*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 26 września 2012

Tuż przed...


(Jeśli ktoś ma ochotę się wczuć w nastrój, to niech sobie kliknie tę piosenkę z YT, którą umieściłam pod koniec tej notki:))

Skończyłam ostatnio na tym, że wyszliśmy z domu, bo samochód już czekał. Wspominałam też, że samochód należał do Roberta - kolegi Franka jeszcze z czasów podstawówki. Nie chcieliśmy wynajmować żadnego pojazdu, który zawiózłby nas do kościoła i na wesele. Nie kręcą nas szczególnie limuzyny, samochody retro, czy dorożki i zwyczajnie szkoda było nam wydawać na to pieniądze. Pewnie pojechalibyśmy samochodem moich rodziców (no, nasze Twingo to jednak nie bardzo by wyglądało na taką okazję :P), ale że koledzy Franka są maniakami samochodowymi i mają auta, którymi lubią się pochwalić, powstał pomysł, że przewiezie nas właśnie Robert. Nawet nie wiem, skąd się ten pomysł wziął, ale mi się spodobał - zwłaszcza wizja jazdy z otwartym dachem :)
Wracając jednak do naszego wyjścia z domu i czekającego samochodu:

Bardzo podobało mi się, jak jest udekorowany, choć stwierdzam, że na zdjęciu nie prezentuje się tak ładnie, jak w rzeczywistości :)

Do kościoła daleko nie mieliśmy - jakieś dwie minuty jazdy, więc ledwo się rozpędziliśmy, już trzeba było hamować. Przyznać muszę, że sam przyjazd pod kościół wyobrażałam sobie trochę inaczej :P Chociaż wtedy o tym nie myślałam - dopiero później uświadomiłam sobie, że było inaczej niż myślałam, że będzie. Po prostu zawsze para młoda przyjeżdżała, a goście już czekali - zazwyczaj przed kościołem. W naszym wypadku prawie nikogo nie było :) Przede wszystkim - było zimno (tak twierdzi większość osób, która miała na sobie marynarki i kurtki, ja byłam w bolerku z krótkim rękawkiem, ale potwierdzić tego nie mogę, bo w ogóle chłodu nie czułam :)) więc ci, którzy już przyszli, weszli do kościoła.  Poza tym może przyjechaliśmy ciut za szybko? :) Większość gości zaparkowała kawałek dalej i zanim doszli, my zdążyliśmy wyprzedzić ich samochodem. No i wreszcie - w Miasteczku mamy tylko dwa kościoły, obok siebie i każdemu mówiliśmy, że mają jechać do czerwonego, a sporo osób i tak pobłądziła :) Przodowała w tym moja rodzina (a tu akurat na tysiąc procent jestem pewna, że mówiłam, w którym kościele)- bo pamiętali biały kościół jeszcze z mojej komunii i pojechali od razu tam :P 

Kiedy razem z Frankiem i świadkami staliśmy w przedsionku, to widziałam, że brakuje jeszcze naprawdę sporo osób. Powiedziałam nawet do Juski, że może trzeba poprosić księdza, żeby chwilę poczekał, bo nie ma wszystkich :D A ona mi na to, że mają jeszcze trzy minuty na dojście. I faktycznie - nagle wszyscy zaczęli się schodzić, jeden po drugim i oczywiście biegiem :D A my staliśmy w tym przedsionku i zaskakiwaliśmy gości, bo chyba nie wiedzieli, że tam czekamy :) Najbardziej zaskoczyliśmy Finansowego, który chciał chyba zrobić niespodziankę i pokazać się dopiero po mszy (skojarzyłam później fakty, bo wcześniej wydawało mi się, że w oddali widzę kogoś, kto się jakoś dziwnie czai, i miałam rację), więc wszedł w ostatniej chwili i nadział się na nas w tym przedsionku. A mnie szczęka i tak opadła, bo w życiu nie spodziewałam się, że Warszawa oddeleguje kogoś na mój ślub. 
Opadła jednak nie na długo, bo jednak było więcej rzeczy do ekscytowania, więc chyba nawet tak na dobre nie zdążyłam się zdziwić :) To przyszło dopiero później.

