No! Nareszcie trochę luzu. Ja tu ślub mam za parę dni, mnóstwo pomysłów na notki, panieński do opisania a w pracy mi głowę pracą załatwiają zupełnie, jakby to był początek miesiąca jak każdy :P
Ale dzisiaj jakby się lekko zluzowało, więc wreszcie mogę coś napisać. Przy okazji przepraszam bardzo za milczenie u Was! Zaglądam wyrywkowo, ale już bez komentarza zazwyczaj niestety :(
A tymczasem... Dziesięć dni zostało tylko do ślubu! Raptem pięć pracujących :) I tak sobie myślę, że my już mamy praktycznie wszystko załatwione! Powoli, systematycznie i jest. Oczywiście trzeba jeszcze coś odebrać, gdzieś zadzwonić, coś przemyśleć, ale w większości są to kwestie, z którymi i tak trzeba poczekać.
Jutro odbieramy prezenty dla rodziców i dziadków, które damy na weselu w podziękowaniu a także naklejki i pudełka na ciastka oraz ozdoby na wódkę. Później moja mama dzwoni do swojej koleżanki, która nam te ciastka będzie piekła. W tym tygodniu zamówimy też alkohol - wódkę w hurtowni (kolejna znajoma zaangażowana w nasze wesele - sąsiadka, która jest udziałowcem, a więc będzie trochę taniej:)) a wino oczywiście u mnie w pracy. Będzie jeszcze piwo, bo mamy gości, którzy niczego innego nie piją.
W sobotę jedziemy do Miasteczka, gdzie mam umówioną ponowną wizytę u koleżanki-kosmetyczki na oczyszczanie. A potem do fryzjera :) Próbne czesanie będzie. W tym samym czasie siostra ma drugą próbę śpiewania u organisty. Taniec się ćwiczy :) Sala się udekoruje :P Rękami kwiaciarki, Juski i jej mamy oraz kelnerów. Balony nadmucha Karolina, na wódkę naklei nalepki - już się umówiłyśmy :)) Moje koleżanki sobie za moimi plecami knują i ustalają kto jaki prezent nam kupi.
Przypuszczam, ze do poniedziałku odbierzemy winietki na stół i dopracujemy ostatecznie usadzenie gości*. We wtorek odbieram suknię ślubną. W środę po południu jedziemy do Miasteczka, a że chcę się załapać na spowiedź w Poznaniu, to pewnie właśnie tego dnia załatwię drugą spowiedź przedślubną :) W czwartek jesteśmy jeszcze umówieni z zespołem oraz kamerzystą, żeby omówić szczegóły. No i z księdzem :)
I tyle :P Jak widzicie nadal spokój! Zachodzę w głowę, czym się tak przejmują panny młode (zazwyczaj one) na kilka tygodni a później dni przed ślubem??? Myślałam, że się dowiem tak na tydzień przed, ale jakoś się na to nie zanosi, bo przecież wszystko jest pod kontrolą. Nie wątpię, że stres przyjdzie, ale to będzie raczej takie podekscytowanie w postaci motyli w brzuchu ze względu na to, co się za chwile stanie, a nie panika i gorączka przygotowań. Pamiętam jak czytałam u niektórych osób na kilka miesięcy czy tygodni przed ich ślubem, że mają już tego wszystkiego dość i że niech się to wszystko już skończy :P Zastanawiałam się, kiedy mnie to dopadnie - a teraz w ogóle nie widzę powodu, żeby miałoby dopaść :) Dobrze jest jednym słowem! Wszystkie guziki już są, równiutkie, wypolerowane i teraz tylko zapinamy je po kolei :)
A! Zapomniałam o jeszcze jednym - w poniedziałek wpłaciliśmy zaliczkę na podróż poślubną :) 21 października lecimy na Wyspy Kanaryjskie - Fuerteventura :)) (Madera podobno ma już jednak kapryśną pogodę o tej porze roku, więc odpuściliśmy)
*Wiem, że czasami winietki niektórych dziwią, więc od razu wyjaśnię, że u nas nie wchodziło w grę inne rozwiązanie. Nie chcemy, żeby nasi goście siedzieli przypadkowo. Prawie na wszystkich weselach, na których byłam, goście byli usadzeni, a gdy tego zabrakło, to początek uroczystości był chaotyczny i zwyczajnie niefajny. Goście zamiast śpiewać młodej parze "Sto lat" biegli zajmować stoliki a i tak zazwyczaj ktoś zostawał na lodzie. Po prostu trzeba usadzić ludzi mądrze, a wszyscy będą zadowoleni :) U nas będzie tak, że stoły będą w kształcie litery U, tyle, że z jedną przerwą. My będziemy oczywiście u szczytu :) Przy stołach po naszej prawej stronie będzie rodzeństwo i kuzynostwo, po lewej - znajomi. Zaraz za kuzynostwem jest mała przerwa (żeby łatwiej było przechodzić) i tam będą siedzieć rodzice, wujostwo i dzadostwo :P - w skrócie rzecz ujmując wszyscy goście po czterdziestce ;)
Na początku myśleliśmy, że ci ostatni będą siedzieć po naszej lewej, ale rodzice powiedzieli nam, że mamy sobie wziąć znajomych, to będzie weselej - a nam to pasowało, jak najbardziej :) Wiem, że różne są tradycje - koło młodych siedzą często rodzice, świadkowie albo rodzeństwo, ale u nas będzie bez tradycji :P Najważniejsze żeby ludzie siedzieli w swoim towarzystwie.
