Tak, wiem, wczoraj był :) Ale mnie się jakoś ubzdurało, że to 6 marca i się na wczoraj nie przygotowałam :P Ale pomyślałam sobie, że wreszcie po raz pierwszy mogę się w tym temacie "legalnie" wypowiedzieć :)
A chciałam napisać, że złego słowa na swoich teściów powiedzieć nie mogę. Oczywiście, że to nie anioły po ziemi stąpające i swoje wady mają. Czasami coś mnie z ich strony zirytuje, podrażni... Ale jak to w rodzinie - z mamą przecież też się nie zawsze zgadzam, a zachowanie wujka denerwuje :) To jest na takiej samej zasadzie.
Od samego początku zawsze byli wobec mnie bardzo życzliwi i szybko zaczęli mnie traktować jak członka rodziny. Nie patrzyli na mnie jako dodatek do Franka a zawsze na nas jako parę. Nie było żadnego faworyzowania, pokątnych rozmów - bo przecież wiem, że się takie rzeczy zdarzają. Zawsze możemy zwrócić się do nich w jakiejś sprawie - i to zarówno my jako para, jak i ja sama ze swoją prośbą.
Pewnie, czasami podczas rozmowy okazuje się, że mamy inny pogląd na jakąś kwestię. Zazwyczaj spieram się jednak z teściem, nie teściową :) Pan tata ma to do siebie, że lubi straszyć snując swoje czarne wizje. Ale co ciekawe - zazwyczaj w sprawach, w których ja jestem nastawiona optymistycznie :) Kiedy natomiast ja się czymś martwię, on jest nastawiony dość beztrosko, co mnie nawet czasami pociesza. Jeśli miałabym wskazać jakąś wadę pani mamy to powiedziałabym, że miewa swoje humory :) Ale bardzo rzadko i nie są one szczególnie męczące dla otoczenia. Ale tak w ogóle w tej kwestii to jestem przyzwyczajona, bo Franek ma dokładnie tak samo - czasami o tym pisałam, więc możecie sobie wyobrazić, jak to jest u pani mamy. Chociaż nie... u Franka jest to zdecydowanie bardziej nasilone :)
Co najbardziej u nich cenię? To, że można z nimi rozmawiać. Rozmowy lubię prowadzić przede wszystkim z teściową, bywają bardzo życiowe. Ona zawsze mnie wysłucha, a kiedy się w czymś nie zgadzamy widzę w niej taką chęć dowiedzenia się, dlaczego myślę tak, a nie inaczej. Nie kłócimy się, raczej dyskutujemy i pani mama nigdy nie narzuca mi swojego zdania, ale właśnie dopytuje - co dokładnie mam na myśli, dlaczego tak sądzę.
Poza tym, cenię wspomniany już fakt, ze zawsze można na nich liczyć. No i uważam, że to im przede wszystkim zawdzięczam to, jaki jest mój mąż :) Niestety czasami tyczy się to również wad :P, ale mnie chodzi przede wszystkim o podejście do wielu spraw, które są tylko i wyłącznie efektem dobrego wychowania. Wiele rzeczy, które najbardziej lubię we Franku jest właśnie wynikiem tego, że po prostu "wyniósł je z domu" :) System wartości, szacunek do ludzi, pracowitość.. - to niektóre z nich. Kiedyś podziękowałam teściowej, za to, że Franek jest, jaki jest, a ona mi się prawie do słuchawki popłakała ze wzruszenia :P
Rodzice - i tyczy się to zarówno frankowych, jak i moich - w ogóle nie wtrącają się do naszego życia. Owszem, biorą w nim udział, cały czas wiedzą, co się u nas dzieje, wysłuchują, wypowiadają się. Ale nigdy niczego nam nie narzucają. Ba, nawet ich opinię na dany temat czasami trudno z nich wyciągnąć :P Bo nie chcą nam niczego sugerować - zwłaszcza, gdy chodzi o jakieś trudne decyzje. Oferują wsparcie, mówią, jak to widzą, analizują wady i zalety danego rozwiązania, ale nigdy nie powiedzą, jak według nich powinniśmy postąpić. Przyznam, że bywają sytuacje, że chciałoby się to wiedzieć :P - albo, żeby się sprzeczać, albo żeby ze spokojnym sumieniem podjąć decyzję "bo rodzice tak uważają" :D
