośrednio na mnie.

77 komentarzy:

  1. Ciągle mnie zadziwia,że mężowie z latami nie mądrzeją!Jeśli chodzi o smarowanie! Od lat ta sama historia -w tym roku znów smarowanie..."po"
    ehh;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie najbardziej zdumiewa to, że mówiłam mu, że tak będzie, przypominałam poprzednie lata, a on nic! Zanik pamięci. A wieczorem nagle wszystko sobie przypomniał :))

      Usuń
  2. I u nas z tym smarowaniem jest tak samo, a z racji tego, że w minioną niedzielę byliśmy nad jeziorem Ł. ma oczywiście spieczone ramiona, bo pół dnia spędził w wodzie. Ja z kolei też nie lepsza, bo dość niedokładnie wklepałam krem i mam plamy na całym ciele, zwłaszcza w tych miejscach gdzie dotknęłam się dłońmi po tym posmarowałam Majkę filtrem 50 =)

    Też graliśmy w mini golfa na Malcie i choć początkowo strasznie się upierałam to mega mi się podobała ta zabawa i jest naprawdę sporo tych dołków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No te plamy to sobie dokładnie potrafię wyobrazić :) A nawet wyobrażać sobie nie muszę, bo Franek właśnie taki w ciapki jest :))

      Mnie się mini golf zawsze bardzo podobał, zresztą, ja zawsze pierwsza jestem do takich atrakcji :))

      Usuń
  3. Ehh, czemu mężczyźni niemal zawsze przyznają kobietom rację po fakcie, kiedy już cierpią? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nawet nie o cierpienie chodzi (bo on się niespecjalnie spiekł nawet) a raczej o post faktum :)

      Usuń
    2. No tak ;) To męskie ego... :))))

      Usuń
    3. Ja tam nadal twierdzę, że chodzi głównie o upór i przekorę :) Franek raczej nie ma wybujałego ego :)

      Usuń
  4. Ja raz kremów nie używałam w ogóle podczas opalania i strasznie cierpiałam wtedy i jeszcze skóra mi tak brzydko schodziła, że miałam plamy;/

    A teraz to zwykle smaruję się już po opalaniu, jak jestem już zadowolona z opalenizny (z kremami nic się nie opalę) no może oprócz ramion je zawsze smarują bo najbardziej słońce je spala:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja odkąd zaczęłam się porządnymi kremami smarować (filtr 15 a na dekolt i twarz nawet 30) to dopiero się zaczełam ładnie opalać. Wcześniej zazwyczaj było na czerwono i na krótko. A teraz opalenizna jest stopniowa i w ładnym kolorze. Widać musiał człowiek zmądrzeć:)

      Usuń
    2. Ja mam nie wiele czasu na opalanie tylko na wakacjach także muszę korzystać, żeby się cokolwiek opalić:P A codziennie też nie lubię się smażyć na słońcu bo mnie to strasznie nudzi:) Często zasypiam, ale wtedy to trzeba naprawdę uważać:)

      15? Już dawno przestałam używać. Teraz to tylko 30, a na ramiona to 50 zawsze:)

      Usuń
    3. A Ty myślisz, że ja codziennie na słońcu siedzę? :) No to się bardzo mylisz, bo kiedy wracam z pracy o 18tej to już nie za bardzo mam na to szansę. W okresie letnim korzystam z pojedynczych dni - tak jak ten weekend na przykład.
      Poza tym nie wiem, dlaczego wszystkim opalanie kojarzy się leżeniem plackiem i nudą?? Ja zawsze opalając się czytam, pływam, pielę ogródek, uczę się, gram w piłkę, spaceruję...

      To prawdę mówiąc bardzo się dziwię, że przy Twojej karnacji używasz takich filtrów.