Tak samo jak dopiero później przyszła refleksja na temat tego, jak w ogóle wyglądał kościół :) Pamiętałam, że było odświętnie, biało i elegancko, ale jak dokładnie, to miałam okazję zobaczyć dopiero na zdjęciach.
Dobrze, że miałam Karolinę i Teścia, bo to oni bawili się w fotografów ;)

W każdym razie, mnie się podobały wszystkie elementy wykonane przez moją kwiaciarkę, ale najbardziej urzekł mnie mój bukiet! Storczyki bardzo lubię (chociaż podobno nie powinno się ich mieć w bukiecie ślubnym - jakiś tam przesąd :P ale mam go w nosie) i wiedziałam, że się nie rozczaruję, ale nie miałam jakichś specjalnych wymagań, trudno mi było nawet opisać, czego oczekuję, bo prawdę mówiąc niczego nie oczekiwałam - poza tym, że będzie ładny :) I dobrze, że nie miałam żadnych oczekiwań, bo miałam za to niespodziankę, która mnie zachwyciła!
I znowu - w rzeczywistości wyglądał o wiele lepiej niż na zdjęciu :) Przede wszystkim podobało mi się, że jest biały! Oczywiście wiedziałam, że będzie z białych kwiatów, ale chodzi mi o to, nie było zbyt wielu liści i łodyg. I właśnie to zdjęcie tego nie oddaje, bo akurat tak się ułożyły kwiaty :), ale trochę lepiej było go widać na poprzednich zdjęciach.

 Ale trochę popłynęłam... Wracam więc do kościoła :) No to stoimy w tym przedsionku i czekamy. I to już za moment, a ja tego wcale nie czuję! To znaczy oczywiście, że czuję emocje - jestem podekscytowana, i radosna. Ale po prostu trudno mi uwierzyć, że to się dzieje naprawdę - tyle razy analizowałam tę chwilę w myślach - play, stop, play, pauza... A to jest życie i tu się tak nie da :) Tu wszystko płynie i choć jestem świadoma tego, co się dzieje, to nie ma czasu na to, żeby w pełni delektować się tą chwilą. Trudno mi to opisać :) Z jednej strony uczestniczę w tych wydarzeniach całą sobą, z drugiej mam wrażenie, jakby dotyczyły nie mnie :) Ale teraz w tej chwili, potrafię w myślach odtworzyć każdą sekundę! Pamiętam, co myślałam, w którym miejscu stałam, w jakiej pozycji... Chyba po prostu delektować się takimi chwilami można dopiero wtedy, gdy już miną, bo w tamtym momencie było za dużo bodźców ;)

I nagle dzwonki przy ołtarzu. Rozpoczyna się pieśń. Goście w ławkach wstają i widzimy księdza. Idzie w naszym kierunku... To już?... :) Wydaje się, że idzie za szybko... Już stoi przy nas. A ja nawet teraz nie mogę uwierzyć, że to miało miejsce :) Ksiądz się do nas uśmiecha, a nawet się śmieje (a jak przyszliśmy do niego pierwszy raz, to wydawał się taki gburowaty), podaje krzyżyk do pocałowania, z tekstem: "no, to dziabnijcie tu" ;))
Ksiądz się odwraca i idzie w stronę ołtarza - my powoli idziemy za nim, za nami świadkowie. Idziemy, a w tle moja siostra śpiewa "Maryjo, śliczna Pani". 
(Wyszło jej dużo lepiej niż Eleni!, ale to była jedyna w miarę fajna wersja, którą znalazłam)

(Jak widać umiem już wrzucać filmiki :) Po prostu na starym interfejsie się nie dało.) 

No, to się wczuwamy...

 Ja się wczułam tak bardzo, że chyba nie zasnę dzisiaj przez te emocje ;)
Ps. Zgadnijcie, co mi się śniło wczoraj? :P 
Ps2. I zostawiajcie adresy pod poprzednią notką.