U teściów cenię jeszcze ich otwartość. To, że są bezpośredni czasami jest dla mnie nieco krępujące, bo byłam wychowana inaczej, ale też mam w sobie trochę mniej rezerwy niż moi rodzice, więc chyba dobrze się w tym odnajduję. Jedyne co mnie denerwuje, to że się zawsze całują na
powitanie! Nosz, to ja się z moimi rodzicami często dłużej nie widzę i
się nigdy nie ściskamy, a ci to mnie obcmokają nawet jak się widzieliśmy
wczoraj. Nie lubię się całować i zawsze o tym mówię, ale oni w tej
kwestii są chyba niereformowalni :)
W każdym razie, piszę tu o swoich odczuciach i o stosunku teściów do
mnie, ale warto wspomnieć, że oni są po prostu fajnymi ludźmi. I w tym
właśnie się również ta otwartość wyraża. Byłam świadkiem wielu sytuacji,
gdy mogłam zaobserwować, jak zachowują się w stosunku do innych -
znajomych, bądź obcych. Zawsze uprzejmi, uśmiechnięci. Nie słyszałam
nigdy, żeby się na czyjś temat złośliwie wypowiadali, żeby obgadywali
kogoś znajomego, żeby byli z kimś w konflikcie. Jest to dla mnie
szczególnie ważne, bo moi rodzice są podobni i nie potrafiłabym
zaakceptować innych zachowań. Chociaż, jak wspomniałam, moi rodzice są
bardziej zdystansowani jeśli chodzi o relacje z otoczeniem. Ale z moimi
teściami dogadują się świetnie ;) Dzięki temu między innymi możemy organizować kameralne spotkania obu naszych rodzin i wszyscy się na nich dobrze bawią :
Fajne jest też to, że mogę przy teściach być sobą. Mogę mieć zły dzień, mogę mieć nawet focha :) Mogę się przy nich pokłócić z Frankiem i mogę też podnieść głos - pewnie, że mi się zdarza :) Nigdy się na mnie nie gniewają. Jestem bardzo impulsywna - o czym wie doskonale moja rodzina i zazwyczaj mi to wybacza. Czasami się zapominam (co zresztą świadczy o tym, że czuję się jak wśród swoich) i zachowuję się tak samo przy rodzicach Franka, ale okazuje się, że oni na to reagują tak samo jak moi bliscy:)
W trakcie i po weselu wiele osób mówiło mi, że mam fajnych teściów :) Począwszy od fryzjerki, aż po Juskę, która stwierdziła, że jest nimi wręcz zachwycona :) W takich chwilach czułam się naprawdę dumna z tego, że są moimi teściam. I chyba vice versa. Kiedyś zrobiło mi się bardzo miło, gdy dowiedziałam się przypadkiem, że pani mama bardzo mnie chwali i z wszystkim z dumą opowiada o moich studiach i osiągnięciach zawodowych. Tak czy inaczej, dogadujemy się, lubimy się, szanujemy się, różnimy się, sprzeczamy, dyskutujemy - czyli jak w rodzinie :)
Różne historie słyszy się na temat ralacji synowa - teściowie. Ja mam to szczęście, że trafiłam świetnie. I stwierdziłam, że to dobra okazja, żeby się z Wami tym podzielić.
Niestety różne są relacje z teściami i nie każdy pewnie jest z nich zadowolony... ale takie jest życie, a fajni i normalni teściowie jednak się zdarzają i nie wszyscy są tacy jak ci z dowcipów :D
OdpowiedzUsuńTak, wiem, że czasami te relacje są bardzo, bardzo skomplikowane. Chciałam jednak napisać, że może też być inaczej. W ogóle to ja nigdy nie rozumiałam tych dowcipów o teściowych, bo moi rodzice ze swoimi teściami zawsze się dobrze dogadywali i to było dla mnie normalne. Dopiero jak trochę dorosłam, zobaczyłam, jak fatalnie może to wyglądać.