jesteś mistrzynią organizacji (naucz mnie tego!!!) więc przygotowanie własnego wesela to dla Ciebie mały pikuś:)
OdpowiedzUsuń:) No, może nie taki pikuś - a przynajmniej się tak nie wydawalo, ale teraz.. teraz sobie myślę, że chyba trochę tak :P
Usuńmoim zdaniem winieti to dobre rozwiazanie:)
OdpowiedzUsuńTak, ja nie wyobrażam sobie innej opcji.
UsuńNie do wiary, że to już tuż tuż. Ale szybko zleciało. Nie mogę się doczekać na notkę poślubną :)
OdpowiedzUsuńNie do wiary :) Zgadzam się.. :)
UsuńMnie winietki na początku nie przekonały, ale teraz będąc na kilku weselach stwierdzam, że to dobry pomysł.
OdpowiedzUsuńKurde, kurde :))) Ale będziecie mieć fajne wesele i ślub :))
Ja przyznam, że w ogóle nie potrafię sobie wyobrazić argumentów za tym, żeby winietek nie było :)
UsuńA skąd wiesz? :P
Tak jakoś, czuję po kościach :D
UsuńA, to dobrze - czuj, czuj, oby sie spełniło :)
UsuńJa zazwyczaj czuję dobrze :D Ty wiesz co? Ja się nie mogę doczekać na Twoje notki po ślubne :D Nakręciłam się.
UsuńKurczę, jak tak piszecie, że się nie możecie doczekać, aż napiszę po, to się boję, że nie spełnię Waszych oczekiwań ;P
UsuńSpokojnie. Ja nie mam jakiś szczególnych wymagań ;) zwyczajnie, ciekawi mnie jak będzie/było :) jakie towarzyszyły Wam uczucia, emocje, bo to wszystko nadal jest dla mnie pewną abstrakcją :)
UsuńSama jestem tego ciekawa :) Tylko obawiam się, czy będę potrafiła to wszystko przekazać, bo to zawsze jest problem :))
UsuńNie widzi mnie, że nie panikujesz, skoro jesteś mistrzynią planowania :)
OdpowiedzUsuńNa weselach raczej nie bywam, ale jeśli masz dobry pomysł na posadzenie gości, winietki to dobry pomysł, inaczej sobie wyobrażam tak jak piszesz, chaos i szukanie miejsca.
Haha, dzięki, choć to raczej przesada :)
UsuńJa sobie nie wyobrażam, że goście siadaliby przypadkowo - wiele osób nie będzie sie znało, więc byłoby dość sztywno i wiele osób pewnie źle by się czuło. No i właśnie ten chaos na początku..
Margolko, ja byłam kiedyś na weselu z winietkami i niestety nie mam dobrych wspomnień, ale to dlatego, że usadzono nas nie wśród najlepszych znajomych, ale tylko przy jednej znanej parze... Ale Ty na pewno takiej gafy nie popełniłaś, więc system się sprawdzi :) Chciałam Ci jedynie podpowiedzieć, abyś wcześniej uprzedziła ludzi, lub też w porę pokierowała mniej więcej do odpowiedniego stołu, bo my swoich kartek długo nie mogliśmy znaleźć i i tak zamieszanie było.
UsuńNo tak, bo wszystko sprowadza się do tego co też gdies napisałam, że trzeba po prostu gości usadzać z głową :) Przecież znamy tych ludzi, wiemy kto z kim się z na lub kto z kim może się dogadać, dbamy o to, żeby towarzystwo odpowiadało sobie wzajemnie. Mam nadzieję, że nam się uda.
UsuńTak, myślimy o tym. Część osób zresztą już teraz wie, gdzie mniej więcej będzie siedzieć, a reszcie będziemy mówić na bieżąco :)
Jejku, nic odkrywczego tu nie napiszę, ale Twój poziom zorganizowania po prostu mnie onieśmiela :)
OdpowiedzUsuńAle ja naprawdę nie dokonałam niczego niezwykłego :))
Usuńbardzo dobry pomysł z winietkami
OdpowiedzUsuńTak, ja też tak myślę.