      Usuń
    4. Może nie codziennie, ale masz i tak więcej okazji na opalanie więc możesz pozwolić sobie na stopniowe opalanie:)

      U mnie opalanie oznacza właśnie leżenie plackiem ewentualnie słuchanie muzyki lub czytanie właśnie, ale krótko trwa takie czytanie bo to dla mnie niewygodne:) Też pływam, ale w moim przypadku najlepiej opalę się cała w pozycji leżącej:)

      Przy tych filtrach, aż tak nie cierpię po opalaniu. Kiedyś 15 smarowałam, ale wtedy to nawet poruszanie było dla mnie męką:)A i nawet po 50 ramiona zawsze mnie pieką, w ogóle nie wiem co ja z nimi mam bo w tym roku smarowałam je co godzinę, a i tak nie pomogło:)

      Usuń
    5. Może po prostu umiem wykorzystywać te okazje? :) Własnie dlatego, że opalanie nie oznacza dla mnie leżenia plackiem.
      No to ja trochę nie rozumiem tego, że sama siebie skazujesz na nudę :))Ja skoro nie lubię "smażenia się na słońcu" to tego nie robię :) Opalam się w inny sposób.

      A co do tych filtrów, to nadal się niesamowicie dziwię. ja mam karnację dużo jaśniejszą od Twojej a piętnastka w zupełności wystarczy. Już od paru lat w ogóle się nie spiekłam a nie używam wyższych filtrów - poza tą trzydziestką, jak napisałam wczesniej.

      Usuń
    6. Jak wspominałam tylko podczas leżenia opalam się cała i ładnie:) Nie lubię tego ale lubię opaleniznę dlatego 2 razy to ja się mogę poświęcić dla ładnego efektu:)

      Jeśli idę np. grać w tenisa czy coś innego robię, to nie mówię, że idę się opalić, bo wtedy moim celem jest gra w tenisa, a nie opalanie:) Bo w ten sposób to najwyżej mogę sobie opalić ramiona tylko:P A tym sposobem to można powiedzieć, że się opalałam podczas tegorocznych wakacji cały czas:)

      Nie wiem, może to dlatego, że słońce za granicą jest 2 razy mocniejsze?

      Usuń
    7. Hmm, nie wiem, jakoś tego nie kumam :)) Ja po prostu tak jak w życiu często robię wiele rzeczy naraz to i tutaj wykorzystuję fakt, że robię coś na słońcu i się dzięki temu moge opalić. I nazewnictwo nie jest dla mnie ważne ;) Mogę biegać i jednocześnie się opalac. Jedno i drugie staje się dla mnie celem.

      I nie czuję potrzeby, żeby się jakoś mega równo opalić, wystarczy, że w miejscach, które są widoczne, jestem opalona równomiernie.

      O tej teorii jeszcze nie słyszałam :) Jak mieszkałam w Hiszpanii, to też się nie spiekłam przy takim filtrze :)

      Usuń
    8. Nie chodziło mi o samo nazewnictwo. Ja podczas grania, czy biegania najwyżej opalam sobie ramiona i nos:)

      Akurat tego to ja sobie nie wymyśliłam. A przeczytałam w jakimś z przewodników. Tak samo słońce w Irlandii mocniej opala niż w Pl i przekonałam się o tym na własnej skórze. Szczerze to w Polsce nie pamiętam, żebym kiedykolwiek jakichś filtrów używała i nigdy nie byłam spalona.

      Usuń
    9. Ja tam opalam się normalnie :) - i na ramionach i na dekolcie i na plecach.. Ale tak jak napisałam - nie zależy mi, żeby się opalić nieskzitelnie i równo, nie przeszkadzają mi np ramiączka od bluzki itd

      Nie napisałam, że sobie wymyśliłaś, a że o tym nie slyszałam :) I nadal podtrzymuję - nie slyszałam. Może na mnie to działa odwrotnie :) Bo tak jak napisałam, w Hiszpanii się nie spiekłam, a jak byłam kiedyś na wakacjach nad morzem w Anglii w upałach (ok 90 st F) to się ledwo zarożowiłam i wkurzałam sie, że nic po mnie nie widać :)

      Usuń
  5. Witaj
    Ja wcześniej zażywam B-karoten, aby skórę dojrzałą przygotować do upału.
    A w stolicy życzę tylko powodzenia :)
    Pozdrawiam Ciebie i Franka serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Morgano :)
      Mnie brakuje systematyczności w tej jednej kwestii - przyjmowania tabletek właśnie. Dlatego nie dla mnie tego rodzaju specyfiki, bo zapału starcza mi na góra tydzień :)

      W stolicy poszło dobrze, dziękuję :)

      Pozdrawiamy również!