UsuńJa tylko zaobserwowałam relacje moich rodziców z ich teściami i normalne były to stosunki, ale wiem, że względem innych dziadkowie tacy nie byli, a jednak dużo łątwiej i przyjemniej żyć normalnie, po prostu lubiąc się i szanując :)
UsuńA reszta takich opowiastek to jedynie z doświadczeń koleżanek czy przykładowo teściowie mojego brata, których i ja polubiłam, a obecnie to już byli teściowie i w takich kryzysowych sytuacjach życiowych wiele się zmienia, tak i moja sympatia do nich wygasła. Nie chciałabym spotkać ich przypadkiem :)
No to sa chyba najbardziej przykre sytuacje, gdy się tak człowiek zawiedzie na tych, na których liczył..
UsuńPani mama i pan tata - aż mi się gęba śmieje do monitora, bo tak fajnie Ich określasz :))) To chyba dobrze, jak się ma takie relacje z teściami :-) Lepiej żyć w zgodzie, niż bez sensu drzeć koty. Ja z teściem też się super dogaduję i wiem, jak to życie uprzyjemnia, gdy ma się dodatkowe osoby do tworzenia relacji rodzinnych :D
OdpowiedzUsuń;) To tak dla odróżnienia, zeby było wiadomo, że nie o moich rodziców chodzi, i żeby nie powtarzać ciągle "teściowie" :P W dodatku teściowie się nieraz źle kojarzą :))
UsuńMasz rację, zdecydowanie lepiej żyć w zgodzie, chociaż ludzie są różni i czasami po prostu zachowanie niektórych rodziców całkowicie mnie zdumiewa. A czasami także synowe/zięciowie przesadzają.
Ale rzeczywiście to fajna sprawa, gdy się można z rodzicami swojego męża dogadać.
Mnie mama W. zawsze ściskała, kiedy do nich przyjeżdżałam i wyjeżdżałam, nie lubię tego typu powitań. Jedynie swoich dziadków witam przytuleniem i cmoknięciem w policzek, ale to wychodzi bardzo naturalnie. Wolę uścisk ręki.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że takie relacje między wami utrzymywać się będą przez cały czas. Fajnie, że macie w swoich rodzicach oparcie i dogadujecie się z rodzicami współmałżonka, to wiele ułatwia jakby nie było. Niby nie trzeba kochać rodziców męża/żony, ale jakiś tam kontakt lepiej mieć :P a lepszy taki niż otwarta wojna :D
Ja ich nie znoszę! U Franka w rodzinie wszyscy się tak witają. Nie kumam! :) Ale uścisków ręki też nie lubię, chociaż w rodzinie to co innego :)
UsuńNie widzę żadnego powodu, zeby się nie miały utrzymywać :) Po prostu naszych rodziców także jako ludzi i wiem, ze nie są konfliktowi. I oczywiście, ze teściowie nie "dorównają" rodzicom, ale przecież nie o to chodzi :) Ważne, zeby się szanować, a nawet lubić.
No w rodzinie to coś innego :D Każda ma tam jakieś swoje zwyczaje w witaniu się, co poradzić :P
UsuńDokładnie o to chodzi :) Wasi rodzice przyjmują naprawdę fajną postawę i stanowisko, bo nie narzucają niczego, a bywają tacy teściowie, którzy chorzy będą jeśli 3 groszy nie wtrącą. No ale ludzie są bardzo różni. Ja bym rodziców W. a szczególnie jego matkę za fajną teściową nie miała.