Usuńaaaaaaaaaaaaaaa :) coraz bliżej :)
OdpowiedzUsuńświetny pomysł z winietkami, mam takie samo zdanie jak Ty :)
Coraz bliżej, od jutra już tylko jedna cyferka :) Szok!
UsuńNo właśnie :)
Witaj
OdpowiedzUsuńCzytam cały czas, czekam i powodzenia życzę :)
Pozdrawiam z uśmiechem Was oboje :)
Dziękuję Morgano :)
UsuńJa tez staram sie czytać, choć ostatnio różnie u mnie bywa :) Ale jestem, choć po cichu! Pozdrawiam!
Och, czuję perfekcjonistyczne pokrewieństwo ;) Lubię mieć wszystko tak ogarnięte, rozplanowane... Bo to strasznie przyjemne uczucie, kiedy przed godziną 0, nie pojawia się panika ;) Choć przyznam, że świetnie rozumiem też moją przyjaciółkę, która bierze ślub w miesiąc po Was i... już od dawna ma wszystkiego dość ;) Ale to raczej z tego powodu, że ślubu w ogóle brać nie chciała, robi to tylko po to, żeby sprawić przyjemność rodzinie, więc i cała organizacja to dla niej męczarnia. Ale kiedy to przemyślana decyzja - i przede wszystkim własne marzenie - aby zostać żoną tego właściwego faceta, to na pewno i organizacja ślubu może być czystą przyjemnością :)
OdpowiedzUsuńTubycie.bloog
Tak, ja też lubię samą świadomość tego ogarnięcia :) I tego, że wszystko jest już gotowe. Ale dodać należy, że chodzi też o systematyczność i spokojne podejście, w przeciwnym wypadku, nawet jak wszystko jest gotowe przed to nie to samo :)
UsuńNo tak, jeśli ktoś robi to wszystko wbrew sobie to trochę zmienia postać rzeczy.. Szkoda :(
U nas tez były wizytóweczki na stole i powie ci świetnie się sprawdziło :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi sie, ze nie ma prawa się nie sprawdzić, jeśli tylko posadzi się gości z głową - w ich własnym towarzystwie, między ludźmi, których lubią, lub których mogą polubić - przecież wiemy kogo zapraszamy i kto z kim się może dogadać :)
Usuńjak człowiek jest racjonalnie myślący i podchodzący do wesela z radością a nie "o boże, co jeszcze może się nie udać!?" to ten "stres" na pewno cię nie dopadnie :) tylko wszechogarniająca radość :)) i tego ci życzę :*
OdpowiedzUsuńi jak może pamiętasz my też mieliśmy winietki i uważam to za rewelacyjną sprawę :) tym bardziej, że goście sobie je pozabierali do domu na pamiątkę ;))
Otóż to :) Też myślę, że to będzie po prostu radość, ale bez tej paniki i przede wszystkim bez tego przesadnego emocjonalizmu :)) Nie zacznę przecież nagle ćwierkać jak głupia :)
UsuńPamiętam, ze Twoje podejście też mi się podobało, bylo rzeczowe, nie przesłodzone, ale radosne.
Dokładnie, ten 'stresik' to powinny być tylko i wyłącznie te motyle w brzuchu, żadna panika a tylko pozytywne emocje:-)
OdpowiedzUsuńU nas też były winietki przy stołach, nie wyobrażam sobie inaczej..
A jednak Fuerteventura:-))
Mam nadzieję, ze u nas tak właśnie będzie, bo dlaczego nie? :)
UsuńJa też sobie nie wyobrażam inaczej!
No tak - dylemat mieliśmy w zasadzie tylko między Maderą a Wyspami Kanaryjskimi i jeśli chodzi o te drugie to bylo nam wszystko jedno, która to będzie wyspa, ale akurat była promocja :)
Winietki jak najbardziej! Usadzenie gości jest niezwykle istotne! A kto siedzi obok pary młodej? Najbliżsi duchowo...
OdpowiedzUsuńTak, ja też myslę, że to ważna sprawa i w dużej mierze determinuje atmosferę na sali.
UsuńNo tak, ale z tym właśnie jest problem, bo nie ma tyle miejsca obok nas, a tych bliskich duchowo nawet trochę jest :)
Jesteś po prostu zorganizowana, stąd wynika ten spokój :)
OdpowiedzUsuńWiem, że wiele osób, burzy się na winietki, ale moim zdaniem jest to dobry pomysł. Każdy będzie wiedział, gdzie siedzi. Brak winietek wprowadza niepotrzebne zamieszanie i niepotrzebną walkę o miejsca.
