*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

poniedziałek, 30 września 2013

Poznański weekend

Weekend mieliśmy poznański, co równa się towarzyskiemu :)
Przyjechaliśmy w piątek przed ósmą, przy fatalnej aurze, bo choć wyjeżdżaliśmy ze słonecznej Warszawy, to Pyrlandia przywitała nas paskudnym deszczem. Franek wysadził mnie pod klatką Doroty i Juski. Poszłam do nich "na chwilę", bo chciałam Dorocie coś przekazać, ale była tam jeszcze jedna nasza wspólna koleżanka, Juska zapytała, czy mam ochotę na browarka i oczywiście z chwili, zrobiło się kilka godzin :) Zrobiłyśmy sobie sabat ogólny i w podgrupach :) Chwilami siedziałyśmy wszystkie razem, innymi momentami dzieliłyśmy się na pary i tak rozprawiałyśmy o wszystkim i o niczym dwójkami. Franek całkiem rad był z takiego stanu rzeczy, bo mnie zostawił pod jednym blokiem, a później zaparkował kawałek dalej, zaniósł nasze klamoty do rodziców i od razu umówił się z kolegami. Czekał tylko na informację, czy idę z nim. Pozwoliłam mu więc na męski wieczór :) I tym sposobem piątkowego wieczoru rozpierzchliśmy się bardzo szybko, a separacja skończyła się dopiero w okolicach północy, kiedy to umówiliśmy się na osiedlowej ławeczce na którą Franek przydreptał z bloku B, ja z bloku E i oboje udaliśmy się w kierunku bloku A.

Sobotnie przedpołudnie spędziliśmy na totalnym nicnierobieniu. Wylegiwaliśmy się po prostu na łóżku (choć pościelonym, bo nie lubię kiedy pierzyny cały dzień są rozbebeszone, jakoś tak nie mam wtedy przyjemności kłaść się w nie z powrotem wieczorem:)), oglądając głupoty w telewizji, drzemiąc lub czytając. Aż nastała pora obiadowa. Na obiad zostaliśmy zaproszeni do szwagra, jego żony i dziecka, które to jest chrześniaczką Franka. 
Z Chrześniaczki nareszcie coś wyrosło - w takim sensie, że da się cokolwiek z nią robić :) Średnio wiem, co robić z dziećmi, które nie skończyły jeszcze półtora roku, bo niekumate to jeszcze za bardzo (przynajmniej z perspektywy osoby, która je widzi z doskoku), a nie należę do tych cioć, co to się nachylają nad wózeczkiem sypiąc uśmiechami i wpadają w euforię widząc niemowlaka. Więc zazwyczaj obecność takich dzieci całkowicie ignoruję (ryzykując rzecz jasna obrazę majestatu przewrażliwionych rodziców :P  - na szczęście nie wszyscy tacy są:)). Co innego te starsze, chodzące już albo nawet próbujące mówić. Zwłaszcza, jak mają fajne zabawki! Bawić to ja się lubię, więc ledwo zjadłam, odeszłam od stołu i zniżyłam się do poziomu podłogowego. A tam klocki, zwierzątka, piłki, autka! O tak, to już się z Chrześniaczką dogadałam, choć każda w swoim języku! Franek pozostał przy stole prowadząc poważną konwersację, ale nie mam pojęcia o czym. Ja tam się bawiałam. Ku mojemu zdumieniu nawet szwagierka przestała w pewnym momencie śledzić każdy mój krok (dotychczas widziała mi się jako jedna z najbardziej przewrażliwionych mam, jakie znam - nawet babci dziecko oddawała z wahaniem ;)) i mogłyśmy z Chrześniaczką szaleć. Niechętnie przyznam się, że choć przecież - jak doskonale wiecie - jestem osobą rodzinną, to wizyty u frankowego brata czasami traktowałam jak bardziej obowiązek i wychodziłam ze spotkań z nimi trochę znudzona. Na szczęście nie tym razem. Naprawdę mi się podobało :D

Wyszliśmy na tyle wcześnie, żeby spotkać się jeszcze z kolegami. Miało być szybkie piwko na ławeczce (choć zimno było bardzo!), ale zachciało nam się pograć w rzutki i poszliśmy do pubu. Graliśmy cztery razy i powiem Wam, że Frankowscy wymiatają - jedna moja i dwie frankowe wygrane :) I ostatecznie znowu wróciliśmy do domu w okolicach północy, a miało być krótko!
Niedziela była już spokojna, grzeczna i rodzinna - a do Podwarszawia wyruszyliśmy już o 17tej. 
Nie ma innej opcji, jak uznać ten weekend za absolutnie udany i wbrew pozorom, wcale się nie zmęczyliśmy tymi spotkaniami. My chyba po prostu to lubimy :)