Wiesz, tu chodzi o to, że nie znoszę z obcymi ludźmi się dotykać ;) A rękami się różne rzeczy robi, więc naprawdę nie lubię, gdy się ludzie bez powodu ze mną w ten sposób witają ;)
UsuńTak, wiem, że tacy są. Nasi rodzice jednak w ogóle się nie wtrącają, trzeba to przyznac.
Ja mam tak odnośnie podawania sobie rąk w kościele. Nie lubię tam tego ;)
UsuńJa nie znoszę :) Jak nie muszę, to nigdy tego nie robię ;)
UsuńJa też, sama z siebie nigdy ręki nie podam :D
UsuńTo tak samo jak ja :)
UsuńWidzę, że łączą Nas nie tylko takie same obrączki ale i relacje z teściami :) Moi są również wspaniali, zawsze mogę na nich liczyć i co by się nie stało zawsze pomogą :) Uwielbiam z nimi jeździć w góry, chodzić na spacery czy przyjeżdżać na niedzielne obiadki :) Wiem także, że jestem córeczką tatusia - czyli teścia, a teściowa to moja najlepsza przyjaciółka :)
OdpowiedzUsuńTo o czym piszesz, to świetna sprawa :) To naprawdę fajne, że można razem spędzać czas i świetnie się przy tym bawić :)
UsuńPs. Madzia? :) Chyba się pogubiłam, nie jestem pewna, czy Cię kojarzę? Komentowałaś już u mnie? :)
Tak Kochana, komentowałam jak wstawiałaś zdjęcia obrączek jako Małżeństwo. PS. Piszę Ci właśnie maila :*
UsuńAaa ;) To teraz już kojarzę :) Bo chyba jeszcze przy innych okazjach też komentowałaś :) Pamiętam :):)
UsuńJuż dostałam, dziękuję. Odpowiem wkrótce :)
ja na szczęscie na razie nie mam teściów i w ogóle wizja slubu i tego ze mialabym do nich mowic mamo, tato mnie przeraza.... chyba mi to przez gardlo nie przejdzie. Ale poki co nie musze sie tym martwic:0
OdpowiedzUsuńA tobie zazdroszcze, fajnie masz:)
:P Moim zdaniem masz, tylko jeszcze się tak nie nazywają :D:D Wiesz, wydaje mi się, że przymusu nie ma z tym mamowaniem i tatowaniem :)
UsuńAle mam fajnie, to fakt :)
a jak na nich przy nich mówisz? mamo, tato? czy pani mama i pan tata? :)
OdpowiedzUsuńZawsze na blogu tak pisałam o teściach i tak zostanie - dla rozróżnienia, żeby było wiadomo, że nie o swoich rodzicach piszę :)
UsuńAle nie mówię tak do nich, nie stosuję "pani". Ale nie miałam jeszcze aż tak wielu okazji, zeby się do nich zwrócić bezpośrednio :) Najczęściej są razem, więc zwracam się do nich w liczbie mnogiej "wy" :)
Nic tylko się cieszyć, bo nie zawsze jest tak, że wybierając sobie człowieka na całe życie dobierzemy się też z jego rodziną, a te relacje niestety z góry narzuca sytuacja. Jak wiesz, ja tak dobrze nie miałam, moi teściowie nie są łatwymi ludźmi, trudno czasem zrozumieć ich mentalność, w dodatku zaliczyłam mieszkanie z nimi pod jednym dachem, a to potrafi wiele popsuć. Jednak dzisiaj, po ponad 5 latach funkcjonowania w tej rodzinie, w tym po 3 latach od tego wspólnego z nimi mieszkania stwierdzić mogę, ze chyba wreszcie dotarło do nich jak mnie traktować nie należy. Od dłuższego czasu nie mam im nic do zarzucenia, a rodzinne spotkania są nawet miłe;) W sumie nie liczyłam nawet na to.