Tylko, że mnie się to wydaje zupełnie zwyczajną cechą i dlatego dziwi mnie, gdy inni się temu dziwią :)
UsuńNie rozumiem prawdę mowiąc, dlaczego się burzą.. CHyba tylko w sytuacji, gdy para młoda nie przemysli tego zbyt dobrze i usadza gości mimo wszystko w jakiś sposób przypadkowo. Na jednym z wesel na którym byłam rzeczywiście tak było, że i my siedzieliśmy niefortunnie i moi rodzice, ale i tak na sam pomysł nie narzekamy.
Zgadzam się, że należy usadzać z głową. Chyba każdy zna swoich gości i wie, jakie kto ma preferencje.Jeśli wiadomo np. że ciocia Jadzia, nie znosi wujka Władka to nie należy ich usadzać koło siebie.
UsuńByłam kiedyś na weselu, gdzie goście byli usadzani "wiekowo". Okazało się to niezbyt dobrym posunięciem, bo gimnazjaliści-tacy po 14-15 lat, wylądowali przy maturzystach i studentach w wieku 19-21 lat.
Z kolei kuzynka panny młodej z mężem znalzła się przy stole, gdzie siedzieli kuzynowie i kuzynki pana młodego, bo zgrało im się wieko, że wszyscy mieli te 30 lat, a reszta jej kuzynostwa troszkę starszego była w innej części sali.
Winietki, jak najbardziej z przemyślanym układem :) Ale u Was nikt nie będzie narzekał :)
Właśnie - przecież wiemy, ktogo zapraszamy i kto się z kim szybciej porozumie. Kiedy mieliśmy jakieś wątpliwości pytaliśmy - i np Dagi pytaliśmy, czy woli siedzieć z naszymi znajomymi (ona prawie nikogo wśród nich nie będzie znała) czy ze swoją mamą (która jest chrzestną Franka), ale przy stoliku "starszych"; a Doroty i Juski pytaliśmy, czy wolą siedzieć obok siebie, na przeciwko, czy przedzielone facetami :)
UsuńWszyscy sie nie będą znali, ale my znamy te osoby i wiemy, kto przy kim będzie mógł usiąść bez obaw.
U nas trochę też jest "wiekowo", ale to nie jest główne kryterium :)
Każdy jest inny i po swojemu przeżywa ważne dla niego wydarzenia. To, że inni "panikują", są poddenerwowani, to nie znaczy że żenią się z np. z nieodpowiednią osobą. Oczywiście wiem ze tego wcale nie napisałaś. Jedynie dziwi mnie, że Ty tak się dziwisz temu że ktoś może przeżywać ślub w mniej spokojny sposób od Ciebie...
OdpowiedzUsuńPowodzenia w dopinaniu ostatnich guzików Margolko!:-)
No własnie, wcale nie napisałam niczego takiego, ani nawet niczego sugerującego coś podobnego (Ba! Ja nawet o tym nie pomyślałam :)), więc nie mam pojęcia stąd ten dopisek z Twojej strony :) I Lily, ja nie napisałam, że dziwię się, że ktoś inny przeżywa coś inaczej niż ja. Napisałam dokładnie, że "zachodzę w głowę CZYM sie tak przejmują panny młode" - "czym", a nie "dlaczego" a to w moim odczuciu jest różnica.
UsuńDzięki :)
A no widzisz, a ja nie mam aż tak subtelnych różnic w odczuciach:) Generalnie analizuję wszystko i pod każdą postacią, bo jestem wrażliwa. A czym się przejmują panny młode? Ogólnie to trudno generalizować, ale ja się np. przejmowałam tym, że ta decyzja jest nieodwracalna, że niesie ze sobą konsekwencje dużej odpowiedzialności nie tylko za siebie i mimo że to oczywiste to dla mnie było i wciąż jest zagadką jak się w tych różnych rolach sprawdzę. Bycie żoną nie zawsze jest słodkie, a co dopiero poźniej matką. No nie wiem, ja po prostu widziałam i nadal widzę wiele różnych scenariuszy. Po prostu taką mam naturę wrażliwca. Ale to jednocześnie nie znaczy że się nie cieszyłam. Zwykle po prostu piszę o tym co mnie boli, a nie gdy jest dobrze. Z tego powodu mogłaś myslec i pewnie nadal tak jest, że jestem straszną panikarą. Ale nie tylko i myslę, że gdybyś mnie spotkała w życiu byś nie pomyślała że ja to ja :-))
UsuńTo, co napisałaś potwierdza tę różnicę, a przede wszystkim dowodzi, że patrzysz na tę sprawę z zupełnie innej perspektywy niż ja. Wydaje mi sie, ze to wynika z tego, że wzięłaś po prostu to za bardzo do siebie. Bo ja pisałam kompletnie o czymś innym! :) pisałam o przejmowaniu się samymi przygotowaniami! (dlatego właśnie - "czym") Spotkałam się wiele razy z taką przedślubną paniką, kiedy panny młode się denerwowały,czy wszystko wyjdzie, że coś jeszcze niezałatwione, że są już zmeczone przygotowaniami, mają tego dość i chcą, żeby było po wszystkim - i w to właśnie nie potrafię się wczuć.