62 komentarze:

  1. Jena! Tyle mnie ominęło... A Ty kochana już po ślubie :) Gratuluję :) Śliczną miałaś sukienkę :) Ajj i tyle mam do nadrobienia w czytaniu.
    Pozdrawiam i mam nadzieje że jeszcze o mnie nie zapomniałaś :P

    www.czastka-mojego-swiata.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, trochę Cię ominęło :)

      O nikim nie zapomniałam, po prostu teraz kiepsko stoję z czasem.
      Dzięki za adres

      Usuń
  2. No, no! Przy tak wysokim stopniu uszczegółowienia relacji, będziemy się delektować do Bożego Narodzenia! Fajnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale tego nie planowałam, ale jak już zaczynam pisać, przypomina mi się mnóstwo szczegółów, które szkoda mi pominąć :) W końcu to jedyna taka okazja, a chcę to opisać przede wszystkim dla siebie, delektuję się tym i wczuwam znowu w tamten czas :)

      Usuń
  3. Noo :D Podoba mi się rozplanowanie na kilka notek :)))

    Podoba mi się dekoracja kościoła, taka fajna :) nie przesadzona, bo czasami tych wszystkich ozdób jest za dużo, a tu prawie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bardzo wiem, co prawie :P
      Właśnie nie chciałam żadnej przesady. Kiedy rozmawiałam z kwiaciarką na temat dekoracji kościoła, to wzięłam po prostu podstawowy "pakiet" w sensie - to, co ona zawsze robi i niczego więcej sobie nie życzyłam, wydawało mi się, ze kwiaty i świece przy ołtarzu wystarczą, przystrojenie krzeseł i klęcznika i szpalery. Mnie się podobało.

      Rozplanowanie wyszło trochę przypadkiem, ale w sumie mi odpowiada.

      Usuń
    2. W sensie, że wszystkiego tak prawie, tej dekoracji :)
      A to kwiaciarka przystrajała Wasze krzesła przed ołtarzem? U mnie są one zawsze, bez względu na to, czy kościół jest dekorowany. Ale to pewnie zależy od parafii ;) Gościom na pewno też się podobało :)

      Usuń
    3. Aha :)
      Ale, że krzesła zawsze stoją w kościele?? O, to jeszcze tego nigdy nie widziałam - w żadnej parafii, w Poznaniu też nie. I są cały czas przystrojone??

      Usuń
    4. Znaczy.... nie że non stop, ale jak ktoś bierze ślub to kościelny wyciąga te udekorowane już krzesła z klęcznikiem, a przez kościół rozkłada dywan.

      Usuń
    5. Aa, nie to u nas tak nie ma i myślę, że w wielu kościołach w Poznaniu też nie. W Miasteczku zawsze dekoracja kościoła lezy po stronie młodych.

      Usuń
    6. Co parafia, to inne obyczaje ;) Podobnie jak z godziną ślubu, czy innymi zwyczajami.

      Usuń
    7. Rzeczywiście, jeśli chodzi o godzinę ślubu, czy sposób wchodzenia do kościola kojarzy mi się z tradycjami charakterystycznymi dla danego regionu, czy parafii,ale już dekoracja kościoła jakoś nie :) To mi bardziej pasuje pod wygląd danego kościoła - tak jak w niektórych jest obraz Matki Bożej, a w innych papieża :P Nie wiem, czy wiesz o co mi chodzi :)

      Usuń
  4. chyba jestem notkę do tyłu;/

    ależ emocje a ta pieśń mnie totalnie rozwaliła aż miała ciary:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może :)
      Pieśń piękna i chyba na zawsze ją zapamiętam :)

      Usuń
  5. NO Małgosia, spisałaś się na medal, poczułam się, jakbym tam była :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie się cieszę, bo bardzo zależało mi, żeby oddać klimat :)

      Usuń
  6. długi ten kościół, musieliście mieć fajny przemarsz:)
    Jutrzenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajny był swoją drogą :) Ale kościół nie jest jakoś szczególnie długi, chyba tylko takie złudzenie na zdjęciu. Nie pamiętam dokładnie, ale tam jest chyba tylko 8-10 rzędów ławek :)

      Usuń
  7. az mi ciarki przeszly jak to czytalam i w myslach ciagle mialam nasza droge do oltarza :) cudne przezycie jak widzi sie tyle osob w jednym miejscu, ktore pojawily sie specjalnie dla nas :) :)
    Piekne chwile :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie myślałam, że do Ciebie ten opis może szczególnie przemówić, bo przypomnisz sobei, jak Ty się czułaś. Nawet się zastanawiałam, czy Twoje odczucia były podobne :)
      A co do tego, że wszyscy są w tym jednym miejscu dla nas - rzeczywiście, chociaż mnie ta refleksja naszła trochę później - na pewno jeszcze o tym wspomne :)