OdpowiedzUsuńA całować się (z nie mężem;P)też nie znoszę i jednym z największych plusów tego, że mieszkamy bliżej jest to, że przestali się ze mną tak wylewnie witać;) W mojej rodzinie też się tego nie praktykowało, jakieś uściski tylko przy składaniu życzeń i też bez wielkiego cmokania;)
Tak, i cieszę się :) Wiem doskonale, ze różni są ludzie i czasami naprawdę można mieć problem, żeby się dogadać. W takich wypadkach najważniejsze jest chyba po prostu, zeby małżonkowie niezależnie od wszystkiego stali za sobą murem.
UsuńAle cieszę się, ze u Was się to trochę unormowało i jest całkiem fajnie :)
Jeśli chodzi o całowanie to ja nawet z mężem niekoniecznie :P- chociaż to nie do końca o samo całownie chodzi ;) Ale to temat na osobną notkę, kiedyś o tym napiszę :) U mnie w rodzinie właśnie też tylko przy składaniu życzeń jest lekkie cmoknięcie ale "na sucho" :) W rodzinie Franka to dla mnie jakaś masakra, choćbym nie wiem jak się ukrywała, to mnie dopadną :) I jak widać, nie przeszkadza nawet to ze mieszkamy jakieś cztery przystanki tramwajowe od siebie. Chyba musielibyśmy razem zamieszkać, może wtedy by odpuścili :D
Ja nawet jestem pewna, że to stanie za sobą murem jest jedynym sposobem na to, by trudne z teściami relacje nie wpływały na małżeństwo, bo w taki sposób sobie z tym radzimy;)
UsuńChodziło mi raczej o to, że ja nie przepadam za kontaktem fizycznym z innymi ludźmi, jakoś tak jestem "zaprogramowana" wyłącznie na MW;) Składanie sobie życzeń, czy wylewne witanie się zawsze mnie w pewien sposób stresuje. Rodzinie jeszcze jestem w stanie to "wybaczyć" i się przełamać, ale jeśli chodzi o znajomych, bądź ludzi właściwie obcych... no nie znoszę;)
Pewnie tak..
UsuńHmm, teraz chyba nie jestem pewna odnośnie czego konkretnie piszesz :):) W sensie, ze ja napisałam o całowaniu? :) Jeśli o mnie chodzi, to też nie przepadam za tym kontaktem fizycznym, ale w przypadku rodziny czy bliskich znajomych mi to tak nie przeszkadza - moge się z dobrą koleżanką uściskać, a jak jest jakaś impreza to już w ogóle oporów przed tym nie mam. Ale całowanie jest właśnie dla mnie prawdziwą zmorą :) Od dziecka obie z siostrą tak miałyśmy, a odruch wycierania się został mi do dziś :)
Dzisiaj jestem zakręcona jak sanki w maju, nawet uderzyłam się głową o samochód;P
UsuńChciałam uzupełnić, że mi nie tyle o samo całowanie chodzi, co ogólnie o kontakt fizyczny, a pisałam to w kontekście Twojego "(...)chociaż to nie do końca o samo całownie chodzi", ale faktycznie ujęłam to w sposób dezorientujący. Są dni, w których nie powinnam się chyba wypowiadać publicznie;D
w każdym razie jestem ciekawa tej wspomnianej notki na ten temat;)
:))) Mam nadzieję, ze guza sobie nie nabiłaś ;)
UsuńW każdym razie, tak się domyślałam, ale nie nie bardzo wiedziałam, o co Ci chodzi :) Mam trochę tak jak Ty, chociaż może nie aż tak (jak wspomniałam, są osoby, z ktorymi mogę się ściskać :P) - za to jeśli chodzi o całowanie to już zupełnie inna sprawa ;) No, kiedyś pewnie o tym napiszę :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńO dziwo nie, ale przez sekundę widziałam gwiazdy, szkoda, ze nie wpłynęło to na moje rozgarnięcie;)
UsuńCzuję, ze muszę nieco sprostować, no bo to nie jest tak, ze mam jakąś traumę i trzęsie mnie na samą myśl o tym kontakcie fizycznym. Chodzi o to, ze nie odczuwam potrzeby do wykonywania takich gestów i jeżeli się im poddaję to tylko ze względu na tą drugą, aktywną w tym temacie stronę i okoliczności. Stopień mojego dyskomfortu w takich sytuacjach jest odwrotnie proporcjonalny do stopnia zażyłości z daną osobą (powiedzmy, ze MW jest próbą zero;D), która się na mnie z buziakami czy uściskami "rzuca". Np. toleruję podawanie sobie dłoni w pracy (bo już się przyzwyczaiłam) ale myśl o tym, że jest Dzień Kobiet i oprócz tego Rafaello, które znalazłam na biurku każdy facet pewnie będzie chciał mi złożyć życzenia ściskając tudzież całując mnie w poliki już mnie nieco uwiera;)
No to możliwe, że znowu piszemy o tym samym :) Nie, nie pomyślałam, że masz traumę :P, ale napisałaś o znajomych i w sumie na tym oparłam różnicę między nami, bo są pewni znajomi,z którymi jakoś nie mam oporów, żeby się bardziej wylewnie przywitać :)
UsuńAle masz oczywiście rację z tym stosunkiem stopnia dyskomfortu do zażyłości :) - w sensie, że tu mam tak samo.