      Usuń
  6. Miłego wypoczynku nad morzem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. chyba większość ludzi w ten miniony weekend zaliczyła wypad nad jezioro:)

    OdpowiedzUsuń
  8. niech żyje lato!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Piotr tez sie upieral ze nie musi sie smarowac. Do czasu kiedy trzeba go bylo kefirem okladac. Teraz sam sie upomina o smarowanie.:-). Zycze jak najwiecej takich weekendow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przydałoby się, ale niestety w weekend to zawsze coś do załatwienia jest - albo Franek do pracy :)

      No Franka jeszcze kefirem okładać nie trzeba było nigdy :) A teraz nawet się nie spiekł mocno, tylko te nieszczęsne łaty.. :)

      Usuń
  10. Fajny weekend :) Ale, żeby spiec sobie uszy- pierwsze słyszę ;) Powodzenia w stolicy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak widać można :) Zwiąż sobie kiedyś włosy i spędź cały dzień na słońcu, może też Ci się uda :))

      Usuń
  11. Uszy? Znam, znam! Sto lat temu spaliłam sobie wszystko praktycznie, opalając się na materacu na wodzie. Tylko zsiadłe mleko, takie prawdziwe wiejskie, od ciotki Małża mnie uratowało... Od tej pory unikam opalania jak ognia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się też zdarzyło kiedyś mocno spiec, ale nie zniechęciło mnie to a raczej dzieki temu zweryfikowałam swoje poglądy w tym temacie :) Po prostu dodałam trochę rozsądku i umiaru do tego opalania - od tamtej pory jest dobrze.

      Usuń
  12. Haha, ale się uśmiałam przez tę Franka przygodę z opalaniem. Naprawdę niezłe.
    A w firmie dasz sobie radę. Jestem pewna, że wszystko pójdzie ok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się uśmiałam, jak go zobaczyłam :) Teraz to już mnie aż tak nie bawi, bo wygląda raczej głupio niż zabawnie :))

      Usuń
  13. Ja w sobotę chciałam odebrać dyplom z uczelni... a po dyplomie ani śladu, coś długi ogon mają i jeszcze nie przysłali :/
    W niedzielę na szczęście po nocnej burzy i deszczu rozpogodziło się i wystawiłam twarz na slońce i oczywiście wieczorem byłam buraczana, ale u mnie to norma i an drugi dzień aż tak źle nie wyglądam :D
    Ja już czuję różnicę w temperaturze, bo w nocy nie jest mi już tak upalnie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja też długo na swój dyplom czekałam, na pewno przynajmniej ze dwa miesiące - i to za każdym razem - na licencjacie, magisterce i podyplomówce. Jeśli chodzi o tę ostatnią to w ogóle było zabawnie, bo nagle pod koniec września w skrzynce dostałam awizo, że jakiś polecony z UE przyszedł. Zdziwiona byłam, niewiedząc czego też ode mnie mogą chcieć - a oni przysłali dyplom, o którym ja zupełnie zapomniałam :))

      Ja też raczej się na czerwono na początku opalam - ale kiedyś mi tak zostawało, a teraz już dość szybko brązowieję.