UsuńNatomiast inną sprawą jest to, że to o czym piszesz w ogóle mi nie przyszło do głowy, bo ja nie mam takich odczuć:) Sama radość i podekscytowanie tym, że będziemy już "oficjalnie" razem. Kiedyś się bałam, że nigdy nie będę pewna i że będę miała wątpliwości już po zaręczynach czy to "ten właściwy", ale okazuje się, że ani przez moment się nie wahałam i nie rozmyślałam na ten temat. Wiesz, ja też jestem bardzo wrażliwa, często martwię się na zapas, łatwo mnie zranić i wieloma rzeczami się przejmuję, ale jednocześnie nie jestem pesymistką, więc jak nie ma powodów do zmartwienia, to się nie martwię i nie wyobrażam sobie czarnych scenariuszy :)O d razu dodam, że nie wiem, czy Ty masz trochę pesymistyczną naturę, bo nie wiem, jakiego rodzaju są te scenariusze, które sobie wyobrażasz :)
Nie przejmuję się tym, że małżeństwo niesie ze sobą różne konsekwencje - również odpowiedzialność za drugą osobę - bo to jest dla mnie oczywiste w każdym związku. Pod tym względem nic się nie zmieni między nami. Jeśli jakieś zmiany nastąpią,to tylko na lepsze- trudno mi to opisać, ale skoro po zaręczynach tak wiele się między nami zmieniło na lepsze, to nawet nie umiem sobie wyobrazić, jak będie po ślubie :) To jest po prostu jakaś więź duchowa, trudna do opisania. Oczywiście, że bycie żoną nie zawsze jest słodkie, tylko że bycie w związku w ogóle nie zawsze jest słodkie, więc ja nie robię takiego rozróżnienia :) Nie wiem, jak moja sytuacja mogłaby się zmienić, dlatego się tego nie boję.
Nie wiem, czy pisząc trafiam w te tony, o które Ci chodzi, ale to dlatego, że naprawdę nie umiem sobie wyobrazić tych emocji, o ktorych piszesz Ty. W każdym razie to, że nie umiem sobie tego wyobrazić akurat nie oznacza, że dziwi mnie, że się ludzie przed ślubem tym denerwują, o innym zdziwieniu pisałam :)
A na koniec dodam jeszcze, że pisząc tę notkę w ogóle nie pomyślałam o tym, jak Ty się przygotowywałaś do ślubu (wybacz :)), a mam wrażenie, że Ty to odebrałaś tak, jakbym się odnosiła do Ciebie personalnie :)
Dzięki za wyczerpujący komentarz. No wiesz, mi wlasnie nie chodziło tylko o same przygotowania ale własnie całokształt czyli konsekwencje. W ogóle nie zwróciłam uwagi na taki drobiazg jak "czym", a nie "dlaczego"...Po prostu mam wrażenie że dla Ciebie ślub to w pewien sposób bułka z masłem, a dla mnie to było coś poważnego, odpowiedzialnego (mam nadzieje ze tu rozumiesz ze Ci tego nie odejmuje) wiec naturalne było ze sie przejmowałam, i zwykle zastanawiałam sie nad jakimis dziwnymi scenariuszami...a Ty podchodzisz do tego tak lekko :) a ja tez miałam motyle w brzuchu, nadal jestem zakochana:) tylko o tym nie pisałam.
UsuńPo prostu różnimy sie i tyle-jednak jestes duzo większą optymistką niż ja, oczywiscie ze wiem ze nie pisałas tej notki z myslą o mnie :), lecz że często wczuwam się co ktoś pisze (byc moze zbyt duza empatia) stad mogłas miec takie a nie inne wrazenie.
Staram się pisać wyczerpująco, żeby nie było już żadnych wątpliwości..
