Ależ ten tydzień mi ekspresem zleciał! Nie mam pojęcia kiedy, ale bardzo mnie to cieszy, bo nadszedł już kolejny weekend, potem jeszcze dzień lub dwa do pracy i parę luźnych chwil. Tylko pogoda się najlepiej nie zapowiada :( Kurczę, no nawet tydzień nie nacieszyłam się tą ładną pogodą, o której tyle się tu rozpisywałam. Miałam nadzieję, ze zaczaruję aurę, ale się nie udało.
A Warszawa nie taka straszna, jak ją sobie chwilami w głowie malowałam :) Zmiany owszem są, ale na szczęście mnie (i w zasadzie naszej firmy) specjalnie nie dotykają. Zmieniają się trochę pewne proporcje i relacje z firmą, która dla nas pracuje i musieliśmy określić na nowo zakres moich obowiązków, ale w zasadzie mam nadal robić to samo, co robiłam, tyle, że teraz oficjalnie :) Ale okazało się, że tak naprawdę to i tak był po części pretekst, bo przede wszystkim chcieli, żebym przyjechała, bo Anglia poprosiła ich o zdjęcia całego teamu no i bardzo im mnie brakowało na obrazku :)
Miałam jechać we wtorek, ale potem termin został przeniesiony na środę. Nie chcieli, żebym musiała za wcześnie wstawać (:P) więc kupili mi bilet na 8:30, upewnili się, że będzie klima w pociągu i że wszystko mi pasuje. W środę stawiłam się na dworcu o 8:00 i po jakichś piętnastu minutach usłyszałam, że mój pociąg będzie opóźniony około 30 minut. Cóż, no problem. Napisałam smsa do Finansowego, otrzymałam odpowiedź "ok" i siedziałam dalej. Gdy zbliżała się 9, wyszłam do hallu i zobaczyłam tłum ludzi pod tablicą z rozkładem jazdy. A na tymże rozkładzie listę pociągów z dopiskiem opóźnienia: 140 min, 70 min, 40 min, 55min itd itp. Już wiedziałam, że trzeba mi było we wtorek a nie w środę jechać :P I tylko cieszyłam się, że przełożeni tak się zatroszczyli o mój dobry sen i nie kupili mi biletu na siódmą :P Mój "Chrobry" wyjechał już o 9:40 a ten o siódmej ruszył jakieś pięć minut wcześniej a i tak spotkaliśmy się na stacji w Kutnie :) Podróż w ogóle była jakaś pechowa, dwa razy wsiadali sokiści i wyprowadzali jakichś delikwentów, przepuszczaliśmy inne pociągi tak, że ostatecznie zamiast o 11:15, przyjechałam o 13:00. Do tego okazało się, że zapomniałam voucherów na taksówkę :) Ostatecznie jednak dotarłam do firmy, ekspresowo załatwiliśmy, co było do załatwienia, zdjęcia cyknęliśmy, konspekt rozpisaliśmy, zdałam sprawozdanie z sytuacji poznańskiej i już musiałam wychodzić, bo pociąg powrotny miałam już o 15:35 :) Tym razem jednak podróż przebiegła bez zakłóceń.