Dziś za to mam nastrój pod tytułem "bez kija nie podchodź" i to zupełnie bez powodu. Nie szukam pretekstu - że okres, że nie ma okresu, że chłop, że baba albo za słona zupa. No po prostu wiem, że takie dni czasami się zdarzają i trzeba je przeżyć, choć zła jestem, że mi się przytrafił. Na szczęście nie należę do osób, które wyżywają się na otoczeniu (przynajmniej na elementach ożywionych, bo kilkoma nieożywionymi to sobie dzisiaj już rzuciłam), więc jak na razie nikt  się nie zorientował.

37 komentarzy:

  1. Weekend udany i spędzony w miłym gronie i to najważniejsze:P Nowy adres http://niebieskooka-dziewczyna.blogspot.com
    Szczęśliwa zmienia się na Niebieskooką

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda tylko że humor nie utrzymał się z weekendu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. tam jest chyba Wasze miejsce jednak :)
    też nienawidzę rozbebłanej pościeli przez cały dzień, łózko musi być zaścielone

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam są ważni dla nas ludzie - to na pewno.
      Ale miejsce? Wcale tak nie uważam :)

      Mam tak samo - i podobnie nie potrafię spędzić połowy dnia w piżamie :)

      Usuń
    2. o, dokładnie! wstaje, ubieram się, zaścielam łóżko.
      kładę się spać, znów je ścielę i zakładam piżamę
      porządek musi być :)

      Usuń
    3. Zgadzam się :) No bo jak tu potem dobrze spać w pościeli, która cały dzień była rozwalona albo w piżamie, w której się pół dnia spędziło? :)

      Usuń
  4. no to ciesze sie, ze mieliscie tak udany weekend. Czasem trafiaja sie takie dni i chyba sa potrzebne, zeby moc sie wyzyc i wyladowac zle emocje.

    OdpowiedzUsuń
  5. :) pierwsze o czym pomyślałam (patrząc na tytuł), to że nigdy nie byłam w Poznaniu ;)

    A ja tam czasem lubię chodzić w piżamie pół dnia, albo po południu wskoczyć do łóżka, niekoniecznie pościelonego :) inna sprawa, że ostatnio bardzo rzadko mam ku temu okazję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no, ja tam spędzilam jedną trzecia zycia :)

      Ja tego nie znoszę - czuję się wtedy już do końca dnia rozlazła. Nie mówię, że pierwsze co robię rano to pełny makijaż i najlepsze ciuchy, ale piżama i pościel służą do spania :)

      Usuń
  6. No, takie weekendy to ja lubię ;))

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak to szło... łyżka dziegciu w beczce miodu czy jakoś tak. No, żeby człowiek nie był zbyt szczęśliwy, bo jeszcze zgłupieje ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No na to wygląda, choć na nadmiar szczęścia to ja ostatnio nie narzekam.

      Usuń
  8. No to pozytywny weekend widzę :)
    Musiałabym w końcu kiedyś odwiedzić ten Poznań!

    OdpowiedzUsuń
  9. Weekend pełen wrażeń :) Fajnie móc tak spędzać czas.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ile to można zrobić w jeden weekend. Czas wyjść na światło dzienne :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj :)
    Miło u Ciebie znów gościć :)
    Pozdrawiam serdecznie, a tymczasem nadrobię zaległości w czytaniu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj,
      i mnie miło gościć Ciebie :)
      Pozdrawiam również!

      Usuń
  12. Zwłaszcza, jak mają fajne zabawki! - Skąd ja to znam heheh. Jak małej coś kupujemy to wszyscy się bawimy. Największą frajdę mieliśmy z wielkiej paki klocków lego, które kupiliśmy z mężem dla małej ( i dla siebie):)) Tak to ta, shelby ze starych blogów:) Fajnie, że znowu jest kontakt:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Cie znalazłam :) Pisałam kiedyś do Ciebie maila, ale raz okazało się, że adres nie istnieje, a innym razem chyba musiał gdzieś zniknąć w wirtualnej przestrzeni.

      Już się boję, co będzie, jak my będziemy mieli dzieci :P

      Usuń
  13. |Mam identyczny stosunek do ,,bobasków''. Póki nie chodzi i choć troszkę nie gada, nie umiem się sprzyjaźnić...

