*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

wtorek, 24 września 2013

Bawełniana

No to mamy za sobą już pierwszy rok (i kilka dni:)) małżeństwa. Jaki był ten rok? Cóż, na pewno bardzo burzliwy - jeśli chodzi o całe nasze życie. Choć na początku wydawało się, że będzie sielsko i po powrocie z błogiej podróży poślubnej będziemy mogli zająć się wiciem jakiegoś gniazda (czyt. szukaniem mieszkania), wszystko nam się skomplikowało. Jednym słowem stabilizację szlag trafił.
W zasadzie możemy się tylko ogromnie cieszyć, że to w zeszłym roku braliśmy ten ślub :P W tym trudno byłoby sprawnie zaplanować część spraw, skoro przez kilka miesięcy nawet nie mieszkaliśmy razem. W dodatku nie moglibyśmy się cieszyć tym dniem tak, jak to było rok temu, bo bardzo dużo problemów nam się na głowę zwaliło. Poza tym niektórzy nasi goście zostali dotknięci bardzo przykrym wydarzeniem, jaką jest śmierć bliskiej osoby :( Nie mogliby się bawić na naszym weselu - o ile w ogóle by na nie przybyli. A w dodatku wrzesień w tym roku jest brzydki, deszczowy i zimny! :) To tylko dowodzi tego, że wszystko w życiu ma swój czas.
Wracają jednak do tego roku: można powiedzieć, że przeszliśmy prawdziwy chrzest bojowy jeśli chodzi o pierwsze wspólne małżeńskie decyzje i problemy. Wygląda na to, że to jeszcze nie koniec, ale dotychczas spisaliśmy się całkiem nieźle. Cały czas trzymamy się razem :) Przetrwaliśmy nawet trzymiesięczną separację, która okazała się bezbolesna (a nawet wspominam ten czas z lekkim sentymentem :P). 
Miałam kilka okazji, aby przekonać się, że Franek zrobi dla mnie wiele i że najważniejsze jest dla niego, abyśmy byli razem, niezależnie od okoliczności. Dość powiedzieć, że dla mnie (i dla wspólnej przyszłości) zrezygnował z dobrej, lubianej pracy i z miasta, w którym się urodził i w którym przeżył trzydzieści lat. Poza tym, mimo, że w wielu kwestiach mamy różnicę zdań, okazuje się, że ostatecznie stanie za mną murem, broniąc mojej racji przed członkami swojej rodziny na przykład. 
W naszym życiu wiele się po ślubie zmieniło - choć niekoniecznie ze względu na sam ślub. Czy nasz związek się zmienił? Już krótko po uroczystości pisałam, że zmieniło się wiele. Nie da się tego nawet opisać, ale relacja między nami zdecydowanie nabrała jakiegoś innego wymiaru. Głębi, magii... naprawdę trudno to nazwać. 
Zastanawiam się, skąd biorą się te wszystkie opowieści o tym, jak po ślubie wszystko zmienia się na gorsze? U nas jest zupełnie na odwrót. Mam wrażenie, jakbyśmy nigdy się tak nie kochali, jak teraz :) Jakbyśmy nigdy nie byli tak blisko. Nigdy nie byliśmy dla siebie tak ważni, jak od czasu ślubu. Wszystko mamy teraz wspólne - i nie chodzi mi o samochód, czy garnki, a o plany, problemy, oczekiwania, nadzieje... Wspólne podejście do życia :) Przed ślubem niby było tak samo, ale jednak odczuwaliśmy to trochę inaczej. Jednak symbol małżeństwa ma dla nas ogromne znaczenie.
Oczywiście kłócimy się, jak zawsze :) Nie bylibyśmy sobą, gdyby tak nie było :) Ale nasze kłótnie są zdecydowanie inne, niż kiedyś. Nigdy nie są ostateczne :P Możemy się pokłócić o jakiś drobiazg i boczyć się na siebie, ale żadne foczenie się, czy spór nie przesłoni tego co jest najważniejsze. Wiemy, że to chwilowe, więc nadal ustalamy codzienne sprawy i to pozwala nam wrócić do równowagi. Nie ma cichych dni, obrażania się, dzikich awantur :)
Myślę czasami nad tymi wszystkim drobiazgami i prozaicznymi sprawami, które załatwiamy razem, a których nie załatwia się nigdy z nikim innym, bo są zbyt osobiste. Niby błahostki, a jak wiele mówią o relacji między nami. O tym, że nie mamy przed sobą absolutnie żadnych tajemnic, nie ma między nami skrępowania, wstydu, tematów tabu. Wiele jest osób, które są mi bardzo bliskie, które znają mnie od podszewki, wiedzą jaka jestem, znają moje słabości. Ale nie ma na świecie drugiej takiej osoby, która wiedziałaby o mnie tyle, co Franek. Dorota, czy moja mama może są blisko ;), ale to jednak nie to samo. 
Myślę też o tym, jak wiele musieliśmy przejść razem, żeby znaleźć się w tym punkcie. Nie odpuściliśmy nigdy, walczyliśmy o nasz związek, nie poddawaliśmy się nawet w czasie kryzysu i to wszystko bardzo nas zahartowało. Ale najważniejsze jest to, że nasze uczucie rozkwitło z czasem, nie spowszedniało. Nie mogłabym powiedzieć, że tęsknię za naszymi początkami. Bo nie tęsknię :) Uważam, że teraz jest sto razy lepiej. Czuję się bardziej kochana i bardziej zakochana niż na początku.
Nie twierdzę, że jesteśmy parą idealną albo że któreś z nas jest ideałem, ale z mojego punktu widzenia jest idealnie ;) W takim sensie, że nie wyobrażam sobie, że mogłoby być lepiej i nie chciałabym niczego zmieniać, nawet tych rzeczy, które czasami mnie denerwują. Już kiedyś pisałam, że uważam, że każdy ma inną wizję ideału i że coś, co jest wadliwe dla jednej osoby, według drugiej funkcjonuje bez zarzutu. Mam takie momenty czasami, kiedy przez głowę przebiega mi myśl, jak to możliwe, że jest nam razem tak dobrze i, że nie mogłam trafić lepiej :) 
Kiedyś bałam się, że nigdy jej nie będę miała. Myliłam się, bo mam pewność, że to jest właśnie TA osoba, z którą chcę zawsze dzielić swój los. I absolutnie żadnej wątpliwości.