Lubię jeździć w te delegacje. Nie dość, że firma dba o to, żebym jechała w komfortowych warunkach, to jeszcze mam możliwość poczytania albo napisania notki podczas podróży :) Poza tym, bardzo lubię atmosferę, która panuje w Warszawie po tym, jak zmieniła się "góra", przyznam, że wyjeżdżam stamtąd z lekkim żalem. Wiem, że traktują mnie jak część zespołu, ale trochę mi żal, że nie mogę z nimi siedzieć na co dzień. Choć z drugiej strony to powoduje, że kiedy przyjeżdżam, jestem traktowana jako gość specjalny :P Poza tym, bardzo się troszczą o to, jaką atmosferę mam w pracy w Poznaniu, dzwonią regularnie i pytają, czy wszystko jest ok - i bynajmniej nie mają na myśli tylko spraw służbowych. To bardzo miłe. Moja rola w Poznaniu do łatwych nie należy - pracuję z inną firmą, w dodatku jestem jakby ich zwierzchnikiem, a jakby tego było mało, zajmuję się controllingiem. Jakby nie było, jestem od tego, żeby wykrywać czyjeś błędy i pomyłki - nikt tego nie lubi :) Więc tak naprawdę wcale nie mam najgorzej w tym Poznaniu i Współpracownicy są wobec mnie ok. Pojedyncze incydenty czasami muszę przełknąć, pewnie wszędzie się to zdarza, a że ja z tych bardziej wrażliwych to i przeżywam bardziej, niż należy. Narzekać nie zamierzam, bo i tak uważam, że mam świetną pracę :)
Właśnie, a propos narzekania, ja wiem, że PKP jest spółką wyjątkowo irytującą. I że wściec się można, na takie opóźnienia. Sama pewnie w innych okolicznościach byłabym bardziej wkurzona. Ale nie zmienia to faktu, że ja jednak nie znoszę słuchać, jak inni tak biadolą, psioczą i jęczą! I tak przecież tym gadaniem nie przyspieszą pociągu. Dotyczy to zresztą nie tylko sfery kolejowej, ale każdej innej. Sama święta oczywiście nie jestem i nie zawsze wszystko mi się podoba, ale mimo wszystko, to wieczne niezadowolenie niektórych ludzi mnie dobija.
Ja właściwie nie o tym miałam :) Ale w takim razie notka zamierzona zostaje odroczona :)
A Warszawa nie taka straszna, jak ją sobie chwilami w głowie malowałam :) Zmiany owszem są, ale na szczęście mnie (i w zasadzie naszej firmy) specjalnie nie dotykają. Zmieniają się trochę pewne proporcje i relacje z firmą, która dla nas pracuje i musieliśmy określić na nowo zakres moich obowiązków, ale w zasadzie mam nadal robić to samo, co robiłam, tyle, że teraz oficjalnie :) Ale okazało się, że tak naprawdę to i tak był po części pretekst, bo przede wszystkim chcieli, żebym przyjechała, bo Anglia poprosiła ich o zdjęcia całego teamu no i bardzo im mnie brakowało na obrazku :)
Miałam jechać we wtorek, ale potem termin został przeniesiony na środę. Nie chcieli, żebym musiała za wcześnie wstawać (:P) więc kupili mi bilet na 8:30, upewnili się, że będzie klima w pociągu i że wszystko mi pasuje. W środę stawiłam się na dworcu o 8:00 i po jakichś piętnastu minutach usłyszałam, że mój pociąg będzie opóźniony około 30 minut. Cóż, no problem. Napisałam smsa do Finansowego, otrzymałam odpowiedź "ok" i siedziałam dalej. Gdy zbliżała się 9, wyszłam do hallu i zobaczyłam tłum ludzi pod tablicą z rozkładem jazdy. A na tymże rozkładzie listę pociągów z dopiskiem opóźnienia: 140 min, 70 min, 40 min, 55min itd itp. Już wiedziałam, że trzeba mi było we wtorek a nie w środę jechać :P I tylko cieszyłam się, że przełożeni tak się zatroszczyli o mój dobry sen i nie kupili mi biletu na siódmą :P Mój "Chrobry" wyjechał już o 9:40 a ten o siódmej ruszył jakieś pięć minut wcześniej a i tak spotkaliśmy się na stacji w Kutnie :) Podróż w ogóle była jakaś pechowa, dwa razy wsiadali sokiści i wyprowadzali jakichś delikwentów, przepuszczaliśmy inne pociągi tak, że ostatecznie zamiast o 11:15, przyjechałam o 13:00. Do tego okazało się, że zapomniałam voucherów na taksówkę :) Ostatecznie jednak dotarłam do firmy, ekspresowo załatwiliśmy, co było do załatwienia, zdjęcia cyknęliśmy, konspekt rozpisaliśmy, zdałam sprawozdanie z sytuacji poznańskiej i już musiałam wychodzić, bo pociąg powrotny miałam już o 15:35 :) Tym razem jednak podróż przebiegła bez zakłóceń.