UsuńOk, już nawet nie o to słowo chodzi, bo to rzeczywiście mógł byc drobiazg wcale niezauważalny, tylko, ze ja po prostu całą notkę pisałam w kontekście przygotowań a nie emocji, więc wydawało mi się oczywiste, że i w tym zdaniu nie skręcam w inną stronę :)
No wiesz, z tą bułką z masłem to jednak przesada:) - to jest jedno z najważniejszych wydarzeń w moim życiu, więc nie wiem, jak można to bagatelizować i wydaje mi się, że kiedy z kolei piszę notki na temat moich odczuć, to widać, jakie to dla mnie ważne. Ja się po prostu tego nie boję! To jest dla mnie radosne wydarzenie i czuję tylko szczęście i podekscytowanie :) Czy podchodzę do tego lekko? To pewnie zależy, co się przez to rozumie, bo rzeczywiście do radosnych wydarzeń podchodzę z radością i lekkością. Ale ich nie lekceważę :) Ślub to dla mnei bardzo wazna decyzja, na zawsze, ale nie oznacza to, że muszę sie tego bać :) Po prostu dojrzałam do tego, żeby się taką przysięgą z kimś związać. Ja nie wiem czego miałabym sie bać po prostu :)
no to widze, ze masz tak samo jak ja. Spokoj i opanowanie - TAK TRZYMAJ!!! :)))
OdpowiedzUsuńFajnie, ze jeszcze wszystko przed Wami. Cieszcie sie tymi ostatnimi dniami przygotowan i samym weselem, bo niestety minie w ekspresowym tempie... O wiele za szybko...
Wyspy Kanaryjskie... :) My tez je wybralismy, tyle ze lecimy na Gran Canarie :)
Myślę, że to już się nie zmieni, skoro na niewiele ponad tydzień przed jestem taka spokojna, to nie wiem, co musiałoby się wydarzyć, żeby to się zmieniło :)
UsuńOczywiście, już teraz mija w ekspresowym tempie :) Potrafię sobie wyobrazić, jak szybko minie ten dzień i już mi żal :)
My akurat Gran Canarii nie braliśmy pod uwagę tylko Teneryfę, Fuerteventurę i Lanzarote. Ostatecznie wzięliśmy tę drugą bo akurat była promocja no i wiele osób mówiło nam że tam są najładniejsze plaże bo na Teneryfie i Lanzarote - wyspach powulkanicznych piasek jest wręcz czarny :) Nie wiem jak na Gran Canarii, ale moja koleżanka kiedyś tam była i też jej się podobało - zresztą, niby dlaczego nie miałoby być fajnie?? :)
Faktycznie coś w tym jest, że goście biegają, szukają miejsc, inni już czekają w kółeczku na toast za zdrowie Młodych... Ostatnio nawet nam sprawnie poszło i zajęliśmy z kuzynostwem miejsca obok i na przeciw siebie i jakoś tak samo naturalnie wyszło, że znajomi i kuzynostwo, czyli ta młodsza część wesela siedziała po jednej stronie, zaś po drugiej ciocie, wujkowie i babcie z obu stron, a rodzice obok najwazniejszej pary tego dnia. Doświadczenie z umiejscowieniem gości miałam tylko jedno i zadowolona nie byłam, bo z bratem mieliśmy miejsca obok rodziców i rodzeństwa taty,a reszta kuzynostwa jako że żonate, mężate i dzieciate w innej części sali :/ i w ogóle zakombinowaliśmy z przesunięciem tych naszych miejsc, jak zobaczyliśmy obok kogo one są - trochę przegięcie było ze strony kuzynki, bo jakoś tak miałam wrażenie że upchnęli nas byle jak i na odwal się. Na szczęście potem jak impreza się rozkręciła, to zmieniłam miejsce, ale początek był dość sztywny.
OdpowiedzUsuńI najważniejsze.... odliczam razem z Tobą i tak sobie pomyslałam wracając wczoraj autobusem do domu, że ten dzień zaraz będzie i tak niewiele czasu zostało, ale faaaajnie :)))
No własnie, bo to wszystko zależy - czasami i bez winietek można sie fajnie usadowić, ale jednak nie chciałam tego chaosu i bieganiny na początku. I prawdą jest też, że przy wnietkach można też być niefortunnie usadzonym, raz też mi się tak trafiło, ale to mi się wydaje że leży po stronie pary mlodej - po prostu powinni się nad tym zastanowić i przyłozyć się do tego usadzania, wtedy będzie ok :) W razie wątpliwości zawsze przecież można zapytać! My na przykład pytaliśmy dziewczyn, czy wolą siedzieć obok siebie, czy na zmianę z chłopakami :)
UsuńOj, bardzo niewiele czasu :)) To juz za chwilę :)
Masz rację, trzeba się po prostu zastanowić i z głową zaplanować, a wtedy nie powinno być problemów. Wiadomo, że nie wszyscy się zawsze znają, ale można to tak zorganizować, by goście nie czuli się dziwacznie :))
UsuńOtóż to :) Przede wszystkim nie można nikogo na siłę uszczęśliwiać i na przykład swatać :P Albo zmuszać do zaprzyjaźnienia się. Znamy przecież naszych gości, wiemy jacy są i z kim ewentualnie dogadają się szybciej :)
UsuńMnie ostatnio na siłę chcieli wciągnąć w konkurs z tanćem i gaciami, znasz to? Kolega Młodego też był sam i wyszedł po nas, najpierw sobie a niech, co mi zależy, może będzie zabawnie, ale jak zoabczyłam te majty i wizję zakładania ich na siebie i piotem na tego kolesia i zaolątywanie się butami... poddałam się. Ten konkurs akurat najmniej mi się podoba.