      Usuń
    2. no ja tak mialam po kazaniu jak ksiaz nas zaprosil do oltarza na przysiege. Wtedy tez przez glowe przeszlo mi "Jak to, juz???" A pozniej przychodzilo mi to do glowy w roznych etapach wesela - pierwszy taniec, tort, podziekowania dla rodzicow, oczepiny... i koniec. Zdecydowanie za szybko to minelo... :)
      Nie moge sie juz doczekac kolejnej czesci relacji :)

      Usuń
    3. A ja muszę przyznać, że podczas wesela, byłam mocno świadoma tego co się dzieje i wręcz wydaje mi się, że czas mi zwolnił :) Nie chodzi o to, ze mi się dłużyło - absolutnie nie :) Ale nie było tak źle, jak się spodziewałam. Bardziej byłam w szoku, ze w ogóle ten dzień już nadszedł, chociaż tyle czasu czekałam :)

      Usuń
  8. Ty to umiesz zrobić kilmat na blogu:)) A co do notki, samochód to wolałabym jakiś super ekstra, full wypas, normlanie takiego nie mamy to choc raz bysmy mieli, jakies mega drogie Aydi na przyklad:DDDD przez Ciebie zaczyna mi się chcieć slubu:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Umiem? :)) To dobrze, bo akurat w tym wypadku na klimacie mi zależało.

      No właśnie ja takiego samochodu nie chciałam mieć - a właściwie po prostu było mi wszystko jedno, czym pojedziemy. Nie chcieliśmy niczego wynajmować, bo to dodatkowy koszt, a skoro nam nie zależało - to po co go ponosić? :) Ale wiele osób akurat do tego samochodu przywiązuje dużą wagę i chcą, żeby było jakieś wymarzone :)

      Proszę, takiej deklaracji sie nie spodziewałam :)

      Usuń
    2. Umiesz i nie tylko w postach slubnych sie to ujawnia:)))

      Pewnie, jak Wam nie zależało to nic na siłę, dla mie taka rzecza maloz naczaca byłby bukiet na pewno, bo nie przepadam z abadylami i byłobyem mi wszystko jedno i tanik kosztem, co do samochodu, mamy duzo znajomych, którzy maja auta full wypas i pozyczyliby bez problemu i nie musielibysmy za to placic, wiec też inaczej:)

      Ja chyba mam świra, serio. Tyle razy pisałaś, ze slub w miasteczku, a ja za kazdym razem od nowa myślę, że w Pz, patrze na zdjecia kosciola i mysle ciekawe co to z apoznanski kosciol... musze sie elczyc

      Usuń
    3. Dzięki :)

      Wiesz, dla mnie też bukiet nie był jakimś szczególnie ważnym akcesorium. Nie poświęcałam mu specjalnie wiele myśli, poza tym, ze chciałam, zeby był ze storczyków. W resztę się w ogóle nie angażowałam, wszystko zostawiłam florystce :)

      Nie, no zaraz do leczenia bym Cię nie kwalifikowała :)

      Usuń
  9. Pewnie ślub się śnił, tylko nie mam pojęcia, który dokładnie moment :DD
    antylia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Ja sama nie jestem pewna który dokładnie moment, bo czasami śni mi się tak ogólnie wszystko, albo sam klimat :)

      Usuń
  10. Wyczesany ksiądz. Ciekawa jestem, czy w kazaniu też coś zabawnego powiedział;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Odpowiedzi
    1. Nie celowo. Po prostu tak wychodzi, że akurat nie mam kiedy pisać.

      Usuń
  12. Ciarki przeszły mi po plecach :) czytając Twoją notkę przypomniałam sobie swój ślub i naszego cudownego Ojca Przeora idącego z uśmiechem po nas :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to cieszę się, że swoją notką przywołałam miłe wspomnienia.