Lubię jeździć w te delegacje. Nie dość, że firma dba o to, żebym jechała w komfortowych warunkach, to jeszcze mam możliwość poczytania albo napisania notki podczas podróży :) Poza tym, bardzo lubię atmosferę, która panuje w Warszawie po tym, jak zmieniła się "góra", przyznam, że wyjeżdżam stamtąd z lekkim żalem. Wiem, że traktują mnie jak część zespołu, ale trochę mi żal, że nie mogę z nimi siedzieć na co dzień. Choć z drugiej strony to powoduje, że kiedy przyjeżdżam, jestem traktowana jako gość specjalny :P Poza tym, bardzo się troszczą o to, jaką atmosferę mam w pracy w Poznaniu, dzwonią regularnie i pytają, czy wszystko jest ok - i bynajmniej nie mają na myśli tylko spraw służbowych. To bardzo miłe. Moja rola w Poznaniu do łatwych nie należy - pracuję z inną firmą, w dodatku jestem jakby ich zwierzchnikiem, a jakby tego było mało, zajmuję się controllingiem. Jakby nie było, jestem od tego, żeby wykrywać czyjeś błędy i pomyłki - nikt tego nie lubi :) Więc tak naprawdę wcale nie mam najgorzej w tym Poznaniu i Współpracownicy są wobec mnie ok. Pojedyncze incydenty czasami muszę przełknąć, pewnie wszędzie się to zdarza, a że ja z tych bardziej wrażliwych to i przeżywam bardziej, niż należy. Narzekać nie zamierzam, bo i tak uważam, że mam świetną pracę :)
Właśnie, a propos narzekania, ja wiem, że PKP jest spółką wyjątkowo irytującą. I że wściec się można, na takie opóźnienia. Sama pewnie w innych okolicznościach byłabym bardziej wkurzona. Ale nie zmienia to faktu, że ja jednak nie znoszę słuchać, jak inni tak biadolą, psioczą i jęczą! I tak przecież tym gadaniem nie przyspieszą pociągu. Dotyczy to zresztą nie tylko sfery kolejowej, ale każdej innej. Sama święta oczywiście nie jestem i nie zawsze wszystko mi się podoba, ale mimo wszystko, to wieczne niezadowolenie niektórych ludzi mnie dobija.
Ja właściwie nie o tym miałam :) Ale w takim razie notka zamierzona zostaje odroczona :)
a ja właśnie zdradziłam PKP na rzecz klimatyzowanego i szybkiego busa do Krakowa. Jedzie szybciej i taniej ... :))
OdpowiedzUsuńNo jak taniej, to jest argument :)
UsuńDobrze, że ja nie mam takiej alternatywy, bo nie lubię busów i autobusów ;) W pociągu mogę jeździć w każdej pozycji, a autobusie już niekoniecznie, bo mi się robi niedobrze :)
A mnie PKP bardzo mile niedawno zdziwiło ponieważ gdy w Piotra i Pawła jechałam koleją przyjechaliśmy ze Śląska do Krakowa aż o 10 minut przed czasem!!!
OdpowiedzUsuńPewnie, tak też bywa :)
Usuńw życiu nie jechałam ciapągiem :) no, może jak byłam jakaś taka mała,ale niewiele pamiętam :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę??? :):) O kurczę, nie znam nikogo, kto mógłby powiedzieć to samo :)
UsuńJa tam nie lubię jeździć pociągami. Tzn. sama nie lubię. Na peronie zawsze się martwię, czy wsiądę we właściwy, potem w pociągu się martwię, czy będę wiedziała, gdzie wysiąść... No i te łazienki, zgroza. Ale nie będę narzekać, bo te pierwsze punkty nie są winą PKP, a ostatni... cóż, pomińmy go już ;)
OdpowiedzUsuńW sumie moja praca też częściowo polega na wynajdywaniu różnych błędów, chyba ten element lubię najbardziej... Gorzej, gdy to mój błąd ;)
A to ja nie mam tego rodzaju stresów. Zresztą,jak tylko mnie coś takiego nachodzi, to zawsze sobie myślę - pół Hiszpanii i Irlandii sama przejechałam, sama do nich doleciałam, to co w pociągu mam sobie nie poradzić? :P
UsuńW pociągu nie chodzę do toalety z jednej przyczyny - nie zostawię bagażu samego sobie... I dlatego ta sprawa mi nawet nie doskwiera...