      Usuń
    2. U mnie zdecydowanie szybciej trwa akcja pt. wyrabianie dylpomu, bo koleżanki z innych seminariów już po tygodniu odbierały, a teraz dziekanat jakąś obsuwę miał... :))

      Usuń
    3. No to pierwszy raz się z tym spotykam :) Na wszystkich znanych mi uczelniach to jednak trwa

      Usuń
    4. Ja nawet się nie orientuję ile to trwa na innych uczelniach :)) a mój dyplom już jest, bo udało mi się dodzwonić do babki z dziekanatu i uzyskać cenną informację :)

      Usuń
    5. No ja w każdym razie jestem w szoku :)

      Usuń
  14. Za upałami nie przepadam, ale widzę, że mój organizm już się przyzwyczaił do wyższych temperatur. W nocy nie pocę się a w dzień, kiedy słupek rtęci 'spadnie' do 24 to mam gęsią skórkę;) I to dziwne uczucie, kiedy po dłuższym czasie mam ubrać jakiś sweterek. Tak niewygodnie mi;) Ręce przyzwyczajone do krótkich rękawków;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba nie muszę się nawet do wysokich temperatur specjalnie przyzwyczajać :)

      Usuń
  15. No nie rozumiem, jak się można nie chcieć posmarować, chociaż wiadomo, że się będzie potem cierpieć. Tym bardziej, że ja od jakiegoś czasu jestem przeczulona na punkcie oparzeń, nienawidzę uczucia spieczonej skóry i staram się uważać.
    Zdarzało mi się oparzyć przedziałek an głowie, ale uszu chyba nigdy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No akurat z Frankiem to nie do końca tak - bo on naprawdę siedział cały czas w cieniu więc się mocno nie opalił i nie narzekał, ze go piecze, raczej chodzi o te łaty, które mu się zrobiły na grzbiecie.
      A ogólnie też jeszcze o coś innego chodzi :) - że zawsze się upiera dla zasady, a nie dlatego, że faktycznie ma jakieś ku temu powody.

      Usuń
  16. No to miałaś naprawdę aktywny weekend:) Mój był udany dopiero w niedziele:) A co do opalania ja się ostatnio też opaliłam jak były upały bo dużo chodziłam w słońcu i teraz mam piękne brązowe ramiona:P zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto się wystawić od czasu do czasu na słońce, zeby złapać trochę koloru :) Byleby zachować umiar

      Usuń
    2. dokładnie:):) ja za bardzo nie lubie się opalać:) także jak się opale podczas spaceru czy coś to czuje ulgę

      Usuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  18. Nic tylko zazdrościć takiego weekendu :) My poprzestaliśmy na wypadzie na basen i wymyśleniu prezencików dla gości :) efekt - 10 kilo zamówionych krówek ślubnych :)
    Ja na słońce też ostatnio uważam :P choć kiedyś też zdarzyło mi się uszy przypiec a później obchodziły ze skóry :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ja się spodziewałam, ze będzie mi skóra schodzić, ale wygląda na to, ze się obejdzie bez tego :))

      Też musimy się powoli zająć tymi prezencikami.

      Usuń
  19. O tak, oby więcej fajnych weekendów :)

    OdpowiedzUsuń
  20. ciekawa sprawa z tymi uszami;)udanego weekendu nad morzem:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Generalnie nie używam kremu z filtrem, używałam go zaledwie kilka razy w życiu, gdy byłam nad morzem i spędziłam tam ponad 5 godzin w ciągu dnia, w dodatku w okolicach południa. Choć jak na pierwszy dłuższy pobyt na słońcu, zwłaszcza dla osób o jasnej karnacji, nawet 2, 3 godziny mogą skończyć poparzeniem dlatego warto się przed tym zabezpieczyć :)
    W poprzedniej pracy chyba nie jeździłaś na delegacje czy inne wyjazdy tego typu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zmądrzałam już ładnych parę lat temu i zaczęłam używać kremów z filtrem - minimum 10, a zazwyczaj 15 plus 30 na dekolt i twarz. Nie dość, że zdrowiej i bezpieczniej to jeszcze od tamtej pory dużo ładniejszą mam opaleniznę - stopniową i brązową. Zawsze była szybka i czerwona.