UsuńAle we wcześniejszym, takim rodzinnym brałam udział i też mi te galoty przypadły :D musiałam je zalożyć i zrobić 10 przysiadów, a potem pan z zespołu mówił, że mam pokazać te gacie, bo nie widać ich było spod sukienki, bo lekko bombkowaty krój miała hehe.
Tak czytam mój komentarz i kawałek teksu jakoś wcięło, ale ja za szybko nie opublikowałam, bo braki są :P miało być "najpierw sobie pomyślałam a niech tam, co mi zależy...." :)
UsuńDomyśliłam się :)
UsuńNo i tak samo tylko domyslać się mogę o co chodzi z ta zabawą, o której piszesz, bo jej nie znam - chociaż myślę, że na szczęście :) nie lubię tego typu obciachowych a czasami wręcz świńskich zabaw, ale na weselach, na których byłam, raczej się nie zdarzały :) My też sobie to zastrzegliśmy w naszym zespole, ale z tego co o nich słyszałam, oni z natury tego nie organizują :))
Ale ogólnie zabawy lubię i mam nadzieję, że trochę i u nas będzie, byleby z klasą :)
Szczerze, to tylko pozazdrościć Ci tego spokoju :) Będziesz mogła czerpać dzięki temu jeszcze więcej radości z tego dnia, zamiast przejmować się szczegółami, które dzięki umiejętności organizacji i tak pewnie masz pod kontrolą :))
OdpowiedzUsuńA tło usuniesz, jak zaznaczysz cały tekst notki w edytorze posta i odznaczysz takiego markerka przy wyborze koloru liter :)
Mam taką własnie nadzieję i licze na to, że to przejęcie drobiazgami nie dopadnie mnie równeiż w ostatniej chwili :)
UsuńNo własnie nie umiem tego zrobić :( Widzę tego markerka, ale on mi się nie chce odhaczyć :/
Mam nadzieję, że Cię nie dopadnie :) Nawet ciężko mi sobie wyobrazić Ciebie spanikowaną jakimiś drobiazgami :D
UsuńFakt, przetestowałam na "próbnej notce" to zaznaczenie i nie chce się odznaczyć... Ale mam inne rozwiązanie :) Jak klikniesz przedostatnią ikonkę na tym pasku opcji, to usuniesz całe formatowanie tekstu, w tym też to tło :) A jak i to nie pomoże, to się poddaję ;)
Wiesz, ja się czasami drobiazgami przejmuję, ale raczej chodzi o inne kwestie :)
UsuńDzięki! Jak widać, pomogło. Od razu lepiej :))
Margolka no już nie mogę doczekać się tego Waszego ślubu !! ;-) Tak to wszystko opisujesz, że aż sama zaczynam przebierać nogami ;-) Ehh ;-) Ściskam mocno kciuki za WSZYSTKO niech to będzie TEN dzień ;-)
OdpowiedzUsuńTo wyobraź sobie, jak ja się tego nie moge doczekać :)))
Usuńdziękuję!
O Margolko! :-D ale miło się czyta o przyjemnościach, które Was czekają:))). Mnie stres przyszedł dopiero wtedy kiedy szłam do ołtarza a jak zobaczyłam koleżankę z pracy ( nie wiedziałam, że będzie) to normalnie kluska w gardle i myślałam, że słowa nie wypowiem przy ołtarzu tylko łzy będą ciekły jak grochy i do tego te nerwy . Tak się denerwowaliśmy, że nie wiedzieliśmy na którą ręke włożyć obrączki i do ołtarza szliśmy "osobno" tzn ani za rękę ani pod rękę..