Starałam się bardzo, czułam ogromną potrzebę opisania tego, co myślę i czuję z okazji naszej pierwszej, bawełnianej* rocznicy. Ale i tak mi nie wyszło :) Nie da się słowami opisać tego, jak się czuję, gdy zasypiam w objęciach męża, gdy planujemy razem weekend, kiedy rozmawiamy o tym, co zjemy na obiad, kiedy ganiamy się po mieszkaniu i wydurniamy, jak wariaci, kiedy przychodzę zmoknięta z pracy, a on czeka przy drzwiach z ręcznikiem i ciepłą herbatą, kiedy oglądamy jakiś program i słysząc coś, patrzymy na siebie, wiedząc bez słowa, o co chodzi i co w danej chwili myśli druga osoba. Myślę, że wiele osób nie wie, że tacy jesteśmy i nie wie, że naprawdę nam ze sobą dobrze. Nie jesteśmy wylewni, zwłaszcza przy innych nie opowiadamy o nas, czasami wręcz sobie żartobliwie dogryzamy w towarzystwie.
A najważniejsze jest niewidoczne dla oka.

*choć niektóre źródła podają, że papierowej :)

41 komentarzy:

  1. Hej.
    Na wstępnie gratuluję pierwszej rocznicy ślubu. Oby kolejne lata upływały w zdrowiu i szczęściu oraz wielkiej miłości :)