      Już się o to pytałaś ostatnio, a ja Ci odpowiedziałam :): w ostatniej pracy nie robiłam jeszcze wielu innych rzeczy, które robię teraz - i na odwrót.

      Usuń
    2. Serio? O Boże ja to mam sklerozę, przeraża mnie to ilu rzeczy nie pamiętam...

      Usuń
    3. No ja jestem bardzo zdziwiona, bo to było ledwo pięć notek i niecałe dwa tygodnie temu :)

      Usuń
  22. Mi się tak zawsze przedziałek opala ;) A z tymi upałami masz rację - ostatnio polubiłam, chociaż może niekoniecznie 35 stopni ;) No i niekoniecznie wtedy, kiedy leżę chora w łóżku, to naprawdę nie jest fajne. Ale kurcze napisałaś o nich i co? Idzie ochłodzenie! Przechwaliłaś ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. U mnie tydzień bardzo pracowity, czytam ledwo po łebkach, literki tańczą mi przed oczami, czas spać.
    Powodzenia w tej Warszawie, życzę jednak pozytywnych zmian! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście nie zanosi się na żadne radykalne :)

      Usuń
  24. Fajnie, że było fajnie :) Ja się w ten weekend znowu weselę.
    A przypomniało mi się jak to Misiek swojego czasu nad morzem się nie posmarował i spiekł się okrutnie...Następnym razem już pamiętał, ale zapomniał o stopach ;) ledwo chodził - po takich doznaniach już teraz pamięta i namiętnie się smaruje ;)
    Wyjazd do Warszawy mam nadzieję, ze zaliczysz do udanych! Oraz nadchodzący weekend również!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Franek o łydkach najczęściej zapominał - a konrketnie własnie o miejscu, gdzie się stopi z łydkami łączą i też od tamtej pory pilnuje, zeby tam się smarować :)

      Takl, Warszawa się udała :)

      Usuń
  25. następny już za chwilę :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Jejciu ! Ile zaległości ;D
    Więc kochana Margolciu, już nie musisz tęsknić, bo powróciłam, troszkę szybciej niż palnwoałam, ale czasami tak bywa ! ;))
    Codziennie czytam sobie i czytam i powoli wszystko nadrabiam.
    Już teraz będę, regularnie :d

    OdpowiedzUsuń
  27. Fajnie, w minigolfa jeszcze nie grałam. W golfa w ogóle, żeby nie było wątpliwości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, ja to bardzo lubię :) Nie żebym grywała regularnie, chociaż... raz na rok to chyba jest jakaś regularność :P

      Usuń
  28. Ubawiły mnie te opalone uszy ;)))

    Piszę ostatnio te artykuły na zlecenie i teraz złapałam się na tym, że od razu odruchowo wyguglałam sobie obie wymienione przez Ciebie nazwy - i wyspę, i jezioro. Ładnie tam :)))

    A Franek był przynajmniej przez Ciebie zaznaczony tym śladem damskiej ręki. A nawet, rzekłabym, zaklepany ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)Dobre, o tym nie pomyślałam :D

      Tak, tam jest naprawdę ładnie. A wygugluj sobie jeszcze skansen w pobliżu, ten lubię szczególnie! :)

      Usuń
  29. Fajnie się czyta takie opowieśći z urlopów, czy krótkich wyjazdów. Sama muszę się w końcu gdzieś wybrać. A mój Marcin też za nic nie dałby się posmarować kremem. Przecież faceci są twardzi, nawet jak cierpią;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Franek to nawet nie wiem, czy taki twardy - właśnie jak cierpi, to szczególnie nie jest :P Za to uparty jak osioł :)

      Usuń
  30. Ja ostatnio miałam spalone tylko oczy :P z reszta była blada więc nauczona swoim błędem nosze wszedzie ze soba okulary i krem z filrem :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ja bez okularów to się nigdzie nie ruszam. Ale to raczej ze względu na zmarszczki, których chcę uniknąć od mrużenia oczu. :)

      Usuń