Już za prawie 4 miesiące zostanę synową i jestem z tego powodu bardzo zadowolona. Mama M. jest bardzo ciepłą, miłą, pomocną osobą. Nigdy nie miała tendencji do wtrącania się. Szanuję ją bardzo, tym bardziej, że zdołała wychować M. na takiego mężczyznę jakim jest sama. Lubię ją, a szczerze to nawet już kilka razy miałam na końcu języka słowo 'mamo'. Wiem, że dla niektórych to straszne, nienaturalne czy dziwne zwracać się do kogoś w ten sposób. Ale dla mnie to naturalne, aż mi się czasem samo ciśnie na usta. Na pewno więc po ślubie nie będę miała z tym problemu.
OdpowiedzUsuńA do teściów zwracasz się tak jak tu piszesz 'pani mamo'. 'pani tato'?
Zawsze tak pisałam o teściach na blogu i tak zostanie, dla rozróżnienia między nimi i moimi rodzicami. W realu nie zwracam się do nich "pani/pan"
UsuńNie do końca uważam, ze to jest aż tak zupełnie naturalne, bo jak się przez ponad dwadzieścia lat mówiło "mamo" do jednej konkretnej osoby, to właśnie to jest naturalne i trudno się nagle przestawić :)To może po prostu z czasem znormalnieć. Ja nie mam z tym wielkiego problemu, (chociaż Frankowi idzie z tym lepiej), ale wcale nie dziwię się tym, którzy mają jakieś opory.Poza tym myślę, że wiele zależy od otwartości danej osoby a nie od samej relacji z teściami :)
Nie mówiłam, że jest to naturalnie ogólnie. Podkreśliłam, że jest to DLA MNIE naturalne, bo pałam ciepłymi uczuciami do mojej przyszłej teściowej już od czasów jej poznania (i vice versa). Ale oczywiście rozumiem osoby, którym to sformułowanie nie chce przejść przez gardło. Co do ostatniego Twojego zdania - zgadzam się:)
UsuńA ja napisałam jak jest u MNIE. I to niezależnie od tego, że palam do teściowej równie ciepłym uczuciem co Ty, po prostu mama zawsze będzie tylko jedna:)
UsuńNiezaprzeczalnie:)
UsuńChoć mówienie do teściowej 'mamo' jej absolutnie nie czyni:)
UsuńOczywiście, ale dlatego właśnie dla mnie to jest normalne, ale nie aż tak najbardziej w świecie naturalne.
Usuńkurczę Margolka, powiem tylko POZAZDROŚCIĆ!
OdpowiedzUsuńPani mama i pan tata - spodobało mi się to :)))
OdpowiedzUsuńMasz szczęście, ale to już sama dobrze wiesz. Oby jak najwięcej takich historii :)))
:) To tak dla rozróżnienia :)
UsuńMasz rację, wiem. Dlatego właśnie o tym napisałam, bo stwierdziłam, że warto.