    Ja też kiedyś sądziłam, że nigdy nie znajdę takiego chłopaka jakiego bym chciała, bo dwa razy w życiu zakochałam się tak naprawdę i dwa razy w życiu w totalnych dupkach, którzy mnie krzywdzili. Ale z czasem pojawił się mój ideał, który choć ma kilka wad, to są one na tyle malutkie, że da się z nimi żyć.
    Nasz pierwszy rok po ślubie był bardzo szczęśliwy. Drugi rok również bardzo fajnie wspominam. Powoli zbliżamy się do trzeciej rocznicy, więc o ile nic się nie zmieni też należał będzie on do szczęśliwych.
    My nigdy nie mieliśmy ani kłótni, ani kryzysu, dlatego też nie boję się powiedzieć, że jesteśmy idealnym i szczęśliwym małżeństwem, bo tak jest, mimo że oboje nie jesteśmy ideałami i mamy kilka wad. Sprzeczamy się czasem bo to nie nieuniknione, ale nasze sprzeczki są zazwyczaj na stopie żartobliwej, bardziej obracamy to ww żart, niż się sprzeczamy :) I bardzo siebie szanujemy. To między innymi podstawa naszej sielanki.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :)
      A ja na wstępie serdecznie podziękuję :) Też bym sobie tego życzyła!

      Jeśli chodzi o pewność, o której pisałam, to miałam na myśli trochę cos innego. Nie bałam się, że sobie kogoś takiego nie znajdę, a raczej obawiałam się, że nawet kiedy będę z kimś - w tym wypadku z mężem, bo to o niego chodzi, to cały czas nie będę pewna, czy to na pewno to i czy na pewno nie trafię w przyszłości jeszcze na kogoś. Okazało się, że moje obawy były zupełnie bezpodstawne, bo żadnych wątpliwości nie mam. Mimo, że wcale Franka nie uważam za ideał :)

      Co do kłótni - myślę, że to w dużej mierze kwestia nazewnictwa :) Coś co Ty nazywasz sprzeczką, ja mogę uważać za kłótnię i vice versa :) Ja sobie nie wyobrażam zdrowego związku bez kłótni - ale wcale nie mam na myśli obrażania się, obrzucania się wyzwiskami, czy awantur, a raczej różnicę zdań :)
      U nas nie było sielanki na początku i mieliśmy problemy, związane z różnymi sprawami. Założę się, że wiele osób w takiej samej sytuacji poddałoby się i stwierdziło, że lepiej się rozstać. My tego nie zrobiliśmy, pracowaliśmy cały czas nad sobą i naszą relacją i przyniosło to owoce. Ja sama, gdy czytam notki blogowe sprzed kilku lat widzę, jak bardzo nasz związek różnił sie od tego, który mamy dziś. I tym bardziej doceniam nas dzisiaj, bo wiem, że sami na to zapracowaliśmy. To wszystko stanowi dla nas ogromną wartość, bo po pierwsze wiemy, że łatwo nie przyszło, a po drugie teraz już wiemy, że potrafimy o siebie walczyć i że jesteśmy w stanie przezwyciężyć wiele problemów.

      Ja z kolei uważam, że nie ma idealnych związków ani idealnych ludzi i to jest jedynie bardzo subiektywne pojęcie.Ja w zasadzie też nie boję się powiedzieć, że jesteśmy związkiem idealnym - w końcu cały czas myślę o tym, że lepiej trafić nie mogłam :) Ale jest on idealny tylko dla nas, bo według nas tak właśnie powinnno wyglądać szczęśliwe małżeństwo. Ale pewnie dla kogoś z boku idealny nie jest, tak jak dla mnie inne uchodzące za idealne takie nie są :) Dlatego myślę, że znowu to trochę kwestia nazewnictwa a przede wszystkim subiektywnej oceny. I najpewniej wszystkie osoby twierdzące, że mają związek idealny mają rację, tyle, że każda inną ;) Bo ważne jest po prostu to, że się tak odczuwa.

      Życzę kolejnych pięknych lat razem i również pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Dokładnie :)
      Dziękuję i również pozdrawiam.

      Usuń
  2. :) pięknie napisane i sama prawda :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Małżeństwo, ślub i wszelkie powiązane kwestie to jest coś, w czym, mam wrażenie, rozumiem Cię bezbłędnie, bo z większością słów albo się utożsamiam, albo pamiętam, że ze mną/nami było podobnie;) Cieszę się, że czytam tu o takiej małżeńskiej relacji, bo wiem, że ona po prostu się w życiu sprawdza, cokolwiek by się nie działo;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się w takim razie, że rozumiesz, bo naprawdę trudno pisać o tego typu odczuciach :) Trudno to po prostu oddać :)
      Będę się w takim razie sugerować słowami doświadczonej żony :D i wierzyć w to, że się sprawdzimy mimo wszystko ;)