OdpowiedzUsuńKiedy czytam Twoje notki przypominam sobie jak ja biegałam a to do księdza a to spowiedź a to przymiarka sukni.. matko wydaje mi się jakby to było wczoraj a to już minął rok :)))
Mnie się też wydaje, że w dniu slubu to już mnie stres trochę dopadnie, bo to jednak są ogromne emocje i boję się jak to będzie przed ołtarzem - w sensie, jak się zachowam, bo mam pewne obawy i bardzo mi się one nie podobają! :) Oby nie było żenująco :)
UsuńA bo to bardzo szybko mija :)
U tak zorganizowanej osoby jak Ty, i przy takim wsparciu rodziny i znajomych, nie ma się co dziwić, że "szału przedslubnego" i stresu brak :-)
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że jak kiedyś byłam przeciwniczką decydowania za gości kto gdzie ma siedzieć, tak po weselu, na którym był totalny luz pod tym względem, zmieniłam zdanie :P też uważam, że jak się odpowiednio rozplanuje usadzenie gości, to wszyscy będą zadowoleni i tylko same korzyści z tego będą :) u nas też nie ma innej opcji, winietki muszą być, choćby po to, by z dala od siebie porozsadzać skłócone rodziny i małżeństwa po rozwodzie :/ I kurcze, też bym chciała świadków i znajomych obok nas, ale w tym względzie moi rodzice są dość konserwatywni i chyba czuliby się zignorowani, gdybyśmy Ich usadzili gdzieś z dala od nas... Próbowałam z Nimi o tym rozmawiać, ale zawsze tylko słyszę: "To teraz są jakieś dziwne czasy i tradycje, za naszych czasów..." ble ble ble :D ale ostatecznie pewnie i tak każą nam zrobić tak, jak chcemy ;-)
Widzę, że masz zaplanowany już każdy dzień do ślubu, to dobrze, szybciej zleci :D
Ja przyznam, że nie potrafię wymienić ani jednego argumentu za tym, żeby winietek nie było - bo ten, że goście sami powinni za siebie zdecydować do mnie nie przemawia :) W takich okolicznościach po prostu trudno decydować, bo robi się chaotycznie, miejsca są wyliczone, więc zazwyczaj ktoś ostatecznie ląduje w jakimś kącie niezadowolony. Niestety sami z Frankiem padliśmy kiedyś ofiarami braku winietek :P
UsuńU nas akurat nikt nie jest skłócony ani po rozwodzie, więc tego problemu nie mamy i to raczej chodzi o tę drugą stronę medalu :) W sensie - chcemy, żeby razem siedziało towarzystwo, które będzie się dobrze bawiło ze sobą. W każdym razie jakoś tak chcemy mieć porzadek i jakiś sens w tym wszystkim.
Wiesz, u nas w rodzinie po prostu nie rozpatruje się tego w kontekście tradycji. Moi rodzice w ogóle się zdziwili na wzmiankę o tym, że będą siedzieć koło nas :) Pewnie jakbyśmy się uparli, to by usiedli, ale wolą siedzieć w swoim towarzystwie. A my się wcale nie upieraliśmy :P
Ale ja wcale nie chcę, żeby tak szybko zleciało :) Mi sie podoba to oczekiwanie :)
A co do planwoania - samo tak wyszło, bo po prostu jesteśmy ograniczeni czasowo, więc musieliśmy sobie wszystko rozłożyć, no a druga sprawa, że już tylko parę dni będziemy w Poznaniu przed ślubem :) To moje ostatnie cztery dni jako panienka w Poznaniu :))
PS: zazdraszczam tych Wysp Kanaryjskich ;) kiedy u nas tak zimno:P
OdpowiedzUsuńNo mnie myśl o nich naprawdę ogrzewa :)
UsuńWidzę, że wszystko masz pod kontrolą :)
OdpowiedzUsuńSami się przekonaliśmy, że jak się dobrze zaplanuje to stresu nie ma takiego jak to wszyscy opisują ;) Ja co prawda chciałam, żeby było po, ale to dlatego, że do ostatniej chwili musiałam być w pracy i czułam się zmęczona a ślub był dla mnie początkiem 3 tygodniowego urlopu :)U nas na weselu też były winietki - udało się nam tak usadzić gości, że wszyscy byli zadowoleni nawet zaskoczeni atmosferą i otwartością.
Powodzenia :)
Staram się mieć :))
UsuńTak, u Was też wszystko było na spokojnie - konkretnie i tak jak należy :) Podobało mi się Wasze podejście :)))
Mam nadzieję, ze u nas też tak będzie :)
no i właśnie tego Ci życzę na tej końcówce przed małżeństwem :)
Usuńdacie radę :)
Dzięki ;)
UsuńMoim zdaniem winietki to bardzo dobry pomysł. :) Też na pewno będe mieć je na swoim weselu. ;)
OdpowiedzUsuńTak, ja też myślę że to dobry pomysł - najlepsze rozwiązanie na usadzenie gości :)
Usuńczyli peeełen luuzz...a u nas tyyyyyle do zrobienia :)
OdpowiedzUsuńNa razie luuuzz :) Zobaczymy za dziewięć dni :P
UsuńCo jeszcze macie do załatwienia? :)