Ja wychodzę z założenia, że każdy się może pomylić - ja również :) I przyznaję się do moich pomyłek, chociaż oczywiście jest mi glupio. Ale denerwuje mnie, gdy ludzie się do błędu przyznać nie potrafią - np ja widzę, że coś jest nie tak i i tak zwracam się delikatnie do nich, żeby to sprawdzili (mimo, że mam pewność, że błąd popełnili - jest ślad w dokumentach i w kompie) a tu foch,że to niemożliwe :/ A potem się okazuje, że jednak się pomylili a zachowują się jakby nigdy nic i ani slowem się nie zająkną, że faktycznie - ich błąd. To mnie wkurza. Ale samą pracę lubię :)
Też nie lubię tego biadolenia, chociaż czasami sama na coś narzekam, ale jeśli już, to nie non stop i nie powiększam problemu. Też mi się pociąg spóźnił jak jechałam do W. ale tylko 20 minut, siedziałam cicho podczas gdy inni narzekali. A zamiast pójść i spytać konduktora, czy pociąg do miejscowości W. będzie czekał, to siedzieli i narzekali właśnie. Konduktorzy, to też ludzie i całkiem mili na dodatek, na moje życzenie jeden z nich zadzwonił i poprosił, by pociąg czekał... da się ;)
OdpowiedzUsuńOczywiście każdy czasami na coś narzeka! Moim zdaniem to normalnie i nie ma w tym nic złego, pod warunkiem, że człowiek tym narzekaniem nie zatruwa życia innym i nie przegina zwyczajnie. Nie rozpamiętuje itd.
UsuńNo właśnie konduktorzy, czy np kierowcy często padają ofiarą tych narzekań lub awantur nawet a są Bogu ducha winni..
Jejku Gosia, jak ja Ci zazdroszczę taj roboty... ech... Muszę chyba się wziąć za siebie, bo od zazdroszczenia Tobie moja sytuacja się nie polepszy :))
OdpowiedzUsuńPowiedz mi, czym się kierowałaś wybierając podyplomówkę. Też myślę o wyborze kolejnych studiów, ale boję się, żeby to nie była tylko sztuka dla sztuki...
Teraz nie mam jak zajrzeć na poprzedni blog, ale chyba we wrześniu 2011 roku trochę pisałam o tym, czym się kierowałam przy wyborze. Jeśli masz ochotę, to zajrzyj tam...
UsuńPrzede wszystkim ja już od liceum wiedziałam, ze będę chciała robić podyplomowo jakiś kierunek ekonomiczny. A później pozostawiłam sobie do wybory rachunkowość i finanse i logistykę. Te dwie sprawy mnie interesowały i miałam z nimi do czynienia w pracy (to ważne, bo precież pracę trzeba jakoś napisać, warto mieć pojęcie o tym :)) - ostatecznie wybrałam to drugie, bo wydawało mi się ciekawsze no i wiedziałam, że logistyki trochę mam w pracy.
A pamiętasz, jak sobie pisałyśmy na temat tej pracy? Najpierw Ty jej nie miałaś, potem Ty tak, a ja szukałam.. jak widać układało nam się całkiem dobrze. Więc pewnie i teraz tak będzie - jak już dojrzejesz do tego, zeby szukać :)
Takiej pracy tylko pozazdrościć i takiego szefostwa ;D A pociągi jak to pociągi, ja już nie narzekam, dla mnie to po prostu norma już, dlatego właśnie nie lubie pociągów ;)
OdpowiedzUsuńA dla mnie to nie jest norma, wręcz przeciwnie -takie sytuacje zdarzają się jedynie od czasu do czasu, a pociągami jeżdżę stosunkowo często. I lubie je :)
UsuńTeż nie lubię, jak ludzie narzekają długo i głośno na coś, co i tak się nie zmieni - a najbardziej, jak mieli pretensje do konduktora. Kiedyś siedziałam w autobusie obok kobiety, która marudziła pod nosem, że stoi i stoi na tych światłach - no przecież miał na czerwonym skręcać w lewo :P Denerwuje mnie, kiedy środki transportu mi się spóźniają, ale słuchanie zrzędzenia denerwuje mnie jeszcze bardziej.