      Usuń
  4. Popieram i podpisuje się pod tym co napisałaś:)

    U nas już 2 rocznica kościelnego (dokładnie za a 3 cywilnego za równy tydzień), a cywilnego za miesiąc:)

    Niby ślub nic nie zmienia, a jednak zmienia :)

    Dobrze spędziliście ten tydzień rocznicowy?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się w takim razie ;)
      Zmienia, zmienia :) I myślę, ze to jednak ważne, żeby taką zmianę odczuwać.
      Bardzo dobrze :) Byliśmy co prawda trochę zapracowani, ale udało nam się znaleźć czas na świętowanie!

      Usuń
  5. Zazdroszczę wam tego małżeństwa. I ciesze się że tak dobrze wam się układa. My musieliśmy przełożyć nasze plany. Mam wrażenie że swoimi w miejscu ale to dlatego że od 5 lat mieszkamy w tym samym miejscu i że nie możemy sobie pozwolić na kupno mieszkania. zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też musieliśmy całkowicie zmienić nasze plany a właściwie się ich pozbyć. I też mam wrażenie, że stoimy w miejscu, więc nie jesteś sama :)

      Usuń
  6. A to ciekawe z tą pierwszą rocznicą, ponieważ ja się spotkałam zawsze z określeniem, że pierwsza nazywa się ''Papierowa''. Pierwszy raz słyszę, że można ją nazwać ''Bawełniana''. A może to zależy od regionu Polski, w którym się mieszka? Moja babcia z dziadkiem mieli już za sobą 50 rocznicę ślubu. To jest dopiero miłość i jeden wielki kompromis. I takiej rocznicy Wam życzę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :)
      Nie jestem pewna, czy to zależy od regionu - wydaje mi się, ze po prostu są różne źródła. Wikipedia podaje papierową, w jakimś kalendarzyku widziałam tylko bawełnianą a i w jednym z komentarzy życzono nam wszystkiego dobrego z okazji rocznicy bawełnianej - a ze rodzice też składali nam życzenia z tej okazji, ostatecznie przy niej zostałam :) W kazdym razie, nie ma to większego znaczenia :)
      Też bym sobie życzyła, żebyśmy taką rocznicę obchodzili... Nie wątpię, ze możemy dotrwać, tylko, czy dożyjemy? :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Jak miło się to czyta, cieszę się, że dotarliście wspólnie do takiego punktu i życzę, żeby Wasz związek dalej był taki satysfakcjonujący :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :)
      Mnie się z kolei miło o tym pisze, zwłaszcza, gdy wspominam, jak to było na początku. Trudno uwierzyć, że można tak się dotrzeć ;)

      Usuń
  8. Oj no to kolejnych takich rocznic. Najważniejsze to cały czas być dla siebie najważniejszymi :) Wszystkiego naj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zdecydowanie się z Tobą zgadzam :)
      Dziękujemy!

      Usuń
  9. nic dodac, nic ujac :) rozumiemy sie bez slow :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak pomyślałam, czytając to, co pisałaś ;)

      Usuń
  10. Wszystko, co tu opisałaś, bardzo dobrze rokuje! Powodzenia, Franusie...

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj, tam, że nie mieszkaliście razem.

    Moja koleżanka żyła w związku na odległość i nawet w dniu ślubu nie wiedzieli jeszcze, gdzie bedą mieszkać! Dopiero po 2-3 miesiącach od ślubu zamieszkali razem.

    ! rocznica jest papierowa, lub bawełniana-życzę Wam dotrwania do dębowej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chodziło mi o sama fakt niemieszkania razem, bo to jest według mnie normalne przed ślubem. Ale my mieszkaliśmy w miejscach oddalonych od siebie o 300 kilometrów i widywaliśmy się raz na tydzień lub dwa. Ślub odbywał się jeszcze w innym miejscu - ponad 200 km zarówno od Poznania i od Warszawy. Nie wyobrażam sobie sprawnej organizacji, zwłaszcza, że mieliśmy na głowie całą masę innych spraw, związanych z przeprowadzką i pracą. Nie wspominając już o tym, że nie moglibyśmy się tymi przygotowaniami razem cieszyć.