      Usuń
  13. Moje dzieci tez nie chciały wynajmować żadnego auta, i mimo, ze w rodzinie znalazłyby się okazalsze okazy, to wybrały swoją Lagunę (czarna combi), o tak z sentymentu ;)
    Znowu muszę cofnąć się o kilka notek...;) Myślę, że już z a kilka dni będę na bieżąco ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale rozumiem :) Dla mnie też samochód był nieistotnym szczegółem i po prostu skorzystaliśmy z okazji.

      Usuń
  14. Pacłam linka pod poprzednią notką, jako kazałaś ;)))

    Też mi się podoba ta biel. To znaczy wiem, że zazwyczaj na ślubach jest biało, ale tu jest tak... biało, że aż olśniewająco :)))

    Bardzo miło ze strony firmy, że oddelegowali czającego się pana na Wasz ślub :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, jest jakoś inaczej, to pewnie ta organtyna dodała uroku :)

      Tak, bardzo miło!

      Usuń
  15. Z jednej strony podoba mi się to dawkowanie wrażeń i emocji, a z drugiej... chce wiedzieć co było dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie "dawkuję" tych wrażeń celowo a po prostu nie mam czasu pisać codziennie. Zwłaszcza, że opisywanie takiego wydarzenia wymaga odpowiedniego nastroju.
      Niezależnie od tego, czy Wam się podoba, czy nie :)

      Usuń
  16. Ślicznie udekorowany kościół :) A co do przesądów kwiatkowych, to ja miałam bukiet z kalii. I też wiele osób mówi, że się nie powinno, a my w przesądy nie wierzymy. Miało być tak, żeby nam się podobało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja też wychodziłam z założenia, ze po prostu ma się nam podobać. Pewnie znalazłoby się jezcze kilka innych przesądów, które pominęłam i postąpiłam im wbrew :)

      Usuń
  17. Jak tak patrzę na zdjęcia z wnętrza kościoła i przypomnę sobie śluby, na których byłam, to stwierdzam, że my będziemy mieć chyba najdłuższą drogę do ołtarza, bo mój kościół jest duży, długi, szeroki i wysoki :D :P

    Fajnie to wszystko opisujesz, tak ratami, dzięki temu możemy się bardzo wczuć i niemal uczestniczyć w każdym etapie wydarzeń, świetny pomysł który daje przyjemność i Tobie, i nam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie nie chciałam dużego koscioła - nawet w Miasteczku jest drugi, większy, ale nie chciałam, bo nie podoba mi się, kiedy śluby są w dużych kościołach i goście się w nich gubią :)

      No akurat te raty to są trochę wymuszone przez sytuację:) WYdaje mi się, że już trochę za długo to trwa,no ale tak wyszło :)

      Usuń
  18. Mam bardzo podobne zdanie do Twojego, jeśli chodzi o jazdę samochodem w dniu ślubu. Nie zależ mi na jakimś 'cudzie' i 'full wypasie'. Jest mi w zasadzie obojętne czym pojedziemy. Choć mogłoby się to wydawać dziwne, bo w głębi jestem miłośniczką samochodów, nieskromnie powiem, że znam się na nich lepiej niż przeciętna kobieta mogę o nich rozmawiać godzinami;P Ale jeśli chodzi o nasz ślub to jakoś nie jest to dla mnie najważniejsza kwestia. Oby tylko suknia się zmieściła i w trakcie nie pogniotła ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się nawet suknią w samochodzie specjalnie nie przejmowałam :)

      Usuń
  19. ciekawy samochód nie powiem że nie :))) a co do pieśni to nie zliczę ile set razy ją śpiewałam przez lata ... najpierw będąc w Dzieciach Maryi a potem na Oazowych pielgrzymkach do Częstochowy ... ehhh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też śpiewałam ją wiele razy podczas różnych okazji i w różnych okolicznościach :)

      Usuń
  20. Czytam Twoje notki odnośnie ślubu i się nie dziwię, że wszystko przeżywasz ciągle od nowa, bo każdy z nas chciałby, żeby ten wyjątkowy dzień trwał dłużej a tak naprawdę mija bardzo szybko, noc weselna także i wspomnienia pozostają więc trzeba je w sobie pielęgnować i powracać do nich jak najczęściej by nauczyć się tego wszystkiego na pamięć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najbardziej mi żal, że to już - nawet nie chodzi o to, że minęło szybko, bo wydaje mi się, ze w pełni nacieszyłam się tym, co się działo, ale tyle się na to czekało, a tu już po wszystkim...