OdpowiedzUsuńBardzo nie lubiłam, kiedy musiałam komuś zwracać uwagę, że coś zrobił źle, a jeszcze bardziej o coś się upominać... Tylko niestety jak ostatnio byłam na pewnej rozmowie, bardzo ich interesowało, jak bym sobie poradziła, gdyby mnie ktoś spławiał albo zawracał mi głowę, jak nie mam czasu. I w ogóle wiem, że powinnam być w pracy w tych kwestiach bardziej nachalna :/
Franek coś wie na ten temat :P Ale on jest uodporniony i potrafi nie reagować na takie absurdalne zachowania.
UsuńJa nie wiem, czy to lubię czy nie - to między innymi moja praca, więc nie mam wyjścia. A że lubię, kiedy się wszystko zgadza, takie zwrócenie uwagi na błąd jest dla mnie czymś naturalnym. Robię to zawsze w sposób delikatny, ale denerwuje mnie, gdy ktoś udaje, że nic takiego nie miało miejsca - nawet gdy ewidentnie pomyłka jest.
Pozazdrościć takiej pracy. Teraz bardzo rzadko zdarza się, by pracodawca aż tak dbał o swoich pracowników :) oby było tak dalej :)
OdpowiedzUsuńOby :)
UsuńAle w poprzedniej pracy też było ok :)
no super, że tak o Ciebie dbają, to naprawdę niespotykane!
OdpowiedzUsuńW poprzedniej pracy też nie mogłam narzekać :)
UsuńJeśli mam oczekiwać na opóźniony środek transportu w miłym towarzystwie i w znośnych warunkach atmosferycznych, to wcale mi to nie przeszkadza :) Gorzej, kiedy chociaż jeden z tych dwóch warunków zostanie naruszony, a już nie daj Boże oba... Wtedy mój cięty język daje się we znaki :))))
OdpowiedzUsuńKurcze, zazdroszczę Ci takiej fajnej pracy... Ja na razie figuruję w UP jako bezrobotna, bez perspektyw na jakąkolwiek pracę, a co dopiero chociaż w połowie tak fajną, jak Twoja...
A ja jechałam sama i absolutnie mi to nie przeszkadzało - przynajmniej mogłam sobie w spokoju poczytać :)
UsuńA ja zawsze lubiłam podróże pociągami i nie miałam żadnych nieprzyjemności więc narzekam nie mam na co :)
OdpowiedzUsuńja też lubie jeżdżenie pociągami i chociaż zdarzają się rózne dziwne sytuacje, to wszystko jest do przeżycia :)
OdpowiedzUsuńJa tam jednak wolę podróże samochodem :) a pociągiem to chyba ze dwa lata temu jechałam ;/
OdpowiedzUsuńA dla mnie samochód to nuda :)) No, chyba, ze jadę z Frankiem i on prowadzi - i jest jasno, żebym mogła czytać, wtedy jeszcze przeboleję :))
UsuńPamiętam jak moja mama pracowała na peronie jako dyżurna ruchu, jak opowiadała, kiedy to ludzie do niej przychodzili z pretensjami o opóźnienia pociągów (jakby to ona winna była;P), zawsze wtedy im mówiła, że gdzieś po drodze ktoś się rzucił pod ten pociąg, bądź jakiś wypadek był, zawsze to działało, bo ludzie bardziej skupiali się na tym 'niusie', no i wiadomo, że lepiej już czekać spokojnie,skoro taka tragedia się stała... ;P
OdpowiedzUsuńco do pracy... aahh marzenie, mam nadzieję, że i mi się uda kiedyś popracować w takim fajnym miejscu :)
Tego Ci zyczę w każdym razie :)
UsuńNo, do Franka też czasami pasażerowie mają pretensje, mimo, że on nic nie może zdziałać w danej sprawie.