    OdpowiedzUsuń
  14. Takie weekendy to dobra rzecz :)
    Też nie wiem, co robić z dziećmi, chociaż ostatnio lubię je bardziej, tak żeby popatrzeć i się uśmiechnąć. Przy bliższym kontakcie nawet te już ciut starsze i bardziej kontaktowe mnie peszą, z malutkimi z kolei problem jest taki, że robią miny i czasem mogą zacząć płakać, a wtedy to nic tylko uciekać :P Ale jakby miało fajne zabawki, to może bym się zajęła :)

    A z pościelą mam podobnie, tak samo z ogólnym porannym ogarnięciem się - jak zostawię bez zmian, to tak, jakby w ogóle nie wstała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobra :)

      A ja właśnie z tym patrzeniem i uśmiechaniem się to nienajlepsza jestem :) Nie powiem, że dzieci nie lubię, ale po prostu nie robią na mnie wrażenia :))

      O dokładnie mam tak samo! Czuję się, jakbym w ogóle nie wstała i cały dzien mam rozlazły

      Usuń
  15. Witaj Margolciu !
    Pisze w tutaj w odpowiedzi na Twój komentarz u mnie ;) Nie ukrywam , że bardzo się ucieszyłam, jak zobaczyłam dziś wiadomośc na poczcie, że napisałaś, aż się tak jakoś wzruszyłam hehe ;))
    Oczywiscie, że Cię pamiętam , zaglądam do Ciebie regularnie i zawsze wyczekuje nowych notek a jak nie to szybko nadrabiam zaległości w wolnych chwilach, z tym, że nie pisze nic, bo albo też nie mam za wiele czasu, albo nie moge znaleźć żadnych odpowiednich słów i może też właśnie troszke mi głupio, że już tak dawno się nie odzywałam, nie było mojego słowa wsparcia tam, gdzie go potrzebowałaś najbardziej... Więc absolutnie to nie jest tylko Twoja wina, że tak to się wszytsko rozeszło,ja też trochę zaniedbałam sprawy, bo u mnie w życiu też rewolucje i to ogromne, z resztą chyba sama zauważyłaś teraz że mój blog trochę leży odłogiem, że czasami nawet nie stać mnie na jedną notkę w miesiącu ;p troche to spowodowane brakiem czasu, bo teraz miałam i przeprowadzkę, i poprawki, i prakytyki, i prace i wszystko na raz dosłownie mi się zwaliło a po za tym mój czas dzielę też między kogoś ;)) a druga rzecz to taka, że nie zawsze mam dostęp do internetu , bo w naszym nowym mieszkanku , mam tylko mobilny który baaaardzo szybko się zużywa ;)) Teraz już powinno się troche uspokoić, to obiecuje poprawę hehe , może załatwimy sobie w końcu "normalny" internet ;p
    Jak widać różne są sytuacje w życiu i ja to doskonale rozumiem, szczególnie, że zawsze rozumiałyśmy się świetnie ;)) Więc mam nadzieję, że tą malutką "przepaść" , która nam tu powstała uda się szybko zapełnić ;))

    Buziaki ! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Wiciu :)
      No to cieszę się w takim razie ogromnie, że mój komentarz wywołał w Tobie pozytywne emocje :))
      Nic nie szkodzi, że się nie odzywałaś - jak najbardziej rozumiem, że nie ma czasu albo wręcz chęci na komentowanie :) Ale też cieszę się, że teraz dałaś znać, że jesteś, bo naprawdę brakowało mi Ciebie :)
      Grunt, że nam obu nadal na tym kontakcie zależy, a to zawsze jest klucz do sukcesu :) Przynajmniej wiemy, że nawet po dłuzszej przerwie będziemy o sobie pamiętać :)
      Tak, widziałam u Ciebie mnóstwo zmian :) Mam nadzieję, że będziesz rzeczywiście pisać częściej, bo to sama przyjemność czytac o tym, że tak fajnie Ci sie poukładało.
      Ściskam :)

      Usuń
  16. Dla nas też nie ma problemu w osobnym spędzaniu jakiegoś czasu, np ze znajomymi. Nie jesteśmy typami nieodklejającego się od siebie małżeństwa. Dobrze jest tak czasami spotkać się z kimś właśnie bez naszej połówki.
    Ja też lepiej się czuję, kiedy zaścielę łóżko, ale czasem w ciągu dnia kiedy jestem zmęczona, idę się położyć i po prostu muszę się przykryć kołdrą, bo koc może dla mnie nie istnieć ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, my też nie raz się w taki sposób "rozdzielamy" i nie ma w tym nic złego, wręcz myślę, ze to fajnie, że zachowujemy jakąś tam niezależność.

      A to jak w ciągu dnia to ja tylko pod kocem. Pościel jedynie w nocy :)

      Usuń