      Dzięki, choć prawdę mówiąc wątpię, żebyśmy dożyli :)

      Usuń
  12. Każde małżeństwo ma własny kod, funkcjonuje według wspólnego rytmu...i są to czasem niuanse, które trudno przekazać innym..Bo czują, odczuwają to te dwie konkretne osoby związane ze sobą na zawsze...
    Inni mogą najwyżej przyglądać się z boku i życzyć by to co tych dwoje połączyło, trwało jak najdłużej!
    U Was rokowania są najlepsze z możliwych :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno masz rację, że są pewne sprawy, które są zrozumiałe tylko dla tych dwóch konkretnych osób. Ale to właśnie jest fajne, kiedy się ten swój kod tworzy :)
      Miło mi, że tak uważasz, zwłaszcza, że zapewne pamiętasz, że nie zawsze tak to wyglądało ;)

      Usuń
  13. pięknie piszesz o uczuciach, wszystkiego dobrego na kolejny rok i następne rocznice...
    Jutrzenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję, choć ja zawsze czuję niedosyt :)
      I dziękujemy za życzenia!

      Usuń
  14. Margolko, ja to widzę tak: małżeństwo to nie jakaś magia, to sakrametnt, związek pobłogosławiony, zaprosiliście do niego Boga, to dlatego teraz jest jeszcze piękniej, tak niesamowicie, cudownie, wyjątkowo... Bo taki jest Bóg :-)
    Dla mnie Wasz związek jest kolejnym dowodem na to, że jedynie budownie na fundamencie, którym jest Jezus, ma sens i tworzy coś stałego, pięknego, czego nie zburzy pierwszy lepszy wicher. Z tego co wiem, wystrzegaliście się grzechu, dzięki czemu dziś cieszycie się trwałoscią pieknej budowli na skale :) Nasz Ojciec wie, co jest dla nas najlepsze, daje drogowskazy, Wy go usłuchaliście i ustrzegliście się bolesnych błędów. Pozostaje mi życzyć, by to się nigdy nie zmieniło.

    A pamiętasz, jak polecałam Ci książkę "Miłość i wojna"? Polecam nadal :-) Uświadamia jakie zagrożenia czyhają na małżonków. Dobrze je znać zanim nadejdą.

    Jeszce raz życzę Wam trwania na takiej drodze! Bo za tym pójdzie cała masa szczęścia :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako osoba wierząca oczywiście to wiem i dla mnie małżeństwo jest też sakramentem :) I ślub kościelny jest dla nas ważny własnie dlatego, że wiara jest dla nas ważna.
      Niemniej jednak tym razem celowo się na aspekcie religijnym nie skupiałam, bo choć to takie ważne, to myślę, że równie ważne jest to, co my budujemy we dwójkę, jakie mamy wartości, jak podchodzimy do życia itd. Małżeństwo to z jednej strony sakrament, a z drugiej związek dwóch osób :) Oczywiście wszystko się ze sobą w jakiś sposób wiąże. Mimo wszystko jakiś rodzaj magii w naszej relacji odczuwamy, ale nie koliduje to w żaden sposób z tym, że czujemy się także pobłogosławieni :)
      Dziękujemy bardzo :) I mam nadzieję, że tak właśnie będzie ;)

      Usuń
    2. Troszeczkę się wtrącę, ale tylko po to, by powiedzieć, że kazanie w dniu naszego ślubu było właśnie o zaproszeniu do wspólnego życia Boga, o budowaniu domu na skale, silnego wiarą. Właściwie Maruda je streściła. I choć nie jestem aż tak religijna, i choć nie zawsze udaje mi się chodzić do kościoła, to powiem, że jest w tym prawda. To, że zawarliśmy związek małżeński przed Bogiem właśnie a nie przed samym sobą czy urzędnikiem ma dla mnie znaczenie. Bo teraz wiem, że to, że nam się tak układa to nie tylko nasza zasługa, ale i pomoc boska - bo teraz już na pewno nas strzeże.
      Jakoś tak mnie naszło ;)

      Margolko - bardzo podoba mi się ta notka. Nie będę więcej komentowała, bo ja to czuję ;)