Takich teściów to tylko pozazdrościć! :)
OdpowiedzUsuńMoi też są dla mnie w porządku, ale różni nas wiele i czasami bywało, że nie zgadzaliśmy się ze sobą. Z wiekiem ja dojrzałam, a oni zaczęli mnie doceniać bardziej, niż w czasie gdy byłam jeszcze żoną ich syna.
A więc bywa i tak.
Powodzenia dla Was i Waszych wspaniałych Rodziców!
Z tego co pamiętam, to wyrażałaś się raczej ciepło o swoich teściach, domyślam się więc, że i u CIebie jest w miarę dobrze :) Chociaż rozumiem, że bywa różnie i że ta relacja też może przechodzić różne etapy :)
UsuńDziękujemy :)
Aż milo poczytać;))
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że milo się też pisało :)
Usuńmoj tesc niestety juz nie zyje, a szkoda, ze to byl naprawde fajny czlowiek. A tesciowa potrafi byc prawdziwa jedza, ktora podniesie cisnienie na maksa, ale musze szczerze przyznac, ze ostatnio cos jej sie odmienilo i da sie z nia jakos wytrzymac :)
OdpowiedzUsuńNo to oby juz jej tak zostało :P
UsuńMy nauki również bardzo przezywamy, przynajmniej ja na pewno :) Najbardziej lubię rozmawiać z Panem Narzeczonym, po naukach i poznawać jego zdanie. Najfajniejsze jest to, ze mamy identyczne poglądy co do małżeństwa :)
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńPs. Mogłaś spokojnie odpowiedziec u siebie :)
udani teściowie to skarb:)
OdpowiedzUsuńZgadzam się.
UsuńCiekawa jestem, jak Franek ocenia swoich teściów.
OdpowiedzUsuńTak samo pozytywnie jak ja swoich. Zawsze powtarza, że dobrze się dogaduje z moimi rodzicami i lubi z nimi spędzać czas.My po prostu mamy w rodzinach fajne relacje i do tego się wszystko sprowadza.
UsuńŚwietnych masz teściów, pewnie nie jedna osoba Ci zazdrości ;)
OdpowiedzUsuńWitaj :)
UsuńFajni są, to fakt :)
U mnie na początku były tarcia, ale teraz też jest dobrze. I nie mogę nic złego na temat teściów powiedzieć:)
OdpowiedzUsuńTo fajnie, ze już się wszystko poukładało :)
Usuńdzień teściowej ??? a to już dzień matki i dzień kobiet nie wystarczy ??? przesada. Ja tam takich dni na pewno nie będę obchodziła choćbym miała szczerozłotych teściów ;]
OdpowiedzUsuńAle kto powiedział, ze ja obchodzę? Post nie jest o obchodzeniu tego dnia a po prostu wykorzystałam sobie okazję, żeby napisać notkę, o której już dawno myślałam - na temat moich teściów :)
UsuńNie ma przymusu obchodzenia żadnego święta.Kto chce - świętuje nawet dzień hutnika, kto nie chce - nie. :)
Jak tak patrzę na moją przyszłą teściową to zastanawiam się czy to kobieta anioł czy tesciowa z kawałów :)
OdpowiedzUsuńHmm, to ciekawe? :) Ale znaczy, że nie umiesz jej rozgryźć, czy jeszcze jej nie znasz za dobrze?
UsuńCieszę się, że trafili Ci się tacy fajni teściowie. Nie każdy ma to szczęście. Ja nie mam teściowej więc nie mogłam obchodzić tego dnia, ale teścia mam za to wspaniałego :)
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę. Ale właśnie z tego co się orientuję, Ty tez nie możesz narzekać, obie mamy szczęscie ;)
UsuńNaprawdę wygląda na to, że wasze relacje są godne pozazdroszczenia - tak to właśnie powinno wyglądać :)
OdpowiedzUsuńTez mi sie tak wydaje ;)
Usuń