      Usuń
  21. Uwielbiam Maryjo śliczna pani... śpiewam to Mordce bardzo często, to taka nasza wspólna modlitwa - moja i córci:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja będę teraz jeszcze bardziej lubiła tę pieśń.

      Usuń
  22. witaj :)

    Wlaczylam sobie te piesn ...i sluchalam jej czytajac Twoja notke :)
    I poczulam sie jakbym byla z Toba podczas slubu Waszego :) naprawde...niesamowicie sie czyta notke sluchajac tej piesni... :)
    Nie ukrywam,ze i lezka uroniona tez byla :) .. ja zawsze na slubach sie "deko" rozklejam :D ..juz tak mam :D hehe... i naprawde czytajac Twoj opis slubu...czulam sie jakbym tam byla..z Wami... a jak "bylam" na slubie to i lezka musiala poleciec, no nie? :D slowa ksiedza rozbawily mnie :) mysle,ze zdawal sobie sprawe,ze i dla Was to sa emocje...Wasz slub...wiec pewnie chcial troszke "rozluznic" atmosfere :)

    czekam z niecierpliwoscia na dalsza czesc Twojej relacji:)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ta pieśń wprowadza w odpowiedni nastrój :) Więc dobrze, że ją sobie puściłaś czytając notkę, przynajmniej mogłas jeszcze bardziej wczuć się w sytuację, a o to właśnie mi chodziło :)

      Usuń
  23. Watek Finansowego, aż mnie rozbawił :-)
    W ogóle, to nie wiem, co mam powiedziec. Musiałaby, zachwalać, emocjonować sie prawie, tak samo jak Ty, a nie wiem, jak ubrac to w słowa. Pieśń "Maryjo śliczna..", to jedna z moich ulubionych, więc juz lubię ten wybór. O kwiatach juz się wypowiadałam - cudo. Samochód odważny, szkoda, że nie wrzuciłaś zdjęcia, jak ten dach, jest otwary :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozbawił? :) Właściwie to nie jestem pewna, dlaczego :)) W każdym razie, dla mnie to była bardzo miła niespodzianka.

      No i też chyba nie bardzo wiem, dlaczego samochód jest odważny? :) Ot, po prostu BMW, myślę, że nie jest nawet specjalnie oryginalne. A zdjęcia z odkrytym dachem może jeszcze będą.

      Usuń
  24. NO a jak ja się rozemocjonowałam :) Autko sliczne :) KOściół udekorowany no cud miód :D I tak będziesz to wspominac do końca życia :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To cieszę się, ze się rozemocjonowałaś, bo o to mi chodziło ;)

      Ja też sie zachwycałam dekoracjami ;) - zarówno samochodu, jak i kościoła. Bardzo mi się podobały.

      Pewnie, ze będę, tylko chciałabym się już pozbyc tego żalu, ze już po :)

      Usuń
  25. no weź juz nas nie trzymaj w napięciu dalej nooo!! pisz co było dalej!!
    nie mam głosu i nie mogę posłuchać piosenki:(
    Twoja siostra śpiewa gdzieś, czy tylko tak dla siebie i na jakiś okazjach?

    p.s robilam porządki na blogu i usunęłam Twoje zaproszenie,ale już się biję w pierś i przywracam, bo usunęłam nie to co trzeba ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam kiedy pisać, nie robię tego specjalnie :)

      Nie, siostra nie śpiewa nigdzie. Kiedyś zdarzało sie, że na mszach śpiewała od czasu do czasu, ale nie w jakimś chorze ani nie regularnie, ot tak czasami.

      Tak, dostałam już zaproszenie ponowne.

      Usuń
  26. "Jako dobrzy szafarze różnorakiej łaski Bożej służcie sobie nawzajem tym darem, jaki każdy otrzymał" 1List Św.Piotra 4.10 - Najserdeczniejsze życzenia;)

    OdpowiedzUsuń