      Usuń
    3. Ja z kolei jestem bardzo wierząca i praktykująca, staram się żyć przestrzegając zasad mojej wiary.. Dlatego też dla mnie to od samego początku było oczywiste, że po to właśnie biorę ślub kościelny, żeby zaprosić Boga do naszego wspólnego życia. Miało to dla mnie - dla nas ogromne znaczenie. I to jest coś, czego się nigdy nie wypieram i otwarcie o tym mówię. Wiele razy też o tym tu pisałam, ale tym razem chciałam też skupić się na innym aspeckcie, bo tak jak wspomniałam, po pierwsze to sakrament, a po drugie związek dwóch osób. I absolutnie nie możemy pominąć tego, że właśnie przysięga przed Bogiem sprawiła, że instytucja małżeństwa jest dla nas czymś tak ważnym i nieodwołalnym, dzięki temu czujemy się w jakiś sposób wyjątkowo, ale wiemy też, że aby to wszystko dobrze funkcjonowało, ważne jest, żebyśmy we dwójkę się po prostu o to cały czas starali :)
      Dziękuję, cieszę się w takim razie:)

      Usuń
  15. Naprawdę miło czyta się o waszej relacji i ona jest doskonałym przykładem, że da się stworzyć piękny i udany związek - czasami miewałam wrażenie, że to trudno wykonalne, a po kilkunastu latach małżeństwa to już zupełnie tylko przyzwyczajenie trzyma ludzi razem.
    Kiedyś to w ogóle nie uznawałam walki o związek, uważałam, że nie należy się męczyć i jak coś nie pasuje, to trzeba się rozstać - ale po was widać, że jeśli obojgu osobom zależy, to niektóre trudności mogą nawet zaprocentować na przyszłość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem oczywiście, jak to będzie za kilka lat, ale wiem na pewno, że wszystko zależy od nas, a znając nas, nie należymy do osób, które zadowalałyby się spowszedniałym uczuciem i przyzwyczajeniem ;) Więc mam nadzieję, że będziemy cały czas o to dbać.

      Myślę, że całkiem sporo osób tak uważa - sądząc po tym, ile jest rozstań, widzę, że wielu osobom naprawdę nie chce się starać i szybko odpuszcza. ja tego nigdy nie moglam zrozumieć, podobnie, jak nie rozumiałam, gdy ktoś mi pisał, że na moim miejscu odszedłby od Franka, kiedy wspominałam o naszych problemach :) Nie posłuchałam tamtych osób i proszę, jak na tym wyszłam ;)

      Usuń
  16. Ja napiszę tylko tyle... marzę o takim związku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to miłe ;)
      W takim razie takiego Ci z całego serca życzę!!!

      Usuń
  17. Będzie długo :P
    Zawsze jak mówiliśmy o ślubie, była planowana data 13.09.13, niestety rzeczywistość nie pozwoliła nam zrealizować tego planu (kasa, kasa, kaaaasa...) i wszystko zaplanowaliśmy na 13.06.14, jednak gdzieś tam w sercu lekki smutek pozostał. Więc pewnego dnia stwierdziliśmy, że skoro nasi rodzice mogli mieć dwa śluby (bo rano cywilny, popołudniu kościelny;)) to my też możemy! Tyle, że między naszymi będzie dokładnie 9 miesięcy różnicy. Tak więc pierwszym powodem była data. Drugim powodem jest kredyt który chcemy wziąć na mieszkanie, cały czas jak głupi liczymy na rządowy program od stycznia, ale nie wiem, czy coś z tego wyjdzie, jak nie wyjdzie to kredyt i tak weźmiemy, a problemów będzie mniej bo nazwisko już wspólne ;) Trzecim powód jest spowodowany dzisiejszymi czasami... opłacało się nam.
    I tak planowaliśmy wspólne życie, więc była to dla nas formalność, bardziej emocjonalnie przygotowujemy się do ślubu kościelnego, wtedy klamka zapadnie na dobre ;) A przyznam się szczerze, że ogromnie cieszę się, iż mamy już do siebie jakieś "prawa", zawsze rozumiałam ludzi którzy żyją bez ślubu a nie mogą się dowiedzieć choćby o swój stan zdrowia w szpitalu - ja już takim problemów nie mam, no i "mój mąż" brzmi lepiej niż "mój chłopak" :D Znalazłam też mały minus cywilnego, którego nie odczuwałam tak przed nim, chociaż w zasadzie powinnam, bo mieszkaliśmy razem też przed ślubem, ostatnio co jestem w kościele ksiądz modli się za pary które żyją w grzechu, bez sakramentu małżeństwa, żyjemy tak już kilka lat a dopiero po cywilnym te słowa jakoś bardziej mnie dotykają :P Ale już niedługo! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i jeszcze raz gratuluję rocznicy! :) W sobotę byłam na 55. rocznicy ślubu, Wam też życzę takich jubileuszy! :)

      Usuń
    2. Ależ nie szkodzi, dziękuję za wyczerpującą odpowiedź :) Zapytałam z czystej ciekawości i dziękuję za jej zaspokojenie :) Teraz wszystko jest dla mnie jasne i zrozumiałe :)
      A co do tej wady, o której piszesz - ja Ciebie doskonale rozumiem, bo mnie też ardzo by to dotknęło. Ale samo mieszkanie ze sobą przed ślubem nie jest potępiane przez kościół :) Wiem coś o tym, bo przecież byliśmy w podobnej sytuacji a jednak przez cały okres narzeczeństwa normalnie mogliśmy przystępować do komunii. Jeśli naprawdę Ci to doskwiera, to ciągle możesz coś z tym zrobić :)

      Dziękujemy bardzo!

      Usuń
    3. samo mieszkanie może nie, ale jednak jesteśmy małżeństwem, a te "tylko" cywilne raczej nie są mile widziane :P Na szczęście tłumaczę sobie, że przecież mamy mocne postanowienie poprawy, w końcu ślub już zaplanowany! :)

      Usuń
    4. Oczywiście, masz rację. Ale małżeństwa cywilne nie są mile widziane ze względu na to, że zakłada się, że nie żyją w czystości. W Waszym wypadku to, ze ślub jest zaplanowany jak najbardziej pokazuje, jakie macie faktycznie zamiary i działa na Waszą korzyść że tak to określę:) Więc myślę, żemałżeństwo cywilne w takim wypadku nie jest grzechem jeśli zachowujecie czystość. Wiesz, ja nie chcę być odebrana jako jakaś agitatorka nawiedzona :P Wcale do niczego nie chcę Cię namawiać, bo uważam, ze takie sprawy są całkowicie prywatne i tylko Wy o tym możecie decydować, ale skoro piszesz, że Ci to doskwiera, po prostu pokazuję z własnego doświadczenia, jak my sobie z tym dylematem radziliśmy :)
      A poza tym księdzem też nie jestem, więc piszę tylko tak, jak mi się wydaje i co zapamiętałam z rozmów z duchownymi :)

      Usuń
  18. Pięknie to opisałaś :) Myślę, że ta nieuchwytna magia staje się w pełni zrozumiała dla innych dopiero wówczas, gdy przeżyją własny ślub i też są szczęśliwi w małżeństwie :D Ja dziś sobie właśnie pomyślałam, siedząc z głową śpiącego męża na kolanach, że tak czasem narzekam na Kubę, a przecież w gruncie rzeczy jestem z Nim bardzo szczęśliwa, zwłaszcza w tych wszystkich codziennych chwilach, które nie mają żadnych świadków, taka magia zwykłego dnia, gest, słowo, uśmiech.. :) Życzę Wam abyście w każdym kolejnym roku małżeństwa czuli się w sobie bardziej zakochani i bardziej szczęśliwi ze sobą :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, cieszę się w takim razie, że mi się udalo :)
      Hmm, zastanawiam się nad tym, co napisałaś w drugim zdaniu. Pewnie w dużej mierze masz rację, ale z drugiej strony, ja będąc przed ślubem, nawet gdy czytałam podobne notki i przemyślenia u innych, to jednak potrafiłam sobie wyobrazić , że po ślubie musi być inaczej i bardziej magicznie :) Chodzi mi o to, że nie należałam do osób, które uważały, że nic się nie zmieni :)
      Dziękujemy bardzo za życzenia :)

      Usuń